Rozważanie Ewangelii według św. Mateusza


Tytuły rozważań


ROZDZIAŁ 25


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28


PRZYPOWIEŚĆ O PANNACH ROZTROPNYCH I NIEROZSĄDNYCH

Wtedy podobne będzie królestwo niebieskie do dziesięciu panien, które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie pana młodego.1 Pięć z nich było nierozsądnych, a pięć roztropnych.2 Nierozsądne wzięły lampy, ale nie wzięły z sobą oliwy.3 Roztropne zaś razem z lampami zabrały również oliwę w naczyniach.4 Gdy się pan młody opóźniał, zmorzone snem wszystkie zasnęły.5 Lecz o północy rozległo się wołanie: "Pan młody idzie, wyjdźcie mu na spotkanie!"6 Wtedy powstały wszystkie owe panny i opatrzyły swe lampy.7 A nierozsądne rzekły do roztropnych: "Użyczcie nam swej oliwy, bo nasze lampy gasną".8 Odpowiedziały roztropne: "Mogłoby i nam, i wam nie wystarczyć. Idźcie raczej do sprzedających i kupcie sobie!"9 Gdy one szły kupić, nadszedł pan młody. Te, które były gotowe, weszły z nim na ucztę weselną, i drzwi zamknięto.10 W końcu nadchodzą i pozostałe panny, prosząc: "Panie, panie, otwórz nam!"11 Lecz on odpowiedział: "Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was".12 Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny.13 (Mt 25,1-13)

Mądrość roztropnych i głupota nieroztropnych

„Nierozsądne wzięły lampy, ale nie wzięły z sobą oliwy. Roztropne zaś razem z lampami zabrały również oliwę w naczyniach. Gdy się pan młody opóźniał, zmorzone snem wszystkie zasnęły. Lecz o północy rozległo się wołanie: "Pan młody idzie, wyjdźcie mu na spotkanie!" Wtedy powstały wszystkie owe panny i opatrzyły swe lampy.” (Mt 25,3-7) Roztropność nakazała mądrym pannom zabrać na spotkanie z panem młodym nie tylko lampy, lecz również oliwę, bez której one nie mogą świecić. Dzięki temu mogły stanąć przed nim ze świecącymi lampami. Niemądrym pannom nie udało się to. Na nic się nie zdała ich zbyt spóźniona zapobiegliwość. „Gdy one szły kupić, nadszedł pan młody. Te, które były gotowe, weszły z nim na ucztę weselną, i drzwi zamknięto”. (Mt 25,10) Różne może być znaczenie oliwy z przypowieści Jezusa. Można ją rozumieć jako wiarę i miłość do Jezusa i do bliźnich. Oliwą może być też skrucha, konieczna do otrzymania przebaczenia swoich grzechów. Jeśli ktoś nie wierzy, nie troszczy się o miłość do Boga i do człowieka i nie żałuje za swoje grzechy, to w chwili spotkania z Panem nie będzie zdolny wykrzesać z siebie nie tylko jasnego płomienia, lecz nawet iskierki tego, co jest konieczne do wiecznego przebywania z Jezusem. Ktoś, kto całe życie żył jak niewierzący, kierował się egoizmem i zawsze uważał swoje złe postępowanie za dobre lub „nie najgorsze”, może nie być zdolny do nawrócenia się w chwili śmierci. Nie zdoła z niewierzącego lub ateisty stać się wierzącym; z egoisty zapatrzonego w siebie – istotą kochającą Boga ponad wszystko, a bliźniego jak samego siebie. Nie zmieni się też w głęboko skruszonego grzesznika człowiek, który w swoim życiu wszytko – włącznie ze swoimi grzechami – uważał za dobre postępowanie; który z przekonaniem mówił, że nie ma sobie nic do zarzucenia.

Ponowione wezwanie Jezusa do czujności.

„Gdy one szły kupić, nadszedł pan młody. Te, które były gotowe, weszły z nim na ucztę weselną, i drzwi zamknięto. W końcu nadchodzą i pozostałe panny, prosząc: "Panie, panie, otwórz nam!" Lecz on odpowiedział: "Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was". Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny.” (Mt 25,10-13) Czuwanie i gotowość na przyjęcie Jezusa w każdym momencie życia to najważniejsza sprawa dla zbawienia każdego człowieka. Dlatego w Ewangelii wezwanie do czujności powtarza się wielokrotnie. Brzmi przez wieki, aby każdy mógł je usłyszeć i odpowiedzieć na nie. Ważne jest również w naszych czasach. Jezus wyraźnie poucza, że przygotowanie się na spotkanie z Nim w momencie Jego przyjścia może być niemożliwe dla tych, którzy w ciągu całego życia robili coś przeciwnego; dla tych, którzy nie gromadzili w lampie swojej duszy oliwy wiary, miłości, miłosierdzia, dobroci, skruchy z powodu swoich grzechów; dla tych, którzy pozwolili, by ich dusza zionęła pustką egoizmu i życia opartego na spełnianiu swoich zachcianek, pożądań i usprawiedliwianiu lub nawet pochwalaniu swoich grzechów.

Może braknąć czasu na przygotowanie się na spotkanie z Panem

„Gdy się pan młody opóźniał, zmorzone snem wszystkie zasnęły. Lecz o północy rozległo się wołanie: "Pan młody idzie, wyjdźcie mu na spotkanie!" Wtedy powstały wszystkie owe panny i opatrzyły swe lampy.” (Mt 25,5-7) Wszystkie panny spały, zmęczone opóźniającym się przybyciem pana młodego. On jednak nie przyszedł w czasie ich snu, ponieważ jakiś tajemniczy głos je zbudził. Wszystkie usłyszały wołanie: „Pan młody idzie, wyjdźcie mu na spotkanie!” Nie zostały więc w pełni zaskoczone, bo się wszystkie obudziły. W tym momencie powstał jednak problem dla panien, które miały lampy, ale oliwy nie zabrały ze sobą. Na zdobycie jej już czasu nie miały, chociaż nie były pogrążone we śnie. Nie znalazły jej u panien roztropnych ani nie można jej było szybko kupić późno w nocy. Nie weszły więc do domu pana młodego. Jezus przedstawił swoją przypowieść, aby ostrzec nas przed odkładaniem przygotowania się na spotkanie z Nim na ostatni moment, którym na pewno będzie ostatnia chwila naszego życia, a dla niektórych – spotkanie z Nim, gdy powróci w chwale. Dni i godziny tych ważnych wydarzeń nikt nie zna. Dlatego Jezus, nasz Odkupiciel, błaga, by naśladować mądre panny z przypowieści. W chwili spotkania z Nim człowiek może nie być zdolny do nawrócenia się, do miłowania Go, czyli – mówiąc językiem przypowieści – może nie mieć przy sobie oliwy.

Domaganie się otwarcia zamkniętych drzwi

„W końcu nadchodzą i pozostałe panny, prosząc: "Panie, panie, otwórz nam!" Lecz on odpowiedział: "Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was".” (Mt 25,11-12) Zadanie panien było wyjątkowo łatwe do wykonania. Polegało na uświetnieniu uroczystości weselnej, prawie bez żadnego wysiłku, przez trzymanie w rękach źródeł światła – zapalonych lamp. Do wykonania tego prostego zadania część panien się nie przyłożyła z powodu swojej lekkomyślności i lenistwa. Były niewierne w tak drobnych sprawach, dlatego nie weszły do domu pana młodego, bo i tam – z powodu swojego lenistwa i braku poważnego traktowania nawet najprostszych obowiązków – nic dobrego by nie zrobiły. Tylko te, które były gotowe, weszły z panem młodym „na ucztę weselną, i drzwi zamknięto” (Mt 25,10) Lekkomyślne panny niby chciały być na uczcie weselnej, jednak swoimi nieroztropnymi czynami zaprzeczały temu.

Chciały zepsuć uroczystość weselną przez pozbawienie światła

„A nierozsądne rzekły do roztropnych: "Użyczcie nam swej oliwy, bo nasze lampy gasną". Odpowiedziały roztropne: "Mogłoby i nam, i wam nie wystarczyć. Idźcie raczej do sprzedających i kupcie sobie!"” (Mt 25,8-9) Głupie i nierozsądne panny nie tylko same zaniedbały swój obowiązek posiadania oliwy, ale chciały doprowadzić do tego, żeby uroczystość weselna nie była uświetniona przez światło żadnej panny. Prosiły bowiem roztropne panny o użyczenie im swojej oliwy do ich gasnących lamp. Odmowa roztropnych panien nie wynikała z egoizmu, lecz z troski o to, żeby uroczystość weselna pana młodego wyglądała ładnie, żeby przynajmniej ich lampy oświetlały salę weselną i wszystkich, którzy się tam znajdowali. Zamiast się zwracać o pomoc do rozsądnych panien dopiero w ostatniej chwili, nierozważne panny mogły je znacznie wcześniej poprosić o radę, jak się dobrze przygotować na przyjęcie pana młodego. Roztropny człowiek nigdy nie gardzi radami, szuka ich, rozważa i jeśli są naprawdę dobre, stosuje się do nich. Nierozsądne panny o niczym takim nie pomyślały. Zrobiły wszystko po swojemu i na końcu się okazało, że popełniły tragiczną pomyłkę, której mogły uniknąć.

Roztropność przygotowaniem na różne możliwe okoliczności

„Gdy się pan młody opóźniał, zmorzone snem wszystkie zasnęły. Lecz o północy rozległo się wołanie: "Pan młody idzie, wyjdźcie mu na spotkanie!" Wtedy powstały wszystkie owe panny i opatrzyły swe lampy.” (Mt 25,5-7) Panny posiadające zapasy oliwy były roztropne pod wieloma względami. Wzięły ze sobą oliwę, ponieważ nie wiedziały, jak długo będą musiały być zapalone ich lampy. Ich roztropność ujawniła się również w tym, że znały swoją słabość. Spodziewały się, że mogą zasnąć z powodu znużenia i że w czasie snu oliwa w ich lampach może się wypalić. Były roztropne, ponieważ brały pod uwagę wszystkie możliwe okoliczności. Panny nieroztropne nie liczyły się z możliwymi sytuacjami. Kierowały się zasadą: „Jakoś to będzie”. I skończyło się „jakoś”, czyli nie weszły do domu pana młodego.

Czy Bóg może nie poznać swojego stworzenia?

„W końcu nadchodzą i pozostałe panny, prosząc: "Panie, panie, otwórz nam!" Lecz on odpowiedział: "Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was". Czuwajcie więc, bo nie znacie dnia ani godziny.” (Mt 24,11-13) Szokującą odpowiedź pana młodego na prośbę o otwarcie drzwi usłyszały nieroztropne panny: „Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was”. (Mt 25,12) Czekające panny miały tylko dwie możliwości: albo wejść do domu pana młodego w chwili, gdy on się pojawi, albo nie tylko tam się nie znaleźć, ale nawet stać się nieznajomymi dla niego. Ten szczegół przypowieści pokazuje ostateczny wieczny los człowieka: albo będzie z Bogiem na zawsze, albo nie tylko z Nim nie będzie przebywać, ale stanie się jakby kimś Mu nieznanym. Tę „nieznajomość” dla Boga można rozumieć jako zniszczenie w ciągu życia swojego podobieństwa do Niego, jako zatarcie w sobie Jego obrazu i podobieństwa. Przez swoje przylgnięcie do zła człowiek może się stać jakby „innym” stworzeniem – nie takim, jakim został stworzony. Kiedy bowiem był stwarzany, Bóg widział w nim swój obraz i swoje podobieństwo. Kiedy natomiast człowiek stanie na sąd przed swoim Stwórcą jako zupełnie zdeprawowany, wówczas Ten, który stworzył jego nieśmiertelną duszę, nie zobaczy w nim tego, co mu ofiarował w momencie stwarzania. Nie odnajdzie w nim Swojego obrazu i podobieństwa. Taki zupełnie zepsuty człowiek zasługiwałby na słowa Boga: „Zaprawdę, nie znam cię. Ja cię takim nie stworzyłem. Jesteś innym stworzeniem niż to, które wyszło z moich rąk”.

Nie wszystko jest do użyczania

„A nierozsądne rzekły do roztropnych: "Użyczcie nam swej oliwy, bo nasze lampy gasną".” (Mt 25,8) Prośba, która ma jakiś sens w odniesieniu do oliwy z przypowieści Jezusa, jest zupełnie bezsensowna w odniesieniu do tego, co oliwa oznacza w sensie duchowym. A oznacza duchowe przygotowanie na przyjęcie Jezusa Chrystusa. A tego nie można nikomu "użyczyć". Albo się jest, albo się nie jest przygotowanym na przyjęcie Jezusa Chrystusa. Oliwę można rozumieć też jako wiarę, miłość, dobroć, żal za grzechy, obraz i podobieństwo do Boga, stan łaski uświęcającej i inne dary nadprzyrodzone. W przeciwieństwie do oliwy tych darów nie może jeden człowiek użyczyć drugiemu. Są to dary, których udziela Bóg. Ten zaś, który je otrzymał, może je w sobie rozwinąć lub zniszczyć. Gdy je zniszczymy w sobie, to żaden człowiek nie ma możliwości nam ich przekazać.

Opóźniające się przyjście Pana

„Gdy się pan młody opóźniał, zmorzone snem wszystkie zasnęły. Lecz o północy rozległo się wołanie: "Pan młody idzie, wyjdźcie mu na spotkanie!"” (Mt 25,5-6) Pan młody się opóźniał być może po to, by nierozsądne panny opamiętały się i zaopatrzyły się w oliwę. Gdyby to zrobiły, weszłyby do domu pana młodego. Niestety, nie pomyślały o tym i, znużone, usnęły. Opóźnianie się pana młodego można odnieść do Jezusa Chrystusa. Daje on każdemu człowiekowi wystarczająco dużo dni życia ziemskiego, aby mógł się przygotować na Jego przyjście na spotkanie z Nim albo w chwili śmierci, albo w czasie Jego przyjścia w chwale. Każdy kolejny dzień naszego życia to jakby nadchodzące „z opóźnieniem” nasze ostateczne rozliczenie się przed Bogiem z naszych czynów.

Po co ma przebywać z Bogiem ktoś, kto Go nie kocha?

„W końcu nadchodzą i pozostałe panny, prosząc: "Panie, panie, otwórz nam!"” (Mt 25,11) Panny wołały do pana młodego, domagając się otwarcia drzwi. Zależało im tylko na tym, by przyjemnie spędzić czas uczestnicząc do końca w uroczystości weselnej. Z panem młodym jednak nie wiązały je nawet najmniejsze więzy przyjaźni. Tę obojętność na niego przypowieść przedstawia obrazowo jako brak troski o upiększenie jego uroczystości weselnej. W uroczystości chciały uczestniczyć, ale tego, co było miłe dla pana młodego, nie zrobiły. Nierozsądne panny przedstawiają ludzi, którzy niby chcą się dostać do nieba, lecz Bogu nigdy za życia nie okazywali miłości. Brakowało jej w ich sercach tak, jak nie było oliwy w naczyniach panien z przypowieści. Czy jednak może być szczęśliwy przy Bogu ktoś, kto Go nie kocha lub nienawidzi jak szatan? Nie, to nie jest możliwe. Przebywanie z niekochanym lub znienawidzonym Bogiem byłoby męką.

Wołanie o północy: „Pan nadchodzi”

„Lecz o północy rozległo się wołanie: "Pan młody idzie, wyjdźcie mu na spotkanie!"” (Mt 24,6) Takim „wołaniem” w odniesieniu do spotkania się duszy człowieka z Panem w chwili śmierci może być choroba lub starość, które wołają: Pan jest blisko! Pan nadchodzi, wyjdźcie mu na spotkanie! W odniesieniu do dnia Pańskiego i przyjścia Jezusa Chrystusa w swoim majestacie tym „wołaniem” mogą być przedstawione przez Jezusa znaki zapowiadające Jego przyjście. (por. Mt 24)

Wtedy... królestwo niebieskie będzie podobne...

„Wtedy podobne będzie królestwo niebieskie do dziesięciu panien, które wzięły swoje lampy i wyszły na spotkanie pana młodego.” (Mt 25,1) Królestwo niebieskie ma swoje etapy rozwoju. Pierwszym jest etap ziemski, a drugim – jego ostatecznym i doskonała forma wiecznego istnienia w niebie. Ziemskim etapem królestwa Bożego jest Kościół, który prowadzi do wiecznego zbawienia w królestwie niebieskim, czyli – ostatecznym. Do nieba może wejść dusza ludzka zaraz po śmierci albo po oczyszczeniu się w czyśćcu, natomiast ostateczna faza królestwa niebieskiego powstanie w dniu powszechnego zmartwychwstania ciał. Przypowieść Jezusa o pannach roztropnych i nieroztropnych odnosi się głównie do chwili śmierci, która może być przejściem duszy do królestwa niebieskiego. Odnosi się również do dnia Pańskiego – dla ludzi, którzy będą żyli na ziemi w chwili przyjścia Chrystusa w chwale. Odnosząc do tych dwóch wydarzeń swoje słowa, Jezus mówi: „Wtedy...”. „Wtedy podobne będzie królestwo niebieskie do dziesięciu panien, które...”

Panie, Panie...

„W końcu nadchodzą i pozostałe panny, prosząc: "Panie, panie, otwórz nam!" Lecz on odpowiedział: "Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was".” (Mt 25,11-12) Nierozsądne panny, wołające do pana młodego: „Panie, panie...” i jego surowa odpowiedź przypominają ludzi, którzy nie spełniają woli Bożej, chociaż podobnymi słowami jak one zwracają się do Boga. O nich Jezus powiedział: „Nie każdy, który Mi mówi: Panie, Panie!, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. Wielu powie Mi w owym dniu: Panie, Panie, czy nie prorokowaliśmy mocą Twego imienia i nie wyrzucaliśmy złych duchów mocą Twego imienia, i nie czyniliśmy wielu cudów mocą Twego imienia? Wtedy oświadczę im: Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości!” (Mt 7,21-23)

Roztropność ujawnia się w rozważnych czynach i słowach

„A nierozsądne rzekły do roztropnych: "Użyczcie nam swej oliwy, bo nasze lampy gasną". Odpowiedziały roztropne: "Mogłoby i nam, i wam nie wystarczyć. Idźcie raczej do sprzedających i kupcie sobie!"” (Mt 25,8-9) Mądre panny okazały swoją roztropność nie tylko przez to, że posiadały zapasową oliwę w naczyniach. Ujawniły ją również w odpowiedzi udzielonej niemądrym pannom, które prosiły je o użyczenie im swojej oliwy. Nie ulitowały się nad nimi w nierozumny sposób i nie spełniły ich prośby, bo uznały, że byłoby to czymś przykrym dla pana młodego. Gdyby bowiem zrobiły to, o co je prosiły nierozsądne panny, nie świeciłaby się ani jedna lampa w chwili jego przyjścia. Udzieliły zatem nierozsądnym pannom mądrej odpowiedzi i poradziły, co w tej trudnej sytuacji można jeszcze zrobić. Powiedziały: „Mogłoby i nam, i wam nie wystarczyć. Idźcie raczej do sprzedających i kupcie sobie!” (Mt 24,9) Udzielając sensownej odpowiedzi pokazały, że roztropność ujawnia się i w działaniu, i w mądrym mówieniu, podobnie jak jej brak także przejawia się w czynach i nierozumnych słowach, radach, prośbach.

Roztropność towarzyszką prawdziwej miłości

„A nierozsądne rzekły do roztropnych: "Użyczcie nam swej oliwy, bo nasze lampy gasną". Odpowiedziały roztropne: "Mogłoby i nam, i wam nie wystarczyć. Idźcie raczej do sprzedających i kupcie sobie!"” (Mt 25,8-9) Panny roztropne zachowywały się mądrze, bo zależało im na sprawieniu radości panu młodemu, natomiast nieroztropne dziewczyny nie przejmowały się nim poważnie i wszystko – włącznie z wejściem do jego domu – traktowały jako pewien rodzaj rozrywki, zabawy. Ponieważ nie zależało im zbytnio na sprawieniu panu młodemu radości, dlatego nie przyłożyły się poważnie do tego, co mogło dla niego być miłe i ważne. Z powodu obojętności wobec niego ich postępowanie oraz słowa stały się lekkomyślne, nierozsądne i nieodpowiedzialne.
Podobnie dzieje się w naszym życiu. Roztropność i poważne traktowanie swoich obowiązków wobec innych pojawia się, gdy kogoś naprawdę kochamy. Autentyczna miłość podsuwa nam mądre słowa i mądre czyny. Gdy nie ma prawdziwej miłości do kogoś – czyli do Boga i do człowieka – to życie staje się lekkomyślną i nierozważną zabawą, przypominającą bezmyślne podchodzenie do wszystkiego przez niemądre panny z przypowieści Jezusa.

Nawet nie przeprosiły pana młodego za swoje spóźnienie

„W końcu nadchodzą i pozostałe panny, prosząc: "Panie, panie, otwórz nam!" Lecz on odpowiedział: "Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was".” (Mt 25,11-12) O lekceważącym traktowaniu pana młodego przez nieroztropne panny świadczy w przypowieści Jezusa sposób zwracania się do niego. Gdy bowiem po swoim spóźnionym przybyciu zobaczyły zamknięte drzwi jego domu, nie przeprosiły go, lecz wręcz rozkazały mu: „Panie, panie, otwórz nam!” Wydawało im się, że muszą tam być wpuszczone. Podobni do nich są ludzie przekonani, że zasługują tylko na niebo, chociaż czynią zło, które Bogu się nie podoba. Ten fakt ich jednak nie obchodzi, dlatego nie przepraszają Go i nie żałują za swoje grzechy jak panny, które nie widziały nic niestosownego w swojej nieobecności w czasie powrotu pana młodego i w lekceważącym sposobie traktowania go. Może nawet miały pretensje z powodu zamknięcia przed nimi drzwi, bo przecież one jeszcze tak późno w nocy trudziły się i męczyły, aby kupić oliwę do swoich lamp.

Nie o brak oliwy chodzi, lecz o brak miłości

„W końcu nadchodzą i pozostałe panny, prosząc: "Panie, panie, otwórz nam!" Lecz on odpowiedział: "Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was".” (Mt 25,11-12) W przypowieści Jezusa nie jest najważniejszy sam brak oliwy w naczyniach nierozsądnych panien, ale ich obojętna, lekceważąca i pozbawiony miłości postawa wobec pana młodego. Z tego powodu nie weszły do jego domu. Zresztą szybko by się tam znudziły, bo nikogo tam nie kochały, o czym świadczył ich lekceważący sposób taktowania pana młodego i towarzyszącej mu małżonki.

Ukrywanie swojego niedbalstwa i braku odpowiedzialności

„A nierozsądne rzekły do roztropnych: "Użyczcie nam swej oliwy, bo nasze lampy gasną".” (Mt 25,8) Nierozważne panny usiłowały wzbudzić litość w sercach swoich roztropnych towarzyszek, ukazując się jako dotknięte pewną formą niezależnego od nich nieszczęścia. Powiedziały: „nasze lampy gasną”. W ich sposobie mówienia ujawniła się przebiegłość, ukrywająca część prawdy, którą był fakt ich niedbalstwa i lekkomyślności. Nie powiedziały, że ich lampy gasną z powodu ich zaniedbań, bo przewidywały, że wtedy nie mogłyby liczyć na litość koleżanek i nie osiągnęłyby swojego celu. Zrobiły więc to, co nieraz robią lekkomyślni, leniwi i niedbali ludzie: starały się ukryć za jakimś niezależnym od nich nieszczęściem swoją bezmyślność, brak odpowiedzialności i lekkomyślne podchodzenie do swoich obowiązków i lekceważące podchodzenie do ludzi. Powiedziały: „nasze lampy gasną”. Nie potrafiły przyznać się do swoich zaniedbań ani przed koleżankami, ani przed panem młodym, którego nie przeprosiły za swoje spóźnienie się na jego przybycie.

Tylko połowa z obecnych panien wykazała się mądrością

„Pięć z nich było nierozsądnych, a pięć roztropnych.” (Mt 25,2) Jezus mówi w swojej przypowieści, że tylko połowa z obecnych panien była roztropna. Tymczasem istnieje powszechne przekonanie, że społeczeństwa są mądre, rozsądne, przynajmniej w swojej większości. Z tego powodu prawdziwe i dobre jest to, co większa część jakiejś społeczności za takie uważa. Może celowo Jezus mówi o połowie mądrych i o połowie nierozsądnych i wręcz głupich panien, aby zaprzeczyć temu rozpowszechnionemu poglądowi.

Nieroztropność połączona z lenistwem

„Wtedy powstały wszystkie owe panny i opatrzyły swe lampy. A nierozsądne rzekły do roztropnych: "Użyczcie nam swej oliwy, bo nasze lampy gasną".” (Mt 24,7-8) Nierozsądne panny dopiero w ostatniej chwili, czyli gdy zaopatrywały lampy w oliwę, zauważyły jej brak. Wcześniej albo tego nie spostrzegły, albo – z powodu lenistwa – nie chciało im się nic zrobić. Zaczęły działać – jak wszystkie leniwe i nierozsądne osoby – dopiero w ostatnim momencie i zaczynając od czegoś najłatwiejszego: od prośby, by ktoś inny rozwiązał im wywołany przez nie problem. Wysiliły się więcej i poszły w nocy do sprzedawców, dopiero gdy nie udało im się rozwiązać cudzymi rękami wywołanego przez siebie kłopotu.

PRZYPOWIEŚĆ O TALENTACH

Podobnie też [jest] jak z pewnym człowiekiem, który mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek.14 Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał. Zaraz15 ten, który otrzymał pięć talentów, poszedł, puścił je w obrót i zyskał drugie pięć.16 Tak samo i ten, który dwa otrzymał; on również zyskał drugie dwa.17 Ten zaś, który otrzymał jeden, poszedł i rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego pana.18 Po dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął rozliczać się z nimi.19 Wówczas przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów. Przyniósł drugie pięć i rzekł: "Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem".20 Rzekł mu pan: "Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!"21 Przyszedł również i ten, który otrzymał dwa talenty, mówiąc: "Panie, przekazałeś mi dwa talenty, oto drugie dwa talenty zyskałem".22 Rzekł mu pan: "Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!"23 Przyszedł i ten, który otrzymał jeden talent, i rzekł: "Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał.24 Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność!"25 Odrzekł mu pan jego: "Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał.26 Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność.27 Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów.28 Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma.29 A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz - w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów".30 (Mt 25,14-30)

Majątek pana przekazany sługom

„Podobnie też [jest] jak z pewnym człowiekiem, który mając się udać w podróż, przywołał swoje sługi i przekazał im swój majątek.” (Mt 25,14) Talenty oznaczają dary Boże, udzielone człowiekowi. Są one „majątkiem” Boga, czyli czymś dobrym i cennym. Bóg ich udziela nam, ludziom, abyśmy je powiększyli, aby dobra było jak najwięcej.

Dary możliwe do powiększenia

„Jednemu dał pięć talentów, drugiemu dwa, trzeciemu jeden, każdemu według jego zdolności, i odjechał”. (Mt 25,15)Bez względu na to, ile otrzymał sługa, był on w stanie pomnożyć otrzymaną od pana część majątku, ponieważ to, co zostało mu powierzone, było dostosowane do jego uzdolnień. Z tego powodu sługa, który talentu nie powiększył, nie miał nic na swoje usprawiedliwienie. Bóg daje każdemu człowiekowi różne dary naturalne i nadprzyrodzone. Dzięki nim każdy potrafi wypełnić powierzone mu przez Stwórcę zadanie. Jeśli tego ktoś nie zrobił, to znaczy, że nie chciał spełnić tego, do czego został powołany.

Nikt nie znajdzie usprawiedliwienia dla sprzeniewierzenia się temu, co mógł zrobić

„Przyszedł i ten, który otrzymał jeden talent, i rzekł: "Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność!" Odrzekł mu pan jego: "Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał. Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność.” (Mt 25,24-27) Sługa, określony przez pana jako „zły i gnuśny”, tłumaczył swoje lenistwo w sposób bezsensowny i pozbawiony jakiejkolwiek logiki. I nie mogło być inaczej. Nie da się bowiem jasno i logicznie wykazać słuszności swojego postępowania, gdy wynika ono z lenistwa lub z jakiejś innej wady. Leniwy sługa nie spełnił z własnej winy powierzonego mu zadania, dlatego nie potrafił się wytłumaczyć przed panem, który mu je zlecił.

Odebrany talent

„Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz – w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów".” (Mt 25, 28-30) Jedynie temu słudze, który nie pomnożył otrzymanego talentu, pan kazał go odebrać. Inni natomiast tylko poinformowali go, że podwoili otrzymane talenty. Dzięki temu zachowali to, co dostali i zyskali przez swoją pracę. Ponadto otrzymali obietnicę jeszcze innej, znacznie większej nagrody. Usłyszeli: „Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!” (Mt,25,21 i 23) Pracowity sługa, który otrzymał pięć talentów i gorliwie pomnażał otrzymaną część majątku pana, dostał jeszcze dodatkowo jeden talent, zabrany słudze, który zamiast go pomnażać – zakopał go w ziemi. Przez to już się spełniła częściowo obietnica pana: „Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię”

Sprawiedliwe ocenienie wysiłków sług przez pana

„Przyszedł również i ten, który otrzymał dwa talenty, mówiąc: "Panie, przekazałeś mi dwa talenty, oto drugie dwa talenty zyskałem". Rzekł mu pan: "Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!"” (Mt 25,22-23) Pan słudze, który przyszedł z czterema talentami, nie powiedział, że za mało zyskał. Nie miał do niego pretencji, że nie przyniósł dziesięciu talentów tak jak pierwszy sługa, który otrzymał pięć talentów. Nie miał pretensji, że za mało pracował. Zadowoliło go, że wierny sługa dobrze wypełnił swoje zadanie, wykorzystując w pełni to, co otrzymał. Gdyby ludzie mieli ocenić wysiłek sług, to – patrząc na dziesięć talentów przyniesionych przez pierwszego – powiedzieliby, że on najwięcej pracował, najwięcej się trudził, ma największe zasługi i zasługuje na największą nagrodę. Na drugim miejscu postawiliby tego, który przyniósł cztery talenty. Te ludzkie oceny mogłyby się okazać błędne, ponieważ my nie wiemy, jakimi uzdolnieniami posługują się ludzie, którzy – sądząc po zewnętrznych owocach ich pracy – mają wielkie lub małe osiągnięcia. Bóg ocenia lepiej niż my. On bowiem wie, ile każdy człowiek otrzymał darów naturalnych i łask. Zna również dobrze stopień współpracy człowieka z tym, co otrzymał. Wie, co jest dobrem otrzymanym, a co – wypracowanym. Z tego powodu Bóg poznaje, że zasługi człowieka, który ma wielkie sukcesy zewnętrzne, nie muszą być większe od mniejszych osiągnięć zewnętrznych kogoś, kto otrzymał mniej zdolności i łask.

Każdy rozliczy się przed Bogiem z tego, co otrzymał

„Po dłuższym czasie powrócił pan owych sług i zaczął rozliczać się z nimi.” (Mt 25,19) Panem z przypowieści jest Bóg, który dobrze wie, co dał swoim stworzeniom. Z tego powodu nikt Go nie oszuka, gdy stanie przed Nim na sądzie po śmierci. Każdy bez wyjątku rozliczy się przed Nim – Bogiem wszechwiedzącym i sprawiedliwym. Nieraz ludzie chcą, aby Bóg kogoś zaraz ukarał za zło lub wynagrodził jeszcze na ziemi – za dobro. Nie zawsze tak się dzieje, jak my tego chcemy. Jednak sprawiedliwe rozliczenie dokona się. Nastąpi ono wtedy, kiedy nie ludzie, lecz sprawiedliwy i miłosierny Bóg zadecyduje. To rozliczenie może nastąpić „po dłuższym czasie”, ale na pewno nastąpi.

Docenienie dobroci i hojności pana i oskarżenie go o egoistyczne szukanie zysku

„Wówczas przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów. Przyniósł drugie pięć i rzekł: "Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem". Rzekł mu pan: "Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!" Przyszedł również i ten, który otrzymał dwa talenty, mówiąc: "Panie, przekazałeś mi dwa talenty, oto drugie dwa talenty zyskałem". Rzekł mu pan: "Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!" Przyszedł i ten, który otrzymał jeden talent, i rzekł: "Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność!"” (Mt 25,20-25) W chwili rozliczenia inaczej się zwrócił do pana sługa, który nie powiększył otrzymanego od niego talentu niż ci, którzy je pomnożyli. Jeden i drugi – radośni i pełni wdzięczności – powiedzieli: „Panie, przekazałeś mi...” Tymi słowami docenili dobroć pana, jego hojność i zaufanie im. Trzeci, leniwy sługa, zaczął od fałszywego ocenienia dobrego i ufnego pana. Posądził go o bezwzględne i egoistyczne szukanie wyłącznie swojego zysku. Powiedział: „Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał”. Źle ocenił dobrego pana, ponieważ miał złe serce.

Wejście do radości pana

„Rzekł mu pan: "Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!"” (Mt 25,23) Pan ofiarował wielką nagrodę swoim wiernym sługom. Najpierw podzielił się z nimi swoim majątkiem, a w nagrodę za pomnożenie ofiarowanego im daru postanowił podzielić się jeszcze swoją radością. Chciał, aby byli szczęśliwi jak on. Pan z przypowieści przedstawia Boga, który ze swoimi wiernymi sługami pragnie się podzielić swoim wiecznym, niepojętym dla nas szczęściem. Wystarczy tylko przyjąć Jego hojne łaski i współpracować z nimi, czyniąc dobro. Warto jeszcze dodać, że tymi, których pan potraktował tak życzliwie, nie byli jego synowie, lecz – słudzy.

Bezpodstawne posądzanie pana o nieugięte szukanie wyłącznie swojej korzyści

„Przyszedł i ten, który otrzymał jeden talent, i rzekł: "Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał. Bojąc się więc, poszedłem i ukryłem twój talent w ziemi. Oto masz swoją własność!" Odrzekł mu pan jego: "Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał. Powinieneś więc był oddać moje pieniądze bankierom, a ja po powrocie byłbym z zyskiem odebrał swoją własność.” (Mt 25,24-27) Sługa, który otrzymał jeden talent, wyrobił sobie o swoimi panu złe wyobrażenie, które przyjął jako całkowicie prawdziwe. Nie traktował swojego widzenia pana jako przypuszczenie, jako wyobrażenie, lecz – jako „wiedzę” o nim, czyli coś pewnego. Dlatego, zwracając się do niego, nie powiedział: „Panie, wydawało mi się, żeś jest człowiek twardy, żądny zysków...” lecz: „Panie, wiedziałem, żeś jest człowiek twardy: chcesz żąć tam, gdzie nie posiałeś, i zbierać tam, gdzieś nie rozsypał.” Zły sługa nie miał najmniejszego powodu, aby w tak negatywny sposób ocenić swojego pana.

Gdy pan usłyszał jego krzywdzącą opinię na swój temat, nie prostował fałszywego poglądu sługi. Zamiast tego jakby wszedł w jego sposób rozumowania i wykazał mu, że nie postąpił zgodnie z tym, co uważał za pewną wiedzę o nim. Wyjaśnił mu, że jeśli uważał go za człowieka twardego i żądnego zysków, to – zgodnie z tym wyobrażeniem – zamiast zakopywać talent w ziemi powinien zrobić coś bardziej sensownego, żeby zaspokoić wyobrażoną przez siebie chciwość swojego pana. Jeśli był przekonany, że pan jest twardy i szukający zysku bez żadnego wysiłku ze swojej strony, to miał zrobić coś, na czym – według swojego wyobrażenia – panu zależało. Miał pomnożyć jego majątek, np. oddając na procent pieniądze bankierom, bo to by przyniosło mu zysk. Jeśli był przekonany, że pan jest twardy i szukający zysku bez żadnego wysiłku ze swojej strony, to miał zrobić coś, na czym – według swojego wyobrażenia – panu zależało. Miał pomnożyć jego majątek, np. oddając na procent pieniądze bankierom, bo to by przyniosło mu zysk.
Obraz, jaki sobie o panu wytworzył „zły i gnuśny” sługa, nie był prawdziwy. Z pewnością pan nie szukał swojej korzyści i postąpiłby z nim tak jak z pozostałymi sługami. Zostawiłby mu powierzony talent oraz to, co zyskałby, gdyby – zamiast go zakopywać w ziemi – mądrze się nim posługiwał, tak jak to uczynił pierwszy sługa, który przybył z dziesięcioma talentami, i drugi, który przyszedł na rozliczenie z panem – z czterema.

Pomnażać dary tylko przez czynienie dobra

„Wówczas przyszedł ten, który otrzymał pięć talentów. Przyniósł drugie pięć i rzekł: "Panie, przekazałeś mi pięć talentów, oto drugie pięć talentów zyskałem".” (Mt 25,20) „Przyszedł również i ten, który otrzymał dwa talenty, mówiąc: "Panie, przekazałeś mi dwa talenty, oto drugie dwa talenty zyskałem".” (Mt 25,22) Człowiek nie powinien być tylko biernym odbiorcą Bożych darów, podobnym do sługi leniwego i złego, który otrzymany talent zakopał w ziemi. Ma się tak posługiwać swoimi uzdolnieniami naturalnymi i nadprzyrodzonymi, aby – przez czynienie dobra – jeszcze bardziej się powiększyły. Nie wolno jednak wykorzystywać otrzymanych od Boga uzdolnień i darów do czynienia zła. A jest to, niestety, możliwe, np. gdy ktoś wykorzystuje swoją inteligencję do sprytnego oszukiwania ludzi, do zaspokajania swojej próżności i pychy. W tym wypadku same uzdolnienia mogą się powiększyć, ale wzrośnie również zdeprawowanie człowieka. Za to nie uzyska Bożej pochwały, ponieważ Stwórca obdarzył nas dobrymi darami, aby nie zło, lecz dobro pomnażać w sobie i w świecie.

Bezużyteczne zakopane w ziemi pieniądze

„Ten zaś, który otrzymał jeden, poszedł i rozkopawszy ziemię, ukrył pieniądze swego pana.” (Mt 25,18) Niewiele zrobił sługa, który otrzymał jeden talent. Podjął się tylko jednorazowego niewielkiego wysiłku, aby pójść w jakieś miejsce, rozkopać ziemię i ukryć pieniądze pana. Potem już nic z nimi nie robił, aż do jego powrotu, który nastąpił dopiero po dłuższym czasie. Ponieważ pan nie wrócił szybko, dlatego sługa mógł się jeszcze wiele razy zastanowić nad swoim nierozumnym postępowaniem i zmienić zdanie. To się jednak nie stało. Nie chciał nic zrobić dla pana. Ale nie tylko dla niego nic nie zrobił. Nie zrobił nic dobrego dla swojej rodziny i dla innych ludzi, bo zakopane w ziemi pieniądze nikomu nie służyły, chociaż – dzięki rozumnemu posługiwaniu się nimi – mogło powstać wiele pożytecznych rzeczy dla bliźnich.

Sługa był nie tylko gnuśny, lecz również zły

„Odrzekł mu pan jego: "Sługo zły i gnuśny! Wiedziałeś, że chcę żąć tam, gdzie nie posiałem, i zbierać tam, gdziem nie rozsypał.” (Mt 25,26) W pojęciu „zły” zawiera się wiele różnych wad. Pan zaznaczył jednak głównie „gnuśność” sługi. Był on gnuśny, czyli leniwy, bo nic nie zrobił dla swojego pana, a właściwie – dla nikogo. Nawet dziecko mogłoby wykonać to, co on: zakopać pieniądze w ziemi! Sługa był opanowany przez lenistwo, które jest jednym z siedmiu grzechów głównych. Ono sparaliżowało całe jego życie i nawet doprowadziło do błędnego rozumowania, że dla „takiego” pana nie warto nic robić. Ale sługa był zły nie tylko z powodu braku robienia czegoś pożytecznego i miłego dla swojego pana. Był zły przede wszystkim dlatego, że bezpodstawnie przypisał mu złe cechy, takie jak: chciwość, lenistwo, szukanie zysków bez wysiłku, bezwzględne domaganie się od innych pracy dla własnej korzyści. Takie posądzenia mogły się zrodzić tylko w głowie i sercu kogoś, kto sam był zepsuty i doszukujący się zła u innych. Postępowanie pana wobec sług dowodziło, że szukał wyłącznie ich korzyści. Nie skrzywdził on swojego sługi nawet wtedy, gdy kazał mu odebrać talent i dać temu, który miał ich dziesięć. Nie odebrał mu bowiem czegoś, co sam zarobił i na co sam zapracował. Zadecydował tylko o tym, co było wyłącznie jego majątkiem, a czego nawet wtedy nie zostawił sobie.

Zbawieni zyskają, a potępieni stracą

„Dlatego odbierzcie mu ten talent, a dajcie temu, który ma dziesięć talentów. Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz - w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów".” (Mt 25,28-30) Nie zawsze na tym świecie spełniają się w pełni słowa Jezusa: „Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma”. (Mt 25,29) Okażą się jednak absolutnie prawdziwe w świecie przyszłym. Tam zbawieni – którzy na ziemi pomnożyli otrzymane dobre dary i powiększyli w sobie i wokół siebie dobro – otrzymają jeszcze więcej. Natomiast potępieni, którzy na ziemi zmarnowali dary Boże i powiększali zło w sobie i wokół siebie, zostaną na zawsze pozbawieni tego, co im się wydawało – w ich życiu bez Boga – wielkością, mocą i chlubą.

Ostateczna nagroda i kara za uczynki wykonane za życia na ziemi

„A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz – w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów”. (Mt 25,30) Królestwo Boże na ziemi to okres posługiwania się przez ludzi talentami otrzymanymi od Boga i wypełnianiem zadań powierzonych przez Niego. Pan, gospodarz i król tego królestwa jest w podróży. Oznacza to, że jakby nieco usunął się w cień, aby dać możliwość pełnego działania swoim sługom i przez to ujawnić ich użyteczność lub bezużyteczność w przyszłości, w wiecznym królestwie niebieskim. O tym mówi przypowieść o słudze wiernym i niewiernym (Mt 24,45-51), o pannach roztropnych i nieroztropnych (Mt 25,1-13) oraz przypowieść o rozdzielonych talentach (Mt 25,14-30). Bohaterowie tych przypowieści różnie się zachowywali: dobrze lub źle wypełniali swoje obowiązki, poważnie, z szacunkiem i miłością traktowali tego, który im powierzył różne ważne zadania do wykonania. Ich postępowanie wpłynęło na ich przyszły los: za wierność otrzymali wielką nagrodę, a za niewierność – karę. Nie było żadnej możliwości pośredniej. Podobnie było ze sługami z przypowieści o talentach. Ten, który zakopał otrzymany talent został skazany na pozostawanie na zewnątrz, w ciemnościach. Oznacza to znalezienie się człowieka poza królestwem niebieskim, w ciemnościach, gdzie zamiast udziału w radościach pana (por. Mt 25,23) jest płacz i zgrzytanie zębów, wyrażające złość i nienawiść do wszystkich i do wszystkiego.

SĄD OSTATECZNY

Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały.31 I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów.32 Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie.33 Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: "Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata!34 Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie;35 byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie".36 Wówczas zapytają sprawiedliwi: "Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? spragnionym i daliśmy Ci pić?37 Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? lub nagim i przyodzialiśmy Cię?38 Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?"39 A Król im odpowie: "Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili".40 Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!41 Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić;42 byłem przybyszem, a nie przyjęliście Mnie; byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie; byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie."43 Wówczas zapytają i ci: "Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie?"44 Wtedy odpowie im: "Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili".45 I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego».46 (Mt 25,31-46)

Sąd z podstaw człowieczeństwa

Jezus przedstawia sąd ostateczny nas światem. Żaden z osądzanych ludzi nie będzie musiał tłumaczyć, co zrobił, a czego nie zrobił. Nikt nie będzie prezentował swojego życia słowami. Same czyny będą przemawiać jednoznacznie, jak ktoś postępował wobec cierpiących na różne sposoby bliźnich. Będzie to sąd z podstawowej wrażliwości na cierpienie bliźnich. Ujawni się, czy ją mieliśmy wobec ludzi cierpiących z powodów głodu, pragnienia, braku dachu nad głową, braku odzieży, chorób, więzienia.

Dla okrutnych – okrutny los

„Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!” (Mt 25,41) Te surowe słowa zostały skierowane do tych, którzy za życia ziemskiego byli obojętni na ludzkie cierpienie i albo go nie usuwali, albo wręcz je okrutnie zadawali. Ludzie, którzy tak uformowali swoje serce, nadają się tylko do piekła, bo tam wszyscy cierpią – trawieni przez „ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom” – jednak nikt nikomu nie współczuje, bo nikogo nie obchodzi cudzy los. Potępionych cudze cierpienie albo nie porusza – tak jak to było na ziemi – albo nawet wywołuje okrutną sadystyczną radość.

Osądzenie tego, co jest oczywiste dla każdego człowieka

„Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów.” (Mt 25,31-32) Jezus przedstawia sąd powszechny, którego nikt nie uniknie. Na tym sądzie nikt nie będzie mógł powiedzieć, że nie wiedział, jak miał postępować. Każdy bowiem zda sprawę z tego, o czym wie każdy człowiek. Osąd będzie bowiem polegał na przedstawieniu odniesienia każdego człowieka do bliźnich cierpiących i znajdującej się w potrzebie. Nikt nie będzie mógł powiedzieć: „Ale ja nie wiedziałem, że to miałem robić”. Każdy człowiek bowiem wie, czego oczekuje od innych, gdy sam w jakiś sposób cierpi. Czeka na pomoc, współczucie, przyjazną dłoń, uśmiech, dobre słowo. Każdy człowiek wie zatem, że jego bliźni może oczekiwać dokładnie tego samego od niego, gdy cierpi z powodu jakiejś trudnej sytuacji.

Chorzy i uwięzieni

„...byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie”. (Mt 25,36) „Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?” (Mt 25,39) „...byłem chory i w więzieniu, a nie odwiedziliście Mnie.” (Mt 25,43) „Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym albo spragnionym, albo przybyszem, albo nagim, kiedy chorym albo w więzieniu, a nie usłużyliśmy Tobie?” (Mt 25,44) Chorzy potrzebują pomocy medycznej i umocnienia duchowego przez bliskich lub inne osoby, które są w stanie ucieszyć ich swoją obecnością. Również w więzieniach więźniowie czekają na rodziny, na krewnych, przyjaciół. Chcą, aby zwłaszcza ci najbliżsi podnieśli ich na duchu. Już samo odwiedzenie, obecność kogoś życzliwego podnosi na duchu. Jezus, ukazując sąd ostateczny, nie wyraża wdzięczności za to, że ktoś leczył i wyleczył chorego lub wyciągnął więźnia z więzienia. Okazuje wdzięczność za to, że ktoś cierpiącą siostrę lub brata odwiedził, przyszedł do nich. Ponadto w więzieniach na świecie przebywają nie tylko przestępcy. Tam, gdzie są prześladowania chrześcijan, w więzieniach znajdują się uczniowie Chrystusa, prześladowani tylko dlatego, że są Jego wyznawcami. Są jeszcze inne więzienia – duchowe i psychiczne. Ich więźniami są ludzie zniewoleni przez swoje grzechy, nałogi, złe nawyki, sekciarskie myślenie. Również ci więźniowie potrzebują, by ktoś do nich „przyszedł”, podał pomocną dłoń i wyprowadził z duchowej celi więziennej. Dzięki tej pomocy odrodzi się w nich Chrystus. Nie zawsze istnieje realna możliwość odwiedzenia chorych lub więźniów. Wtedy można do nich przychodzić przez swoją modlitwę. Ważne jest, żeby nigdy ani jedni, ani drudzy nie byli nam obojętni.

Sąd z miłości do Boga, potwierdzonej postępowaniem wobec ludzi

„I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie.” (Mt 25,32-33) „A Król im odpowie: "Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili".” (Mt 25,40) „Wtedy odpowie im: "Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili".” (Mt 25,45) Jezus poucza, że nasz sposób odnoszenia się do małych i cierpiących tego świata przejawia nasze prawdziwe odniesienie do Niego. Albo jest to miłość połączona z miłosierdziem, albo obojętność i kryjące się za nim okrucieństwo wobec Niego, Jezusa Chrystusa, który w swojej ludzkiej naturze stał się jednym z nas, ludzi. W opisie Sądu Ostatecznego jest mowa tylko o odniesieniu do ludzi i przez nich – do Jezusa Chrystusa, nie ma tam natomiast nic o traktowaniu zwierząt. Sąd ten w niczym nie będzie przypominał egzaminu z prawd wiary, katechizmu, biblistyki, teologii lub jakichś modnych nauk. Nie będzie na nim miało znaczenia wykształcenie człowieka. Znaczenie będzie miała tylko miłość do Boga, potwierdzona traktowaniem z miłością i miłosierdziem współbraci, ludzi. Sąd jednoznacznie ujawni ją lub ukaże jej nieobecność. Obrazowo pokazuje to rozdzielenie ludzi wszystkich czasów na stojących po prawej lub lewej stronie. Zostali oni porównani do owiec lub kozłów. Owce symbolizują ludzi zachowujących z uległością Boże przykazanie miłości, natomiast kozły to ludzie omijający je z uporem kozłów i chodzący swoim drogami, a ściślej – drogami ukazanymi im przez piekło.

Tron chwały Syna Człowieczego

„Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie.” (Mt 25,31-33) Chwałą Jezusa, Syna Człowieczego – czyli zasiadanie przez Niego „na swoim tronie pełnym chwały” w dniu ostatecznym – będzie jednoznaczne ukazanie triumfu dobra i klęski zła. Wtedy ujawni się to, co nie zawsze wydawało się być oczywiste na tym świecie, że zło zostanie ukarane karą wieczną, a dobro wynagrodzone – wieczną nagrodą. Dobrych spotka wieczne szczęście, a złych – wieczne cierpienie.

Odpowiedzialność na sądzie Bożym za wszystkie otrzymane łaski

„"Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?" A Król im odpowie: "Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili". (Mt 25,39-40) Na sądzie przed Bogiem nikt nie uniknie odpowiedzialności za to, czy okazywał lub nie okazywał miłosierdzia i miłości bliźnim, a przez nich – samemu Jezusowi Chrystusowi, Królowi. Ci natomiast, którzy za życia poznali słowo Boże i sakramenty, odpowiedzą dodatkowo za to, jak potraktowali te dary: czy korzystali z nich dla dobra własnego i świata albo je lekceważyli, krzywdząc siebie i pośrednio – bliźnich. Kto bowiem korzystał owocnie z otrzymywanych od Boga łask, wzrastał duchowo i miał więcej sił, aby okazywać miłość bliźnim. „Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele zlecono, tym więcej od niego żądać będą.” (Łk 12,48)

Zaspokojenie pragnienia prawdy oraz bycia kochanym

„Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić”. (Mt 25,35) „Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić”. (Mt 25,42) Oprócz głodu i pragnienia fizycznego istniej także głód duchowy. Jest nim pragnienie Boga, źródła pokoju i radości, głód Jego prawdy, zawartej w Jego słowie. Każdy z nas w pewnym zakresie potrafi ugasić pragnienie i zaspokoić głód fizyczny. Podobnie też zostaliśmy uzdolnieni, aby przez dobre wychowanie i ewangelizację karmić dzieci, młodzież, dorosłych, krewnych lub obcych znajomością Boga, Jego miłości i mądrości. Zwłaszcza poznanie Jego nieskończonej miłości ma w sobie moc zaspokojenia wielkiego pragnienia uczuciowego, dręczącego serce ludzkie – pragnienia bycia kochanym. Pomagając braciom i siostrom poznać niewyobrażalną Bożą miłość – przekraczającą swoją wielkością wszystko, co potrafimy sobie wyobrazić jako ogromne – możemy w pewnym przynajmniej stopniu zaspokoić to nieugaszone pragnienie. Całkowicie zaspokojone zostanie ono dopiero w niebie. Na ziemi Jego miłości nie umiemy sobie wyobrazić ani w pełni odczuć. Każde bowiem nasze wyobrażenie sobie ogromu Bożej miłości jest tak małe jak ziarnko piasku, zestawione z potężnym masywem górskim, tonącym w chmurach i rozciągającym się od jednego krańca ziemi do drugiego. Ci, którzy odbierają ludziom Boga, doprowadzają ich do duchowego zagłodzenia i do agonii duchowej, spowodowanej przez brak duchowego napoju, którym jest Boża prawda i miłość.

Zaspokojenie głodu eucharystycznego Ciała Chrystusa i pragnienia Jego Krwi

„Bo byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić”. (Mt 25,35) „Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść; byłem spragniony, a nie daliście Mi pić”. (Mt 25,42) Nie tylko chleb codzienny jest nam potrzebny. Do duchowego uświęcenia i pełni rozwoju człowiek potrzebuje Eucharystii. Przede wszystkim od kapłanów zależy, czy ludzie mają możliwość karmienia się tym pokarmem z nieba. Również od nich zależy, czy mają możliwość adorowania Jezusa Chrystusa w Eucharystii. Jednak osoby, które nie są kapłanami, mogą się przyczyniać do tego, aby możliwość przystępowania do Komunii św. była łatwa, trudna lub niemożliwa, np. przez budowanie kościołów lub ich burzenie, sprzedawanie, zamienianie na obiekty świeckiego zastosowania. Także prześladowanie uczniów Chrystusa utrudnia lub uniemożliwia przystępowanie do Komunii św.

Błogosławieni lub przeklęci na zawsze

„Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: "Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata!"” (Mt 25,34) Wtedy odezwie się i do tych po lewej stronie: "Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom!"” (Mt 25,41) Ziemskie istnienie ludzkości zakończy się. Wszyscy ludzie będą jednak nadal istnieć w wieczności nie tylko z duszami, lecz także ze swoimi zmartwychwstałymi ciałami. Jedni znajdą się w królestwie niebieskim, przygotowanym im „od założenia świata”, inni natomiast, przeklęci, w cierpieniu ognia wiecznego, przygotowanego „diabłu i jego aniołom”. Szczęśliwi na zawsze pozostaną ci, którzy przez swoje postępowanie – przesycone miłością i miłosierdziem – upodobnili się do Chrystusa i Jego Matki, i równocześnie Jemu nieśli pomoc w bliźnich. Wieczne cierpienie natomiast nie odstąpi nigdy od tych, którzy zatarli w sobie podobieństwo do Boga, bo z powodu obojętności na cierpienie bliźnich i przylgnięcia do zła stali się „kozłami”, demonami. „I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego” (Mt 25,46).

Miłość do Jezusa ujawniana bezpośrednio oraz w formie miłości do bliźniego

„Wówczas zapytają sprawiedliwi: "Panie, kiedy widzieliśmy Cię głodnym i nakarmiliśmy Ciebie? spragnionym i daliśmy Ci pić? Kiedy widzieliśmy Cię przybyszem i przyjęliśmy Cię? lub nagim i przyodzialiśmy Cię? Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?" A Król im odpowie: "Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili".” (Mt 25,37-40) Sprawiedliwi nie zdawali sobie sprawy z tego, że służąc potrzebującym i cierpiącym ludziom, usługują samemu Jezusowi Chrystusowi, Królowi. Dla Niego jednak czyny dobroci, miłości i miłosierdzia, skierowane ku bliźnim, odnosiły się do Niego, jak powiedział: „Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”. (Mt 25,40) Miłość do Jezusa, wyrażana w uczynkach miłosierdzia względem bliźnich, nie jest jedyną formą miłowania Go. Istnieją jeszcze inne jej przejawy, bezpośrednio skierowane do Niego jak np. uwielbianie Go, okazywanie Mu wdzięczności, skrucha, wynagradzanie Mu za grzechy swoje i świata, modlitwa płynąca z serca, włączanie się w Jego ofiarę przez uczestniczenie w Mszy świętej i inne. Ważne jest, aby w naszym życiu ujawniały się wszystkie formy miłowania Jezusa – i te bezpośrednie, i te, które wyrażają się w uczynkach miłosierdzia wobec ludzi cierpiących. Aby nasza miłość do Boga nie była tylko naszym subiektywnym wyobrażeniem, lecz realnym faktem, musi być potwierdzona konkretnymi wyrazami miłości do bliźniego. Jednoznacznie wyraża to św. Jan: „Jeśliby ktoś mówił: Miłuję Boga, a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi.” (1 J 4,20) „Dzięki temu można rozpoznać dzieci Boga i dzieci diabła: każdy, kto postępuje niesprawiedliwie, nie jest z Boga, jak i ten, kto nie miłuje swego brata.” (1 J 3,10) „Takie zaś mamy od Niego przykazanie, aby ten, kto miłuje Boga, miłował też i brata swego.” (1 J 4,21)

Nadspodziewanie wielka nagroda

„...byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie”. (Mt 25,36) „Kiedy widzieliśmy Cię chorym lub w więzieniu i przyszliśmy do Ciebie?” (Mt 25,39) Sprawiedliwi byli zaskoczeni stwierdzeniem, że Król, Jezus Chrystus, wynagradza ich ponad miarę. Mogli się ewentualnie spodziewać nagrody za dobre czyny wobec bliźnich, jednak Król-Sędzia traktuje ich jako swoich „dobroczyńców”, którzy udzielili Mu pomocy w trudnych sytuacjach. Jest im za to niezmiernie wdzięczny i przyznaje im niezwykłą nagrodę: „Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata!” (Mt 24,34) Daje im wieczną nagrodę za coś tak małego w ich oczach, jak odwiedzenie chorego lub więźnia. Daje im wieczną nagrodę za coś tak małego w ich oczach, jak odwiedzenie chorego lub więźnia. Wieczne królestwo – za drobiazg! Dla Boga jednak najdrobniejszy czyn, wypływający ze szczerej miłości, jest czymś wielkim i zasługującym na Jego nagrodę.

Oddzielone od siebie „dzieci Boga” i „dzieci diabła”

„I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów. Owce postawi po prawej, a kozły po swojej lewej stronie. Wtedy odezwie się Król do tych po prawej stronie: "Pójdźcie, błogosławieni Ojca mojego, weźcie w posiadanie królestwo, przygotowane wam od założenia świata!” (Mt 25,32-34) Przed Boskim Sędzią zgromadzą się wszyscy ludzie, którzy kiedykolwiek żyli na ziemi. Każdy człowiek stanie przed Nim ze swoim sercem ukształtowanym przez czyny dokonane za życia ziemskiego. Każdy bowiem ze świadomie i dobrowolnie dokonanych na ziemi czynów był jak uderzenie dłuta rzeźbiarza, wykuwające jakąś żywą postać: albo podobiznę Jezusa Chrystusa, albo demona. Podobni do Jezusa to ci stojący po Jego prawicy; niepodobni do Niego – to demoniczne podobizny złego ducha, pozbawione miłości i okrutne jak on. Św. Jan jednych nazywa „dziećmi Boga”, a drugich – „dziećmi diabła”. Tak napisał w swoim liście: „Każdy, kto narodził się z Boga, nie grzeszy, gdyż trwa w nim nasienie Boże, taki nie może grzeszyć, bo się narodził z Boga. Dzięki temu można rozpoznać dzieci Boga i dzieci diabła: każdy, kto postępuje niesprawiedliwie, nie jest z Boga, jak i ten, kto nie miłuje swego brata.” (1 J 3,9-10)

Miłość lub nienawiść do niewidzialnego Jezusa Chrystusa

Zarówno zbawieni jak i potępieni – zdziwieni wielkością nagrody lub surowością kary – zadają pytanie Boskiemu Sędziemu, kiedy go widzieli na ziemi: „Panie, kiedy widzieliśmy Cię...” np. chorym.(Mt 25,37 i 44) Król-Sędzia i jednym i drugim odpowiedział. Nie wyjaśnił im jednak, kiedy go widzieli – bo Go nie widzieli – lecz ukazał im, kiedy naprawdę okazali Mu miłość, miłosierdzie lub okrucieństwo. Za jedno lub drugie ponoszą wieczną odpowiedzialność. „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”. (Mt 25,40) „Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili”. (Mt 25,45)



DWUDZIESTY SZÓSTY ROZDZIAŁ EWANGELII WEDŁUG ŚW. MATEUSZA

(Omówienie prawd wiary dla małych dzieci można znaleźć tutaj)

Autor komentarza: ks. Michał Kaszowski



Tytuły rozważań