Rozważanie Ewangelii według św. Mateusza


Tytuły rozważań


ROZDZIAŁ 11


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28


Gdy Jezus skończył dawać te wskazania dwunastu swoim uczniom, odszedł stamtąd, aby nauczać i głosić [Ewangelię] w ich miastach.1 (Mt 11,1)

Trwać przy Jezusie, aby nie ulec kłamstwom

„Gdy Jezus skończył dawać te wskazania dwunastu swoim uczniom, odszedł stamtąd, aby nauczać i głosić [Ewangelię] w ich miastach.” (Mt 11,1) Jezus pouczył uczniów, jak się mają zachowywać, gdy będą głosić Jego naukę. Dał im do zrozumienia, że mają być przygotowani na odrzucenie i prześladowania. Nie wszyscy ich przyjmą i nie wszyscy pójdą za przyniesioną przez Niego prawdą. Gdy skończył dawanie wskazówek swoim dwunastu uczniom, poszedł głosić Ewangelię w różnych miastach. Apostołowie poszli z Nim, aby poznać Jego nauczanie, które mieli sami potem kontynuować. Wciąż byli z Jezusem, słuchali Jego pouczeń, aby najpierw nasycić się Jego prawdą, a potem ją głosić temu światu, który ją zagubił. Zachowanie pierwszych uczniów Jezusa poucza nas, że jeśli chcemy poznać prawdę i w niej wytrwać, to powinniśmy przebywać przy Nim, karmić się Jego słowem, rozważając je. Warto patrzeć na ten przykład, gdyż żyjemy w świecie, w którym kłamstwo, iluzje, propaganda, manipulacja, półprawdy wciskają się w do naszego wnętrza od rana do wieczora – nawet tam, gdzie się tego nie spodziewamy. Wytrwamy przy prawdzie, jeśli będziemy trwać przy Jezusie. Jeśli tego nie uczynimy, sami staniemy się przekazicielami kłamstw.

POSELSTWO JANA CHRZCICIELA

Tymczasem Jan, skoro usłyszał w więzieniu o czynach Chrystusa, posłał swoich uczniów2 z zapytaniem: «Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?»3 Jezus im odpowiedział: «Idźcie i oznajmijcie Janowi to, co słyszycie i na co patrzycie:4 niewidomi wzrok odzyskują, chromi chodzą, trędowaci doznają oczyszczenia, głusi słyszą, umarli zmartwychwstają, ubogim głosi się Ewangelię.5 A błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi».6 (Mt 11,2-6)

Szacunek Jana Chrzciciela wobec Jezusa

„Tymczasem Jan, skoro usłyszał w więzieniu o czynach Chrystusa, posłał swoich uczniów z zapytaniem: «Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?»” (Mt 11,2-3) Uwięziony przez Heroda Jan Chrzciciel chciał się upewnić, czy Jezus jest oczekiwanym Mesjaszem lub ma czekać na innego. W tym pytaniu wyraża się uznanie wielkiego autorytetu Jezusa i szacunek wobec Niego. Jan zdał się na Jego odpowiedź jako człowieka prawdomównego, który nie oszuka nikogo swoimi słowami. Jezus nie odpowiedział mu krótko: „Tak, jestem” lub „Nie, nie jestem”, lecz odwołał się do swoich czynów. To o nich mieli opowiedzieć Janowi Jego uczniowie. O Jego wyjątkowej mesjańskiej wielkości mieli powiedzieć uzdrowieni niewidomi, chromi, trędowaci, głusi, wskrzeszeni do życia umarli i wreszcie sama Jego Ewangelia, która stała się dostępna nie tylko dla bogaczy i różnych elit, ale także dla ubogich. Kto chce, może Go słuchać. Mówiąc o swoich czynach, Jezus zachęcał Jana, by w Niego nie zwątpił, chociaż swoją mocą nie wydobył go z więzienia ani nie uchronił go od śmierci.

Wątpliwości Jana Chrzciciela

„Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?” (Mt 11,3) Patrząc tylko po ludzku, Jan Chrzciciel mógł przeżywać wątpliwości co do Jezusa. Został przecież uwięziony nie za jakieś zbrodnie, lecz niesprawiedliwie za wytykanie królowi Herodowi niemoralnego sposobu życia, a Jezus nic nie zrobił, aby go uwolnić. Jan Chrzciciel mówił publicznie o Jezusie, że jest większy od Niego, że nie jest godzien rozwiązać Mu nawet rzemyka u sandałów. Przedstawiał Go ludowi jako Kogoś, kto będzie chrzcił Duchem Świętym. Dawał do zrozumienia, że Jezus jest oczekiwanym Mesjaszem. A Mesjasz w umysłach Żydów kojarzył się z kimś wyjątkowo potężnym – z władcą i królem. Tymczasem u Jezusa nie widać było nawet śladów wielkości politycznej. Nie uwolnił z więzienia jego, Jana, uwięzionego przez niewiele znaczącego króla Heroda. Jezus rozumiał wątpliwości Jana Chrzciciela, ale kazał mu patrzeć nie na swoje uwięzienie, lecz na dokonywane cuda i na głoszenie ubogim Ewangelii.

Źródło wątpliwości Jana Chrzciciela

Jan mógł się spodziewać pomocy Jezusa w uwolnieniu z więzienia, gdyż znajdował się tam nie za zbrodnie, lecz za prawdę. Chciał pomóc Herodowi duchowo, dlatego upominał go, tak jak upominał lud przychodzący do niego. Wytykał mu, że nie powinien żyć z żoną swojego brata. Wszystkim wskazywał drogę właściwego postępowania – od najmniejszych do największych. Pokazywał drogę życia celnikom, żołnierzom. Heroda także uwzględnił, pokazując mu przez swoje upomnienie drogę, którą powinien w swoim sercu wyrównać i przygotować na przyjście obiecanego Mesjasza. Ale Herod nie posłuchał dobrej rady, samowolnie uwięził Jana, przyjmował bowiem zasadę: „Tam kończy się wasza wolność, gdzie zaczyna się moja wolność”. Chociaż Jan znalazł się w więzieniu za prawdę i dobro, to jednak Jezus go nie uwolnił. To mogło stać się źródłem wątpliwości Jana Chrzciciela: Czy rzeczywiście jest On potężnym Mesjaszem?

Ten, który ma przyjść

«Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać?» (Mt 11,3) Jan Chrzciciel, szanując tajemnicę Jezusa, nie pytał Go, czy jest zapowiedzianym Mesjaszem, Królem itp. W jego pytaniu wyraża się gotowość przyjęcia Go za kogoś wyjątkowo wielkiego, którego posłannictwo i natura nie jest mu w pełni znana. Osobowość Tego, który ma przyjść” jest owiana tajemnicą, którą w pełni zna Bóg. Jan nie prosił Jezusa o wyjaśnienie tej tajemnicy. Nie zadawał Mu zatem takich pytań, które wymagałyby potwierdzenia lub zaprzeczenia, zmuszając do ujawnienia tajemnicy swojego posłannictwa i swojej natury. Jan zapytał Jezusa, czy jest „Tym”, który ma przyjść, jakby z szacunku powstrzymywał się od wypowiedzenia Jego prawdziwego Imienia, jakby powstrzymywał się przed wypowiedzeniem słowa: Bóg – Bóg, który ma przyjść.

ŚWIADECTWO JEZUSA O JANIE

Gdy oni odchodzili, Jezus zaczął mówić do tłumów o Janie: «Coście wyszli oglądać na pustyni? Trzcinę kołyszącą się na wietrze?7 Ale coście wyszli zobaczyć? Człowieka w miękkie szaty ubranego? Oto w domach królewskich są ci, którzy miękkie szaty noszą.8 Po coście więc wyszli? Proroka zobaczyć? Tak, powiadam wam, nawet więcej niż proroka.9 On jest tym, o którym napisano: Oto Ja posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę.10 Zaprawdę, powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on.11 A od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je.12 Wszyscy bowiem Prorocy i Prawo prorokowali aż do Jana.13 A jeśli chcecie przyjąć, to on jest Eliaszem, który ma przyjść.14 Kto ma uszy, niechaj słucha!15 (Mt 11,7-15)

Jan nie był podobny do trzciny kołyszącej się na wietrze

„Gdy oni odchodzili, Jezus zaczął mówić do tłumów o Janie: «Coście wyszli oglądać na pustyni? Trzcinę kołyszącą się na wietrze?” (Mt 11,7) Surowy sposób nauczania Jana Chrzciciela i Jego postępowanie wskazywało, że nie zależało mu na ziemskiej sławie, na poklasku ani ze strony słuchaczy, którzy przychodzili go słuchać, ani nawet ze strony króla Heroda, którego upominał, że nie wolno mu żyć z żoną swojego brata. Swoją postawą ten wielki święty uczy nas życia, w którym człowiek chce się przypodobać tylko Bogu, jednak nie przez usprawiedliwianie samego siebie, lecz przez życie Jego prawdą i głoszenie jej. Jan Chrzciciel powinien być przykładem dla wszystkich duszpasterzy, którzy mają głosić wyłącznie Bożą prawdę.Ma być także przykładem dla ludzi odpowiedzialnych za środki społecznego przekazu, aby nie pozwalali się nikomu przekupić, zastraszyć i aby nie chcieli się przypodobać władcom tego świata, mówiąc tylko to, co im się podoba, a nawet okłamując, by pozyskać ich przychylność.

Nie nosił luksusowego odzienia

„Ale coście wyszli zobaczyć? Człowieka w miękkie szaty ubranego? Oto w domach królewskich są ci, którzy miękkie szaty noszą.” (Mt 11,8) Jan Chrzciciel nie był człowiekiem przyodzianym w miękkie szaty, które ludzie mogliby podziwiać. Takie noszą wielcy tego świata i ich służba. On przyciągał tylko prawdą, którą głosił, chociaż wypowiadał ją bez pochlebstw, często w sposób surowy i zmuszający do radykalnej przemiany życia. Tą prawdą przyciągał jednak serca, które były jej spragnione jak wysuszona ziemia wody. Ci, w których palił się jeszcze płomyk pragnienia prawdy, przychodzili do Jana i stosowali się do wygłaszanych przez niego wymagających pouczeń. Ci natomiast, którzy życia nie chcieli zmienić, z pewnością tylko go krytykowali i może nawet wyśmiewali się z niego.

Jan, posłaniec starszy o sześć miesięcy od Jezusa

„Po coście więc wyszli? Proroka zobaczyć? Tak, powiadam wam, nawet więcej niż proroka. On jest tym, o którym napisano: Oto Ja posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę.” (Mt 11,9-10) Jezus wyjaśnił ludowi, kim jest Jan Chrzciciel. Nie był on jednym z proroków z dalekiej przeszłości, którzy zapowiadali Mesjasza. Był tym, który urodził się o sześć miesięcy wcześniej niż Jezus (por Łk 1,36), aby Mu przygotowywać drogę w ludzkich sercach. To po tych drogach, wyrównanych przez jego nauczanie i szczere nawrócenie, Syn Boży miał wejść do ludzkich serc.

Każdy człowiek ma do spełnienia jakieś wyznaczone mu przez Boga zadanie

„On [Jan Chrzciciel] jest tym, o którym napisano: Oto Ja posyłam mego wysłańca przed Tobą, aby Ci przygotował drogę.” (Mt 11,9-10) Misja Jana Chrzcielna została mu wyznaczona przez Boga, zanim zaistniał w łonie swojej matki Elżbiety. Pod jej sercem nie formował się zatem jakiś przypadkowy „zlepek komórek”, lecz nowa osoba ludzka, która miała wypełnić wyznaczoną jej przez Stwórcę misję. W łonie Elżbiety kształtował się ten, który został zapowiedziany jako wysłaniec, mający przygotować drogę Synowi Bożemu. Nie był w łonie swojej matki tylko „płodem”, który Elżbieta – gdyby była podobna do niektórych kobiet – mogłaby pozbawić życia. Był – jak każe poczęte dziecko – nową osobą, nowym człowiekiem, któremu Bóg Stwórca od zawsze przygotował jakieś zadanie do spełnienia na ziemi. Przewidział je także dla tych dzieci, które zostały zabite w łonach swoich matek.

Wielkość Jana Chrzciciela pośród „narodzonych z niewiast”

„Zaprawdę, powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on.” (Mt 11,11) Każdy z nas jest „narodzonym z niewiasty”, czyli człowiekiem mającym swoją matkę. Jest to narodzenie naturalne, wspólne dla wszystkich ludzi. Jednak dzięki odkupieniu, którego dokonał Jezus na krzyżu, możliwe jest jeszcze inne narodzenie – z wody i z Ducha Świętego (por. J 3,5-7). To nadprzyrodzone narodzenie czyni nas dziećmi Bożymi, upodabnia do Boga, przebóstwia duchowo i włącza do królestwa niebieskiego. Każdy, nawet najmniejszy w królestwie Bożym – czyli każdy, kto dostąpił tego nowego cudownego narodzenia z Ducha i stał się dzieckiem Bożym – większy jest od tych, którzy są zrodzeni tylko z niewiast-matek. Jezus mówi, że Jan Chrzciciel zalicza się do największych pośród tych, którzy zostali zrodzeni z matek-niewiast.

Ludzie „gwałtowni” zdobywają królestwo niebieskie

„A od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je.” (Mt 11,12) Królestwa niebieskiego, które Jezus zaczął budować na ziemi, nie zdobywają ludzie duchowo ospali, bierni, którzy nie robią nic dobrego. Przeciwnie, zdobywają je ludzie „gwałtowni”, ale nie w naszym potocznym znaczeniu tego słowa, czyli nie ludzie nerwowi, wybuchowi, niespokojni albo nawet niezrównoważeni psychicznie. Nie, nie tacy. „Gwałtowni duchowo” to ludzie, którym bardzo zależy na dobru, na prawdzie, na chwale Bożej, dlatego bez przerwy aktywnie troszczą się o te wartości, szerzą je wśród bliźnich bez ustanku i bez zniechęcania się prześladowaniami. Te „duchowo gwałtowne” osoby nie są ludźmi obojętnymi na zło, które chciałoby dotknąć również ich samych, dlatego usiłują je usunąć ze swoich serc – zdecydowanie i jak najszybciej. Tacy „duchowi gwałtownicy” otwierają się na łaskę Jezusa Chrystusa, która czyni ich obywatelami królestwa niebieskiego.

Wielkość sakramentu chrztu

„Zaprawdę, powiadam wam: Między narodzonymi z niewiast nie powstał większy od Jana Chrzciciela. Lecz najmniejszy w królestwie niebieskim większy jest niż on.” (Mt 11,11) Przez sakrament chrztu wchodzi się do tego królestwa, w którym nawet najmniejszy jest większy niż Jan Chrzciciel. Sam Chrystus ustanowił ten sposób stawania się członkiem królestwa niebieskiego. Wyjaśnił to Nikodemowi, który kiedyś przyszedł do Niego w nocy. Powiedział mu: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego.” (J 3,5) Warto o tym pouczeniu Jezusa pamiętać zwłaszcza dzisiaj, kiedy niektórzy żałują, że nie można z duszy wymazać skutków przyjętego w dzieciństwie chrztu. Nie wolno o tych słowach Jezusa zapominać w naszych czasach, kiedy wiele dzieci morduje się przed narodzeniem, uniemożliwiając im przyjęcie sakramentu chrztu, przez który zostałyby oczyszczone z grzechu pierworodnego, napełnione łaskami i przez to stałyby się większymi od Jana Chrzciciela w królestwie niebieskim, do którego zostałyby włączone przez ten sakrament. Zamordowanie tych dzieci pozbawia je również innych sakramentów, które mogłyby otrzymać w ciągu całego swojego ziemskiego życia, zwłaszcza jednoczącej z Chrystusem Eucharystii.

„Od czasu Jana Chrzciciela”

„A od czasu Jana Chrzciciela aż dotąd królestwo niebieskie doznaje gwałtu i ludzie gwałtowni zdobywają je.” (Mt 11,12) Ponieważ Jan Chrzciciel i Jezus byli praktycznie rówieśnikami, dlatego „czas Jana Chrzciciela” był równocześnie „czasem Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, który założył na ziemi królestwo Boże. Jan przygotowywał drogę przychodzącemu Zbawicielowi świata i tym samym uczył, co należy czynić, aby wejść przez nawrócenie do zbliżającego się Jego królestwa niebieskiego. W tym samym czasie Jezus tworzył to królestwo – najpierw w czasie życia ukrytego, a potem przez swoją działalność publiczną i nauczanie. Dopełnieniem tego działania miała być później śmierć na krzyżu, zmartwychwstanie, wstąpienie do nieba i zesłanie Ducha Świętego na powstały młody Kościół. Tak więc królestwo niebieskie było tworzone przez Jezusa Chrystusa praktycznie od „czasów Jana Chrzciciela” i ludzie zdecydowani i „gwałtowni” w przeciwstawianiu się złu mogli je „zdobyć” i do niego wejść.

W Jezusie zrealizowały się Boże obietnice

„Wszyscy bowiem Prorocy i Prawo prorokowali aż do Jana”. (Mt 11,13) Jezus mówi o Janie Chrzcicielu, swoim rówieśniku. Za jego czasów rozpoczął się „czas Jezusa”, czyli czas spełniania się wszystkich zapowiedzi „Proroków i Prawa”, które dotyczyły Jego Osoby. To On sam, odwieczne Słowo Boże, zaczął pouczać. Jego słowa i czyny objawiały Boga w najpełniejszy sposób. On przez swoją śmierć na krzyżu otworzył nam drogę do wiecznego królestwa niebieskiego, a przez swoje nauczanie wskazał, jak na tę drogę wejść i jak nią podążać do celu ostatecznego.

Jan Chrzciciel mającym przyjść Eliaszem

Jezus powiedział o Janie Chrzcicielu: „A jeśli chcecie przyjąć, to on jest Eliaszem, który ma przyjść. Kto ma uszy, niechaj słucha!” (Mt 11,14-15) Przed przyjściem obiecanego Mesjasza miał się ukazać Eliasz. Jezus wyjaśnił, że to Jan Chrzciciel jest tym „Eliaszem, który ma przyjść”. Nie znaczy to, że Jan Chrzciciel był jakimś nowym wcieleniem się proroka Eliasza. Był Eliaszem, gdyż miał w sobie jego ducha i moc, jak to wyjaśnił anioł Gabriel Zachariaszowi, ojcu Jana Chrzciciela słowami: „on sam pójdzie przed Nim w duchu i mocy Eliasza, żeby serca ojców nakłonić ku dzieciom, a nieposłusznych – do usposobienia sprawiedliwych, by przygotować Panu lud doskonały”. (Łk 1,17)

Potrzeba wsłuchiwania się w Boże pouczenia

„Kto ma uszy, niechaj słucha!” (Mt 11,15) Zmysł słuchu jest wielkim darem udzielonym nam przez Boga. Umożliwia nam kontakt z otoczeniem, uczestniczy w przekazywaniu nam prawdy i formowaniu się w nas wiary. I tak słyszymy słowo Boże, próbujemy je zrozumieć dzięki pomocy Ducha Świętego i Jego światłu, a następnie przyjmujemy je przez wiarę jako prawdziwe lub odrzucamy. Na każdym etapie tego procesu formowania się wiary jesteśmy wolni, dlatego w każdej chwili możemy go podtrzymywać lub tłumić. Jeśli go wesprzemy, powstanie w nas wiara; jeśli będziemy go tłumić i zatrzymywać, skończy się to niewiarą lub nawet ateizmem, czyli zanegowaniem nawet istnienia Boga. Ten proces, niestety, można zatrzymać nawet na samym jego początku, czyli na etapie słuchania. Tak się dzieje, gdy ktoś unika słuchania słowa Bożego, a gdy je słyszy, np. w przypadkowej rozmowie, neguje je, przeciwstawia się mu wewnętrznie, a nawet wypiera ze świadomości. „Kto ma uszy, niechaj słucha!”– powiedział Jezus (Mt 11,15). Tymi słowami pouczył nas, byśmy nie lekceważyli docierającej do naszych uszu prawdy Bożej, bo jeśli to uczynimy, staniemy się odpowiedzialni dojście do niewiary.

SĄD JEZUSA O LUDZIACH MAJĄCYCH ZŁĄ WOLĘ

Lecz z kim mam porównać to pokolenie? Podobne jest do przebywających na rynku dzieci, które przymawiają swym rówieśnikom:16 "Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie zawodzili".17 Przyszedł bowiem Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: "Zły duch go opętał".18 Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije. a oni mówią: "Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników". A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny».19 (Mt 11,16-19)

Pragnienie dobra lub uparte odrzucanie go

„Lecz z kim mam porównać to pokolenie? Podobne jest do przebywających na rynku dzieci, które przymawiają swym rówieśnikom: "Przygrywaliśmy wam, a nie tańczyliście; biadaliśmy, a wyście nie zawodzili". (Mt 11,16-17) Jezus porównał niektórych ludzi do rozkapryszonych dzieci, które nie przyłączają się do wspólnej zabawy. Żaden jej rodzaj im nie odpowiada, bo są uparte i nie chcą pójść za żadną propozycją. Podobnie jest z ludźmi, którzy wolą zło niż dobro. Znajdują sobie zawsze jakieś usprawiedliwienie dla swojej złej woli i na odrzucanie przez nich tych, którzy zachęcają do porzucenia zła i do czynienia dobra.

Obwinianie innych, aby usprawiedliwić swoje złe życie

Przyszedł bowiem Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: "Zły duch go opętał". Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije. a oni mówią: "Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników". A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny. (Mt 11,18-19) Ci, którzy nie chcieli iść za radami Jana Chrzciciela i Jezusa, określili jednego jako opętanego, a Drugiego nazwali żarłokiem, pijakiem, przyjacielem celników i grzeszników. Tak ich nazwali, aby usprawiedliwić swoje odrzucenie ich. Jeśli bowiem ktoś nie chce czynić dobra, to go nie będzie czynił. Sprzeciwi się także temu, kto do czynienia go pobudza swoim słowem i przykładem. A to właśnie czynił Jezus i wcześniej jeszcze – Jan Chrzciciel. Duża część elit duchowych Izraela nie posłuchała ich nauk. Liczni arcykapłani, faryzeusze i uczeni w Piśmie zlekceważyli ich. Nazywając Jana Chrzciciela opętanym przez złego ducha, jakby mówili do siebie i do innych: „Mamy słuchać kogoś opętanego i stosować się do jego pouczeń? Gdybyśmy to czynili, podążalibyśmy za złymi duchami”. Nazywając natomiast Jezusa żarłokiem, pijakiem, przyjacielem celników i grzeszników, chcieli powiedzieć: „Skalalibyśmy się, gdybyśmy słuchali tego grzesznika”. Dzisiaj również mamy ludzi podobnych do żydowskich arcykapłanów, faryzeuszów i uczonych w Piśmie. Ze szczególnym upodobaniem krytykują postępowanie duchowieństwa, aby odrzucić ich dobre nauki i równocześnie usprawiedliwić swoje grzeszne życie.

Czyny ujawniają mądrość lub jej brak

„A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny”. (Mt 11,19) Ludzie przebiegli, uchodzący za mądrych we własnych oczach, odrzucali zarówno nauczanie Jana Chrzciciela jak i Jezusa. Swoje złe postępowanie usprawiedliwiali różnymi rzekomo mądrymi argumentami. I tak odrzucali nauczanie Jana, bo uważali go bez powodu za opętanego przez złego ducha. Jezusa też nie słuchali, bo uznali Go w swojej rzekomej mądrości za przyjaciela grzeszników, który obżera się i upija w ich towarzystwie. Postawa i czyny tych przebiegłych osób nie były podyktowane prawdziwą mądrością, lecz zdeprawowaniem i przebiegłością. Prawdziwą mądrością odznaczali się natomiast ci, którzy słuchali słów Jana Chrzciciela i nauczania Jezusa. Ich postawa i czyny ukazywały mądrość prawdziwą, pochodzącą od Boga.

Pokora otwiera na Bożą mądrość

„A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny”. (Mt 11,19) Odrzucają głosicieli prawdy, podobnych do Jana Chrzciciel i do Jezusa, ludzie o złej woli i przebiegli, którzy nie chcą pójść za głoszonym im dobrem. Czynią się „mądrymi” w swoim usprawiedliwianiu siebie i swojego odrzucania głosicieli Ewangelii, którą niby są gotowi przyjąć. Te usprawiedliwienia nie wypływają jednak z prawdziwej mądrości, pochodzącej od Boga. Ta bowiem nigdy nie pochwala i nie usprawiedliwia złych czynów ani odrzucania dobra. Napełnieni Bożą mądrością ludzie nie podważają autorytetu tych, którzy głoszą nieskażoną Ewangelię. Naprawdę mądrzy ludzie nie odrzucają ich nawet wtedy, gdy sposoby ich przekazywania prawdy są odmienne. Prawdziwa mądrość nie ujawnia się wykrętnych usprawiedliwieniach siebie, lecz w czynach szlachetnych. Aby osiągnąć prawdziwą mądrość trzeba pokornie otworzyć się na światło Ducha Świętego, którego pycha nie potrafi znieść.

Mądrość kieruje Bożym postępowaniem

„A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny”. (Mt 11,19) Słowa te można odnieść do Boga, którego wszystkie działania wypływają z mądrości i miłości. Bóg wiedział od zawsze, że jedni ludzie pójdą za Janem Chrzcicielem, a inni zignorują jego nawoływanie do przemiany życia. Wiedział, że w podobny sposób zachowają się także wobec Jezusa: jedni pójdą za Jego nauczaniem, a inni – nie. Przewidział też podobne postawy wśród wszystkich przyszłych pokoleń: jedni przyjmą Ewangelię, a inni ją odrzucą. Wiedząc o tym wszystkim, dał swoją prawdę w takiej formie, że każdy musi dokonać wyboru: dobrowolnie i świadomie ją przyjąć lub odrzucić. Taki sposób przekazywania prawdy podyktowała Bogu Jego modrość. Bóg mógł wszystko zorganizować inaczej; mógł narzucić każdemu swoją prawdę i wolę, np. sprawiając, że człowiek rodzi się z dokładną znajomością Jego objawienia bez możliwości sprzeciwienia się Jego wymaganiom. Bóg jednak nie wybrał takiej formy. Dał nam bowiem dar wolnej woli, który ludzie chętnie odbierają jedni drugim. On jednak, nasz Stwórca, tego nie czyni. Dał każdemu człowiekowi ten dar i pozwolił, żeby każdy go używał w dowolny sposób, ponosząc jako konsekwencje wieczne zbawienie lub potępienie. To nie przypadek lecz Mądrość odwieczna urządziła w taki sposób nasz świat.

BIADA TYM, KTÓRZY SIĘ NIE NAWRACAJĄ

Wtedy począł czynić wyrzuty miastom, w których najwięcej Jego cudów się dokonało, że się nie nawróciły.20 «Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno w worze i w popiele by się nawróciły.21 Toteż powiadam wam: Tyrowi i Sydonowi lżej będzie w dzień sądu niż wam.22 A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz. Bo gdyby w Sodomie działy się cuda, które się w tobie dokonały, zostałaby aż do dnia dzisiejszego.23 Toteż powiadam wam: Ziemi sodomskiej lżej będzie w dzień sądu niż tobie».24 (Mt 11,20-24)

Im więcej łask, tym większa odpowiedzialność

Zasadę: „Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą” (Łk 12,48), Jezus odniósł do miast, w których nauczał i dokonał licznych cudów. Te słowa przypominają odpowiedzialność za łaski, które otrzymali chrześcijanie na całym świecie. Gdyby jakiś człowiek tylko jeden raz w życiu usłyszał słowo Boże, to ciąży na nim obowiązek przyjęcia go i nawrócenia się – a co dopiero, gdy tych słów dotarło już i dociera do niego nadal bardzo wiele.

Nawrócenie lub jego brak

„Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno w worze i w popiele by się nawróciły. Toteż powiadam wam: Tyrowi i Sydonowi lżej będzie w dzień sądu niż wam.” (Mt 11, 21-22) Chrystus mówi o dniu sądu, na którym ujawni się we wszystkich ludziach ich nawrócenie lub jego brak. Taki sąd, zwany sądem szczegółowym, przechodzi każda dusza zaraz po śmierci człowieka. On ujawnia, czy dusza jest nawrócona i napełniona łaską lub przeciwnie – nienawrócona i pełna nieprzebaczonych grzechów. Będzie jeszcze, u kresów historii, sąd ostateczny dla wszystkich ludzi, który ujawni nie tylko nawrócenie lub jego brak, lecz skutki także wywołane w dziejach ludzkich przez te dwie przeciwstawne postawy duchowe. Ujawnią się dobre lub złe owoce naszego życia na ziemi.

(Więcej o sądzie szczegółowym i ostatecznym tutaj

Niebo lub piekło

„A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz. Bo gdyby w Sodomie działy się cuda, które się w tobie dokonały, zostałaby aż do dnia dzisiejszego. Toteż powiadam wam: Ziemi sodomskiej lżej będzie w dzień sądu niż tobie”. (Mt 11, 23-24) Przed Bogiem liczy się tylko serce nawrócone, napełnione skruchą z powodu znieważenia Go popełnionymi grzechami – serce, które przez wiarę przyjęło Chrystusa. Jakieś pozorne, czysto zewnętrzne sposoby przyjmowania Go nie mają przed Nim znaczenia. Kafarnaum może być przykładem powierzchownego przyjęcia Jezusa przez udzielenie Mu gościny i umożliwienie Mu dokonywania cudów na jego terenie. I rzeczywiście Jezus tam nauczał i dokonał wielu cudownych znaków. Niestety, tylko jakaś mała część jego mieszkańców nawróciła się, słysząc Jego słowo i patrząc na dokonywane przez Niego cuda. Większość sądziła, że zasługuje nawet na niebo za to tylko, że patrzyło na cudowne działanie Jezusa w ich mieście. Chrystus podważył takie myślenie. Powiedział, że bez przyjęcia Go i bez nawrócenia nie można liczyć na niebo, lecz na otchłań, na piekło. Dodał do tego, że ziemi sodomskiej lżej będzie w dzień sądu niż miastu, które nie przyjęło sercem Jezusa i nie nawróciło się. A „miastem” jest każdy człowiek.

OBJAWIENIE OJCA I SYNA I ICH DZIAŁANIA

W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: «Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom.25 Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie.26 Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić.27 (Mt 11,25-27)

Ludzie o pokornych sercach poznają Ojca i Syna

„Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.” (Mt 5,8) Każdy grzech zanieczyszcza serce oraz umysł człowieka, jednak w szczególny sposób czyni to pycha, będąca przeciwieństwem pokory i prostoty serca. Ogarnięci przez pychę ludzie odrzucają Bożą mądrość, Bożą prawdę i samego Boga, gdyż najbardziej pociąga ich to, co w ich mniemaniu czyni ich wielkimi, a co w oczach Bożych jest głupstwem. „Mądrość bowiem tego świata jest głupstwem u Boga.” (1 Kor 3,19) Karmią się tylko wymysłami swojej pychy, mającymi pozory mądrości, przyjmowanymi przez zdeprawowany świat. (Więcej o Błogosławieństwach tutaj

Światło Ducha Świętego jaśniejące lub stłumione w ludzkich sercach

„Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić.” (Mt 11,27) Poznanie Syna Bożego i Ojca oraz mądrość i miłość pojawiają się w sercach, które stały się dobrą glebą dla słowa Bożego. Taką dobrą glebą są serca oświecone przez Ducha Świętego. Nie są dobrą glebą te serca, które zostały opętane chciwością, pychą, żądzą władzy i innymi grzechami. One nie znają ani Ojca, ani Syna, gdyż ich umysły są zaćmione przez mroki tych grzechów. Tracą również realną ocenę rzeczywistości i nazywają dobro złem, a zło – dobrem. Nieraz uchodzą nawet za chorych psychicznie lub szaleńców, bo ich umysł – zamroczony przez zło lub nawet przez złego ducha – nie funkcjonuje według zasad zdrowej logiki. Z tego powodu – aby doznać uwolnienia duchowego – potrzebują modlitwy i postu pomocnych ludzi.

Zaślepieni „mądrzy i roztropni”, którzy za takich siebie uważają

„W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: «Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie.” (Mt 11, 25-26) Jak mówi Jezus, tajemnice Boże zostały zakryte przed „mądrymi i roztropnymi”. Takich pozornie „mądrych i roztropnych” ludzi spotykamy w naszych czasach wszędzie, nawet w Kościele, wśród duchownych i świeckich. Ci „mądrzy i roztropni” to racjonaliści, którzy nikomu nie chcą się narazić, nawet kłamcom i oszustom zwodzącym cały świat; to duchowni i świeccy, którzy wstydzą się przyznać wprost publicznie do Ewangelii Chrystusa i Jego zbawczego Krzyża i mówią tak, jakby byli ludźmi niewierzącymi, powtarzając frazesy, w których są pozory prawdy, a nie ma głębszej treści religijnej. Ci „mądrzy i roztropni” błyszczą swoją elokwencją, erudycyjną i encyklopedyczną wiedzą, zapisaną tylko w ich pamięci. Chętnie wypowiadają się z wielkim autorytetem, jak gdyby znali się na wszystkim. W tych ludziach nie ma znajomości Boga ani Jego wielkich dzieł. Zostały one przed nimi zakryte, bo do tego doprowadzili, zaciemniając je swoją „mądrością” i „roztropnością”, będącą w rzeczywistości niewiarą, racjonalizmem i pychą.

Upodobanie Ojca niebieskiego w pokornych serach

„Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie.” (Mt 11,26) – upodobanie, by zakryć wielkie Swoje tajemnice przed tymi, którzy są „mądrzy i roztropni” w rozumieniu tego świata i we własnym mniemaniu, a objawić je sercom prostym i pokornym. Tymi „prostymi” mogą być ludzie z dużym wykształceniem oraz tacy, którzy wcale go nie mają. Ale może być również tak, że złą mentalność „mądrego i roztropnego”, o której mówi Jezus, mają ludzie wykształceni i bez wykształcenia. Pycha bowiem zagraża i bogatym, i biednym. Jedni i drudzy potrafią się czynić „mądrymi i roztropnymi we własnych oczach.

Nagroda za pokorę i kara za pełną pychy przemądrzałość

„Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie.” (Mt 11,25-26) Spodobało się Bogu wywyższyć pokornych przez zbliżenie ich do Siebie i przez danie i im poznania Jego nieskończonej miłości. Bogu spodobało się również zakrycie tajemnic Jego miłości przed pysznymi, którzy uważają siebie za „mądrych i roztropnych” i których zaślepiony na dobro i prawdę świat również za takich uważa. Nagrodą za pokorę jest prawdziwa mądrość i prawdziwa roztropność – doskonałości, które opierają się nie na samym rozumie, lecz na rozumie oświeconym przez wiarę. Nagrodą dla pokornych jest mądrość i roztropność, która opiera się na głębokim zaufaniu Bogu, naszemu Ojcu, dobremu, wszechmogącemu i kochającemu nas bezgraniczną miłością. Pokorni kochają i czczą również świętach i Matkę Najświętszą i dzięki temu doznają duchowego pokoju i pociechy. „Mądrzy i roztropni” tego świata – nawet teologowie i osoby mające w wielkiej czci Pismo święte – odrzucają Ją, Jej miłość, Jej dobroć i pomoc w zbawieniu nas, myśląc naiwnie w swojej „mądrości i roztropności”, że powiększają przez to swoją cześć oddawaną Bogu i Jego Synowi, Jezusowi Chrystusowi. O biedna "mądrość i roztropność"! Nawet kiedy pochylają się nad Pismem świętym i czytają fragmenty, które mówią o Chrystusie jedynym Pośredniku, mają umysły uformowane nie przez Ducha Świętego, lecz przez teologów „mądrych i roztropnych”, ale pozbawionych światła Ducha Prawdy. Tak, wysławiam „Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie.” (Mt 11,25-26)

Ostateczny tryumf Chrystusa, któremu Ojciec wszystko przekazał

„Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić.” (Mt 11,27) Ojciec wszystko przekazał Synowi, Jezusowi Chrystusowi, jednak w naszych czasach można ulec wrażeniu, że tak nie jest. Szatan wysila się, żeby nas przekonać, że to w jego rękach jest wszystko, w mocy zła, i że jeśli ktoś nie chce się przed nim ugiąć, to zginie albo będzie prześladowany. Wydaje się, że piekło wyległo, aby zniszczyć moralność, dobro, a nawet – świat. Ludzie nierzadko widząc nieszczęścia wołają, gdzie jest Bóg, niemożliwe, że On istnieje, i tracą wiarę lub nie potrafią jej w sercu rozwinąć. Podobnie było w dniu, kiedy Jezus został skazany na śmierć i ukrzyżowany. Piekło i ziemscy wrogowie Jezusa się cieszyli i świętowali, bo wydawało się im, że się Go nareszcie raz na zawsze pozbyli. Radość jednak nie trwała długo. Po trzech – i to bardzo skróconych dniach – Jezus zatriumfował nad śmiercią i pojawił się jak Księżyc, który po pozornym zniknięciu w fazie nowiu, odzyskał blask swojej pełni. Tak było z Chrystusem i tak będzie z Jego Kościołem, z wszystkimi wiernymi uczniami naszego Pana. Może się wydawać, że wszyscy oni leżą martwi na ziemi, podobni do dwóch świadków przedstawionych przez Księgę Apokalipsy (Ap 11,1-13), zabitych przez Bestię, która wyszła z Czeluści. „I [wielu] spośród ludów, szczepów, języków i narodów przez trzy i pół dnia oglądają ich zwłoki, a zwłok ich nie zezwalają złożyć do grobu. Wobec nich mieszkańcy ziemi cieszą się i radują; i dary sobie nawzajem będą przesyłali, bo ci dwaj prorocy mieszkańcom ziemi zadali katuszy. A po trzech i pół dniach duch życia z Boga w nich wstąpił i stanęli na nogi. A wielki strach padł na tych, co ich oglądali. Posłyszeli oni donośny głos z nieba do nich mówiący: Wstąpcie tutaj! I w obłoku wstąpili do nieba, a ich wrogowie ich zobaczyli. W owej godzinie nastąpiło wielkie trzęsienie ziemi i runęła dziesiąta część miasta, i skutkiem trzęsienia ziemi zginęło siedem tysięcy osób. A pozostali ulegli przerażeniu i oddali chwałę Bogu nieba.” (Ap 11,9-13). Tak się skończy pozorny trymf diabła nad światem. Ujawni się, że Ojciec wszystko przekazał swojemu Synowi, także Kościół i świat. I Bóg zostanie wreszcie uwielbiony.

Poświęcenie siebie, bliskich i narodów Sercu Jezusa i Maryi

„Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie.” (Mt 11,25-26) Dla małych dzieci jest oczywiste, że potrzebują pomocy rodziców, czyli osób starszych od siebie. Między innymi tę cechę dzieci kazał nam Jezus naśladować, mówiąc: „Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego.” (Mt 18,3) Ludzie pokorni i pokorne narody są podobne do dzieci, bo wiedzą i traktują jako coś oczywistego to, że pomoc Boża jest dla nich konieczna. Z tego powodu bez wahań potrafią siebie i swoich najbliższych poświęcić Najświętszemu Sercu Jezusa i Niepokalanemu Sercu Maryi. Nie zrobią tego narody i ludzie – nawet duchowni – których Jezus nazwał „mądrymi i roztropnymi”, bo nie potrafią poznać Boga Prawdziwego i Jego sposobów działania. Serca proste rozumieją, że wielką wartość miałoby poświęcenie własnego narodu oraz innych, między innymi Rosji, Niepokalanemu Sercu Jezusa i Maryi, tak jak Ona sama prosiła o to w Fatimie. Tego jednak nie pojmują ludzie napełnieni „mądrością i roztropnością” tego świata. Mają zastrzeżenia do każdej formy szukania Bożej pomocy. Uważają, że skoro ich problemy dotyczą spraw ziemskich, to należy szukać tylko ziemskich, ludzkich sposobów zaradzenia im. Powiedzą, że Maryi proszącej o poświęcenie Rosji Jej Niepokalanemu Sercu nie trzeba słuchać, bo to przecież tylko „objawienia prywatne”. Nie posłuchają Jej błagań, bo obawiają się ośmieszenia przed „wielkimi” tego świata, którzy krytykują takie poświęcenie. Będą mieć wiele zastrzeżeń, bo swoimi niby mądrymi a w gruncie rzeczy zaciemnionymi umysłami nie pojmują Bożego działania ani Jego próśb. Nieraz będą mówić, że poświęcenie Dwom Sercom już się dokonało, dlatego nie trzeba go powtarzać. Równocześnie ci sami ludzie w Wielką Sobotę i także w innych okolicznościach odnawiają przyrzeczenia chrztu świętego lub osobiste akty oddania i nie mówią, że przecież już to zrobili kiedyś w przeszłości. „Mądrzy i roztropni” tego świata sami nie idą do Źródła Ocalenia – do Jezusa i Jego Matki – i nie pozwalają do Nich przychodzić innym. I przez to przeszkadzają w dojściu do Prawdziwego Zbawiciela. Nie robią tego prawie wcale opiniotwórcze środki społecznego przekazu, bo wstydzą się wyznać przed ludźmi swoją wiarę w Boga. Na szczęście są wyjątki jak jeden z internetowych serwisów, który zachęcił ostatnio do odprawiania Nowenny Pompejańskiej i zamieścił informacje, jak to uczynić.

(Modlitwę poświęcenia Sercu Jezusa i Maryi siebie, najbliższych i narodów, także Rosji (w wielu językach), można znaleźć tutaj

Zbrodnie usprawiedliwiane przez „mądrych i roztropnych” tego świata

„W owym czasie Jezus przemówił tymi słowami: «Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom.” (Mt 11,25) Do spraw zakrytych przed „mądrymi i roztropnymi”, o których mówi Jezus, należy także powiązanie wojen z aborcją i prawami zezwalającymi na nie. Rozumieją jednak ten związek tylko ludzie tak pokorni i wrażliwi jak św. Matka Teresa, która mówiła, że wojny nie ustaną, dopóki będą mordowane niewinne nienarodzone dzieci. Nie ustaną, bo przez zezwalanie lub dokonywanie aborcji pogłębia się obojętność na ludzkie życie, na cierpienie bezbronnych, a wyludnione z powodu braku narodzin narody stają się bezbronne wobec silniejszych agresorów podczas wojen. Aborcję można porównać do ataków rakietowych na ludność cywilną – na kobiety i dzieci. Jednak niewinne dziecko podczas dokonywania aborcji jest bardziej bezbronne niż atakowani rakietami cywile, którzy mogą się uratować w schronach. Żyjące w łonie matki dziecko nie ma szans na przeżycie w zetknięciu się z „umundurowanym” na biało i uzbrojonym w śmiercionośne „odkurzacze” do rozrywania ciał dzieci (tzw. „zabieg metodą próżniową”) „żołnierzem”, należącym do oddziału ochrony zdrowia wraz z pomagającymi im „siostrami”. Nad zabitymi dziećmi w czasie wojen świat lamentuje, a nad zabitymi nienarodzonymi nie wyleje nawet jednej łzy i milczy, gdy ich ciała są używane na narządy, produkcję kosmetyków lub leków i szczepionek. Bombardowanie ludności cywilnej potępia się. Potępiają je wszyscy, oprócz agresora, który dopuszcza się zbrodniczego czynu. Zabijania nienarodzonych dzieci wielu nie potępia, a nawet się je usprawiedliwia, nazywa dobrem i wolnością. Jednak zbrodniczej aborcji nie popierają ludzie o takich sercach, jakie miała św. Matka Teresa. Jak może nastać pokój na świecie, skoro są jeszcze kraje, które nawet teraz, w czasie pandemii, wprowadziły ustawy ułatwiające zabijanie nienarodzonych istot. Warto też przeczytać w internecie i porównać, jakie jest prawo aborcyjne w poszczególnych krajach słowiańskich. Zbrodni już dokonanych na nienarodzonych dzieciach nie da się cofnąć. Można jednak pracować nad prawem chroniącym niewinnych i ograniczającym swawolę dorosłych w bezkarnym mordowaniu. Można też, a nawet trzeba błagać Boga o przebaczenie śmiertelnego grzechu aborcji. Trzeba też prosić o przebaczenie zamordowane nienarodzone dzieci, bo ich nieśmiertelne dusze żyją, a ciała czekają na dzień powszechnego zmartwychwstania wszystkich ludzi.

Wielu myśli, że Bóg nie widzi zbrodni dokonywanych masowo na nienarodzonych dzieciach. Niech więc posłuchają, co On sam powiedział, i niech Go przepraszają za grzech dzieciobójstwa i za prawa, które to zło legalizują:

"Do Mnie należy zarówno Miłosierdzie, jak i Gniew, bo mam Moc, aby przebaczyć i aby wylać gniew. Wielkie jest Moje miłosierdzie, lecz równie wielka jest Moja surowość... Spójrz, za dzień lub dwa przejdę przez ciebie, pokolenie, a Mój głos rozlegnie się w całym wszechświecie i usłyszycie grzmoty, a wiele gwiazd spadnie, otaczając was czarnymi chmurami. Iskry gromów będą widziane i słyszane przez wszystkich, nawet w najodleglejszych miejscach. Już dość tego! Do tej pory powstrzymywałem Mój gniew, czekałem, obserwowałem, ale nie, nie było słychać żadnego głosu skruchy. Nic! Ta ziemia została przygotowana i ofiarowana wam jako Mój dar, abyście byli szczęśliwi i żyli w zgodzie, ale spójrzcie: hańba, hańba, hańba! Zło rozciągnęło nad tobą chmurę brzemienną w skutki. Nie jestem z ciebie zadowolony, pokolenie. Dobrzy i źli tak samo będą cierpieć. To pokolenie nigdy nie porzuca swoich złych dróg! Czyż nie poczynacie grzechu? Żyjecie w rozpuście i bezsensownie zabijacie niemowlęta. Wszystko to trwa, a wy wołacie, abym uśmierzył Mój gniew? Pomszczę krew zabitych niemowląt, pomszczę ich krew. Widzisz, jak spełniają się wcześniejsze przepowiednie? A teraz zapowiadam wam, że Mój Syn, Jezus Chrystus, już się zbliża, gotów nawiedzić tę ziemię. On się ukaże i zaprowadzi sprawiedliwość w tym pokoleniu. Powali tych wszystkich, którzy wzniecali wojny przeciwko Mnie i prawdziwa Sprawiedliwość zostanie na nowo ustanowiona na tej ziemi. Zbliża się dla was czas odkupienia..."

Prawdziwe Życie w Bogu, 17 maja 2021; Vassula Ryden.

Prawdziwy Pan nieba i ziemi uznawany przez prawdziwych mądrych

„Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom.” (Mt 11,27) Syn Boży, Jezus Chrystus, dobrze wiedział, kto jest Panem nieba i ziemi – Ojciec niebieski. Wiedzą to również ludzie o sercach pokornych i prostych, natomiast racjonaliści, uważający się za „mądrych i roztropnych”, nie potrafią w swojej pysze przyjąć tej prawdy; najwyżej udają, że ją uznają. W ostatnich latach uwidoczniało się to w czasie pandemii, kiedy całą ufność pokładano w firmach farmaceutycznych, a wielu duchownych bardziej zachęcało do szczepień niż do modlitwy i do zaufania Bogu. Widać to również w czasie zagrożenia wojną. Nawet teraz ludziom niby wierzącym nie przechodzi przez usta zachęta, by się modlić do Tego, który jest prawdziwym Panem nieba i ziemi, Ojcem pełnym miłosierdzia i wszechmocnym. Nie zachęcają do pokornej modlitwy, bo wstydzą się swojej wiary, bo wolą uchodzić za ludzi roztropnych, mądrych i mocnych, którzy ze wszystkim sobie sami poradzą – nawet z przemienieniem ludzkich serc. Zakryte jest przed ich oczami to, że nie będzie prawdziwego pokoju, gdy harde karki i serca nie ugną się, by w pokorze uwielbić prawdziwego Pana nieba i ziemi i zaprzestać walki nawet tylko słownej z rodakami-braćmi. Nie rozumieją w swoim otępieniu, że nie będzie pokoju, dopóki niby dobrzy ludzie nie przestaną zabijać nienarodzonych dzieci, czyli dokonywać rzezi większej niż najokrutniejsze wojny. Wierni i przywódcy różnych kościołów nie rozumieją, że nie będzie pokoju, dopóki Kościół Chrystusa będzie podzielony. Wielu nie pojmuje, że jeśli świat będzie grzeszył jak mieszkańcy Sodomy i Gomory, to musi spłonąć w ogniu jak te dwa miasta. Wielu nie rozumie, że nie będzie prawdziwej wspólnoty ludzkiej, gdy dwutlenkowi węgla będzie się poświęcać więcej czasu niż myśleniu o Bogu i wprowadzaniu Jego ładu na ziemi; gdy zwierzęta będą ważniejsze niż ludzie, a psy i koty będą zastępować w rodzinach dzieci. Wszystko to jest zakryte przed „mądrymi i roztropnymi” tego świata, którzy nieraz wypowiadają się na każdy temat jako wielcy eksperci lub nawet przewodnicy duchowi. To o takich ludziach czytamy w Księdze Proroka Jeremiasza: „Gdy wyjdę na pole – oto pobici mieczem! – Jeśli pójdę do miasta – oto męki głodu! Nawet prorok i kapłan błądzą po kraju nic nie rozumiejąc.” (Jer 14,18)

Ponowne przyjście Chrystusa, by ujawnić swoją chwałę w tych, którzy do Niego należą

„Wszystko przekazał Mi Ojciec mój. Nikt też nie zna Syna, tylko Ojciec, ani Ojca nikt nie zna, tylko Syn, i ten, komu Syn zechce objawić.” (Mt 11,27) Syn Boży, Jezus Chrystus, objawia Ojca tym, których On Mu dał, a którzy nie przeciwstawili się ofiarowanej im łasce. W tych ludziach pojawia się coraz potężniejsze światło Ducha Świętego, pochodzącego od Ojca i Syna. Pogłębiające się w nich poznanie Boga Trójosobowego pobudza ich do coraz większego uwielbiania Go. To uwielbienie ujawni się w pełni w dniu przyjścia Pana naszego, Jezusa Chrystusa. Św. Paweł mówi, że „z nieba objawi się Pan Jezus z aniołami swojej potęgi w płomienistym ogniu, wymierzając karę tym, którzy Boga nie uznają i nie są posłuszni Ewangelii Pana naszego Jezusa.” (2 Tes 1,7-8) Przyjdzie On, aby być „uwielbionym w świętych swoich” (2 Tes 1,10). Ten dzień, Dzień Pański, coraz bardziej się zbliża, a kiedy nastanie, Zbawiciel świata zostanie uwielbiony w tych, którzy poddali się światłu Ducha Bożego. Ci, którzy tej łasce się sprzeciwili, już Go nie uwielbią i jako karę poniosą „wieczną zagładę [z dala] od oblicza Pańskiego i od potężnego majestatu Jego” (2 Tes 1,9). Dzień ten naprawdę jest bliższy niż wielu uważa.

Brak zrozumienia roli jedności Kościoła w zachowaniu jedności świata i pokoju

„Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Tak, Ojcze, gdyż takie było Twoje upodobanie.” (Mt 11,25-26) Jedną z ważnych spraw – ukrytych przed „mądrymi i roztropnymi”, o których mówi Jezus – jest rola jedności Kościoła w trwaniu pokoju na świecie. Jeśli Kościół Chrystusa jest podzielony, to trudno mówić o jego roli jednoczącej świat. Pasowałoby natomiast do niego powiedzenie, które do Jezusa nie pasowało: „Lekarzu, ulecz samego siebie” (Łk 4,23). Dzisiaj panuje moda na „bicie się w cudze piersi” i na publiczne rozliczanie różnych osób w Kościele za ich upadki, a równocześnie toleruje się jego największy grzech, którym jest rozbicie i brak jedności. Nie patrzy się też na to, że taką formą publicznego działania nie pomaga się wcale ofiarom grzechów, lecz odciąga się zwłaszcza młodych ludzi od Kościoła, w którym są sakramenty. Gdzież tu jest więc prawdziwa "mądrość i roztropność"?

Fałszywy ekumenizm

Ekumenizm to dążenie do zjednoczenia Kościoła, który przez wieki podzielił się. Właściwy ekumenizm jest czymś dobrym, gdyż spełnia Jezusowe pragnienie jedności Jego Mistycznego Ciała, czyli Kościoła. Nieraz jednak można dostrzec tylko pozory jednoczenia Kościoła, które można nazwać ekumenizmem fałszywym. Różni się on od ekumenizmu prawdziwego tym, że dąży do zbudowania jedności Kościoła nie wokół Chrystusa eucharystycznego, lecz wokół czegoś drugorzędnego. W fałszywym budowaniu jedności Kościoła główna troska nie polega na postawieniu Chrystusa eucharystycznego w centrum życia wszystkich chrześcijan, lecz zespala się wysiłki, walcząc o klimat, o czystość środowiska naturalnego itp. Tym wszystkim zajmują się już od lat ludzie należący do różnych religii świata, ale czy przez to powstaje prawdziwie zjednoczony Kościół Chrystusa lub przynajmniej jakaś światowa jedność religijna? Nie, te działania na pewno nie zbudują takiej jedności, jakiej pragnie Chrystus. Może powstać najwyżej jakaś międzynarodowa i międzyreligijna organizacja do oczyszczania świata, którą trudno nazwać Kościołem Chrystusowym. On bowiem został założony przez Zbawiciela nie po to, by przedłużać życie ziemskie, lecz żeby pomagać osiągnąć życie wieczne w niebie.

Kościół został założony przez Chrystusa po to, aby pomagał ludziom przychodzić do Niego i osiągnąć szczęście wieczne w domu naszego Ojca niebieskiego. Skupienie się na prowadzeniu do Jezusa powoduje jednoczenie się ludzi i narodów na ziemi. W czasie toczącej się wojny obserwujemy, jak niechętnie nastawione do siebie kościoły – wywodzące się z jedynego Kościoła Chrystusa – nie pomagają żyć w jedności i pokoju, te natomiast, które żadnej niechęci do siebie nie mają, pomagają cierpiącym ludziom i robią wszystko, aby usunąć ich cierpienie.

JEZUS POCIESZA NAS I UMACNIA

Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię.28 Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych.29 Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie».30 (Mt 11,28-30)

Potrzebujemy ukojenia w Sercu Jezusa i Jego Matki

„Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie.” (Mt 11,28-30) Jak bardzo świat potrzebuje umocnienia, uspokojenia i pociechy! Każdy z nas jej potrzebuje i jej szuka. Nie zawsze jednak szukamy jej tam, gdzie znajduje się źródło prawdziwego spokoju. Światu, walczącemu na frontach, zmagającemu się z pandemią, oszukiwanemu i okłamywanemu bez przerwy, Jezus przypomina, że w Nim, Bogu-Człowieku cichym i pokornym każdy może znaleźć pokrzepienie, umocnienie, pociechę, spokój. Do tego Serca trzeba tylko przyjść, ofiarować Mu siebie, swoich bliskich, rodziny, kraje, cały świat i tych, którzy nam zagrażają i atakują nas. W Boskim Sercu Jezusa i w Sercu Jego Matki, Maryi, zawsze można znaleźć pokrzepienie w swoich cierpieniach. Trzeba tylko Im zawierzyć i bezgranicznie Im się ofiarować.
(Modlitwę poświęcenia Sercu Jezusa i Maryi siebie, najbliższych i narodów, także Rosji (w wielu językach), można znaleźć tutaj

Brzemię troski o zbawienie

„Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych.” (Mt 11,29) „Weźcie moje jarzmo na siebie” można rozumieć: weźcie na siebie „brzemię”, którym jest troska o Zbawienie świata. Dla Jezusa, cichego i pokornego sercem, tym brzemieniem była przede wszystkim męka i śmierć krzyżowa, a także trud zasiewania w ludzkich sercach ziarna słowa Bożego, które wielokrotnie bywało niszczone i nie przynosiło owocu. „Jarzmo” troszczenia się o zbawienia powinien wziąć na siebie każdy wierny Jego uczeń – „jarzmo” troski o zbawienie swoje, najbliższych, dzieci, mieszkańców ziemi, w tym również wrogów. Niektórzy niosą to brzemię i troszczą się o zbawienie swoje i bliźnich, inni odrzucają je od siebie, wybierając wygodne życie.

Jarzmo pozornie ciężkie i jarzma pozornie lekkie

„Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie”. (Mt 11,29-30) Jezus zapewnia, że Jego jarzmo, które mamy wziąć na siebie, jest słodkie, a brzemię przez Niego nakładane – lekkie. Jednak wielu w to nie wierzy uważając, że pójście za Zbawicielem to tylko krzyż i wyrzeczenia. Z tego powodu wolą iść za wskazaniami świata i szatana, który zawsze obiecuje szybką korzyść i dodatkowo jeszcze przyjemność. W przekonaniu, że znajdą samą radość, przyjemności i szczęście, nakładają na siebie straszliwe brzemię grzechu, nieuczciwości, pychy, rozwiązłości. Zamiast spodziewanej radości znajdują przesyt, znudzenie, rozczarowania. Wpadają w rozpacz, bo z czasem coraz wyraźniej rozumieją, że zbliża się śmierć, która zabierze im to, w czym pokładają nadzieję. Ponadto – nawet gdy odrzucają wiarę w życie wieczne, w niebo i potępienie – dręczy ich niepewność, że wieczne piekło może jednak istnieje i tam się na zawsze dostaną.

Wziąć jarzmo na siebie

„Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie”. (Mt 11,29-30) Jezus nie powiedział, że mamy na innych nakładać Jego jarzmo i brzemię, lecz że mamy je dobrowolnie włożyć na siebie. Innych mamy do tego tylko zachęcać, gdyż Zbawiciel pragnie dobrowolnych współpracowników a nie zmuszonych do współdziałania z Nim niewolników.

Uciążliwy wysiłek uwalniania się od pychy

„Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie”. (Mt 11,29-30) Od swoich uczniów Jezus wymaga cichości i pokory, gdyż te dwie cnoty upodabniają nas do Niego. Jeśli będziemy uczyć się od Niego łagodności i pokory, to nasz duch znajdzie ukojenie, którego w żadnym wypadku nie przynosi pycha. Nie ma w sobie spokoju duchowego człowiek pyszny, zarozumiały, dumny. Przeciwnie, jeśli ktoś jest ogarnięty tymi wadami, żyje w niepokoju, że ujawni się to, co wypiera ze swojej świadomości: słabość, grzeszność, obłuda, udawanie, życie w iluzjach dotyczących własnej osoby. Pycha jest nienasycona i rodzi stały głód wielkości, uznania, poklasku, a z tym wiąże się stała obawa, że tego może zabraknąć. Jezus zaleca nam zrzucić z siebie brzemię zarozumialstwa i pychy i wziąć na siebie Jego jarzmo i brzemię, którym jest pokorna służba Jemu w zbawianiu ludzi. Trzeba jednak pamiętać, że usuwanie pychy – zwłaszcza na początku – jest bardzo bolesne, bo wyrywa z nas coś, co mocno przylgnęło do naszego ducha. Im większa ambicja, zarozumiałość, próżność i pycha – tym większy ból. Jednak w miarę rzeczywistego upodabniania się do Jezusa cichego i pokornego, będzie się pojawiać ukojenie i duchowy pokój.

Nie gdzie indziej lecz w Chrystusie znajdziemy pokój

„Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie”. (Mt 11,29-30) Jezus przedstawia nam swój sposób uzyskania duchowego pokoju i ukojenia. Przede wszystkim trzeba porzucić złudzenia, że trwały pokój i ukojenie można znaleźć poza Nim. Jeśli ktoś tego nie uzna, nigdy nie uzyska pokoju. Będzie przeżywał krótkie chwile radości, będzie je mnożył, ale wcześniej czy później ogarnie go niepokój, którego w żaden sposób nie usunie. Wielu już próbowało szukać stałego pokoju w narkotykach, alkoholu, przyjemnościach seksualnych, posiadaniu władzy i bogactwa, a skończyło się na znudzeniu, depresji i zrujnowaniu życia sobie i innym. Zamiast ukojenia pojawił się niepokój, a zamiast radości – udręka. Zbawiciel lituje się nad wszystkimi zmęczonymi ludźmi, którzy poza Nim szukają szczęścia i pokoju, i przywołuje ich do Siebie. Wzywa ich: „Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych.” (Mt 11,29)

Wielu już próbowało szukać ukojenia i pokoju poza Chrystusem

„Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych.” (Mt 11,29) Pokój duchowy i duchowe ukojenie to wielki dar Chrystusa, naszego Pana. Żadnego daru nie da się wytworzyć samemu. Po prostu trzeba go otrzymać. Tak jest też z duchowym darem pokoju i radości. Ma on swoje źródło w Jezusie i tylko od Niego możemy go otrzymać. Jednak człowiek często ulega pokusie tworzenia w sobie wyłącznie własnymi siłami tego, co jest darem Boga. Nie idzie więc do Niego i próbuje samemu go wytworzyć. Jednym z takich najbardziej rozpowszechnionych sposobów szukania pokoju i duchowej równowagi i ukojenia o własnych siłach jest yoga i inne medytacje wschodnie. Ci, którzy w nich pokładają nadzieję, powinni jednak pamiętać, że tego, co jest darem pochodzącym od Boga, nie można wytworzyć w oparciu o swoje siły i zabiegi. To złudzenie i wielka pomyłka.

Lekkie jarzmo i brzemię przynoszące słodycz

„Weźcie moje jarzmo na siebie i uczcie się ode Mnie, bo jestem cichy i pokorny sercem, a znajdziecie ukojenie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest słodkie, a moje brzemię lekkie”. (Mt 11,29-30) Tym słodkim jarzmem i lekkim brzemieniem jest przykazanie miłości Boga i bliźniego. Nakłada ono różne obowiązki wiążące się troską o drugą istotę, ale równocześnie przynosi ukojenie, radość, pokój. Jeśli ktoś tego jarzma i brzemienia nie chce nieść, bo woli żyć egoistycznie, to radości nie osiągnie ani nie pozna, że jarzmo i brzemię, o którym mówi Jezus, jest lekkie i przynosi słodycz.


(Omówienie prawd wiary dla małych dzieci można znaleźć tutaj)


DWUNASTY ROZDZIAŁ EWANGELII WEDŁUG ŚW. MATEUSZA

Autor komentarza: ks. Michał Kaszowski



Tytuły rozważań