Rozważanie Ewangelii według św. Mateusza


Tytuły rozważań


ROZDZIAŁ 3


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28


Działalność Jana Chrzciciela (por. Łk 3,1: J 1,1-4; J 1,19-34)

W owym czasie wystąpił Jan Chrzciciel i głosił na Pustyni Judzkiej te słowa:1 «Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie».2 Do niego to odnosi się słowo proroka Izajasza, gdy mówi: Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, Dla Niego prostujcie ścieżki!3 Sam zaś Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a jego pokarmem była szarańcza i miód leśny.4 Wówczas ciągnęły do niego Jerozolima oraz cała Judea i cała okolica nad Jordanem.5 Przyjmowano od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając przy tym swe grzechy.6 A gdy widział, że przychodzi do chrztu wielu spośród faryzeuszów i saduceuszów, mówił im: «Plemię żmijowe, kto wam pokazał, jak uciec przed nadchodzącym gniewem?7 Wydajcie więc godny owoc nawrócenia,8 a nie myślcie, że możecie sobie mówić: "Abrahama mamy za ojca", bo powiadam wam, że z tych kamieni może Bóg wzbudzić dzieci Abrahamowi.9 Już siekiera do korzenia drzew jest przyłożona. Każde więc drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone.10 Ja was chrzczę wodą dla nawrócenia; lecz Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie; ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów. On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem.11 Ma On wiejadło w ręku i oczyści swój omłot: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym».12 (Mt 3,1-12 )

Jan wystąpił „w owym czasie” na Pustyni Judzkiej

„W owym czasie wystąpił Jan Chrzciciel i głosił na Pustyni Judzkiej te słowa: «Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie». Do niego to odnosi się słowo proroka Izajasza, gdy mówi: Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, Dla Niego prostujcie ścieżki!” (Mt 3,1-3) Św. Mateusz Ewangelista nie podaje dokładnej daty pierwszego wystąpienia Jana Chrzciciela. Mówi tylko „w owym czasie”, czyli w czasie wyznaczonym przez Boga. Podstawową prawdą, głoszoną przez tego, który był „Głosem wołającym na pustyni”, było wezwanie do nawrócenia. Nie ma nic ważniejszego, żeby wejść do królestwa niebieskiego, jak uwierzyć w Jezusa Chrystusa i nawracać się każdego dnia, czyli każdego dnia kochać Go coraz bardziej i coraz mniej grzeszyć. Nawracający się człowiek oprócz miłości do Chrystusa, Boga Wcielonego, stale pogłębia też miłość do bliźniego; odwraca się od swojego egoizmu, aby go zastąpić miłością.

Na Pustyni Judzkiej

Jan Chrzciciel nauczał, zanim Jezus rozpoczął swoje publiczne głoszenie Ewangelii. Głosił słowa wzywające do nawrócenia na Pustyni Judzkiej (Mt 3,1). Ludzie przychodzili słuchać słów Jana na to odosobnione miejsce, aby gwar życia nie utrudniał im skupiania się tylko na słyszanym słowie. Takie miejsca ułatwiają modlitewny kontakt z Bogiem i refleksję nad swoim życiem. I dzisiaj, dla słuchania Boga i zastanowienia się na swoim życiem, warto utworzyć w sobie taką „pustynię”, przynajmniej na kilka minut w ciągu każdego dnia – pustynię bez telefonów, internetu, gier, pustynię zapełnioną tylko „piaskiem” Bożej prawdy i obecnością Boga.

Człowiek w „odzieniu z sierści wielbłądziej” zapowiada bliskość Zbawiciela i Jego królestwa

„W owym czasie wystąpił Jan Chrzciciel i głosił na Pustyni Judzkiej te słowa: «Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie». Do niego to odnosi się słowo proroka Izajasza, gdy mówi: Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu! Dla Niego prostujcie ścieżki! 4 Sam zaś Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a jego pokarmem była szarańcza i miód leśny”. (Mt 3,1-4) Na przygotowanie serc ludzkich dla nadchodzącego Zbawiciela Bóg nie wybrał żadnego człowieka z żydowskich elit duchowych, żadnej wybitnej postaci ze świątyni jerozolimskiej, z kręgów kapłańskich, faryzejskich, ze starszyzny żydowskiej. Nie wybrał też żadnego uczonego w Piśmie, który może wygłaszałby bardziej uczone kazania niż Jan. Bóg nie wybrał do tej misji żadnego człowieka, który nosił wspaniałe szaty jak królowie, arcykapłani i faryzeusze, lecz kogoś kto przyodziewał się i odżywiał jak jakiś „jaskiniowiec”. Jan „nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a jego pokarmem była szarańcza i miód leśny”. Bóg takiego człowieka wybrał, bo znał jego szlachetną duszę. Widział w Janie człowieka, który nie będzie się sprzymierzał ze złem i swoim życiem przypłaci za swoje naprowadzanie ludzi opornych jak Herod i Herodiada na dobrą drogę życia według Bożych przykazań. Bóg nie ma upodobania w przepychu zewnętrznym; kocha natomiast piękno duchowe, które kryło się w szlachetnej duszy Jana Chrzciciela.

Bliskie jest „królestwo niebieskie”

Jan Chrzciciel nawoływał: «Nawróćcie się, bo bliskie jest królestwo niebieskie». (Mt 3,1) „Wówczas ciągnęły do niego Jerozolima oraz cała Judea i cała okolica nad Jordanem. Przyjmowano od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając przy tym swe grzechy”. (Mt 3,5-6) Wielu szło do tego człowieka o surowym wyglądzie i nauczaniu wymagającym i jednoznacznym. Przyjmowali chrzest, wyznając przy tym swoje grzechy. Żeby je wyznać, musieli najpierw dostrzec je w sobie i uznać, że są prawdziwymi grzesznikami. Tak chcieli się przygotować, by wejść do bliskiego już „królestwa niebieskiego”, które nadchodzący Zbawiciel miał zapoczątkować na ziemi jako „królestwo Boże”. Ziemskie partie polityczne pragną zbudować państwa oparte na ich programach. Syn Boży przyszedł na świat, aby powstało „państwo Boże”, „królestwo Boże”, zorganizowane według Bożego przykazania miłości – państwo-królestwo bez granic i przedłużające się w wieczność. Wraz z przyjściem Syna Bożego na świat „królestwo niebieskie” miało się zakorzenić na ziemi, przekształcając przede wszystkim ludzkie serca w miłe Bogu „Boże królestwa”.

Stale doskonalone królestwo Boże

Różne były i są struktury społeczno-polityczne w ziemskich królestwach i państwach. Różne też są prawa poszczególnych państw i królestw. Boże królestwo, które utworzył na ziemi Jezus Chrystus, też ma swoją strukturę i swój niezmienny ład. Posiada swoje niezmienne prawo. Jest nim przykazanie stawiania Boga bezwzględnie na pierwszym miejscu i miłowanie bliźniego jak siebie samego. A ponieważ ta struktura jest stale naruszana przez nasze grzechy, dlatego królestwo Boże naszego serca wymaga codziennej, udoskonalającej je reformy. Polega ona na ciągłym usuwaniu z naszego życia różnych „królów” i „władców”, którzy stają się konkurentami Boga, usiłującymi Go w nas zastąpić sobą. Również miłość do bliźniego domaga się codziennej korekty, aby stała się miłością stałą i głęboką.

Obmywanie duszy przez Boga

„Przyjmowano od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając przy tym swe grzechy”. (Mt 3,6) Wyznawano grzechy nie w świątyni, nie w synagodze, lecz podczas chrztu w rzece Jordan. To wskazuje, że każde miejsce jest odpowiednie, by wyznawać – przynajmniej w duchu – swoje grzechy. Nie jesteśmy bezgrzesznymi aniołami, lecz grzesznymi ludźmi. Powinniśmy o tym pamiętać, bo dzięki temu możemy za swoje grzechy żałować i otrzymać łaskę Bożego miłosierdzia. Woda Jordanu jest symbolem łaski Bożej, która obmywa duszę z brudu duchowego. Woda obmywa ciało i przywraca mu czystość, łaska Boża natomiast obmywa duszę i udziela jej daru Bożej świętości. Tę łaskę wysłużył nam Jezus przez swoją śmierć na krzyżu i udziela jej ludziom o skruszonych sercach. W szczególny sposób jest nam ona dawana w sakramencie chrztu i w spowiedzi świętej.

Surowość Jana Chrzciciela wobec faryzeuszów i saduceuszów

„A gdy widział, że przychodzi do chrztu wielu spośród faryzeuszów i saduceuszów, mówił im: «Plemię żmijowe, kto wam pokazał, jak uciec przed nadchodzącym gniewem? Wydajcie więc godny owoc nawrócenia, a nie myślcie, że możecie sobie mówić: "Abrahama mamy za ojca", bo powiadam wam, że z tych kamieni może Bóg wzbudzić dzieci Abrahamowi.” (Mt 3,7-9) Jan Chrzciciel był wyjątkowo surowy wobec faryzeuszów i saduceuszów, którzy przychodzili do chrztu. Ta jego surowość mogła wynikać z tego, że ludzie ci znani byli ze swojej obłudy. Nie przyznawali się do swoich grzechów i udawali przed ludźmi świętych i sprawiedliwych. Być może także ich wyznanie grzechów w czasie przyjmowanego chrztu też nie było pełne i szczere. Surowość wobec faryzeuszów i saduceuszów nie wynikała z nienawiści Jana Chrzciciela do nich. Przeciwnie, to troska o ich zbawienie podsuwała mu słowa prawdy, odsłaniającej przed nimi bolesne następstwa ich zarozumiałego i obłudnego sposobu życia.

Serca twardsze niż kamienie

„A gdy widział, że przychodzi do chrztu wielu spośród faryzeuszów i saduceuszów, mówił im: «Plemię żmijowe, kto wam pokazał, jak uciec przed nadchodzącym gniewem? Wydajcie więc godny owoc nawrócenia, a nie myślcie, że możecie sobie mówić: "Abrahama mamy za ojca", bo powiadam wam, że z tych kamieni może Bóg wzbudzić dzieci Abrahamowi.” (Mt 3,7-9) Faryzeuszom i saduceuszom, którzy uważali się za doskonałych i świętych, Jan groził gniewem Bożym. Tym spośród nich, którzy się nie nawrócili, dał do zrozumienia, że mają serca twardsze od kamieni, z których Bóg mógłby „wzbudzić dzieci Abrahamowi”. Oni, przez swój świadomy brak nawrócenia i pychę, na próżno myślą i mówią sobie: „Abrahama mamy za ojca", dlatego nas gniew Boży nie dosięgnie. Sprawiedliwy i uświęcony jest tylko ten, kto przyjął łaskę Bożą. Taki człowiek jest prawdziwym „duchowym synem Abrahama”.

Serca kamienne mogą być zastąpione sercami z ciała.

Przychodzący do Jana Chrzciciela faryzeusze i saduceusze usłyszeli od niego: „powiadam wam, że z tych kamieni może Bóg wzbudzić dzieci Abrahamowi.” (Mt 3,9) Dlatego swoją zarozumiałość powinni zastąpić skruchą i w ten sposób otworzyć swoje kamienne serca na moc Bożą. Ona upodobni ich duchowo do ich przodka, Abrahama, i będą jego duchowymi synami. A potęga Boga jest nieskończona. Ujawni się ona między innymi w zapowiedzianym wylaniu Ducha, który przemieni kamienne serca ludzkie w serca z ciała, czyli w pełni kochające, napełnione miłością do Boga i ludzi, serdecznością i współczuciem. Tę przemianę zapowiada Księga Ezechiela: „I dam wam serce nowe i ducha nowego tchnę do waszego wnętrza, odbiorę wam serce kamienne, a dam wam serce z ciała. Ducha mojego chcę tchnąć w was i sprawić, byście żyli według mych nakazów i przestrzegali przykazań, i według nich postępowali.” (Ez 36,26-27)

Godny owoc nawrócenia

Do faryzeuszów i saduceuszów Jan Chrzciciel powiedział: „Wydajcie więc godny owoc nawrócenia”. (Mt 3,8) Przemiana serca, ducha, sposobu życia musi być konkretna, czyli musi się wyrazić nie w „jakimś” lecz w „godnym” owocu nawrócenia. Znaczy to, że jeśli nawrócenie jest autentyczne, to w życiu pojawia się coś, czego wcześniej nie było, a czego bardzo pragnie Bóg. Przede wszystkim głęboka i zażyła miłość do Niego i szczera miłość do bliźniego; nie asertywność wobec braci i sióstr, lecz – współczucie i miłosierdzie.

Wycięte drzewo, które nie przynosi dobrego owocu

Jan Chrzciciel powiedział: „Już siekiera do korzenia drzew jest przyłożona. Każde więc drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone.” (Mt 3,10) Nikt przed Bogiem nie jest uprzywilejowany ze względu na narodowość, wygląd fizyczny, wykształcenie, zajmowane na ziemi stanowiska, bogactwo... Przed Nim liczą się tylko owoce dobra, które człowiek – jak dobre drzewo – mógł zrodzić dzięki udzielonej mu przez Niego łasce. Jeśli wydał dobre owoce, to będzie się nimi cieszył przez całą wieczność. Jeśli jednak dane mu przez Boga łaski zmarnował, to stanie się podobny w wieczności do ściętego drzewa, które już nie potrafi wydawać żadnych dobrych owoców. Póki drzewo jest w ziemi, ma szansę wzrastać i przynosić owoce, bo czerpie z gleby życiodajne elementy. Jeśli jest wycięte, to nic życiodajnego do niego nie dociera. Nie tylko nie przynosi owoców, ale schnie i nadaje się tylko do spalenia, aby nie zajmowało miejsca dla innych drzew, które mogą wyrosnąć i wydawać owoce. Takim „wyciętym drzewem”, niezdolnym do przynoszenia dobrych owoców staje się człowiek, który odrzucił Boga wraz z łaskami, które On mu ofiarował. Jeżeli nie powróci do Niego przed śmiercią, to na zawsze pozostanie drzewem wyschłym i płonącym w wiecznym piekielnym ogniu. Przed tym ostrzegał Jan Chrzciciel mówiąc: „Każde więc drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone.” (Mt 3,10)

Siekiera jest „już” przyłożona do korzenia

„Już siekiera do korzenia drzew jest przyłożona. Każde więc drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone.” (Łk 3,10) „Już”, o którym mówi św. Jan Chrzciciel, może oznaczać zbliżający się czas radykalnego opowiedzenia się za dobrem głoszonym przez nadchodzącego Zbawiciela lub przeciwko niemu. Może oznaczać bliską już konieczność opowiedzenia się za Chrystusem lub przeciwko Niemu. Gdy Chrystus rozpoczął swoje nauczanie, jedni je przyjęli a inni odrzucili. Przyjęli je ci, którzy starali się czynić dobrze, a Jezus ukazał im, jak to dobro jeszcze bardziej powiększyć. Przylgnęli więc do Niego i do Jego nauki. Inni natomiast odrzucili Ewangelię Jezusa Chrystusa i Jego samego. Zrobili to ci, którzy przylgnęli całym sercem do zła i przez to nauka Zbawiciela nie odpowiadała im. Do takich ludzi zaliczało się wielu faryzeuszów, saduceuszów i arcykapłanów. Nie chcieli zmienić swojego grzesznego życia, więc odrzucili Ewangelię, która ich do tego pobudzała. Wzgardzili też samym Chrystusem. Odwrócili się od Niego i od ofiarowanym im przez Niego zbawczych łask. Przez to stali się podobni do wyciętego drzewa, które utraciło kontakt z życiodajną glebą, z zawartymi w niej życiodajnymi składnikami i wodą. Ścięte drzewo nie wyciąga z ziemi koniecznego dla niego pokarmu, dlatego traci możliwość przynoszenia owoców. Schnie i umiera. Na podobny los skazało się wielu w czasach Chrystusa. Byli to ci, którzy odrzucili Go, skazali na śmierć, nie przyjęli też nauczania Jego uczniów, którzy nadal głosili Ewangelię. Odrzucając Jezusa, Źródło życia, umarli duchowo jak ścięte drzewo, bo sami siebie odcięli od tej życiodajnej gleby, którą jest On – Zbawiciel świata. Zrobili coś, czego żadne drzewo nie potrafi uczynić: sami siebie wycięli i przez to pozbawili się życia, które ofiarował im Jezus Chrystus.

Przyłożona siekiera

„Już siekiera do korzenia drzew jest przyłożona. Każde więc drzewo, które nie wydaje dobrego owocu, będzie wycięte i w ogień wrzucone.” (Łk 3,10) Te słowa Jana Chrzciciela odnoszą się do ludzi wszystkich czasów. Są przypomnieniem o śmierci, która jest jakby „przyłożoną” siekierą do każdego ludzkiego istnienia. Nikt nie uniknie ciosu wymierzonego tą „siekierą”, nawet jeżeli ten cios się opóźnia. Zakończy on ziemskie życie każdego człowieka. Z chwilą śmierci kończy się czas formowania wieczności. Ludzkie „ja” wchodzi w nową rzeczywistość takie, jakie się uformowało na ziemi. Jeśli ktoś umiera odłączony od Chrystusa, bo do tego doprowadził zupełnie dobrowolnie i świadomie, zakończy swoje ziemskie życie jak drzewo, które nie przyniosło owoców dobra i nigdy więcej ich nie przyniesie. Wieczność takiego człowieka będzie wiecznym paleniem się w ogniu piekielnej nienawiści.

(Więcej o życiu po śmierci tutaj)

Chrzczenie wodą, Duchem Świętym i ogniem

„Ja was chrzczę wodą dla nawrócenia; lecz Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie; ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów. On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem”. (Mt 3,11) Jan Chrzciciel podkreśla, że jego działanie nie ma takiej mocy jak dzieło Tego, który przychodzi po nim – Chrystusa. Przykładem może być udzielany przez niego chrzest. Polewanie wodą z Jordanu lub zanurzanie się tej wodzie i wyznawanie grzechów – połączone z z jego pouczeniami – ma pobudzić do nawrócenia, które otwiera duszę na łaskę. Przychodzący Zbawiciel będzie chrzcić Duchem Świętym i ogniem. Będzie to zatem działanie potężniejsze niż polanie wodą z Jordanu dla przypomnienia o konieczności nawracania się. Nowy chrzest, który będzie dziełem Boskiego Zbawiciela, połączy się z potężnym działaniem Ducha Świętego. On rozpali jak ogień w ludzkich sercach Bożą miłość. Ta będzie płonąć w duszach i doprowadzi do miłowania Boga ze wszystkich sił, a bliźniego jak siebie samego. Bóg zostanie postawiony na pierwszym miejscu, bo jest Istotą nieskończenie doskonałą, a bliźni – nie „poniżej”, lecz „obok” nas, jako równy nam. To sprawi nowy „ogień”, ogień Bożej miłości, rozpalony Boską mocą w nas. (por. Rz 5,5)

Ochrzczeni Boskim Duchem i ogniem

„Ja was chrzczę wodą dla nawrócenia; lecz Ten, który idzie za mną, mocniejszy jest ode mnie; ja nie jestem godzien nosić Mu sandałów. On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem”. (Mt 3,11) Ochrzczeni Duchem Świętym i zanurzeni w Jego Boskim ogniu będą wierzyć w Ojca i posłanego przez Niego Syna, Jezusa Chrystusa. Ogarnie ich płomień miłości do Boga i do ludzi, którzy zostaną uznani za siostry i braci, powołanych do istnienia przez jedynego naszego Ojca, który jest w niebie. Każdy z nich – nawet ten mało sympatyczny – będzie traktowany jako kochany przez Jezusa Chrystusa i odkupiony przez Niego za cenę Jego najdroższej Krwi, przelanej na krzyżu. Ogarnięty Bożą miłością człowiek będzie kochać miłością, o której św. Paweł powiedział: „Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje...” (1 Kor 13,4-8) Do takiej miłości może doprowadzić tylko Boska moc Ducha Świętego i podsycany przez Niego nadprzyrodzony ogień. O pomoc tego Ducha powinniśmy stale prosić i nie odrzucać jej, kiedy nam On ją okazuje w taki sposób, jaki dla nas wybrał dzięki swojej Boskiej Mądrości.

Ogień rzucony przez Chrystusa na ziemię

O nadchodzącym Zbawicielu Jan Chrzciciel powiedział: „On was chrzcić będzie Duchem Świętym i ogniem”. (Mt 3,11). Sam zaś Jezus, kiedy rozpoczął swoje publiczne nauczanie, powiedział: „Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął”. (Łk 12,49) Jezus Chrystus, Syn Boży, przyszedł na ziemię, aby w ludzkich sercach – zimnych i egoistycznych – rozpalić taki płomień miłości, jaki w Nim płonie. Tego wielkiego dzieła dokonuje udzielając Ducha Świętego, który jest Trzecią Osobą Boską. Można Ją przedstawić symbolicznie jako Ramiona Ojca tulące w odwiecznym uścisku Miłości w Syna i Ramiona Syna przytulające w odwiecznym uścisku Miłości Ojca. Jeśli ten Duch zstąpi na jakiegoś człowieka i zostanie przez niego przyjęty, to spowoduje, że jego serce i wyciągnięte z miłością ramiona zwrócą się w stronę Boga, braci i sióstr – ludzi. Tego Ducha i ten ogień zapowiedział Jan Chrzciciel. Jeśli ktoś naprawdę chce być rozpalonym przez ten ogień, to powinien zwrócić się z prośbą do Ducha Świętego. Na pewno zostanie wysłuchany i płomień miłości będzie w nim jaśniał przez całą wieczność.

Pożyteczna pszenica i nieużyteczne plewy

Jan Chrzciciel, mówiąc o nadchodzącym Zbawicielu, powiedział: „Ma On wiejadło w ręku i oczyści swój omłot: pszenicę zbierze do spichlerza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym”. (Mt 3,12) Zapowiada więc podzielenie się ludzi na bezużyteczne plewy i pożyteczną pszenicę. Jak rozumieć ten podział? Otóż Jezus Chrystus przyszedł, aby chrzcić „Duchem Świętym i ogniem”. (Mt 3,11) Znaczy to, że przyszedł prawdziwie uzdalniać do miłości i czynienia dobra, na podobieństwo Boga, który kocha, bo jest Miłością. Do prawdziwej i stałej miłości staje się zdolny ten, kto przyjmuje obiecanego Ducha Świętego. Człowiek, który poddał się Jego działaniu zaczyna płonąć Bożą miłością i staje się dla innych ludzi pożyteczny jak pszenica, z której robi się pożywienie. Jeśli ktoś tego Ducha odrzuci, to utraci zdolność miłowania i pogrąży się w egoizmie i nienawiści. Przez to będzie dla ludzi tak bezużyteczny jak plewy oddzielone od pożytecznej pszenicy. Nie będzie też użyteczny w wiecznym królestwie Bożym, dlatego – jako niepotrzebny w nim „odpad” – będzie na zawsze płonął w ogniu piekielnym. Tam będzie jego miejsce na zawsze. Można jeszcze inaczej ująć zapowiedziany przez Jana Chrzciciela podział ludzi na takich, którzy podobni są do pszenicy, i na takich, którzy stali się jak bezużyteczne plewy. Plewami są ludzie zamknięci na dobro i prawdę, a pożyteczną pszenicą tacy, którzy szukają prawdy i chcą doskonalić swoje moralnie życie. Tęsknią za coraz większą doskonałością, którą osłabia w nich każdy grzech i ich niepełne opowiadanie się po stronie Boga, dobra i prawdy.

O Janie Chrzcicielu także w komentarzach do: Łk 3,1: J 1,1-4; J 1,19-34

CHRZEST JEZUSA (Łk 3,21; J 1,31-34)

Wtedy przyszedł Jezus z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć chrzest od niego.13 Lecz Jan powstrzymywał Go, mówiąc: «To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?»14 Jezus mu odpowiedział: «Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe». Wtedy Mu ustąpił.15 A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A oto otworzyły Mu się niebiosa i ujrzał Ducha Bożego zstępującego jak gołębicę i przychodzącego na Niego.16 A głos z nieba mówił: «Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodobanie».17 (Mt 3,13-17)

Udoskonalenie przez Jezusa tego, co było dobre

Jezus przyjął chrzest udzielany przez Jana, ponieważ nie odrzucał niczego, co było dobre. Z tego powodu chodził na pielgrzymki co roku do świątyni, zachowywał prawo, którego nie przyszedł znieść lecz wypełnić i udoskonalić. Przy okazji Jego chrztu ujawnił się chrzest nowy, który On ustanowi. W tym nowym sakramencie, który nam zostawił, zstępuje na nas Duch Święty ze swoją Boską mocą i zamieszkuje w nas jak w swojej świątyni. Równocześnie przez ten sakrament zacieśnia się nasza więź z Jezusem Chrystusem i stajemy się Jego Mistycznym Ciałem, czyli Kościołem. Ojciec niebieski pochyla się nad każdym ochrzczonym, swoim umiłowanym dzieckiem, które chce uszczęśliwić na wieki w swoim Domu – w niebie.

Nie „wirtualne” lecz „realne” sakramenty ustanowione w Kościele

Chrystus ustanowił sakramenty dla swojego Kościoła. Są nimi: chrzest, bierzmowanie, Eucharystia, sakrament pokuty, sakrament namaszczenia chorych, kapłaństwo, małżeństwo. Te sakramenty nie są „wirtualne”, do oglądania np. dzięki telewizji lub internetowi, lecz realne, czyli – do rzeczywistego przyjmowania. Nie można ich zastępować sakramentami „wirtualnymi”, oglądanymi w telewizji, tak jak nikt nie zastępuje chodzenia do restauracji, do modnych dzisiaj siłowni czy do klubów fitnessowych oglądaniem tego wszystkiego w telewizji. Nikt też, kto chce popływać, nie siada przed telewizorem, żeby oglądać wodę, lecz udaje się na basen, nad rzekę lub nad morze i tam pływa. Chrystus też nie przyszedł nad Jordan, do Jana Chrzciciela, tylko „w myślach i wyobrażeniach o jego chrzcie”, lecz udał się tam realnie i prawdziwie przyjął jego chrzest.

Należy wypełniać wszystko co jest słuszne i dobre

„Wtedy przyszedł Jezus z Galilei nad Jordan do Jana, żeby przyjąć chrzest od niego. Lecz Jan powstrzymywał Go, mówiąc: «To ja potrzebuję chrztu od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie?» Jezus mu odpowiedział: «Pozwól teraz, bo tak godzi się nam wypełnić wszystko, co sprawiedliwe». Wtedy Mu ustąpił. (Mt 3,13-15) Jezus przyjął chrzest Jana, chociaż sam miał ustanowić chrzest o wiele potężniejszy i bardziej skuteczny, połączony bowiem z Boskim działaniem Ducha Świętego. Na razie jednak istniał tylko chrzest Jana, mniej skuteczny jednak dobry, bo pobudzający ludzi do nawrócenia. Przyjęcie takiego chrztu było więc czymś słusznym i sprawiedliwym, gdyż stało się okazją do objawienia Boskości Jezusa i nowego chrztu – chrztu w imię Jezusa – w którym Duch Święty będzie dokonywał nadprzyrodzonej przemiany, czyniąc chrzczonego człowieka umiłowanym dzieckiem Boga. Tak więc przyjmując chrzest Jana, Jezus wypełnił „wszystko, co sprawiedliwe”. Tym „sprawiedliwym” było też objawienie podczas chrztu Jego Boskiej natury. Nie byłoby czymś słusznym zaniedbanie przez Jezusa tego wielkiego dobra.

Nie wszyscy tak jak Jezus przyjęli chrzest Jana

Jezus przyszedł do Jana Chrzciciela i przyjął od niego chrzest, chociaż jako najświętszy Syn Boży, Źródło wszelkich łask, nie musiał tego czynić. Jednak zrobił to w przeciwieństwie do wielu innych. Z całą pewnością nie wszyscy Jego rodacy przyjęli chrzest Janowy i zapewne każdy z nich miał jakąś swoją wymówkę, by tego nie czynić. Każdy człowiek jest wolny i postępuje tak, jak chce, jednak nie każdy wybór jest dobry, bo nawet zaniedbanie dobra, które można wykonać, jest grzechem: grzechem zaniedbania. Oczywiście grzechem jest zaniedbanie tylko takiego dobra, które można wykonać, np. zawsze można pomagać przez modlitwę, nie zawsze natomiast można jechać do jakiegoś kraju, aby tam rozpocząć działalność misyjną. Nieraz nie da się wykonać jakiegoś dobra z powodu choroby, jednak samo cierpienie zawsze można ofiarować Bogu i przez to będzie ono pomnażać dobro.

Nie przyjęli chrztu od Jana, bo nie chcieli współpracować z ofiarowaną im łaską

Jezus przyszedł do Jana i przyjął od niego chrzest, chociaż dla swojego uświęcenia tego nie potrzebował. Był i jest pełnią doskonałości jako Bóg i jako człowiek. Wielu Jego rodaków jednak nie uczyniło tego z różnych powodów: z niechęci do wysiłku związanego z koniecznością przemieszczenia się, z lenistwa i niechęci do pełnego nawrócenia się. Może nie chcieli też słuchać Jana Chrzciciela, bo przypominał im o konieczności nawrócenia się. Część ludzi nie przyjmowała jego chrztu uważając, że nie są grzesznikami, dlatego nie muszą się nawracać i nie potrzebują wyznawać swoich grzechów, bo ich nie mają. Wszyscy ci ludzie nie współpracowali z ofiarowaną im łaską. Czasy się zmieniają, jednak przyczyny braku gorliwości i uchylania się od nawrócenia pozostają podobne. Wielu dzisiaj nie uczestniczy w Mszy św. i nie przystępuje do sakramentu pokuty z takich samych powodów co ludzie, którzy odrzucili chrzest udzielany przez Jana Chrzciciela: z powodu lenistwa, niechęci do wysiłku związanego z nawróceniem się i przemianą życia. Niektórzy uważają, że nie muszą się spowiadać, bo sumienie nie wyrzuca im nic złego. To wszystko świadczy o jednym, o tym mianowicie, że ludzie naszego pokolenia potrzebują łaski zbawienia i pomocy Ducha Świętego w takim samym stopniu jak ci, którzy żyli za czasów działalności Jana Chrzciciela. Tak samo też powinni współpracować z ofiarowaną im łaską, jeśli chcą osiągnąć zbawienie.

Niebezpieczeństwo religii czysto duchowej, bez żadnych praktyk widzialnych

W religii żydowskiej były różne praktyki takie jak pielgrzymki, składanie ofiar. Podobnie Jan Chrzciciel uczył, udzielał chrztu, a ci, którzy go przyjmowali, wyznawali swoje grzechy. Chrystus też ustanowił widzialne sakramenty w swoim Kościele. Ponieważ człowiek nie jest samym tylko duchem, lecz istotą duchowo-cielesną, dlatego religijność nie może się wyrażać wyłącznie duchowo, w jakimś czysto duchowym kościele. A taka tendencja ciągle się odradza. W naszych czasach, pod pretekstem unikania zarażenia się wirusem, robi się wszystko, by zbudować kościół „wirtualny” z „wirtualnymi” sakramentami i praktykami. W tym praktycznie niewidzialnym kościele człowiek ma się kontaktować z Bogiem wyłącznie duchowo, w swoim wnętrzu, przez swoje duchowe pragnienia. Bez wątpienia ten duchowy kontakt jest czymś fundamentalnym. Bez niego czysto zewnętrzne praktyki nie miałyby żadnego sensu. Jednak Chrystus nie ustanowił Kościoła, który byłby niewidzialny. Tymczasem w naszych czasach – często z powodu ciągłego straszenia ludzi, że mogą się w kościołach zarazić wirusem – zaczęła się utrwalać wizja Kościoła niewidzialnego. Wielu dało się przekonać, że ten fałszywy kościół niczym się nie różni od prawdziwego, w którym istnieją realne sakramenty, ustanowione przez Chrystusa nie po to, by je oglądać w telewizji, lecz po to, by do nich przystępować i dzięki temu pogłębiać prawdziwie swoją jedność z Trójcą Świętą: z Bogiem Ojcem, przez Jezusa Chrystusa, w Duchu Świętym.W religii żydowskiej były różne praktyki takie jak pielgrzymki, składanie ofiar. Podobnie Jan Chrzciciel uczył, udzielał chrztu, a ci, którzy go przyjmowali, wyznawali swoje grzechy. Chrystus też ustanowił widzialne sakramenty w swoim Kościele. Ponieważ człowiek nie jest samym tylko duchem, lecz istotą duchowo-cielesną, dlatego religijność nie może się wyrażać wyłącznie duchowo, w jakimś czysto duchowym kościele. A taka tendencja ciągle się odradza. W naszych czasach, pod pretekstem unikania zarażenia się wirusem, robi się wszystko, by zbudować kościół „wirtualny” z „wirtualnymi” sakramentami i praktykami. W tym praktycznie niewidzialnym kościele człowiek ma się kontaktować z Bogiem wyłącznie duchowo, w swoim wnętrzu, przez swoje duchowe pragnienia. Bez wątpienia ten duchowy kontakt jest czymś fundamentalnym. Bez niego czysto zewnętrzne praktyki nie miałyby żadnego sensu. Jednak Chrystus nie ustanowił Kościoła, który byłby niewidzialny. Tymczasem w naszych czasach – często z powodu ciągłego straszenia ludzi, że mogą się w kościołach zarazić wirusem – zaczęła się utrwalać wizja Kościoła niewidzialnego. Wielu dało się przekonać, że ten fałszywy kościół niczym się nie różni od prawdziwego, w którym istnieją realne sakramenty, ustanowione przez Chrystusa nie po to, by je oglądać w telewizji, lecz po to, by do nich przystępować i dzięki temu pogłębiać prawdziwie swoją jedność z Trójcą Świętą: z Bogiem Ojcem, przez Jezusa Chrystusa, w Duchu Świętym. W prawdziwym Kościele, ustanowionym przez Chrystusa, istnieje także chrzest o ogromnym znaczeniu dla naszego zbawienia. Warto o nim nie zapominać i nie pozbawiać go dzieci głosząc, że mają go przyjmować tylko dorośli. Nie można też pomijać istnienia tego sakramentu i jego potrzeby w sporach o aborcję, czyli w dyskusjach o możliwości zabijania dzieci przed narodzeniem. Ci, którzy aborcję wykonują, pozbawiają dzieci życia na ziemi oraz tych łask, które udzielane są w sakramentach, między innymi w sakramencie chrztu.

Próby budowania światowej super-religii, bez chrztu i bez sakramentów Chrystusa

Chrystus utworzył na ziemi Kościół, do którego się wstępuje przez chrzest w imię Jego, Pana i Zbawiciela świata. Innego Kościoła Jezus Chrystus nie założył. Istnieje jednak tendencja zbudowania jakieś super-religii, która obejmie wszystkie religie świata. Taką super-religię światową głoszą ci, którzy nie wierzą, że istnieje tylko jeden prawdziwy Bóg – Ten, który posłał swojego Syna na ten świat. Nie ma innego prawdziwego Boga. Nie ma innego Boga prawdziwego jak tylko ten, który jest Ojcem, Synem i Duchem Świętym, jedynym Bogiem w Trzech Osobach. Wszyscy inni „bogowie” to wyobrażenia ludzkie i bożki uczynione rękami ludzkimi. Syn Boży utworzył na tym świecie swoje Mistyczne Ciało, którym jest Kościół. Do tego jedynego Kościoła prawdziwego, bo mającego Boskie pochodzenie, można być włączonym przez przyjęcie sakramentu chrztu. To włączenie nie jest jakąś wyłącznie widzialną ceremonią, lecz prawdziwym zjednoczeniem chrzczonego człowieka z Ojcem, Synem i Duchem Świętym. Taki jest trzon prawdziwej religii. Dodatkowo jeszcze próbuje się wprowadzić w całym świecie nowy ład moralny, który nie ma nic wspólnego z Ewangelią Jezusa i nie można go z nią pogodzić, tak jak nie da się zrobić mieszanki ognia z wodą.

(O konieczności chrztu do zbawienia tutaj)

(O konieczności Kościoła do zbawienia tutaj)

Kto ma serce zamknięte na dobro, ten odrzuca głosicieli i twórców dobra

Jedni przychodzili do Jana Chrzciciela, słuchali go i przyjmowali jego chrzest. Innie tego nie czynili. Podobnie było potem, gdy Jezus Chrystus zaczął publicznie nauczać i czynić znaki. Jedni przyjmowali Go, a inni Go odrzucali. Tym, którzy odrzucali Jana i Chrystusa, brakło dobrej woli – czyli takiej, która pragnie coraz to doskonalszego postępowania. Jan i Chrystus pokazywali drogę doskonałości, dlatego zostali przyjęci przez serca, które tęskniły za szlachetnością. Odrzucili ich natomiast ci, którym nie zależało na czynieniu coraz to większego dobra. Chrystus wytknął opór wobec każdego dobra tych, którzy na dobro się zamknęli. Powiedział: „Przyszedł bowiem Jan: nie jadł ani nie pił, a oni mówią: Zły duch go opętał. Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije. a oni mówią: Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników. A jednak mądrość usprawiedliwiona jest przez swe czyny.” (Mt 11,18-19) Jezus czynił wielkie znaki, a mimo to nie został przyjęty przez wielu. Tak to jest, że jeżeli ktoś chce odrzucić Mądrość, to ją odrzuci, nawet jeśli na jej Boskość wskazują nadzwyczajne czyny. A takich dokonywał Jezus: uzdrawiał chorych, wskrzeszał umarłych, uciszał burze, rozmnażał chleb... Mimo to przez wielu został odrzucony. I tak jest do dzisiaj. Jeśli ktoś nie chce realizować dobra w swoim życiu, a tylko udaje pragnienie tworzenia go, to nie posłucha nikogo, nawet zmarłego, który by przyszedł wezwać do porzucenia swojego grzesznego sposobu życia. Jezus jasno to przedstawił w swojej przypowieści o bogaczu i Łazarzu: „Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą.” (Łk 16,31)

O chrzcie Jezusa w Jordanie także w komentarzach do: Łk 3,21; J 1,31-34


CZWARTY ROZDZIAŁ EWANGELII WEDŁUG ŚW. MATEUSZA

(Omówienie prawd wiary dla małych dzieci można znaleźć tutaj)

Autor komentarza: ks. Michał Kaszowski



Tytuły rozważań