Rozważanie Ewangelii według św. Mateusza


Tytuły rozważań


ROZDZIAŁ 8


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28


UZDROWIENIE TRĘDOWATEGO (por. Łk 5,12-16)

Gdy zszedł z góry, postępowały za Nim wielkie tłumy.1 A oto zbliżył się trędowaty, upadł przed Nim i prosił Go: «Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić».2 [Jezus] wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł: «Chcę, bądź oczyszczony!». I natychmiast został oczyszczony z trądu.3 A Jezus rzekł do niego: «Uważaj, nie mów nikomu, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich».4 (Mt 8,1-4)

Ufanie Jezusowi i wiara w Jego moc

„A oto zbliżył się trędowaty, upadł przed Nim i prosił Go: «Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić». [Jezus] wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł: «Chcę, bądź oczyszczony!». I natychmiast został oczyszczony z trądu. (Mt 8,2-3) Chyba trędowaty nie miał odwagi zbliżyć się całkowicie do Jezusa, tym bardziej że otaczały go tłumy podążające za Nim. Przypuszczalnie stanął w pewnej odległości od Zbawiciela i upadł przed Nim i to On musiał zbliżyć do niego. Nie brzydził się go dotknąć ani chorego i nie bał się zarażenia trądem. „Wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł: «Chcę, bądź oczyszczony!». I natychmiast został oczyszczony z trądu.” (Mt 8,3) Dokonał się wielki cud miłości, ponieważ trędowaty – wierząc w moc Chrystusa – do Niego się zwrócił. Spotkał się z odpowiedzią Wszechmocnego.

Zbawienne dotknięcie przez Syna Bożego

„A oto zbliżył się trędowaty, upadł przed Nim i prosił Go: «Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić». [Jezus] wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł: «Chcę, bądź oczyszczony!». I natychmiast został oczyszczony z trądu. (Mt 8,2-3) Jezus dotknął człowieka chorego na okrutną zaraźliwą chorobę, którą jest trąd. Uczynił coś, czego nie odważyłby się zrobić żaden człowiek obecny w tłumie, który znajdował się blisko Jezusa. On jednak dotknął trędowatego, chociaż mógł go uzdrowić bez tego gestu. Wyciągnął rękę i dotknął go, żeby pokazać, że nie brzydzi się chorym człowiekiem. Tym czynem pouczył trędowatego i nas, że chętnie dotknie naszej duszy i ciała, aby nas uzdrowić z najgorszej choroby fizycznej i duchowej. A duchowym trądem jest grzech. Dotknięcie Syna Bożego przynosi ocalenie nie tylko duchowe. Zbawiciel niezliczoną ilość razy pokazał, że potrafi wyleczyć z każdej choroby. Więcej jeszcze: On swoją Boską mocą potrafi wskrzeszać ciała zmarłych ludzi, chociaż są one po śmierci człowieka bardziej zniszczone niż przez trąd. Warto rozbudzić w sobie wiarę w tę moc Chrystusa, gdy zagrażają nam różne choroby, a wielu uczy nas tylko uwierzenia w inteligencję i moc niektórych faworyzowanych przez siebie uczonych i naukowców.

Dyskretne świadectwo o cudzie Jezusa

Jezus rzekł do uzdrowionego cudownie z trądu człowieka: „Uważaj, nie mów nikomu, ale idź, pokaż się kapłanowi i złóż ofiarę, którą przepisał Mojżesz, na świadectwo dla nich”. (Mt 8.4) Po uzdrowieniu w cudowny sposób trędowatego Jezus nakazał mu udać się do kapłanów i złożyć przepisaną przez Mojżesza ofiarę. To miało się stać świadectwem dla nich, że naprawdę został uzdrowiony, bo zetknął się z potężną Bożą mocą, która uwolniła go od okrutnej choroby. Zgodnie z poleceniem Jezusa: „Uważaj, nie mów nikomu”, uzdrowiony trędowaty nie musiał nawet kapłanom mówić, że to Jezus go uzdrowił. Oni mieli się przekonać tylko o tym, że chory na nieuleczalną chorobę na pewno odzyskał zdrowie, a wiadomość o Sprawcy tego cudu miała do nich dotrzeć przez któregoś z licznych świadków dokonanego przez Jezusa dzieła. Z pewnością w tłumie, który widział cud, mogli się znajdować śledzący Go ludzie z otoczenia kapłanów.

Zobacz komentarz do Łk 5,12-16

SETNIK Z KAFARNAUM (por. Łk 7,1-10) (Łk 13,28)

Gdy wszedł do Kafarnaum, zwrócił się do Niego setnik i prosił Go,5 mówiąc: «Panie, sługa mój leży w domu sparaliżowany i bardzo cierpi»6 Rzekł mu Jezus: «Przyjdę i uzdrowię go».7 Lecz setnik odpowiedział: «Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie.8 Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: "Idź!" - a idzie; drugiemu: "Chodź tu!" - a przychodzi; a słudze: "Zrób to!" - a robi».9 Gdy Jezus to usłyszał, zdziwił się i rzekł do tych, którzy szli za Nim: «Zaprawdę powiadam wam: U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary.10 Lecz powiadam wam: Wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim.11 A synowie królestwa zostaną wyrzuceni na zewnątrz - w ciemność; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów».12 Do setnika zaś Jezus rzekł: «Idź, niech ci się stanie, jak uwierzyłeś». I o tej godzinie jego sługa odzyskał zdrowie.13 (Mt 8,5-13)

Jezus budzący zaufanie

„Gdy wszedł do Kafarnaum, zwrócił się do Niego setnik i prosił Go, mówiąc: «Panie, sługa mój leży w domu sparaliżowany i bardzo cierpi» (Mt 8,5-6) Setnik nie był Izraelitą, a jednak odważył się podejść do Jezusa. Podszedł do Niego, chociaż zaliczał się do rzymskich okupantów. Odważył się to zrobić, bo Jezus wzbudzał zaufanie.

Szlachetność setnika

„Gdy wszedł do Kafarnaum, zwrócił się do Niego setnik i prosił Go, mówiąc: «Panie, sługa mój leży w domu sparaliżowany i bardzo cierpi» (Mt 8,5-6) Setnik nie zachował się wobec Jezusa pogardliwie jak jakiś zwycięski zdobywca ujarzmionego narodu, który ma władzę nad okupowanym ludem. Podszedł do Niego z wielką wiarą i pokorą, jako ktoś proszący o łaskę. Na podkreślenie zasługuje również to, że nie prosił o nią dla kogoś z bliskiej rodziny, lecz dla swojego sparaliżowanego sługi, który bardzo cierpiał. Setnik okazał się człowiekiem pełnym szacunku wobec drugiego człowieka – i wobec Jezusa, i wobec swojego służącego. Potrafił również współcierpieć.

„Panie, nie jestem godzien...”

„Rzekł mu Jezus: «Przyjdę i uzdrowię go». Lecz setnik odpowiedział: «Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie.” (Mt 8,7-8) Jezus powiedział, że przyjdzie uzdrowić sparaliżowanego i cierpiącego sługę setnika. Ten jednak w swojej pokorze stwierdził, że przyjście nie jest konieczne. Dla dokonania cudu uzdrowienia wystarczy samo słowo Jezusa. Słowa setnika, w nieco zmienionej formie, znalazły się w liturgicznej modlitwie poprzedzającej Komunię św.: „Panie, nie jestem godzien, abyś przyszedł do mnie, ale powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiona dusza moja”. Te słowa, wypowiedziane przed wiekami przez setnika, uczą nas pokory i wiary, której bardzo nam potrzeba zawsze, a szczególnie wtedy, gdy do swojego niedoskonałego serca mamy przyjąć największą Świętość – Boga. Wtedy potrzebujemy uzdrowienia naszej duszy z grzechów, które są jej duchowym brudem i chorobą.

Boska potęga na usługach Jezusa

„Lecz setnik odpowiedział: «Panie, nie jestem godzien, abyś wszedł pod dach mój, ale powiedz tylko słowo, a mój sługa odzyska zdrowie. Bo i ja, choć podlegam władzy, mam pod sobą żołnierzy. Mówię temu: "Idź!" – a idzie; drugiemu: "Chodź tu!" – a przychodzi; a słudze: "Zrób to!" – a robi». (Mt 8,8-9) Setnik chciał powiedzieć Jezusowi, żeby potraktował swoją potężną cudotwórczą moc w taki sposób, w jaki on traktuje poddanych mu żołnierzy. Oni, kiedy im wyda polecenie, natychmiast je spełniają. Podobnie się stanie z mocą Jezusa, która dotrze do chorego sługi, gdy tylko wypowie jedno swoje pełne potęgi słowo. Widząc wiarę setnika, Jezus rzekł do niego: „«Idź, niech ci się stanie, jak uwierzyłeś». I o tej godzinie jego sługa odzyskał zdrowie.” (Mt 8,13)

Obietnica zbawienia pogan

Gdy Jezus usłyszał pełne wiary i pokory słowa setnika, „zdziwił się i rzekł do tych, którzy szli za Nim: «Zaprawdę powiadam wam: U nikogo w Izraelu nie znalazłem tak wielkiej wiary. Lecz powiadam wam: Wielu przyjdzie ze Wschodu i Zachodu i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim. A synowie królestwa zostaną wyrzuceni na zewnątrz – w ciemność; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów». (Mt 8,10-12) Jezus przedstawił Izraelitom, „synom królestwa”, szokującą dla nich prawdę o tworzonym przez Niego królestwie niebieskim. Powiedział, że w tym królestwie znajdą się ludzie ze Wschodu i Zachodu, czyli z całego świata, a ci, którzy Go odrzucili – nawet jeżeli byli synami narodu wybranego – tego królestwa nie otrzymają. Będą płakać i zgrzytać zębami poza nim, na zewnątrz, w ciemnościach. Poganie natomiast zajmą ich miejsca i zasiądą do stołu z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim. Te słowa odnoszą się również do chrześcijan. Jeżeli ostygną w wierze, odrzucą Chrystusa i staną się chrześcijanami jedynie z nazwy, to królestwa niebieskiego nie odziedziczą. Znajdą się tam natomiast różni „obcy”, którzy – tak jak setnik z Kafarnaum – mają serce otwarte na łaskę.

Przebywanie w ciemnościach

„A synowie królestwa zostaną wyrzuceni na zewnątrz – w ciemność; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów».” (Mt 8,12) Ten, kto odrzuca prawdę, nie posiada jej, dlatego żyje w ciemnościach fałszu, zakłamania, złudzeń, błędów. Tak się dzieje z tymi, którzy odrzucają dobrowolnie naukę Chrystusa i Jego samego – Tego, który jest Prawdą. Tacy ludzie pogrążają się w ciemnościach błędów, wymyślonych przez siebie lub przez inne osoby. Chętnie też podążają za kłamstwami szatana.

Zobacz komentarz do Łk7,1-10

UZDROWIENIE TEŚCIOWEJ PIOTRA (por. Łk 4,38-39)

Gdy Jezus przyszedł do domu Piotra, ujrzał jego teściową, leżącą w gorączce.14 Ujął ją za rękę, a gorączka ją opuściła. Wstała i usługiwała Mu.15 (Mt 8,14-15)

Jezus ujął za ręką chorą

Wystarczyłoby, żeby Jezus chciał kogoś uwolnić od choroby, i tak by się stało. Zazwyczaj jednak Zbawiciel do swojego pragnienia dołączał jakiś gest lub czynność. W tym wypadku ujął za rękę teściową Piotra, a gorączka ją opuściła. Te dodatkowe gesty Zbawiciel czynił po to, by łatwiej można było odczytać Jego dobroczynne działanie. Ujęta za rękę kobieta wiedziała, komu zawdzięcza powrót do zdrowia. „Wstała i usługiwała Mu”. My często prosimy Boga o zdrowie dla kogoś lub dla siebie. A ponieważ nie widzimy żadnego gestu Boga, który wskazywałby na Jego leczące działanie, często nie dziękujemy Mu, bo nie uświadamiamy sobie, że to Jemu zawdzięczamy odzyskanie zdrowia. Myślimy i mówimy: „O, już wyzdrowiałem!”, zamiast powiedzieć: „Pan Bóg mnie uleczył. Chwała Mu za to!”.

Zobacz komentarz do Łk 4,38-39

MOC JEZUSA NAD ZŁYMI DUCHAMI I CHOROBAMI (por. Łk 4,40-41)

Z nastaniem wieczora przyprowadzono Mu wielu opętanych. On słowem wypędził złe duchy i wszystkich chorych uzdrowił.16 Tak oto spełniło się słowo proroka Izajasza: On wziął na siebie nasze słabości i nosił nasze choroby.17 (Mt 8,16-17)

Noszenie naszych słabości przez Jezusa

„Tak oto spełniło się słowo proroka Izajasza: On wziął na siebie nasze słabości i nosił nasze choroby”. (Mt 6,17) Te słowa Proroka Jezus ciągle wypełnia między innymi przez to, że nam współczuje i uwalnia nas od różnych udręk. Nigdy nie były mu obojętne problemy dotykające człowieka, jego słabości i niedole. Ewangelista mówi o dwóch ludzkich udrękach, od których Zbawiciel wyzwalał: od ataków złych duchów i od chorób. „On słowem wypędził złe duchy i wszystkich chorych uzdrowił”. (Mt 8,16) Te dwie formy ludzkich nieszczęść istnieją także w naszych czasach, ale na szczęście również dzisiaj Chrystus nadal posiada moc nad nimi. W Nim znajdziemy oparcie w każdej udręce duchowej i fizycznej.

Masowe opętania

„Z nastaniem wieczora przyprowadzono Mu wielu opętanych. On słowem wypędził złe duchy i wszystkich chorych uzdrowił.” (Mt 8,16) Ewangelista wyraźnie odróżnia chorych od opętanych. I jednym, i drugim Jezus potrafił skutecznie pomóc. Uzdrawiał chorych i wypędzał złe duchy z opętanych, czyli z osób w szczególny sposób podlegających ich mocy. Oprócz takiego indywidualnego rodzaju opętania istniej jeszcze inne, masowe – takie jak w naszej epoce. Polega ono na powszechnej pogardzie wobec Boga, założonego przez Jezusa Kościoła, na lekceważeniu Bożych przykazań, zastępowaniu ich przez sprzeczne z nimi zasady postępowania. Również o uwolnienie od takiego zbiorowego „opętania” trzeba prosić Jezusa, bo tylko On ma pełną władzę nad złymi duchami.

Zobacz komentarz do Łk 4,40-41

PÓJŚCIE ZA JEZUSEM (por. Łk 9,57-62)

Gdy Jezus zobaczył tłum dokoła siebie, kazał odpłynąć na drugą stronę.18 Wtem przystąpił pewien uczony w Piśmie i rzekł do Niego: «Nauczycielu, pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz».19 Jezus mu odpowiedział: «Lisy mają nory i ptaki powietrzne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć».20 Ktoś inny spośród uczniów rzekł do Niego: «Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca!».21 Lecz Jezus mu odpowiedział: «Pójdź za Mną, a zostaw umarłym grzebanie ich umarłych!»22 (Mt 8,18-22)

Lisy i ptaki mają swoje miejsca schronienia

„Jezus mu odpowiedział: «Lisy mają nory i ptaki powietrzne – gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć».” (Mt 8,20) Lisy mają nory, a ptaki – gniazda, bo o to wszystko troszczy się Boża Opatrzność. O Sobie natomiast Jezus powiedział, że nie ma miejsca, aby oprzeć głowę. Taka sytuacja nie wynikała jednak z tego, że Bóg opuścił Swojego Syna. Tyk było z dlatego, że Syn Boży stał się człowiekiem, aby zbliżyć się do wszystkich ludzi – także do tych najuboższych. Biednym ludziom trudno dotrzeć do bogaczy, mieszkających w strzeżonych luksusowych pałacach i domach. Syn Boży chciał, aby nie tylko w niebie, ale nawet tu na ziemi każdy miał do Niego dostęp. Nie chciał, żeby bogactwo i dostatnie życie oddzielało Go od biedoty. Chciał, żeby nawet żebrak w łachmanach mógł do Niego przyjść w każdej chwili bez obawy, że uniemożliwi mu to służba. I tak do Jesusa w przeszłości mógł podejść bogaty i biedak. Podobnie jest dzisiaj. Jego Boskie Serce jest otwarte na każdego – nawet na człowieka, który Je znieważa i rani w okrutny sposób. Do każdego bez wyjątku woła: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię.” (Mt 11,28) Wielu jednak nie słyszy tego wołania lub na nie nie odpowiada.

Nie mesjańskie przywileje, lecz trud i zmęczenie

„Wtem przystąpił pewien uczony w Piśmie i rzekł do Niego: «Nauczycielu, pójdę za Tobą, dokądkolwiek się udasz». Jezus mu odpowiedział: «Lisy mają nory i ptaki powietrzne - gniazda, lecz Syn Człowieczy nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł oprzeć». (Mt 8, 19-20) Może wielu z tych, którzy chcieli podążać za Jezusem, wyobrażało sobie karierę w Jego ziemskim mesjańskim królestwie. Trudno powiedzieć, jakimi motywami kierował się uczony w Piśmie, o którym mówi Ewangelista. Jezus nie odrzucił jego prośby, jednak jasno dał mu do zrozumienia, że nie powinien się spodziewać ziemskich korzyści. Przeciwnie, jeśli zacznie za Nim podążać, to podobnie jak On nie będzie miał pałacu na mieszkanie, w często nie znajdzie nawet miejsca, by oprzeć głowę dla wypoczynku. Jezus nie chciał mieć w swoim gronie marzycieli, którzy będą przy Nim szukać wygodnego życia i korzyści, dlatego rozwiewał różne oparte na marzeniach oczekiwania.

Podążanie za Chrystusem sprawą najważniejszą

„Ktoś inny spośród uczniów rzekł do Niego: «Panie, pozwól mi najpierw pójść i pogrzebać mojego ojca!». Lecz Jezus mu odpowiedział: «Pójdź za Mną, a zostaw umarłym grzebanie ich umarłych!»” (Mt 8,21-22) Bez wątpienia, godne pogrzebanie swojego ojca jest czymś dobrym. A jednak Jezus powiedział do swojego ucznia, że ważniejsze od tego aktu szacunku i miłości wobec własnego ojca jest pójście za Nim. Pogrzebaniem bowiem mogą się zająć inni krewni, natomiast zadanie, którego oczekuje Jezus, jest czymś, czego nie można odkładać, bo może się okazać, że w późniejszym czasie nie będzie się tego dało zrobić. Wyobraźmy sobie, że za czasów Jezusa jakiś człowiek chciałby stać się Jego uczniem i podążać za Nim, ale mówiłby sobie: „Zrobię to, pójdę za Nim, jednak nie teraz, lecz za kilka lat. Jezus jest przecież młody i będzie jeszcze nauczał przez dziesiątki lat”. Jezus jednak nie nauczał na ziemi przez dziesiątki lat, lecz przez mniej więcej trzy lata. Tyle czasu zajęło mu formowanie swoich apostołów. Potem został zabity, dlatego ten kto planowałby dopiero po kilku latach zostać chodzącym za Nim Jego uczniem, nie mógłby już tego uczynić. Co do ucznia, który chciał najpierw pogrzebać ojca a dopiero potem pójść za Jezusem, to mogłoby się okazać, że nie mógłby – po powrocie – wykonać jakiegoś ważnego zadania, zleconego mu przez Jezusa, gdyż byłoby już nieaktualne. Dlatego na wezwania Boże trzeba odpowiadać wtedy, kiedy On nam je zleca.

Zobacz komentarz do Łk 9,57-62

JEZUS UCISZA NAWAŁNICĘ (por. Łk 8,22-25)

Gdy wszedł do łodzi, poszli za Nim Jego uczniowie.23 Nagle zerwała się gwałtowna burza na jeziorze, tak że fale zalewały łódź; On zaś spał.24 Wtedy przystąpili do Niego i obudzili Go, mówiąc: «Panie, ratuj, giniemy!»25 A On im rzekł: «Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary?» Potem wstał, rozkazał wichrom i jezioru, i nastała głęboka cisza.26 A ludzie pytali zdumieni: «Kimże On jest, że nawet wichry i jezioro są Mu posłuszne?»27 (Mt 8,23-27)

Żywioł atakujący i Jezus broniący.

„Wtedy przystąpili do Niego i obudzili Go, mówiąc: «Panie, ratuj, giniemy!»” (Mt 8,25) Burza zaatakowała uczniów Jezusa, którzy przy Nim byli w łodzi. Znaleźli jednak ocalenie, bo u Niego szukali pomocy. Nie wahali się o nią błagać, ponieważ wierzyli, że On potrafi ich wybawić z każdego nieszczęścia – również od burzy i nawałnicy. Istotnie, potężnego mamy Obrońcę, Jezusa Chrystusa, Syna Bożego! On potrafi nas ocalić nie tylko od grzechów, ataków złych duchów, chorób, klęsk żywiołowych, ale również – od grzechu, piekła i śmierci wiecznej.

Wprowadzanie ładu i harmonii przez Jezusa.

„A On im rzekł: «Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary?» Potem wstał, rozkazał wichrom i jezioru, i nastała głęboka cisza.” (Mt 8,26) Chociaż świat jest dziełem Boga, to jednak bez Jego pomocy i błogosławieństwa może człowiekowi zagrażać. Jesteśmy świadkami tego, że różne kataklizmy, ekstremalne stany pogodowe, niszczą dzieła ludzkie i uderzają w człowieka. Jezus posiada władzę nad żywiołami, On bowiem jest Stwórcą wszystkiego. Ukazał swoją Boską potęgę, gdy na jeden Jego rozkaz wicher i wzburzone jezioro przestało zagrażać Jego uczniom. Głęboka cisza zastąpiła huk gromów, szum nawałnicy i wzburzonego jeziora. Znowu nastała harmonia. To samo Zbawiciel potrafi uczynić dla nas, jeśli się do Niego zwrócimy – zagrożeni przez różne nawałnice pogodowe i duchowe.

Wystraszeni uczniowie „małej wiary”

„Wtedy przystąpili do Niego i obudzili Go, mówiąc: «Panie, ratuj, giniemy!» A On im rzekł: «Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary?» (Mt 8,25-26) Do uczniów, którzy bali się o swoje życie, obudzony Jezus odezwał się w taki sposób, jakby nie rozumiał przyczyny ich lęku: „Czemu bojaźliwi jesteście...”. I dodał: „...małej wiary”. Rzeczywiście, nie mieli wielkiej wiary. Gdyby bowiem w pełni wierzyli w Niego, to mieliby przekonanie, że przy Nim nie stanie się im nic złego. On ich uratuje od śmierci, a nawet gdyby mieli zginąć, to z Nim i dzięki Niemu osiągną wieczne zbawienie. Dlatego Jezus powiedział: «Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary?»

Jezus śpiący w czasie burzy

„Nagle zerwała się gwałtowna burza na jeziorze, tak że fale zalewały łódź; On zaś spał.” (Mt 8,24) Nad światem szaleje burza zła, grzechu, kłamstwa, deprawacji, wojen, konfliktów. Dwie apokaliptyczne Bestie rozszerzyły swoje panowanie nad ludzkością (por. Ap 13). Wydaje się, że Bóg opuścił świat lub stracił nad nim kontrolę, bo zachowuje się tak jak Jezus śpiący spokojnie w łodzi w czasie groźnej burzy. Bóg jednak nie stracił kontroli nad światem. Jego pozorne opuszczenie nas wynika z tego, że wielu nie szuka u Niego pomocy. Wielu bardziej niż Stwórcy ufa ludziom i ich geniuszowi. Szuka się nadaremnie wsparcia w swojej silnej woli i pozytywnym myśleniu, tak jakby ono miało jakąś boską moc. Niektórzy zabiegają o pozyskanie pozytywnych energii, a nawet złych duchów, aby osiągnąć dobrobyt i moc. Wielu podkreśla „zwierzęcość” człowieka, zamiast myśleć i mówić o jego spokrewnieniu z Bogiem przez łaskę dziecięctwa Bożego, wysłużoną nam przez Jezusa na krzyżu i udzieloną w sakramencie chrztu. Wobec tej burzy zła Bóg musi się zachować jak śpiący w łodzi Jezus, aby ludzkość przekonała się, że bez Jego pomocy jest zagrożona śmiercią fizyczną i duchową – wieczną. Pan stworzenia musi się zachować tak, jakby nas porzucił, abyśmy na własnej skórze przekonali się, co znaczy odrzucić Go i zaufać bardziej różnym bożkom niż Jemu. Wystarczy jednak, abyśmy zawołali do Niego jak uczniowie Jezusa w czasie burzy, a okaże się, że On ani nie śpi, ani nas nie opuścił. Wybawi nas od zła, tak jak Go prosimy w modlitwie „Ojcze nasz”: „ale nas zbaw ode złego”.

Panie, ratuj!

„Wtedy przystąpili do Niego i obudzili Go, mówiąc: «Panie, ratuj, giniemy!»” (Mt 8,25) Niektórzy ludzie mają pretensje do Boga o to, że swoją wszechmocą nie zapobiegł takiemu czy innemu złu na świecie. On zawsze mógłby to zrobić, jednak jako mądry i dobry Ojciec, chce nas nauczyć odpowiedzialności za swoje czyny. Pragnie też wytworzyć w nas zgodne z prawdą przekonanie, że bez Jego pomocy i błogosławieństwa nie potrafimy rozwiązać wszystkich problemów na tym świecie, a już w żadnym razie nie potrafimy się zbawić sami, bez Niego, bazując tylko na swoich naturalnych siłach. Dobry Ojciec pragnie pouczyć zarozumiały i ufający sobie świat, że jest słaby. Teoretyczne pouczenia przynoszą jednak niewielki skutek. Bóg wie, że jeśli nie doświadczymy swojej słabości, to nie zrozumiemy potrzeby Jego pomocy i błogosławieństwa we wszystkich dziedzinach naszego życia. Nieraz Bóg musi się zachować wobec nas jak śpiący w czasie burzy Jezus – tak jakby nas pozostawił samych i bez pomocy. Przez to nas wychowuje do duchowej dojrzałości. Pomaga nam zrozumieć, że to nie On, lecz my swoim złem ściągamy zło na świat, tak jak to uczynili pierwsi rodzice swoim buntem wobec Boga. Pan stworzenia przez jakiś czas pozostawia nas z ziemskimi konsekwencjami naszych grzechów, abyśmy nauczyli się skruchy i modlitwy. Może ona zabrzmieć tak jak wołanie uczniów Jezusa do Niego: „Panie, ratuj, giniemy!” On zawsze odpowie.

Duch Święty pobudza nas do ufnej modlitwy

„Wtedy przystąpili do Niego i obudzili Go, mówiąc: «Panie, ratuj, giniemy!»” (Mt 8,25) Są tacy, którzy nie modlą się, a kiedy spotka ich nieszczęście, mają żal do Boga o to, że się nie domyślił, aby udzielić pomocy. Bóg nie musi się domyślać, bo dobrze wie, czego potrzebujemy. A bardzo często dzieje się tak, że najmniej potrzebujemy tego, co wydaje nam się niezbędne, a bardzo nam potrzeba czegoś, o czym nawet nie myślimy. Bóg jednak dobrze wie, czego naprawdę nam potrzeba, a co tylko wydaje się nam potrzebne. Ponieważ jest Ojcem kochającym i dobrym, dlatego pragnie nam udzielić tego, co jest niezbędne do zbawienia, i obdarowuje nas tym w sposób, który w swojej mądrości uznał za najbardziej skuteczny i odpowiedni dla nas. I tak wie, że musimy zrozumieć swoją osobistą odpowiedzialność za zło, które pojawia się w naszym najbliższym otoczeniu lub nawet gdzieś indziej na świecie – pozornie bez naszego udziału. Chce, abyśmy z Jego pomocą usunęli jedno i drugie zło: to, które jest w nas, i to, które nas otacza. Do skutecznego usunięcia go konieczna jest pełna wiary i ufna modlitwa. I tej modlitwy nas uczy, zsyłając nam Ducha Świętego. To On pobudza nas do płynącego z serca i pełnego zaufania wołania: „Panie, ratuj, giniemy!”

Dążyć do duchowej dojrzałości

„Wtedy przystąpili do Niego i obudzili Go, mówiąc: «Panie, ratuj, giniemy!»” (Mt 8,25) Uczniowie Jezusa musieli przeżyć groźną burzę, musiał ich ogarnąć strach, aby dojść do zrozumienia, jak bardzo On jest im potrzebny i jak słabi są bez Niego. Dzięki temu przeżyciu dojrzeli nieco duchowo, bo zrozumieli, jak bardzo w swojej słabości potrzebują Jego pomocy. Bez zrozumienia, że my jesteśmy słabi, a Bóg jest wszechmocny, nie ma mowy o żadnej duchowej dojrzałości. Za zrozumieniem tej prawdy poszły czyny: zbliżyli się do Jezusa, obudzili Go i poprosili o pomoc. Wielu potrzebuje podobnej dojrzałości duchowej. Potrzebuje jej cały świat, który w dużej mierze odwrócił się od Boga i marzy o zbudowaniu swojego dobrobytu i szczęścia bez Niego i bez Jego błogosławieństwa. Do duchowej dojrzałości doszedł także św. Paweł po swoim nawróceniu. Kiedy odkrył Chrystusa, stwierdził, że wszystko, co wcześniej jako faryzeusz uważał za ważne, stało się tak mało wartościowe przy Jezusie jak bezużyteczne śmieci. Napisał: „Ale to wszystko, co było dla mnie zyskiem, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę. I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim...” (Flp 3,7-9) Kiedy św. Paweł odkrył Chrystusa, zrozumiał, że najważniejsze dla niego jest poznanie, pozyskanie Go i wieczne życie w Nim. Podobnie myśli każdy duchowo dojrzały człowiek. Do takiej duchowej dojrzałości dochodzą ludzie – w podeszłym wieku lub wcześniej – gdy potrafią właściwie ocenić swoje przeszłe życie, które wydaje im się jak szukanie i gromadzenie „śmieci”, o których napisał św. Paweł.

Nie wszyscy uczniowie byli zagrożeni przez burzę

„Wtedy przystąpili do Niego i obudzili Go, mówiąc: «Panie, ratuj, giniemy!» A On im rzekł: «Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary?» (Mt 8,25-26) Nie wszyscy uczniowie byli w łodzi z Jezusem, gdyż dla wszystkich – ze względu na jej wielkość – nie było tam miejsca. Za sprawą Bożej Opatrzności znaleźli się w niej tylko ci, którzy później mieli się stać gorliwymi świadkami mocy i miłosierdzia Chrystusa. To, co przeżyli, zapadło im mocno w pamięci, dlatego później głosili z wielkim przekonaniem, jak potężny jest Pan, który w cudowny sposób ocalił ich od śmierci. I my z pewnością doświadczyliśmy w życiu wielu form mocy Boga i Jego miłosierdzia. To nas zobowiązuje do dawania świadectwa o Jego potędze i dobroci.

Jezus śpiący w łodzi

„Nagle zerwała się gwałtowna burza na jeziorze, tak że fale zalewały łódź; On zaś spał” (Mt 8,24) Jezus usnął, gdyż był zmęczony, a uczniowie zapewne nie pozwolili Mu wiosłować. Uważali, że to ich zadanie, albo może myśleli, że na tym się za bardzo nie zna. Dlatego Jezus, jako zmęczony i „niepotrzebny”, usnął. My podobnie jak uczniowie Jezusa wyłączamy Go ze spraw tego świata, gdyż uważamy, że tylko my się na nich dobrze znamy i sami najlepiej wszystko zrobimy. Zachowujemy się tak, jakby Zbawiciel nie był nam potrzebny. Usuwamy Go z życia codziennego i zwracamy się do Niego dopiero wtedy, gdy zaczyna nam zagrażać jakaś „burza”, która naraża nas i bliskich na cierpienie i śmierć. Niestety, wielu nie robi tego nawet w sytuacjach zagrożenia, gdyż pycha nie pozwala im przyznać się przed Bogiem do swojej bezsilności. Przez takie postępowanie skazujemy się na osamotnienie w codziennych trudach i niebezpieczeństwach, a Boga „zmuszamy” do tego, żeby się zachowywał wobec nas jak śpiący w czasie burzy Jezus. Wystarczy jednak uznać potrzebę Boga i zwrócić się do Niego o pomoc, a On przybędzie i pomoże nam.

Głos modlitwy potężniejszy od huku gromów i nawałnic zła

„Nagle zerwała się gwałtowna burza na jeziorze, tak że fale zalewały łódź; On zaś spał. Wtedy przystąpili do Niego i obudzili Go, mówiąc: «Panie, ratuj, giniemy!» A On im rzekł: «Czemu bojaźliwi jesteście, małej wiary?» (Mt 8,24-26) Jezus – którego nie obudziły grzmoty, wichry i zalewające łódź fale – natychmiast się ocknął, gdy usłyszał o wiele słabszy od grzmotów i nawałnicy głos wystraszonych uczniów, którzy prosili Go o ratunek. Obudził Go natychmiast o wiele słabszy od ryku żywiołów ludzki głos. Podobnie postąpi Bóg wobec nas. Głos naszej modlitwy – niby bardzo słaby w porównaniu z rykiem różnych form zła panoszącego się w świecie i dotykających go kataklizmów – od razu przykuje całą Boską uwagę. On bowiem reaguje na nasze błagania tak, jakby miał stale ucho przyłożone do naszych warg i czekał, aż Mu coś powiemy. Bóg nas usłyszy i wysłucha jak obudzony ze snu w łodzi Jezus, gdyż jest Miłością, która znajduje radość w pomaganiu.

Strach przed zagrażającą śmiercią

„Wtedy przystąpili do Niego i obudzili Go, mówiąc: «Panie, ratuj, giniemy!»” (Mt 8,25) Uczniowie Jezusa rzeczywiście stanęli w obliczu śmierci. Przeżyli chwile grozy, które musiały mieć ogromny wpływ na ich przyszłe życie. Doświadczyli bowiem, że śmierć może przyjść w chwili, w której się jej człowiek nie spodziewa. Wsiadając do łodzi, nie spodziewali się groźnej dla ich życia burzy. Zapamiętali sobie, jak kruche jest ludzkie życie, oraz to, że Chrystus ich ocalił. Od Niego otrzymali jakby w przyszłe lata swojego życia. Często czas przed zbliżającą się śmiercią pomaga lepiej zrozumieć całe swoje przeszłe życie; jest jakby danymi przez Boga rekolekcjami, które poprzedzają przejście do wieczności. Choroba i osłabienie odkrywają naszą słabość wobec bakterii, wirusów i nawet podeszłego wieku. Ten czas powinien przypomnieć człowiekowi, że najważniejszy jest tylko nasz jedyny Zbawiciel i stratą są te wszystkie dni, kiedy On jest odsuwany na margines życia.

Moc Jezusa nad żywiołami

Jezus uciszył potężną i groźną nawałnicę. Cały kosmos to jeden potężny „żywioł”, który trwa w ładzie dzięki nadanym przez Boga prawom przyrody. Przez te prawa Bóg nad nimi panuje, dlatego zwykle nie wymagają one jakiejś dodatkowej Jego ingerencji. Nieraz jednak potężne energie i żywioły zagrażają życiu człowieka, a wtedy Bóg ingeruje, jeśli Go człowiek o to poprosi. Poucza o tym fragment Ewangelii, mówiący o burzy na jeziorze i o Jezusie, który ją uciszył. Rozpętała się ona zgodnie z prawami przyrody, nadanymi przez Stwórcę, ale ponieważ w jej zasięgu znaleźli się uczniowie Jezusa, zaczęła zagrażać ich życiu. Jezusa, Pana wszystkiego, te groźne dla człowieka zjawiska nie obudziły. Obudziła Go natomiast prośba wystraszonych uczniów i pobudziła do działania. Podobnie jest teraz. Żywioły świata działają według mądrych praw nadanych przez Boga, dlatego nie wymagają ciągłych nowych Jego ingerencji. Jeśli jednak człowiek Go prosi o pomoc, gdyż świat – a nawet kosmos – zaczyna mu zagrażać, to Stwórca wysłuchuje i działa tak jak Jezus, który uciszył groźną dla uczniów nawałnicę. Pan stworzenia zawsze potrafi zaingerować w to, co stworzył. Warto w to wierzyć i o tym pamiętać, bo ciągle stykamy się ze zjawiskami przyrody, które stają się dla nas groźne. Żywioły nie obudziły śpiącego w łodzi Jezusa. Obudził Go natomiast głos uczniów. Również nasze modlitwy pobudzą Boga do działania w naszej obronie, do ingerencji w prawa przyrody, które On nadał. Może On odpowiedzieć w dowolny sposób na nasze prośby, np. posyłając potężnych aniołów, którym dał moc nas siłami przyrody.

Dlaczego Bóg dopuszcza groźne kataklizmy?

„Gdy wszedł do łodzi, poszli za Nim Jego uczniowie. Nagle zerwała się gwałtowna burza na jeziorze, tak że fale zalewały łódź; On zaś spał.” (Mt 8,23-24) Bóg przewidział, że na ziemi będzie mieszkał człowiek upadły, dlatego tak urządził świat i takie nadał prawa, by przyroda nieraz mogła się stać groźna dla człowieka. Po grzechu pierwszych rodziców tak się dzieje, że świat nieraz staje się groźny dla niego i zabija go. Bóg nieraz chce, aby groźne zjawiska przypominały człowiekowi jego słabość, chroniły go przez to od pychy i pobudzały do szukania u Niego pomocy, tak jak to uczynili uczniowie Jezusa podczas niebezpiecznej nawałnicy. Groźne zjawiska stają się jakby „słowem” Boga, którym się posługuje, aby ostrzec człowieka przed większym złem niż śmierć – przed potępieniem. Chce skłonić człowieka do nawrócenia się i zmiany życia, aby uniknął piekła, na które skazują się nienawrócone wolne i rozumne stworzenia Boże.

Zobacz komentarz do Łk 8,22-25

MOC JEZUSA NAD ZŁYMI DUCHAMI (por. Łk 8,26-39)

Gdy przybył na drugi brzeg do kraju Gadareńczyków, wybiegli Mu naprzeciw dwaj opętani, którzy wyszli z grobów, bardzo dzicy, tak że nikt nie mógł przejść tą drogą.28 Zaczęli krzyczeć: «Czego chcesz od nas, [Jezusie], Synu Boży? Przyszedłeś tu przed czasem dręczyć nas?»29 A opodal nich pasła się duża trzoda świń.30 Złe duchy prosiły Go: «Jeżeli nas wyrzucasz, to poślij nas w tę trzodę świń!»31 Rzekł do nich: «Idźcie!» Wyszły więc i weszły w świnie. I naraz cała trzoda ruszyła pędem po urwistym zboczu do jeziora i zginęła w falach.32 Pasterze zaś uciekli i przyszedłszy do miasta rozpowiedzieli wszystko, a także zdarzenie z opętanymi.33 Wtedy całe miasto wyszło na spotkanie Jezusa; a gdy Go ujrzeli, prosili, żeby odszedł z ich granic.34 (Mt 8,28-34)

Utrudnianie życia przez złe duchy

„Gdy przybył na drugi brzeg do kraju Gadareńczyków, wybiegli Mu naprzeciw dwaj opętani, którzy wyszli z grobów, bardzo dzicy, tak że nikt nie mógł przejść tą drogą.” (Mt 8,28) Opętani byli przez złe duchy zmuszani do wykonywania ich złych poleceń. Posługując się nimi, nie pozwalały przechodzić drogą mieszkańcom okolicy, a przejście to było im potrzebne. Paraliżowały więc ich życie codzienne, wywoływały strach. Kiedy weszły w stado świń, doprowadziły je do śmierci, pasterzy pozbawiły zajęcia, a właścicieli naraziły na duże straty. Taka jest złośliwość złych duchów. Nigdy nie pomagają w dobrym. Chcą wszystko zdezorganizować, nawet zwykłe codzienne życie. Pod działaniem złego ducha są ci, którzy paraliżują dobre działania ludzi oraz ich codzienne życie. Także ci, którzy bezpodstawnie straszą innych, współdziałają ze złym duchem.

Udręka złych duchów „przed czasem”

Opętani zaczęli krzyczeć: „Czego chcesz od nas, (Jezusie), Synu Boży? Przyszedłeś tu przed czasem dręczyć nas?” (Mt 8,29) Działalność Jezusa faktycznie była dla złych duchów „udręką”, gdyż uwalniała ludzkość spod ich złośliwych wpływów, a dla nich ich sadystyczne dręczenie ludzi na ziemi jest jedynym źródłem piekielnej „radości”. Upadłe duchy wiedzą, że ich okrutny wpływ na ludzi na ziemi skończy się. Dlatego diabeł śpieszy się w szkodzeniu ziemi i ludziom, wiedząc, że nie zostało mu już wiele czasu. W Księdze Apokalipsy czytamy: „Dlatego radujcie się, niebiosa i ich mieszkańcy! Biada ziemi i morzu – bo zstąpił na was diabeł, pałając wielkim gniewem, świadom, że mało ma czasu.” (Ap 12,12) W innym miejscu czytamy, że zwodziciel ziemi zostanie na zawsze zamknięty w piekle, nazwanym „jeziorem ognia i siarki”: „A diabła, który ich zwodzi, wrzucono do jeziora ognia i siarki, tam gdzie są Bestia i Fałszywy Prorok. I będą cierpieć katusze we dnie i w nocy na wieki wieków.” (Ap 20,10) Przebywające w opętanych złe duchy, o których mówi Ewangelia, rozpoznały Jezusa, Syna Bożego. Wiedziały też, że czas ich szkodzenia ludziom i zwodzenia ich na ziemi skończy się w jakimś wyznaczonym przez Boga momencie, ale to nastąpi dopiero „kiedyś”, „później”, dlatego krzyczały przez opętanych do Jezusa: „Przyszedłeś tu przed czasem dręczyć nas?»” (Mt 8,29). Na widok Jezusa przeraziły się, że ich możliwość działania na ziemi skończyła się już w tym momencie, jeszcze przed późniejszym ostatecznym wrzuceniem w „jezioro ognia i siarki” diabła razem z Bestią i Fałszywym Prorokiem – ich pomocnikami, którzy obecnie zawładnęli całym światem i deprawują go.

Pytanie postawione Jezusowi przez złe duchy

Złe duchy zaczęły krzyczeć przez opętanych: «Czego chcesz od nas, , Synu Boży?” (Mt 8,29) Upadłe duchy lepiej od ludzi wiedziały, kim jest Jezus – że jest Synem Bożym. To wskazuje, że opętani, którzy wybiegli z grobów naprzeciw Jezusa, nie byli osobami chorymi psychicznie, gdyż chorobowe zaburzenia nie dają takiej wiedzy, jaką oni mieli o Synu Bożym. Złe duchy wiedziały też, „czego Jezus od nich chce”, chociaż zachowywały się tak, jakby nic o tym nie wiedziały, bo krzyczały: „Czego chcesz od nas, , Synu Boży?” Zadały pytanie bezsensowne, bo przecież dobrze wiedziały, że Syn Boży, Jezus, chce, żeby nie dręczyły więcej ludzi przez opętania, nie przeszkadzały im w zbawieniu, nie kusiły ich do grzechu, nie doprowadzały do zniewoleń przez nałogi, nie szkodziły im i Jemu, Synowi Bożemu, w zbawianiu świata.

Lekceważenie Jezusa zamiast czci.

„Czego chcesz od nas, (Jezusie), Synu Boży? Przyszedłeś tu przed czasem dręczyć nas?” (Mt 8,29) Te słowa złych duchów, wypowiedziane przez opętanych, były bardzo lekceważące w odniesieniu do Jezusa. Nie oddały one Mu czci, jako Synowi Bożemu, gdyż Go nienawidzą. Ponadto oskarżyły Go o samowolne i niesprawiedliwe w stosunku do nich „dręczące” działanie. Zarzuciły Mu, że przyszedł je dręczyć „przed czasem”, czyli że działa bez liczenia się z planem Boga, z wyznaczonym przez Niego czasem. Dodatkowo jeszcze siebie usprawiedliwiają, bo jakby chciały Mu powiedzieć: „Czego Ty właściwie od nas chcesz? My nic złego nie robimy. To Ty działasz źle, bo nas dręczysz – i to jeszcze przed czasem”. W podobny sposób niektórzy źli ludzie usprawiedliwiają siebie, mówiąc do tych, którzy im zarzucają coś złego: „O co wam właściwie chodzi? Czepiacie się? Nam sumienie nie wyrzuca nic złego. My jesteśmy w porządku”.

Upodlanie ludzi przez złe duchy

„Gdy przybył na drugi brzeg do kraju Gadareńczyków, wybiegli Mu naprzeciw dwaj opętani, którzy wyszli z grobów, bardzo dzicy, tak że nikt nie mógł przejść tą drogą.” (Mt 8,28) Złe duchy, przez opętanie, zamieniły ludzi stworzonych na obraz i podobieństwo Boże w w istoty dzikie, agresywne, mieszkające nie w domach, lecz w grobach. Tak działają zawsze, również dzisiaj. Obiecując szczęście, wolność, rozkosz, chcą człowieka upodlić, ośmieszyć i doprowadzić do potępienia. Nawet jego piękno zamieniają w brzydotę duchową, a także – fizyczną, ujawniającą się w wyglądzie, oszpeceniach i poniżających publicznych zachowaniach. Wiele takich form działania złych duchów ujawnia się dzisiaj na masową skalę. Chrystus, uwalniając opętanych z mocy złych duchów, wyzwala ich i przywraca przyćmione podobieństwo do Boga, aby się w nich ujawniała Boska harmonia, piękno, rozumne i dobre działanie.

Złe duchy pozbawiają życia i chcą wtrącić do piekła

„A opodal nich pasła się duża trzoda świń. Złe duchy prosiły Go: «Jeżeli nas wyrzucasz, to poślij nas w tę trzodę świń!» Rzekł do nich: «Idźcie!» Wyszły więc i weszły w świnie. I naraz cała trzoda ruszyła pędem po urwistym zboczu do jeziora i zginęła w falach. Pasterze zaś uciekli i przyszedłszy do miasta rozpowiedzieli wszystko, a także zdarzenie z opętanymi. Wtedy całe miasto wyszło na spotkanie Jezusa; a gdy Go ujrzeli, prosili, żeby odszedł z ich granic.” (Mt 8,30-34) Jezus pokazał Gadareńczykom, spod jak okrutnej władzy złych duchów uwolnił opętanych. Przerażająca scena utopienia całej trzody świń ujawnia niszczycielskie zamiary upadłych duchów. Chcą one zniszczyć stworzenia, uśmiercić ludzi i pogrążyć po śmierci ich dusze w piekle. Świnie straciły życie w wodach jeziora, natomiast w piekle potępieni nie umierają tak jak one, ale cierpią bez wytchnienia, trwając w „śmierci wiecznej”. A właśnie „śmiercią wieczną” jest nazwane potępienie w Piśmie Świętym. Mieszkańcy kraju Gadareńczyków nie zainteresowali się Jezusem, Jego misją i poprosili, żeby odszedł od nich. Dlatego zamiast Jego różnych innych nauk, które by im wygłosił, pozostało im tylko przerażające wspomnienie potopionych świń. A było to pouczenie ważne dla wszystkich pokoleń, pokazało bowiem, co stanie się z każdym stworzeniem, jeśli Bóg nie ochroni go od niszczycielskiego działania duchów potępionych. W historii były takie okresy, kiedy ludzie przez swoje współdziałanie z szatanem pozwolili mu swobodnie działać na ziemi. Wtedy panoszyła się śmierć wskutek wojen, zabójstw, nienawiści. Gadareńczykom Jezus pozostawił robiące wrażenie pouczenie, co się stanie ze światem, jeśli On go nie uratuje. Gdyby nie Chrystus i Jego Odkupienie, to wieczny los ludzkości w piekle byłby gorszy niż śmierć trzody świń w wodach jeziora.

Nie świniach lecz w ludziach chciały przebywać złe duchy

„Złe duchy prosiły Go: «Jeżeli nas wyrzucasz, to poślij nas w tę trzodę świń!»” (Mt 8,31) Duchy, które dręczyły opętanych, chętnie by w nich pozostały. Wiedziały jednak, że Jezus na to nie zezwoli. W świniach nie chciały przebywać, jednak poprosiły Jezusa, aby je w nie posłał, bo chciały je uśmiercić i w ten sposób ujawnić swoją wściekłość. Chrystus zgodził się na to, aby pokazać złe intencje upadłych duchów i ich wrogie działanie. Ujawnił, jak wielkie jest Jego wyzwalające działanie i od jak wielkiego niebezpieczeństwa pragnie ocalić każdego człowieka. Pokazał, że przyszedł uwolnić ludzkość z mocy upadłych duchów i grzechu, do którego prowadzi słuchanie ich bardziej niż Boga. Przyszedł na świat, żeby wyzwolony z mocy zła człowiek na nowo był podobny nie do upadłych duchów nieczystych, lecz do Boga, swojego Stwórcy, który uczynił go na Swój obraz i Swoje podobieństwo. Zbawiciel przyszedł uwolnić człowieka z poniżenia i upodlenia przez szatana. Syn Boży pojawił się trwale na świecie, aby człowiekowi przywrócić zniszczone w nim dobro i piękno duchowe; przyszedł go ocalić i zbawić.

Utopione świnie

„A opodal nich pasła się duża trzoda świń. Złe duchy prosiły Go: «Jeżeli nas wyrzucasz, to poślij nas w tę trzodę świń!» Rzekł do nich: «Idźcie!» Wyszły więc i weszły w świnie. I naraz cała trzoda ruszyła pędem po urwistym zboczu do jeziora i zginęła w falach.” (Mt 8,30-32) Jezus pouczył, że złe duchy, od których tylko On skutecznie wybawia świat, zagrażają człowiekowi i zwierzętom. Ta scena jednak szokuje – zwłaszcza dzisiaj, gdy często stawia się zwierzęta jeśli nie wyżej od człowieka, to na równi z nim. Przykładem może być ochrona prawna zwierząt w różnych krajach i jej brak w odniesieniu do nienarodzonych dzieci. Za znęcanie się nad zwierzętami grożą surowe kary więzienia, a za jeszcze okrutniejsze znęcanie się i zabicie małego człowieka w łonie matki przez różne metody aborcyjne, nieraz żadnej kary nie ma. Czy w takim razie nie stawia się człowieka niżej niż zwierząt, które się ochrania prawnie?

Prośba, by Jezus odszedł

„Pasterze zaś uciekli i przyszedłszy do miasta rozpowiedzieli wszystko, a także zdarzenie z opętanymi. Wtedy całe miasto wyszło na spotkanie Jezusa; a gdy Go ujrzeli, prosili, żeby odszedł z ich granic.” (Mt 8,33-34) Przerażeni mieszkańcy krainy Gadareńczyków nie chcieli dłużej mieć Jezusa blisko siebie. Nie zrozumieli jeszcze Jego wyzwalającego działania. Nie pojęli, że gorszy los niż świnie, mógłby ich spotkać, gdyby nie Jego obecność. Na zrozumienie tej prawdy potrzebowali jeszcze trochę czasu. Chrystus nie narzucił im swojej obecności. Dał im czas na przemyślenie, jak tragiczne w skutkach jest poddawanie się władzy złych duchów i jak błogosławione jest szukanie pomocy u Niego, Zbawiciela, który uwalnia grzeszników z od grzechów, a opętanych od piekielnych mocy. Każdemu człowiekowi Bóg daje wystarczająco dużo czasu, by zrozumiał, w Kim mamy prawdziwe ocalenie i zbawienie.

Całe miasto wyprosiło Jezusa ze swoich granic

„Pasterze zaś uciekli i przyszedłszy do miasta rozpowiedzieli wszystko, a także zdarzenie z opętanymi. Wtedy całe miasto wyszło na spotkanie Jezusa; a gdy Go ujrzeli, prosili, żeby odszedł z ich granic.” (Mt 8,33-34) Nieraz ludziom się wydaje, że lepiej im będzie bez Jezusa, dlatego wypraszają Go lub nawet brutalnie usuwają ze swojego życia osobistego, społecznego, politycznego. Ta pokusa dotyka dzisiaj nie tylko jednostki, ale całe grupy, organizacje, narody. Wielu ulega pokusie opierania się wyłącznie na własnych siłach, tak jak niektórzy Gadareńczycy chcieli budować swój dobrobyt i przyszłość wyłącznie na hodowli świń – bez Jezusa. Nie zdawali sobie sprawy z tego, że bez Niego nękające ich całe legiony złych duchów doprowadzą ich do potępienia. Wydarzenie z potopionymi przez złe duchy świniami poucza, jak może się skończyć dla narodów budowanie dobrobytu materialnego z pominięciem Boga.

Świnie ważniejsze od ludzi

„Pasterze zaś uciekli i przyszedłszy do miasta rozpowiedzieli wszystko, a także zdarzenie z opętanymi. Wtedy całe miasto wyszło na spotkanie Jezusa; a gdy Go ujrzeli, prosili, żeby odszedł z ich granic.” (Mt 8,33-34) Mieszkańcy miasta dowiedzieli się od pasterzy nie tylko o losie świń, ale także o uwolnieniu opętanych z mocy złych duchów, to jednak nie skłoniło ich do zatrzymania Jezusa i zainteresowania się Nim. Bali się, że zniszczy im jeszcze jakieś inne dobra materialne, które stawiali wyżej niż los wyzwolonych z mocy złych duchów bliźnich i ich zdrowie duchowe. Niestety, nieraz podobny zarzut można dzisiaj skierować pod adresem tych, którzy walczą o „prawa” zwierząt, a przy tym zapominają o losie swoich bliźnich i godzą się nawet na zabijanie najbardziej bezbronnych istot ludzkich, którymi są nienarodzone dzieci.

Jezus uwalniający od lęków i niepokojów

„Pasterze zaś uciekli i przyszedłszy do miasta rozpowiedzieli wszystko, a także zdarzenie z opętanymi.” (Mt 8,33) Wieść o wypędzeniu złych duchów z opętanych została zapewne przyjęta z ulgą przez mieszkańców krainy Gadareńczyków. Odtąd bowiem nie musieli się już ich obawiać i mogli spokojnie przechodzić drogą, której musieli unikać z powodu ich gróźb i niebezpiecznego dla ich życia zachowania. Jednak radość i poczucie ulgi zostały przyćmione przez obawy, które wywołała wiadomość o utopieniu się całej trzody świń w wodach jeziora. Wielu straciło odtąd źródło utrzymania i dobrobytu, którym była hodowla zwierząt, uchodzących w oczach Żydów za nieczyste. Z tym lękiem pozostali, bo odrzucili Jezusa, który przyszedł ich umocnić i uwolnić od różnych obaw. Ten, kto odrzuca Zbawiciela, Jezusa Chrystusa, skazuje się na różne niepokoje i lęki, które wywołuje świat. Karol Wojtyła, w pierwszych słowach jako papież Jan Paweł II wezwał świat, by otworzył drzwi Chrystusowi i nie lękał się. Wielu dzisiaj chętnie w środkach społecznego powtarza słowa świętego papieża: „Nie lękajcie się”, opuszcza jednak drugie, ważniejsze: „Otwórzcie drzwi Chrystusowi”. A przecież bez otwarcia się na Niego, bez przyjęcia Go, nie uwolnimy się od swoich lęków. Bez powiązania z Chrystusem słów: „Nie lękajcie się”, stają się one pustym dźwiękiem, przypominającym popularne powiedzenie: „Nie martw się, jakoś to będzie”. Z Chrystusem nie będzie „jakoś”, lecz „dobrze”.

Czynami przemówił Jezus

Zbawiciel wiedział, że mieszkańcy miasta w krainie Gadareńczyków nie będą chcieli słuchać Jego nauk i poproszą Go o odejście. Przewidując to, przemówił w inny sposób: ukazał swoją moc uwalniając opętanych z mocy zła; pokazał również złośliwość i niszczycielską moc upadłych duchów, które doprowadziły do śmierci trzodę świń, pozbawiając przez to środków do życia wielu mieszkańców tej krainy. Te dwa pouczenia pozostały w umysłach ludzi, którzy nie chcieli słuchać Jezusa i prosili Go o odejście. Bogu zależy na naszym zbawieniu, dlatego przemawia do nas nawet wtedy, gdy nie chcemy słuchać słów Jego posłańców. Mówi wtedy w groźniejszy sposób przez różne kataklizmy, tak jak do upartego faraona przemawiał w Egipcie przez dotkliwe plagi. Wielu jednak – zamiast odczytywać przemawianie Boga do nas przez groźne wydarzenia i nawracać się – zaprzecza temu Boskiemu mówieniu i pobudza innych nie do nawracania się, lecz do walki ze spadającymi na nas plagami. Ta walka staje się dla niektórych ludzi jedynym celem życiowym; podporządkowuje się jej gospodarki narodowe i światowe. Jeśli jednak przyczyny tych plag – którą jest brak słuchania Boga, odrzucanie Go i trwanie w złu – nie chce się usunąć, to samo zwalczanie plag staje się pracą bezskuteczną, gdyż zmusza się Stwórcę, żeby nadal przemawiał do nas nie przez swoje łagodne słowo, lecz przez swoje potężne stworzenia.

Nie da się uciszyć głosu Boga, bo przemówi nawet przez "kamienie"

Mieszkańcy miasta w krainie Gadareńczyków nie chcieli słuchać nauczania Jezusa i nie przyjęli Go. Prosili, aby od nich odszedł. Spełnił ich życzenie, ale nie pozostawił ich bez swojego ważnego pouczenia: przemówił do nich na długo przez uwolnienie opętanych z mocy złych duchów i przez potopione świnie. Przez to dał nam wszystkim do zrozumienia, że Boga, który chce nas zbawić, nie da się uciszyć. Powiedział to Jezus wyraźnie faryzeuszom, którzy w czasie Jego wjazdu na osiołku do Jerozolimy domagali się, by uciszył ludzi, którzy w tłumie Go wychwalali: „I wołali głośno: Błogosławiony Król, który przychodzi w imię Pańskie. Pokój w niebie i chwała na wysokościach. Lecz niektórzy faryzeusze spośród tłumu rzekli do Niego: Nauczycielu, zabroń tego swoim uczniom! Odrzekł: Powiadam wam: jeśli ci umilkną, kamienie wołać będą.” (Łk 19,38-40) I tak się rzeczywiście dzieje. Kiedy zabrania się ludziom uwielbiać Boga, a Jemu przemawiać do nich, „kamienie zaczynają wołać”. I zauważamy to wyraźnie w naszym zateizowanym świecie, w którym prawo Boże usiłuje się powszechnie zastąpić „antyprawem Bożym”. I dosłownie „kamienie” zaczynają przemawiać i wołać w imieniu Boga, którego słowo się odrzuca. Wołają „kamienie” – takie jak wulkany z roztopionymi skałami – i przemieszczające się bloki „kamienne” podczas trzęsień ziemi. Przemawia grad twardy jak „kamień” i topiące się lodowce, również twarde jak „kamień”. I wiele innych „kamieni” woła i przemawia do głuchego i zarozumiałego świata, aby zrozumiał, że odrzucając Boga i Jego prawo niczego dobrego nie osiągnie.

Jezus odszedł, gdy Go o to poproszono

„Wtedy całe miasto wyszło na spotkanie Jezusa; a gdy Go ujrzeli, prosili, żeby odszedł z ich granic.” (Mt 8,34) Wielu przychodziło do Jezusa, prosząc Go o uzdrowienie dla siebie lub dla innych, o miłosierdzie, pouczenie. Jak bardzo różniły się te prośby od tej, którą skierowali do Niego mieszkańcy krainy Gadareńczyków. Oni, „gdy Go ujrzeli, prosili, żeby odszedł z ich granic.” (Mt 8,34) Chrystus wysłuchał ich i odszedł, On bowiem nie narzuca się nikomu. Jeśli ktoś Go odrzuca ze swojego życia, oddala się. Nikogo jednak nie porzuca całkowicie i czeka na każdą okazję, by powrócić. To jednak może się stać, gdy człowiek na to zezwoli. Bóg nie jest intruzem. Nie narzuca się człowiekowi wbrew jego woli. Ważne jest zatem, by świadomie zapraszać Boga do swojego życia, nawiązywać z Nim serdeczną i pełną szacunku więź przez modlitwę i Komunię św. Ważne jest też poświęcanie Sercu Jezusa siebie, swoich rodzin, narodów i całego świata. Także poświęcenie się Matce Najświętszej jest równocześnie zapraszaniem Jej Syna do swojego życia, Ona bowiem pomaga nam przyjąć Go z taką miłością, z jaką Go przyjęła jako Jego Matka.

Zobacz komentarz do Łk 8,26-39
DZIEWIĄTY ROZDZIAŁ EWANGELII WEDŁUG ŚW. MATEUSZA

(Omówienie prawd wiary dla małych dzieci można znaleźć tutaj)

Autor komentarza: ks. Michał Kaszowski



Tytuły rozważań