Rozważanie Ewangelii według św. Mateusza
ROZDZIAŁ 5
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28
KAZANIE NA GÓRZE
Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie.1 Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami:2 (Mt 5,1-2)
Jezus widzący z góry tłumy
„Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę” i zaczął nauczać (por. Mt 4,1-2). Nieco wcześniej, kiedy modlił się i pościł, diabeł wziął Go „na bardzo wysoką górę, pokazał Mu wszystkie królestwa świata oraz ich przepych i rzekł do Niego: «Dam Ci to wszystko, jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon»”. (Mt 4,8-9) Chrystus odrzucił bezczelną pokusę szatańską. Sam wszedł na inną górę, z której widział nie królestwa świata, pełne przepychu i oddane na usługi szatana, lecz tłumy ludzkie, spragnione Jego pomocy, szukające Jego pouczeń. To nimi się zajął. Nie przyszedł bowiem na świat, aby łączyć się z bogatymi władcami i wraz z nimi budować kruchą ziemską potęgę. Przyszedł zbawić świat nie złotem i srebrem, lecz swoim słowem i swoją Krwią przelaną na jeszcze innej górze – na Golgocie. Na te „góry” sam wszedł, natomiast na „bardzo wysoką górę”, na którą wziął Go diabeł w podsuwanych Mu wyobrażeniach, nigdy nie wszedł. On, wcielone Słowo Boże, uniżył się, stając się ubogim człowiekiem. Na ziemski pagórek wszedł nie w tym celu, by się wywyższyć, lecz tylko po to, żeby z niego nakarmić ludzi swoim zbawczym słowem. W czasach, w których nie było mikrofonów, ziemskie wzniesienie umożliwiło tłumom słyszenie Jego słów. Słyszeli je, ale czy je przyjęli? To tajemnica, którą zna tylko Bóg.
Jezus nauczający „z góry”
„Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę” (Mt 4,1). Nie wszedł jednak na górę tak, jak wchodzą na mównicę niezliczeni ziemscy politycy i celebryci, aby mówić całymi godzinami i nic istotnego nie powiedzieć. Nie wszedł jak oni na wysoką mównicę, aby Mu – tak jak im – przerywano wymuszonymi owacjami i oklaskami. Stanął „na górze”, aby zbawiać swoim słowem, aby ukazywać „wąską” drogę wiodącą do nieba i demaskować inną, „szeroką”, która prowadzi do piekła (por. Mt 7,13-14).
OSIEM BŁOGOSŁAWIEŃSTW (por. Łk 6,20-26)
«Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.3 Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.4 Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.5 Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.6 Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.7 Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.8 Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.9 Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.10 Błogosławieni jesteście, gdy [ludzie] wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was.11 Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami.12 (Mt 5,3-12)
Błogosławieni ubodzy w duchu
Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.3
Ubodzy w duchu składają życie i śmierć w ręce Boga i liczą na Jego "łaskę chwili"
„Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie”. (Mt 5,3) Ubodzy w duchu oddają całe życie i śmierć swoją i bliskich w ręce Boga. Ubóstwo duchowe to brak przywiązania do czegokolwiek, co nie jest Bogiem. Jeśli zatem jestem ubogi w duchu lub pragnę to ubóstwo w sobie pogłębić, to dla Boga gotów jestem ze wszystkiego zrezygnować. Wiem, że nic nie stracę i nie stanę się przez swoją rezygnację uboższy, gdyż On, Nieskończona Miłość, zastąpi mi wszystko na zawsze. Ubóstwo w duchu przejawia się również w braku przywiązania do rodzaju śmierci i jej czasu. Ubogi w duchu człowiek jedno i drugie oddaje w ręce Boga. Nie upiera się, że chce żyć jeszcze bardzo długo lub przeciwnie, pragnie szybko umrzeć. Nie podsuwa Bogu, jakim rodzajem śmierci chciałby zakończyć ziemskie życie, a jakiej formy śmierci chciałby uniknąć. Ubogi w duchu tę sprawę oddaje w ręce Dobrego i Mądrego Boga, wie bowiem, że znajdzie w Nim wsparcie i odpowiednią „łaskę chwili”, kiedy nadejdzie dopuszczony przez Niego czas i dopuszczona przez Niego forma śmierci. Nikt nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wielkich „łask chwili” udziela On tym, którzy Mu całkowicie zaufali i we wszystkim zdali się na Niego.
Ubodzy w duchu są bogactwem dla innych
„Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie”. (Mt 5,3) Kiedy szatan kusił Chrystusa, między innymi pokazał mu całą ziemską potęgę i przepych królestw tego świata. Obiecał Mu je dać, jeśli odda mu pokłon (por. Mt 4,8-10). Jednak Jezus, Syn Boży, nie przyszedł na ten świat, aby zbudować jeszcze jedno więcej bogate i potężne królestwo ziemskie. Zaszczepił w tym świecie nowe królestwo – Boże, „niebieskie”, bo oparte na porządku miłości, który panuje w niebie. Chrystus, ucząc o tym królestwie powiedział, że należy ono do ubogich w duchu. Nie ma ono zatem nic wspólnego z tymi pełnymi przepychu bogatymi królestwami ziemskimi, które diabeł ukazał Jezusowi i obiecał Mu dać w zamian za oddanie mu czci. Królestwo niebieskie jest w tych, którzy są bogaci nie w złoto, srebro, klejnoty, lecz w mądrość „zstępującą z góry” (por. Jk 3,15-17) i miłość do Boga i do ludzi. W ich sercach przebywa królestwo Boże. Więcej jeszcze: oni tworzą to królestwo, są jego obywatelami. Ubodzy w duchu są prawdziwym skarbem pośród pozornych bogactw tego świata, kruchych i przemijających; są jakby skarbcami napełnionymi Bożą mądrością i Bożą miłością. Z tych skarbców inni mogą brać złożone tam skarby duchowe i ubogacać się nimi.
W „ubogich w duchu” nie ma mądrości „ziemskiej, zmysłowej i szatańskiej”
Ubodzy w duchu nie są „duchowymi biedakami”. Przeciwnie, mają bogactwa duchowe, których nie posiada wielu bogaczy, bankierów, biznesmenów, ludzi wysoko postawionych w społecznej hierarchii tego świata i Kościoła. Ubodzy w duchu posiadają w sobie skarb Bożej miłości i mądrości, którą św. Jakub nazwał mądrością „zstępującą z góry”. (Jk 3,14-18) Ta mądrość jest przeciwieństwem rozpowszechnionej w naszym świecie mądrości „ziemskiej, zmysłowej i szatańskiej”, która nie koncentruje się na zdobywaniu nieba, lecz tego, co ziemskie: bogactw materialnych, władzy, popularności, przyjemności zmysłowych. Fundamentem tej „szatańskiej mądrości” jest zazdrość i diabelska pycha, nazywana często – dla zmylenia – „dumą”. Napełnione tą „ziemską i szatańską” mądrością osoby żywą w swoich sercach „gorzką zazdrość i skłonność do kłótni”, przechwalają się i sprzeniewierzają prawdzie różnymi głoszonymi kłamstwami (por. Jk 3,14). Ci, którzy nie chcą być „ubogimi w duchu”, opierają swoje życie na takiej właśnie „mądrości”. Według niej postępują, szukając tylko tego, co ziemskie, i gardząc tym, co znajduje się „w górze”, u Boga. Szerzą bezład i dopuszczają się wszelkiego występku, bo kieruje nimi „zazdrość i żądza sporu”. Ta „ziemska, zmysłowa i szatańska mądrość” rozbija wszystkie wspólnoty: rodziny, zgromadzenia, państwa i Kościół. Wszędzie panuje egoizm i niezgoda, często ukrywana pod osłoną wymuszanych obłudnych uśmiechów, różnych umów, sojuszów i traktatów o współpracy i przyjaźni. Tę „ziemską, zmysłową i szatańską” mądrość św. Jakub przedstawił następująco: „Natomiast jeżeli żywicie w sercach waszych gorzką zazdrość i skłonność do kłótni, to nie przechwalajcie się i nie sprzeciwiajcie się kłamstwem prawdzie. Nie na tym polega zstępująca z góry mądrość, ale mądrość ziemska, zmysłowa i szatańska. Gdzie bowiem zazdrość i żądza sporu, tam też bezład i wszelki występek”. (Jk 3,14-16)
"Ubodzy w duchu" są bogaci w mądrość „zstępującą z góry”
„Ubóstwo w duchu” jest pewnym sposobem myślenia, wartościowania, oceniania wszystkiego, opartym na Bożej mądrości, którą św. Jakub nazwał mądrością „z góry”. Ta mądrość nie pochodzi ani z ziemi, ani z piekła, tak jak przeciwna jej mądrość „ziemska, zmysłowa i szatańska”. Mądrość zstępująca „z góry jest przede wszystkim czysta, dalej, skłonna do zgody, ustępliwa, posłuszna, pełna miłosierdzia i dobrych owoców, wolna od względów ludzkich i obłudy”. (Jk 3,17) Jest to mądrość, która towarzyszy osobom prawdziwie kochającym, czystym, szczerym, wypełniającym wolę Bożą bez oglądania się na to, co myślą i mówią ludzie i jak oni coś oceniają. Dla „ubogiego w duchu” ważne jest przede wszystkim to, co myśli i czego chce Bóg. Swoją wolę i wymagania innych ludzi stawia na drugim miejscu, czyli po tym, czego oczekuje Bóg. Wolę i życzenia innych ludzi spełnia tylko wtedy, gdy są zgodne z wolą Bożą. „Ubodzy w duchu” są napełnieni mądrością, której świat nie rozumie, stawiają bowiem w centrum nie siebie czy drugiego człowieka, lecz Boga, Jego wolę. Ci, którzy nie są napełnieni mądrością „z góry” i nie mają postawy „ubóstwa duchowego”, siebie samego stawiają w centrum życia i pozornie dobrze się troszczą o siebie, podążając za wskazówkami podsuwanymi przez „mądrość” tego świata. Ponieważ troszczą się głównie o siebie, dlatego nie są skłonni do zgody, ustępstw i miłosierdzia wobec bliźnich. Nie są szczerzy, lecz obłudni, aby za pozorami dobroci, życzliwości i miłości ukryć swój egoizm. Tym św. Jakub przypomina: „Kto spośród was jest mądry i rozsądny? Niech wykaże się w swoim nienagannym postępowaniu uczynkami dokonanymi z łagodnością właściwą mądrości”. (Jk 3,13)
ZOBACZ KOMENTARZ DO "BŁOGOSŁAWIEŃSTW" (Łk 6,20-26)
Błogosławieni smucący się
Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni.4
Smutek z powodu lekceważenia Boga
Bez głębszego zastanowienia się to błogosławieństwo może kogoś odpychać. Smucić się? Przecież chrześcijaństwo jest religią radości, bo opiera się na Dobrej Nowinie. Jesteśmy stworzeni do szczęścia pełnego i wiecznego. To wszystko prawda, jednak na tym świecie smutek i inne przykre odczucia są codziennością. W błogosławieństwie chodzi o szczególny smutek – o taki, który łączy się na ziemi z miłością. To przede wszystkim smutek z powodu złego traktowania Boga przez ludzkość pozbawioną skruchy, butną, niewdzięczną. Trudno powiedzieć, że bardzo kocha Boga człowiek, któremu obojętny jest fakt, że Bóg jest powszechnie zapominany, lekceważony, odrzucany. Wielu nie ufa Mu i nawet Mu bluźni. Bóg to „Wielki Zapomniany”. Czy taka sytuacja nie powinna pobudzać do smutku – smutku błogosławionego?
Smutek z powodu deptania Bożego prawa
W świecie jest wiele cierpienia z powodu porzucenia Bożego prawa miłości i kierowania się niesprawiedliwością, nienawiścią, zazdrością, chciwością, pychą. Ponieważ świat nie kieruje się prawem Bożym, dlatego wybuchają wojny, lekceważy się ludzkie życie. Dla wygody lub dla pieniędzy morduje się nienarodzone dzieci. Pozbawia się je chrztu i innych sakramentów, i innych łask, które mogłyby otrzymać, gdyby się narodziły. Ludzkość zaś pozbawia się tego dobra, które te dzieci przyniosłyby jej, gdyby się narodziły. Przecież każde z tych milionów zabitych dzieci miało do wykonania na ziemi jakieś ważne zadanie, jednak ludzkość przez swoją zbrodnię pozbawiła się tego dobra. Czy taka sytuacja nie powinna wywoływać smutku – błogosławionego, bo zrodzonego ze współczucia? Nie smucą się z powodu cierpienia wywoływanego przez lekceważenie prawa miłości i miłosierdzia egoiści, którzy od rana do wieczora myślą tylko o sobie, o swoich przyjemnościach. Nie wychodzą poza to, co ich dotyczy. Są też smutni, ale tylko wtedy, gdyż coś ich dotyka, gdy coś tracą, ponoszą szkody itp. Wtedy denerwują się i smucą, ale nie jest to smutek „błogosławiony”, bo jego źródłem nie jest miłość do Boga i do ludzi, lecz egoizm.
Smucący się będą pocieszeni
„Błogosławieni, którzy się smucą, albowiem oni będą pocieszeni”. (Mt 5,4) Będą pocieszeni przez Chrystusa. Warunek jest jednak jeden: muszą do Niego przyjść. Muszą odpowiedzieć na Jego pełne miłości wezwanie: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię”. (Mt 11,28) Jezus, Syn Boży, jest Tym, który otrze z „oczu wszelką łzę” (Ap 21,4) Poza Nim nie ma pełnego i trwałego szczęścia; są tylko jego ulotne namiastki. Iluż jednak, niestety, męczy się i smuci, ale do Jezusa nie przychodzi! Iluż szuka pociechy tam, gdzie jej nie ma: w alkoholu, narkotykach, grach, rozrywkach, seksie! Jeśli ktoś chce znaleźć głęboką pociechę, a ma dostęp do otwartego kościoła, to niech tam idzie i niech w ciszy trwa przed Jezusem obecnym prawdziwie, realnie i substancjalnie w Najświętszym Sakramencie, a znajdzie ukojenie i uspokojenie. A jeśli jego kościół jest stale zamknięty, to niech całą tę budowlę traktuje jak wielkie „tabernakulum” ustawione w jego miejscowości i niech duchowo adoruje obecnego tam w Eucharystii Chrystusa. Niech też się modli, alby wreszcie nastały czasy, kiedy nikt z obawy przed złodziejami, zakażeniem wirusami lub z powodu swojego braku wiary i racjonalizmu nie będzie zamykał kościoła i dostępu do Zbawiciela świata, obecnego tam prawdziwie i substancjalnie ze swoim Ciałem, Krwią, Duszą i Bóstwem.
ZOBACZ KOMENTARZ DO "BŁOGOSŁAWIEŃSTW" (Łk 6,20-26)
Błogosławieni cisi
„Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.” (Mt 5,5) Człowiek cichy ufa bezgranicznie Bogu, dlatego przyjmuje ze spokojem wszystko, co On dopuścił. Nie dyktuje Bogu swojej woli, lecz pokornie prosi o to, czego potrzebuje. Otrzyma wszystko, posiądzie „ziemię” czyli niebo. Posiądzie ją „na własność”, czyli na zawsze.Błogosławieni cisi, albowiem oni na własność posiądą ziemię.5
ZOBACZ KOMENTARZ DO "BŁOGOSŁAWIEŃSTW" (Łk 6,20-26)
Błogosławieni pragnący sprawiedliwości
Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.6
Pragnienie "sprawiedliwego" traktowania Boga
„Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni”. (Mt 5,6) Godne, słuszne i zbawienne jest, by nieustannie uwielbiać Boga i dziękować Mu. Od Niego mamy wszystko, włącznie z naszym istnieniem i tym, czego potrzebujemy do życia na ziemi i w wieczności. Najbardziej fundamentalna sprawiedliwość i uczciwość tego się domaga i każdy uczciwy człowiek pragnie takiej właśnie sprawiedliwości, aby Boga nie traktować jak tyrana, naszego niewolnika, lecz Ojca, który z miłości udziela wszystkiego swoim dzieciom. Łaknący i pragnący sprawiedliwości człowiek doznaje nasycenia, gdy Bóg jest przez stworzenia traktowany jako Bóg: z należnym szacunkiem i miłością. Pragnący sprawiedliwości człowiek chce, żeby życie jednostek i narodów opierało się na nienaruszalnych prawach Bożych. Jeśli tak się nie dzieje, to cierpi i smuci się, stając się przez to „błogosławionym, który się smuci” i dozna Bożej pociechy (por. Mt 5,4).
Pragnienie „sprawiedliwego” traktowania Maryi i świętych
„Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni”. (Mt 5,6) Łaknienie i pragnienie „błogosławionych” ujawnia się nie tylko w tym, że pragną z całego serca, aby Bóg był „sprawiedliwie”, czyli właściwie traktowany w ich życiu i w życiu innych ludzi, ale także i w tym, by Maryja, Matka Jezusa-Boga i wszystkich ludzi, był traktowana z należną Jej miłością i szacunkiem. Pragną, żeby nikt nie umniejszał Jej wielkości, którą zawdzięcza Bogu i swojej współpracy w Nim. Łakną i pragną sprawiedliwego traktowania Jej, bez umniejszania wielkości zadania, które zlecił Jej Bóg. Pragną również, żeby cały świat widział wielkość dobrej woli Maryi, która całkowicie dobrowolnie dobrze wypełniła wszystko, co Bóg Jej zlecił. W pewnym sensie można by odnieść do Boga i do Maryi powiedzenie Jezusa: „Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga”. (Mt 22,21) I tak Boga mamy czcić za to, co dla nas On uczynił, a Maryję za to, co Ona dla nas uczyniła – często za cenę ogromnego cierpienia, takiego jak przeżywanie udręk pod krzyżem i po śmierci Syna. „Łaknący i pragnący sprawiedliwości” chcą, żeby wszyscy ludzie – włącznie z nimi – oddawali Bogu chwałę, która Mu się należy, i żeby Maryję i wszystkich świętych czczono z miłością za ich bardzo wielki trud współpracy z Bożą łaską.
Pragnienie sprawiedliwego traktowania wszystkich ludzi
„Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni”. (Mt 5,6) Ci błogosławieni chcą być sprawiedliwi i pragną, żeby sprawiedliwość zapanowała na całym świecie. Wiedzą bowiem, że z powodu niesprawiedliwości istnieje na ziemie wiele bólu: głód, wojny, choroby i różne inne formy cierpienia, wywołanego złym traktowaniem. Pragnący i łaknący sprawiedliwości ludzie zostaną nasyceni w królestwie niebieskim, w którym nie będzie egoizmu i związanej z nim niesprawiedliwości. Tam szczęście wszystkich zbawionych będzie nieustannie pogłębiać przeżywanie własnego szczęścia, wynikającego przede wszystkim z oglądania i odczuwania Boga, nieskończonej Miłości.
Pragnienie, żeby każdy mógł poznać Boga prawdziwego
„Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni”. (Mt 5,6) Ci błogosławieni pragną, żeby wszyscy ludzie już na ziemi poznali prawdziwego Boga: Ojca, Syna i Ducha Świętego. Chcą tego, bo to niesprawiedliwe, żeby jedni Go znali i oddawali mu cześć, a inni byli tego pozbawieni i czcili martwe bożki. Pragną także, aby wszystkie środki zbawcze, takie jak prawda Ewangelii i sakramenty były dostępne dla ludzi na całym świecie. Chcą, żeby każdy mógł spotkać się na ziemi z Chrystusem dzięki Komunii św. Cierpią z powodu niesprawiedliwości, którą jest pozbawianie wielu ludzi możliwości wyznawania wiary, spotykania się z Jezusem w Eucharystii. Cierpią z powodu kościołów zamkniętych, sprzedawanych, a nawet burzonych.
ZOBACZ KOMENTARZ DO "BŁOGOSŁAWIEŃSTW" (Łk 6,20-26)
Błogosławieni miłosierni
Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.7
Ludzie miłosierni względem bliźnich stają się podobni do Ojca niebieskiego. On bowiem jest miłosierny wobec nas, grzesznych ludzi. Podchodzi do nas jak dobry Ojciec, który daje swoim dzieciom szansę wzrastania, poprawiania się i doskonalenia życia. Nie mści się nigdy i nie kieruje się wobec nas samą sprawiedliwością, w przeciwnym razie musiałby na nas nieustannie zsyłać kary za nasze grzechy.
ZOBACZ KOMENTARZ DO "BŁOGOSŁAWIEŃSTW" (Łk 6,20-26)
Błogosławieni czystego serca
Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą.8
Potrzeba oczyszczania serca z egoizmu
„Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5,8). Serce może być zanieczyszczone nieufnością, nieuzasadnioną podejrzliwością, zazdrością, nieżyczliwością, niechęcią, pożądliwością, namiętnościami. „Czystego serca” jest człowiek, który kocha Boga i ludzi miłością szczerą, bezwarunkową, wolną od różnych form egoizmu, takich jak spodziewanie się zapłaty lub pochwały za swoją pomoc. Miłość czysta, najpełniejsza istnieje w Bogu, my do niej możemy się tylko coraz bardziej zbliżać. Im bardziej stajemy się bezinteresowni, czyli „czyści” w naszej miłości, tym bardziej upodabniamy się do Boga i coraz bardziej stajemy się zdolni do oglądania Go.
Zanieczyszczający serce racjonalizm
„Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą” (Mt 5,8). Czystość serca pomaga nam przeniknąć Boga, Nieskończoną Miłość, która istnieje na sposób Daru, czyli wiecznego obdarowywania się Osób Najświętszej Trójcy. Dzięki czystości serca możemy odkrywać Boga za pośrednictwem tych Jego darów, którymi są otaczające nas widzialne stworzenia. „Czysty sercem” człowiek za stworzeniami widzi Jego potężnego i wspaniałego Stwórcę, a jeśli ma umysł i serce zanieczyszczone racjonalizmem, to dostrzega jedynie „naturę” i „prawa natury”. Nic więcej, tylko tyle. Żadnej osobowej Mądrości, Piękna i hojnej Miłości. Nie widzi Boga, bo ma umysł zanieczyszczony racjonalizmem. Przez to pozbawia się odkrywania Kogoś, kto jest Najważniejszy. Ten sam racjonalizm często przeszkadza nie tylko w „oglądaniu” Boga w Jego stworzeniach, ale nawet w samym dostrzeżeniu Jego wielkich dzieł, gdy przekraczają porządek naturalny. Ta duchowa choroba, jaką jest racjonalizm, uniemożliwia zobaczenie cudownych dzieł Ducha Świętego, udzielanych przez Niego charyzmatów, nadzwyczajnych darów, pouczeń, objawień. Zamknięcie się w racjonalizmie prowadzi do tłumaczenia wszystkiego wyłącznie naturalistycznie, bez uznawania Bożego działania i Bożego panowania nad wszystkim. Powoduje duchową ślepotę, z powodu której nie widzi się Boga. Pozbawia też radości, która płynie z kontaktu z Bogiem.
ZOBACZ KOMENTARZ DO "BŁOGOSŁAWIEŃSTW" (Łk 6,20-26)
Błogosławieni wprowadzający pokój
Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.9
Podobieństwo do Jezusa, który daje pokój
„Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.” (Mt 5,9) Jezus jest Dawcą pokoju, którego świat dać nie może. Przed swoją śmiercią powiedział swoim uczniom: „Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję.” (J 14,27) Uczniowie Jezusa powinni się upodobnić do Niego i tak jak On mają wprowadzać pokój. Powinni rozbudzać pokój wewnętrzny w sobie, w bliźnich i troszczyć się pokojowe relacje międzyludzkie – bez kłótni, nienawiści, wzajemnej niechęci. Przez takie postępowanie staną się „synami Bożymi”, podobnymi do Ojca niebieskiego i do Jezusa Chrystusa, Jednorodzonego Syna Bożego.
Pokój owocem działania Ducha Świętego w naszym duchu
„Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.” (Mt 5,9) Pokój duchowy jest darem. Pojawia się on w tych, którzy nie przeciwstawiają się działaniu Ducha Świętego w nich. Św. Paweł pisze: „Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie.” (Ga 5,22-23). Jeśli ktoś chce mieć w sobie Boży pokój i wprowadzać go w ludzkich sercach, to niech prosi Ducha Świętego ten dar.
Maryja Królową pokoju
„Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.” (Mt 5,9) Maryja, nasza Matka, pragnie, żeby na świecie i w naszych sercach panował pokój. Ona wyprasza nam ten dar. Ponadto sam modlitewny kontakt z Nią, Królową pokoju, wlewa pokój w nasze serca i pozwala się nim dzielić z naszymi braćmi i siostrami.
Świat prawdziwego pokoju nam nie przynosi
„Pokój zostawiam wam, pokój mój daję wam. Nie tak jak daje świat, Ja wam daję.” (J 14,27) Świat nie daje nam prawdziwego pokoju. Najwyżej przynosi tylko czasowe „uspokojenie” przez otępianie sumienia, nazywanie zła dobrem, wychwalanie i popieranie grzesznego postępowania, legalizowanie nawet morderstw takich jak eutanazja lub zabijanie nienarodzonych dzieci i używanie ich do różnych celów, bez poszanowania ludzkiego ciała tych małych istot. Świat tworzy też „fałszywy pokój”, obiecując dobrobyt materialny, dostatnie i swobodne życie bez żadnych ograniczeń. Mami swoimi pokusami naiwnych ludzi, którzy porzucają Jezusa, Źródło pokoju, i idą za zwodniczymi iluzjami, którymi są karmieni kiedy tylko i gdzie tylko da się to zrobić. Jeśli ktoś chce się napełnić trwałym Bożym pokojem, musi porzucić złudzenia rozbudzone przez światową propagandę i oprzeć swoje życie na prawdziwym Dawcy pokoju. Poza Bogiem pokoju nie ma, są tylko jego namiastki, bez przerwy podsuwane nam przez ludzi zarażonymi mentalnością tego świata.
Zaufanie Bogu rodzi pokój i czyni nas „wprowadzającymi pokój”
„Błogosławieni, którzy wprowadzają pokój, albowiem oni będą nazwani synami Bożymi.” (Mt 5,9) Żeby stać się człowiekiem pokoju, który wprowadza wszędzie pokój, trzeba głęboko ufać Bogu. Bez zaufania Mu w naszych sercach rodzi się niepokój, który jak zaraźliwa choroba udziela się innym. Trzeba więc jak najczęściej szukać uspokojenia w Sercu Boga. Dobrą okazją do tego jest modlitwa, zwłaszcza przed Najświętszym Sakramentem. Uspokajanie się przed Bogiem i w Nim jest bardzo potrzebne w naszych czasach, kiedy jeden straszy drugiego i rozsiewa na różne sposoby rozmaite lęki. Tylko kontakt z Bogiem, z Matką Najświętszą może pokonać ocean strachu i niepokoju, który zalał świat. Tego niepokoju nie można pokonać bez głębokiej wiary w życie wieczne i w potężną pomoc Nieba, które nie zostawia nas bez swojego wsparcia. A ta pomoc naprawdę jest realna i wielka. Trzeba jej jednak szukać bardziej u Boga niż u ludzi, bo ci są zazwyczaj bezradni wobec naszych lęków i często bezmyślnie jeszcze bardziej je powiększają. Są też, niestety, także tacy, którzy oszukują nas i rozbudzają je jeszcze bardziej dla swoich korzyści lub dla zysków tych, którym świadomie lub nieświadomie służą.
ZOBACZ KOMENTARZ DO "BŁOGOSŁAWIEŃSTW" (Łk 6,20-26)
Błogosławieni prześladowani dla sprawiedliwości
Można być z prześladowanym z powodu czynionego zła lub dobra. Błogosławieni są ci, na których spadają cierpienia i prześladowania z powodu dobra, troski o sprawy Boże, o sprawiedliwość na tym świecie. Do nich odnoszą się słowa z Pierwszego Listu św. Piotra: „Lepiej bowiem – jeżeli taka wola Boża – cierpieć dobrze czyniąc, aniżeli czyniąc źle”. (1 P 3,17) Ludzie cierpiący prześladowanie dla sprawiedliwości budują królestwo niebieskie i do niego wejdą na zawsze. Z tego powodu są „błogosławieni”, nawet jeśli ich ziemskie życie łączy się z różnymi udrękami.Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.10
ZOBACZ KOMENTARZ DO "BŁOGOSŁAWIEŃSTW" (Łk 6,20-26)
Błogosławieni prześladowani z powodu wiary w Jezusa
Błogosławieni jesteście, gdy [ludzie] wam urągają i prześladują was, i gdy z mego powodu mówią kłamliwie wszystko złe na was.11 Cieszcie się i radujcie, albowiem wasza nagroda wielka jest w niebie. Tak bowiem prześladowali proroków, którzy byli przed wami.12
Świat dlatego potrzebuje Zbawiciela i zbawienia, ponieważ stał się wrogiem Boga. W ten wrogo nastawiony wobec swojego Pana świat wszedł Zbawiciel, Syn Boży. Od pierwszych chwil Jego życia pośród nas cała nienawiść świata obróciła się przeciwko Niemu. Obrazem świata, któremu Zbawiciel i Mesjasz przeszkadza, może być król Herod, który chciał Go zabić, gdy Jezus był jeszcze małym i bezbronnym dzieckiem. Całe życie naszego Zbawiciela było jednym pasmem odrzucania Go przez tych, którzy reprezentowali mentalność tego świata, często ukrywaną za wytwornymi szatami i cytatami z Pisma św. i Prawa. Tak było za życia ziemskiego Jezusa, Zbawiciela, i tak jest również teraz. Jeżeli ktoś stanie po Jego stronie, to nienawiść świata zwróci się w jego stronę i musi się liczyć z różnymi formami prześladowania. Jeśli ktoś jest naprawdę głęboko wierzący, to uchodzi za szaleńca często nawet w oczach tych, którzy uważają siebie za katolików. Nie jest jednak „szaleńcem” w oczach Bożych lecz – „błogosławionym”.
ZOBACZ KOMENTARZ DO "BŁOGOSŁAWIEŃSTW" (Łk 6,20-26)
BYĆ JAK ŚWIATŁO I SÓL DLA INNYCH
Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi.13 Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze.14 Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu.15 Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie.16 (Mt 5,13-16)
Sól chroniąca przed psuciem się
„Wy jesteście solą dla ziemi. Lecz jeśli sól utraci swój smak, czymże ją posolić? Na nic się już nie przyda, chyba na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi”. (Mt 5,13) Sól nadaje potrawom smak i chroni wiele produktów żywnościowych od psucia się. Porównując swoich uczniów do soli, Jezus ukazał ich wielką odpowiedzialność: albo pozostaną pożyteczną solą, albo będą zupełnie bezużyteczni. Staną się duchową solą, która powstrzyma psucie się świata, jeśli będą żyli według Ewangelii. Jeśli natomiast jakiś chrześcijanin nie będzie kształtował swojego życia według nauki Chrystusa, lecz według zepsutych wzorców tego świata, to nie tylko nikogo nie pociągnie do dobra, lecz przyczyni się do jeszcze większego powszechnego zepsucia.
Miasto położone na górze
„Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze”. (Mt 5,14) Swoich uczniów, czyli Kościół, Jezus porównał do światła i do miasta położonego na górze. Te porównania pokazują wyznawcom Jezusa, jakie są ich zadania. Jako światło mają światu nieść Ewangelię, pobudzać głoszonym słowem i przykładem życia do wiary w Zbawiciela świata. Mają być jak miasto położone na górze. Jeśli ktoś patrzy na tak usytuowane miasto, widzi równocześnie niebo, gdyż podnosi głowę w jego stronę. Coś podobnego mają czynić wyznawcy Chrystusa: powinni pobudzać spotykanych ludzi do patrzenia na to, co można osiągnąć po śmierci: na niebo. Mają przypominać światu to, co powiedział św. Paweł: „Jeśliście więc razem z Chrystusem powstali z martwych, szukajcie tego, co w górze, gdzie przebywa Chrystus zasiadając po prawicy Boga. Dążcie do tego, co w górze, nie do tego, co na ziemi”. (Kol 3,1-2) Świat, patrząc na uczniów Jezusa, powinien odrywać swój wzrok od tego, co doczesne i ziemskie i rozważać życie wieczne, które można osiągnąć dzięki jedynemu Zbawicielowi, Chrystusowi.
Oświetlenia się nie zakrywa
„Nie zapala się też światła i nie stawia pod korcem, ale na świeczniku, aby świeciło wszystkim, którzy są w domu.” (Mt 5,15) Jezus mówi o oświetlaniu pomieszczeń coś oczywistego: źródła światła nie zapala się po to, aby je zasłonić czymś, co je całkowicie ukrywa jak gruby i nieprzepuszczający światła korzec. Przeciwnie, stawia się je na podwyższeniu takim jak świecznik, „aby świeciło wszystkim, którzy są w domu”. Zbawiciel nie po to powołał swoich uczniów, aby nie było ich w świecie widać. Przeciwnie, pragnął dzięki nim oświetlić cały świat blaskiem Ewangelii i w ten sposób wyzwolić go z mroków kłamstwa i grzechu. To nie podoba się oczywiście szatanowi i ludziom, którzy chcą, żeby świat ciągle tonął w mrokach zepsucia i zła. Na różne sposoby próbują więc skłonić lub zmusić chrześcijan do tego, żeby nie byli widoczni w świecie i nie oddziaływali na innych. Często posługiwano się propagandowym powiedzeniem, że Kościół powinien się zamknąć „w zakrystiach kościołów”, czyli nie powinien wpływać na nikogo. Obecnie pojawiła się subtelniejsza zachęta do praktykowania chrześcijaństwa ukrytego, które nie jest dla nikogo światłem. Wykorzystując podsycany na różne sposoby strach przed wirusem, zachęca się do chrześcijaństwa, które miałoby polegać na byciu chrześcijaninem „w domu i przed telewizorem”. Aktywność uczniów Chrystusa miałaby się zatem ograniczyć do „oglądania lub wysłuchiwania” liturgii dzięki telewizji i innym środkom społecznego przekazu. To rzekomo ma wystarczyć, aby być wiernym uczniem Zbawiciela świata. Jednak taka forma chrześcijaństwa bardziej przypomina świecę umieszczoną pod korcem niż na świeczniku. Niestety, wielu wierzących ukrywa swoją przynależność do Chrystusa. Gdy znajdują się poza kościołem, gdy przemawiają publicznie, nie można ich odróżnić od tych, którzy jawnie Go odrzucają. Są jak światło pod korcem.
Światłość przyciemniona „korcem” grzechów
„Wy jesteście światłem świata. Nie może się ukryć miasto położone na górze”. (Mt 5,14) Jezus utworzył swój Kościół, aby był w świecie widzialnym znakiem Jego obecności i Jego działania na ziemi aż do skończenia świata. Kościół jest Mistycznym Ciałem Chrystusa, widzialnym w naszym świecie. Uwidacznia się przez ludzi, którzy go tworzą, przez ich apostolstwo, święty sposób życia. To my, ochrzczeni, tworzymy Kościół. Jeśli grzeszymy, to czynionym złem jakby zaciemniamy prawdziwe oblicze Kościoła, którym jest Chrystus. Z powodu naszych grzechów ludzie patrzący na Kościół – zamiast dostrzegać w Nim jaśniejące pięknem i świętością oblicze Chrystusa – widzą nasze grzechy. Gorszą się i nie chcą należeć do Kościoła, bo nie widzą w nim nic szczególnego, co odróżniałoby go od reszty świata i zachęcało do trwania w nim.
Nie my mamy być wychwalani, lecz Ojciec niebieski
„Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie”. (Mt 5,16) Charakterystyczne dla ludzi o mentalności tego świata jest przechwalanie się. Słyszymy je w środkach społecznego przekazu, na różnych wiecach, w kampaniach wyborczych. Wychwala się swoje dzieła, prawdziwe lub nieprawdziwe, obiecuje się jeszcze większe. W centrum uwagi stawia się samego siebie, a innych się pomniejsza. Jednak Jezus uczy czegoś innego. Zauważalne mają być nie słowa, lecz dobre uczynki. Ci, którzy je widzą mają wychwalać nie tych, którzy je czynią, lecz Ojca naszego, który jest w niebie. Ciekawe, jak wyglądałyby np. kampanie wyborcze, gdyby się opierały na zasadzie, którą podsunęła nie mądrość tego świata, lecz Mądrość Boska, odwieczna? Trudno sobie je wyobrazić, bo tak już jesteśmy przyzwyczajeni do stylu opartego na mądrości tego świata. Wszystko, co nie jest na niej oparte, wydaje się "nieżyciowe", nieskuteczne, czy wręcz "głupie".
Jezus uczący wypełniać Prawo w sposób doskonały
Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić.17 Zaprawdę. bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni.18 Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim.19 Bo powiadam wam: Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego.20 (Mt 5,17)
Wypełnianie Prawa ma doskonalić ducha
„Nie sądźcie, że przyszedłem znieść Prawo albo Proroków. Nie przyszedłem znieść, ale wypełnić”. (Mt 5,17) Syn Boży nie przyszedł na świat, aby usunąć Prawo, którego nienaruszalnym fundamentem jest Dekalog, nazywany też Dziesięcioma przykazaniami Bożymi. Nie przyszedł też znieść słów proroków, którzy przemawiali w imię Boga. Nie przyszedł na świat, aby znieść to, co miało służyć dobru. Przyszedł wypełnić zapowiedzi prorockie, dotyczące Jego Osoby i Jego zbawczego dzieła. Przyszedł też oczyścić Prawo z różnych ludzkich dodatków, interpretacji i zwyczajów. Nie zniósł Dekalogu ustanowionego na Synaju. To bowiem bardzo zwięzłe Prawo Boże było doskonałe i takie pozostanie na zawsze. W okresie Starego Testamentu wypełnianie przykazań było obwarowane surowymi karami, włącznie z karą śmierci. Chrystus to zmienił. Chciał, żeby unikano grzechu nie z lęku przed karami, lecz z miłości do Boga i do ludzi. Z czasem do Bożego prawa dodano też różne ludzkie interpretacje. Zostało ono zdeformowane przez mnożenie różnych dodatkowych przepisów, ustanowionych cząstko dla wygody tych, którzy je tworzyli. Syn Boży przyszedł na świat, aby nadać pełny blask Bożemu Prawu przez oczyszczenie go z różnych ludzkich wykrzywień. Przyszedł nauczyć wypełniania Prawa w duchu miłości do Boga i do człowieka, aby nie było czymś bezdusznym, powtarzanym rutynowo codziennie lub od czasu do czasu. Prawo musi być tak wypełniane, aby zmieniało na lepsze ducha, aby go doskonaliło. Będzie go zmieniać i doskonalić, jeśli będzie spełniane nie z przyzwyczajenia, nie ze strachu przed karą, lecz z miłości połączonej z miłosierdziem. Takiego wypełniania Prawa przyszedł nas nauczyć Jezus, Syn Boży.
Potrzeba sprawiedliwości ogarniającej ludzkiego ducha
„Bo powiadam wam: Jeśli wasza sprawiedliwość nie będzie większa niż uczonych w Piśmie i faryzeuszów, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego”. (Mt 5,20) Uczeni w Piśmie i faryzeusze nie pokazywali ludowi, jak właściwie kierować się Prawem. Wypełniali je bowiem w taki sposób, że nie umacniała się w ich duszach ani miłość, ani miłosierdzie. Spełniając je, nie wzrastali w pokorze, ponieważ uczynki zgodne z Prawem wykonywali na pokaz, aby zdobyć uznanie w oczach ludzi. Dlatego Jezus powiedział, że nie takiej sprawiedliwości oczekuje od nas Bóg. On nie chce uczynków, które nie doskonalą w duszach miłości, miłosierdzia, pokory. Nie wchodzą do królestwa niebieskiego ci, którzy tak jak uczeni w Piśmie i faryzeusze spełniają różne przepisy Prawa, jednak swoim duchem nie zbliżają się do Boga, gdyż przeszkadza im w tym ich pycha i brak miłości. Przemiana ducha zawsze zaczyna się od skruchy, ta jednak nie pojawia się w napełnionych pychą sercach, w których nie ma miłości.
Trwałość Bożego Prawa
„Zaprawdę. bowiem powiadam wam: Dopóki niebo i ziemia nie przeminą, ani jedna jota, ani jedna kreska nie zmieni się w Prawie, aż się wszystko spełni. Ktokolwiek więc zniósłby jedno z tych przykazań, choćby najmniejszych, i uczyłby tak ludzi, ten będzie najmniejszy w królestwie niebieskim. A kto je wypełnia i uczy wypełniać, ten będzie wielki w królestwie niebieskim.” (Mt 5,18-19) Nie ulegnie zmianie „ani jedna jota, ani jedna kreska” w tym Prawie, które zostało właściwie wyjaśnione przez Jezusa, Syna Bożego. W okresie Starego Testamentu to Prawo zostało ustanowione jakby „zarys obrazu”, a Syn Boży z tego „szkicu” uczynił wspaniały „obraz”, którego wartość nigdy nie przeminie na ziemi. „Namalował” ten wspaniały „obraz”, właściwie wyjaśniając przepisy Prawa i pokazując swoim życiem, jak powinno być wypełniane z miłością. Trzeba według niego żyć i innych uczyć przestrzegania go, bez opuszczania tego, co nam przekazał Jezus Chrystus. Nie wolno Bożego Prawa, potwierdzonego przez nauczanie Syna Bożego, naszego Zbawiciela, zastępować jakimiś ludzkimi prawami, naruszającymi ład moralny. Boże Prawo, ukazane przez Jezusa, jest fundamentem ładu i porządku królestwa niebieskiego. Udzielony nam Duch Święty daje moc wypełniania go nie ze strachu przed karą, lecz z miłości do Boga i do ludzi.
PIĄTE PRZYKAZANIE
Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie zabijaj!; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi.21 A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu: Raka, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: "Bezbożniku", podlega karze piekła ognistego.22 (Mt 5,21-22)
Nie tylko zabójstwo narusza przykazanie: „Nie zabijaj!”
„Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie zabijaj!; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi. A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu: Raka, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: "Bezbożniku", podlega karze piekła ognistego”. (Mt 5,21-22) Jezus nie zniósł dobrego Bożego Prawa, które istniało w okresie Starego Testamentu, lecz wydobył z niego najgłębszy sens. Przykładem może być piąte przykazanie: „Nie zabijaj”. Według pouczeń Zbawiciela przykazanie to zabrania nie tylko zabójstwa przez poważne zranienie ciała, lecz również innego „zabójstwa”, które można by nazwać „duchowym”. Takie „zabójstwo” dokonuje się przez złość, kłótnie, awantury, złośliwe słowa, obrażanie, obelgi, zastraszanie itp. Te czyny, chociaż nie pozbawiają człowieka życia, to jednak niszczą coś bardzo dla niego ważnego: spokój, radość, poczucie bezpieczeństwa. Z tego powodu trzeba będzie za nie odpowiedzieć na sądzie Bożym, tak jak odpowiedzą na nim wszyscy ci, którzy zabili niewinnego człowieka.
Zabijanie nienarodzonych dzieci morderstwem
„Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie zabijaj!; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi.” (Mt 5,21) Nie tylko duchowy sens piątego przykazania: „Nie zabijaj”, trzeba światu przypominać. Przypomnienia wymaga dzisiaj także jego najbardziej fundamentalne znaczenie: nie pozbawiaj życia dzieci nienarodzonych, ludzi chorych, starych! Kto to czyni, ten zobaczy kiedyś na sądzie Bożym dusze i ciała swoich ofiar: dusze, gdyż są nieśmiertelne; ciała, ponieważ zabici – także nienarodzone dzieci – odzyskają je na wieczność w dniu powszechnego zmartwychwstania ciał. Ze względu na liberalizowania na świecie praw antyaborcyjnych coraz mniej ludzi odpowiada przed ludzkimi sądami za zabijanie nienarodzonych dzieci. W oczach prawa i sądów są „niewinni”. Inaczej widzi to Bóg. Według Jego woli „kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi.” (Mt 5,21) Nawet jeśli ktoś uniknie sądu ludzkiego, to Bożego sądu, zaraz po śmierci, nie uniknie. Od wyroku potępienia na tym sądzie może uratować człowieka jedynie autentyczny żal za ten grzech. Musi jednak być autentyczny. Niestety, wiele osób, których sumienie jest obciążone grzechem zabójstwa nienarodzonego dziecka, usprawiedliwia się przed sobą, przed ludźmi a nawet – przed Bogiem, zamiast przyznać się przed Nim do swojego grzechu i prosić o przebaczenie.
Zabijanie nienawiścią
„Słyszeliście, że powiedziano przodkom: Nie zabijaj!; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi.” (Mt 5,21) Ofiarą zabójstwa padł nawet Syn Boży, Jezus Chrystus. Zanim to się stało, był „zabijany” nienawiścią, słowem, oszczerstwami. Potem dopiero został zamordowany przez ukrzyżowanie. Ciągle był atakowany słowem i pogardą faryzeuszów i uczonych w Piśmie. Nazywano Go żarłokiem, pijakiem, przyjacielem nierządnic, celników i innych grzeszników. Przed Piłatem fałszywie oskarżono Go o zagrażanie Cezarowi, a nawet o bluźnierstwo. Krzykami zastraszono Piłata, aby wydał wyrok śmierci na Niego. Główni sprawcy zbrodni bogobójstwa, arcykapłani, uczeni w Piśmie i faryzeusze, popełnili zabójstwo, chociaż sami nie użyli żadnego narzędzia zbrodni. A jednak to oni byli głównymi sprawcami śmierci Jezusa. Doprowadzili do niej swoją niezmienną nienawiścią. W podobny sposób każdy z nas jest odpowiedzialny za Jego śmierć, bo Jezus nie umarłby na krzyżu, gdyby w naszych sercach nie było grzechu.
Zabijanie niewinności w duszach dzieci
Zabójstwem jest nie tylko pozbawienie życia ziemskiego, ale również – i przede wszystkim – życia wiecznego. Dlatego wielkim przestępstwem jest doprowadzanie innych – zwłaszcza dzieci – do grzechu. Niestety, wielu na świecie postanowiło sobie deprawować dzieci od najwcześniejszych chwil ich życia. Aby to osiągnąć, wdzierają się wszędzie, stosują różne formy nacisku, indoktrynacji, manipulacji. Ci zabójcy dusz odpowiedzą na sądzie Bożym. Powiedziano bowiem „Nie zabijaj!; a kto by się dopuścił zabójstwa, podlega sądowi.” (Mt 5,21) A sąd ten jest nieomylny i może być niezwykle surowy, jak to zapowiedział Jezus: „Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza”. (Mt 18,6)
Wartość zgody i jedności
Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie,23 zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj!24
Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia.25 Zaprawdę, powiadam ci: nie wyjdziesz stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz.26 (Mt 5,23-26)
Wielka wartość duchowej ofiary pojednania się z bliźnim
„Jeśli więc przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj!” (Mt 5, 23-24) Większą wartość niż różne ofiary składane Bogu na ołtarzach ma ofiara duchowa, polegająca na przebaczeniu bliźnim zła, które nam wyrządzili, i na chęci naprawienia krzywd, których doznali z naszego powodu. Jest to prawdziwa ofiara, bo wymaga wzniesienia się ponad nienawiść i niechęć, a często również – ponad swoje ambicje i pychę. To wiele kosztuje, ale ma ogromną wartość w oczach Boga, który w swoim miłosierdziu potrafi przebaczyć nawet największe doznane zniewagi.
Lepsza zgoda niż procesy sądowe (Por. Łk 12,58-59)
„Pogódź się ze swoim przeciwnikiem szybko, dopóki jesteś z nim w drodze, by cię przeciwnik nie podał sędziemu, a sędzia dozorcy, i aby nie wtrącono cię do więzienia. Zaprawdę, powiadam ci: nie wyjdziesz stamtąd, aż zwrócisz ostatni grosz”. (Mt 5,25-26) Niektórzy są przekonani, że tylko na drodze sądowej można rozwiązać wszystkie swoje problemy z ludźmi. Życie uczy, że nie zawsze tak jest. Można mieć rację i przegrać proces. Można na mocy wyroku sądowego być uwięzionym lub zmuszonym za kogoś spłacać długi. Sprawiedliwość ludzka bowiem nie jest doskonała. Między innymi z tego powodu Jezus zaleca porozumienie się z naszymi przeciwnikami, póki mamy na to czas, gdy jeszcze jesteśmy „w drodze” do sądu. Po wyroku będziemy musieli płacić lub w inny sposób wynagradzać – i to bez względu na to, po czyjej stronie była wina. Lepiej więc szukać zgody, unikając sądów. Trzeba też próbować rozwiązywać konflikty i spory z innymi przez modlitwę za tych, którzy nas krzywdzą i znieważają, żeby się nawrócili. Jeśli się nawrócą, to bez sądu naprawią zło, które nam wyrządzili. Jeśli się nie nawrócą, to nagrodę otrzymamy od Boga za pragnienie zgody, oderwanie od dóbr materialnych, za pokorę, która nie chce za wszelką cenę triumfować nad innymi. Zresztą już sama gotowość do pojednania się jest dla nas nagrodą, bo doskonali naszego ducha, uświęca go na wieczność.
Zobacz komentarz do: (Łk 12,58-59)
SZÓSTE PRZYKAZANIE
Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż!27 A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa.28 Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało być wrzucone do piekła.29 I jeśli prawa twoja ręka jest ci powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało iść do piekła.30 Powiedziano też: Jeśli kto chce oddalić swoją żonę, niech jej da list rozwodowy.31 A ja wam powiadam: Każdy, kto oddala swoją żonę - poza wypadkiem nierządu - naraża ją na cudzołóstwo; a kto by oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa.32 (Mt 5,27-32)
Dobro i grzech rodzi się w sercu
„Słyszeliście, że powiedziano: Nie cudzołóż! A Ja wam powiadam: Każdy, kto pożądliwie patrzy na kobietę, już się w swoim sercu dopuścił z nią cudzołóstwa.” (Mt 5,27-28) Nie tylko czyny, ale także nastawienie wewnętrzne formuje naszego ducha. Przez dobre pragnienia i zamiary staje się on coraz lepszy i świętszy, a przez świadome i dobrowolne podtrzymywanie złych zamiarów – gorszy. To dotyczy wszystkich przykazań Bożych. Chrystus dał przykład cudzołóstwa. Można się go dopuścić w swoim sercu, bez popełnienia tego grzechu czynem. Podobnie jest z innymi grzechami: można być złodziejem i zabójcą w swoim sercu przez dobrowolne pragnienie kradzieży, oszustw i zabójstw, których nie dokonuje się tylko dlatego, że ktoś w tym przeszkadza.
Nie ma nic gorszego dla człowieka niż wieczne potępienie
„Jeśli więc prawe twoje oko jest ci powodem do grzechu, wyłup je i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało być wrzucone do piekła. I jeśli prawa twoja ręka jest ci powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie. Lepiej bowiem jest dla ciebie, gdy zginie jeden z twoich członków, niż żeby całe twoje ciało miało iść do piekła.” (Mt 5,29-30) Jezus chce nam powiedzieć, że nie ma nic ważniejszego dla każdego człowieka niż osiągnięcie wiecznego zbawienia i uniknięcie piekła. „Wyłupanie sobie oka” lub „odcięcie ręki” to symboliczne pouczenie, że dla uniknięcia wiecznego potępienia trzeba się zdecydować na poniesienie poważnych ofiar. Choćby były one bardzo dotkliwe, to są niczym w porównaniu z niekończącymi się nigdy mękami piekielnymi.
Myśleć o innych a nie tylko o sobie
„Powiedziano też: Jeśli kto chce oddalić swoją żonę, niech jej da list rozwodowy. A ja wam powiadam: Każdy, kto oddala swoją żonę – poza wypadkiem nierządu – naraża ją na cudzołóstwo; a kto by oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa.” (Mt 5,31-32) Jezus nie pozwala na „przedmiotowe” traktowanie kobiet. Mówi, że takie postępowanie, które było tolerowane i dopuszczane, jest krzywdą dla kobiety, bo naraża ją na grzech cudzołóstwa. Pozbawiona bowiem bez opieki i wsparcia męża, może związać się z innym mężczyzną. Jezus poucza, że za to narażanie na grzech kobiety odpowiada także mężczyzna, który oddalił swoją żonę. Zbawiciel uczy myślenia, w którym nie stawia się siebie na pierwszym miejscu. Chce powiedzieć wszystkim mężczyznom: zanim oddalisz swoją żonę, pomyśl nie o sobie, lecz o jej losie – o tym, czy nie narazisz jej na cudzołóstwo. To, o czym Jezus pouczył głównie mężczyzn, odnosi się w równym stopniu także do kobiet. Każdy człowiek nie powinien zastanawiać się tylko nad tym, co jest dla niego wygodne, lecz przede wszystkim ma pomyśleć, co będzie prawdziwym dobrem dla drugiej osoby i dla niego samego – dobrem nie tylko ziemskim i doczesnym, lecz przede wszystkim wiecznym.
„Poza wypadkiem nierządu”
„Każdy, kto oddala swoją żonę – poza wypadkiem nierządu – naraża ją na cudzołóstwo; a kto by oddaloną wziął za żonę, dopuszcza się cudzołóstwa.” (Mt 5,31-32) „Poza wypadkiem nierządu” Kościół katolicki rozumie jako rozpad związku, który nie był nierozerwalnym małżeństwem, lecz wspólnym życiem na sposób małżeński. Rozpad takiego związku ani dla mężczyzny, ani dla kobiety nie stanowi przeszkody w zawarciu prawdziwego i trwałego małżeństwa.
Związki partnerskie
Rozpowszechnionym zjawiskiem w naszych czasach jest życie na sposób małżeński w tzw. związkach partnerskich, które małżeństwami nie są i nieraz nawet być nie mogą. Zadziwiające jednak jest to, że ogromna część osób żyjących ze sobą mogłaby zawrzeć sakrament małżeństwa, a jednak nie chce tego uczynić. Przez to ci ludzie – chociaż w wielu wypadkach uważają się za wierzących – świadczą przed światem, że nie chcą Bożej sakramentalnej pomocy albo w nią zupełnie nie wierzą. Niektórzy odrzucają sakrament małżeństwa, bo nie chcą żyć według jego wymogów; przede wszystkim nie chcą tworzyć związku opartego na wiernej miłości ze współmałżonkiem do końca życia albo nie chcą życia przekazywać. Miejsce dzieci bardzo często zajmują zwierzęta. To na nich skupia się cała miłość i wydatki materialne tych, którzy mogliby swoją miłością zapewnić szczęśliwe dzieciństwo wielu małym istotom ludzkim – dzieciom.
Związków, które nie są małżeństwami nawet w obliczu prawa świeckiego, jest dzisiaj bardzo dużo. Wydaje się to być owocem trwającego od lat formowania świadomości np. przez seriale telewizyjne, które pokazują pozamałżeńskie związki jako zwyczajność, normalność. Sprzyja tworzeniu niesakramentalnych związków również posiadanie swoich mieszkań przez młodzież. Nie tęskni się za małżeństwem, bo ma się już to, co kiedyś można było znaleźć tylko w akceptowanym przez społeczeństwo związku małżeńskim. Ponadto w wolnych związkach nie ma dozgonnych zobowiązań, które nakłada sakrament małżeństwa. Dlatego są one chętnie wybierane jako nieograniczające wolność.ÓSME PRZYKAZANIE
Słyszeliście również, że powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi.33 A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie, ani na niebo, bo jest tronem Bożym;34 ani na ziemię, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego Króla.35 Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz nawet jednego włosa uczynić białym albo czarnym.36 Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi.37 (Mt 5,33-37)
Nie wypowiadać kłamstw ani pustych obietnic
Słuszne prawo pouczało: „Nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi” (Mt 5,33). Jest ono nadal aktualne, nie wolno bowiem fałszywie przysięgać, gdy ktoś od nas wymaga zeznawania pod przysięgą. Trzeba też dochowywać ślubów i przyrzeczeń danych Bogu i ludziom. Brak wierności danemu słowu jest pewną formą okłamywania, gdyż wyrażone przyrzeczenie nie pokrywa się z rzeczywistością. Jest ona inna niż to, co wyrażały nasze obietnice.
Zlekceważona prawda powalona na ziemię
Ósme przykazanie zabrania przede wszystkim kłamać, zwłaszcza pod przysięgą. Kłamstwo sprzeciwia się prawdzie. W Księdze Daniela została przedstawiona wizja czasów ostatecznych (rozdziały 8 i 12), kiedy prawda zostanie strącona na ziemię i w następstwie tego świat zostanie zalany kłamstwem. Dokona się to przez wyjątkową moc, ukazaną symbolicznie jako „mały odłamany róg”. Symbolizuje on różne moce ludzko-piekielne, które przez jakiś czas będą skutecznie działać, walcząc z Bogiem, Jezusem Chrystusem, Jego Kościołem, z wieczną ofiarą i prawdą. Ten niegodziwy mały i przebiegły "róg" Daniel przedstawia następująco: „Wzniósł się on aż do wojska niebieskiego i strącił na ziemię część wojska oraz gwiazd i podeptał je. Wielkością dosięgał on niemal Władcy wojska, odjął Mu wieczną ofiarę, obalił miejsce Jego przybytku i Jego wojsko. Jako codzienną ofiarę składał występek i prawdę rzucił na ziemię; działał zaś skutecznie.” (Dn 8,10-12) Moce ludzko-piekielne, przedstawione jako „mały róg”, wypowiedziały walkę „Władcy wojska”, którym jest Chrystus-Król. Ponieważ jednak Mu nie dorównują mocą, dlatego zwrócili się przeciwko Jego „wojskom” i „gwiazdom”. Pod tymi symbolami można widzieć ludzi Kościoła, którzy mieli walczyć o dobro i prawdę i być jak wspaniałe gwiazdy, odznaczające się świętością życia. „Mały róg” pokonał część wyznawców Chrystusa – Jego wojska i gwiazdy – „i strącił na ziemię część wojska oraz gwiazd i podeptał je”. W swojej pysze i zuchwałości „mały róg” „wielkością dosięgał niemal Władcy wojska”, Jezusa Chrystusa. Aby jak najbardziej osłabić Jego oddziaływanie i Jego uczniów, w swej zuchwałości, „odjął Mu wieczną ofiarę”, która uobecnia się w czasie każdej Mszy św. Moce „ludzko-piekielne” od dziesiątek lat pracowały nad tym, aby kościoły opustoszały, aby nie przywiązywano wagi do Eucharystii, uobecniającej ofiarę krzyżową Jezusa Chrystusa i będącej w Komunii św. pokarmem życia wiecznego. Zamknięte, sprzedawane lub prawie puste świątynie świadczą, jak ludzko-piekielne moce działały „skutecznie”. Stała ofiara Jezusa Chrystusa została zastąpiona inną ofiarą – z „występków”. Prawda została powalona na ziemię i zastąpiona powtarzanymi na całym świecie tymi samymi kłamstwami. Dotyczą one przede wszystkim oceny tego, co jest naprawdę dobre i złe. Gdy prawda jest „rzucona na ziemię”, to zło nazywa się powszechnie dobrem, dobro – złem; ustawy godzące w życie ludzkie – obroną praw ludzkich i godności człowieka; demoralizację dzieci – wychowywaniem; chciwość – „dążeniem do sukcesu”, „troską o dobro pacjenta” itp. „Powalenie prawdy na ziemię” powoduje, że ludzkość karmiona jest kłamstwami, półprawdami, propagandą, ideologiami. Nieraz nie wiadomo już, co słyszymy: prawdę czy kłamstwo. Na skalę światową manipuluje się masami ludzkimi zamiast podawać im prawdę – przede wszystkim prawdę Bożą.
Zawiniona nieznajomość prawdy
Aby właściwie postępować, trzeba znać prawdę określającą co „naprawdę” jest dobre, a co „naprawdę” jest złe. Dotyczy to przede wszystkim zasad moralnych. Są jednak ludzie, którzy nie chcą ich poznać. Wolą nie wiedzieć, jak powinni postępować, bo wtedy sumienie ich mniej niepokoi, gdy czynią zło. Uważają, że działają w nieświadomości i dlatego nie mają winy. Takie rozumowanie jest mylne. Kto świadomie nie chce poznać prawdy, w tym wypadku zasad moralnych, to grzeszy. Jego „nieświadomość” jest bowiem chciana, zamierzona i celowo wywołana. Dlatego człowiek odpowiada za doprowadzenie siebie do tego rodzaju przewrotnej „nieświadomości” i za wszystkie złe czyny, które z powodu tej zamierzonej „nieświadomości” popełnił. Troska o poznanie prawdy ma wielkie znaczenie dzisiaj, kiedy wiele osób stoi przed decyzją zaszczepienia się lub zrezygnowania z przyjęcia proponowanych preparatów. Każdy powinien poznać przede wszystkim to, czy szczepionka jest produkowana w sposób moralny, czyli czy jej powstanie nie jest okupione w jakikolwiek sposób śmiercią nienarodzonych dzieci. Nikt nie może sobie spokojnie powiedzieć: „mnie to nie interesuje”, bo zrobi krok w stronę doprowadzenia siebie do zamierzonej i zawinionej „nieświadomości”. Trzeba też poznać, jaka jest „naprawdę” skuteczność szczepionek i jakie jest „prawdziwe” ryzyko poważnych powikłań i śmierci. Bez znajomości tego wszystkiego trudno podjąć dobrą decyzję. Jeżeli ktoś nie chce poznać prawdy w tej dziedzinie, to odpowiada za swoje ewentualne błędne decyzje. Jeszcze większą winę ponoszą ci, którzy celowo zatajają prawdę przed ludźmi, fałszują ją, specjalnie nie podejmują drażliwych tematów (np. związku szczepionek z aborcją, o którym mówią przecież nawet sami producenci i na który zwracają uwagę wypowiedzi Watykanu, biskupów polskich i innych), narażając ich na błędne decyzje. Każdy odpowiada za to, co sam zrobił w dziedzinie poznania prawdy. Od poznania jej nie zwalnia oglądanie się na postępowanie różnych osób, nawet wysoko postawionych – świeckich czy duchownych.
Tracą zaufanie fałszerze prawdy
„Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi”. (Mt 5,37) Tracą zaufanie ci, którzy nie stosują się do tej rady Jezusa. Nie można polegać na słowach tych, którzy mając na myśli „tak”, mówią „nie” – i odwrotnie. Do krętackiej mowy zalicza się język propagandy i manipulacji. Ci, którzy go używają, chcą na siłę narzucić jakąś ideologię i pobudzić do działań, które nie są dobre z moralnego punktu widzenia. Gdy się manipuluje ludźmi, nie podaje się całej prawdy, lecz półprawdy. Do swoich mętnych wywodów dołącza się poniżanie ludzi o odmiennych poglądach, Kościół – a nawet Ewangelię Jezusa Chrystusa. Do argumentów wątpliwej wagi dołącza się zastraszanie lub nadmierne uspokajanie. Celem tych zabiegów jest zmylenie, przedstawienie kłamstw i fałszywych ideologii jako coś prawdziwego. Narzuca się kłamliwe poglądy w taki sposób, aby zostały przyjęte jako prawda. Jeśli stykamy się cięgle z nierzetelną informacją, to z czasem tracimy zaufanie do ludzi, którzy liczą na niedojrzałość swoich słuchaczy i uważają, że ich otumanią swoimi pustymi słowami. Nie przyjmuje się ich słów nawet wtedy, gdy mówią prawdę. Z tego powodu można powiedzieć że kłamca nie tylko innym szkodzi, ale także sobie, bo pozbawia się zaufania.
Prawdomówny człowiek nie musi przysięgą zapewniać o swojej prawdomówności
„A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie, ani na niebo, bo jest tronem Bożym; ani na ziemię, bo jest podnóżkiem stóp Jego; ani na Jerozolimę, bo jest miastem wielkiego Króla. Ani na swoją głowę nie przysięgaj, bo nie możesz nawet jednego włosa uczynić białym albo czarnym. Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi”. (Mt 5,34-37) Składanie przysięgi ma sens tylko wtedy, gdy ktoś przez swoje krętactwa i kłamstwa stał się już niewiarygodny. Taki człowiek musi przysięgać, aby zapewnić, że tym razem „wyjątkowo” mówi prawdę i dlatego trzeba mu wierzyć. Człowiek prawdomówny – który stosuje się do polecenia Jezusa: „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie”, nie musi przysięgać, bo nawet bez przysięgi nikogo nie oszukuje swoimi słowami.
Miłość kierująca naszym mówieniem
„Słyszeliście również, że powiedziano przodkom: Nie będziesz fałszywie przysięgał, lecz dotrzymasz Panu swej przysięgi. A Ja wam powiadam: Wcale nie przysięgajcie...” (Mt 5,33-34) Jezus przeciwstawia się postępowaniu według zasady: Gdy przysięgasz, bądź prawdomówny, a gdy nie mówisz pod przysięgą, to możesz mówić, co chcesz, możesz nawet kłamać. Nawet bez przysięgania, niech „wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi”. (Mt 5, 37) Kłamać nie wolno, ale mówienie prawdy też może być grzechem. Przykładem jest obmowa, która wyjawia jakieś prawdziwe złe cechy bliźniego, jego grzechy, niewłaściwe postępowanie. Mówienie takiej prawdy – zwłaszcza w środkach społecznego przekazu, które docierają do wielu – jest grzechem. Grzesznym przekazywaniem prawdy jest również zdradzanie tajemnicy. Miłość ma regulować mówieniem prawdy lub jej przemilczaniem, gdy nie może być wyjawiona. Kiedy nie wiem, czy mogę jakąś prawdę o bliźnich przekazać innym, muszę pomyśleć, czy chciałbym, żeby o mnie ktoś powiedział to, co ja chcę powiedzieć o drugim człowieku – zwłaszcza wtedy, gdy mówię przed kamerą lub piszę w internecie.
Wiele w naszej mowie może pochodzić od „Złego”
„Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi”. (Mt 5, 37) Właściwie używany dar mowy ubogaca innych, zbliża do Boga, pomaga w osiągnięciu zbawienia, przyczynia się do budowania wspólnoty ludzkiej i pomnaża dobro. Jeśli natomiast mowa ludzka zamienia się w manipulację, oszukiwanie, demoralizowanie – to pochodzi od Złego. Od szatana pochodzi także wszystko, co w naszej mowie służy zwodzeniu ludzi, co ich poniża, ośmiesza, lekceważy. Od Złego pochodzi również posługiwanie się mową nie dla uwielbiania Boga, przepraszania, proszenia Go i dziękowania Mu, lecz dla bluźnienia Mu.
MIŁOŚĆ I MIŁOSIERDZIE ZAMIAST ODWETU (Por. Łk 6,29n.)
Słyszeliście, że powiedziano: Oko za oko i ząb za ząb!38 A Ja wam powiadam: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi!39 Temu, kto chce prawować się z tobą i wziąć twoją szatę, odstąp i płaszcz!40 Zmusza cię kto, żeby iść z nim tysiąc kroków, idź dwa tysiące!41 Daj temu, kto cię prosi, i nie odwracaj się od tego, kto chce pożyczyć od ciebie.42 (Mt 5,38-42)
Miłosierdzie i ustępliwość ze względu na wyższe dobro
Jezus poucza, że stosowanie zasady: „Oko za oko i ząb za ząb” (Mt 5,38), nie jest doskonałe. Ten, kto według tej zasady postępuje, nie jest podobny do miłosiernego Boga. Gdyby bowiem On miał nas karać surowo na każdy nasz grzech, to bez przerwy bylibyśmy karani. Słowa Jezusa o nadstawianiu policzka, odstąpieniu płaszcza, towarzyszeniu komuś w drodze, wspieraniu i udzielaniu pożyczek pouczają nas, że dla większego dobra trzeba nieraz ponosić jakieś ofiary. Ta zasada jest bardzo ważna w każdej dziedzinie życia, zwłaszcza w małżeństwie, w którym ze względu na dobro dzieci i współmałżonka trzeba rezygnować z wielu własnych przyjemności i wygód. Aby małżeństwo nie rozpadło się, trzeba wielu ustępstw, rezygnacji z tego, do czego może nawet mamy prawo. Utrzymanie jedności i trwałości małżeństwa jest konieczne przede wszystkim ze względu na dzieci. Nigdy jednak nie wolno ustępować, gdyby ustępstwo było grzechem, wywoływało go lub ułatwiało popełnienie go. Uleganie różnym oszustom i wspieranie ich także nie jest żadnym dobrem.
Zobacz komentarz do: Łk 6,29n.)MIłOWANIE NIEPRZYJACIÓŁ (por. Łk 6,27-36)
Słyszeliście, że powiedziano: Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził.43 A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują;44 tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych.45 Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią?46 I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią?47 Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski.48 (Mt 5,43-48)
Postępować według Bożego przykładu
Jezus przyszedł nauczyć nas lepszych norm postępowania niż te, które są w świecie powszechnie przyjmowane. Do nich zalicza się zasada: „Oko za oko i ząb za ząb” (Mt 5,38), oraz: „Będziesz miłował swego bliźniego, a nieprzyjaciela swego będziesz nienawidził”. (Mt 5,43) Zbawiciel poucza nas, że powinniśmy patrzeć przede wszystkim na Boga, naszego Ojca, a nie na to, jak nas ludzie traktują. Nie w ich złym postępowaniu lecz w miłości Boga do nas mamy szukać wzorca do naśladowania. „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski”. (Mt 5, 48) Zanim wymierzymy komuś karę za wyrządzone nam zło, powinniśmy popatrzeć na Boga, naszego Ojca, i zapytać się, na co – według sprawiedliwości – zasługujemy za popełnione przez nas grzechy. Mamy spojrzeć nie na cudze lecz na swoje grzechy i na nasz sposób traktowania Boga, który jest Miłością. Mamy się zastanawiać, jak On nam odpłaca za ciągle doznawane zniewagi. Jego mamy naśladować. A On nie kieruje się zasadą: „Oko za oko i ząb za ząb”, i z pewnością nie kocha tylko dobrych i świętych.
Bóg nam ukazuje sposób postępowania
Od okrutnych ludzi można się nauczyć tylko zemsty, od lepszych natomiast – uprzejmości i miłości do tych, którzy nas miłują, do najbliższych, do rodziny i krewnych, bo nawet jeśli są „poganami” i „celnikami”, to potrafią kochać miłujących ich i okazywać uprzejmość. Jezus od swoich uczniów wymaga czegoś więcej niż samej tylko miłości do życzliwych ludzi i uprzejmości. Powiedział: „Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie? Czyż i celnicy tego nie czynią? I jeśli pozdrawiacie tylko swych braci, cóż szczególnego czynicie? Czyż i poganie tego nie czynią?” (Mt 5,46-47) Wzorzec dobrego lecz tylko „ludzkiego” postępowania musi być zastąpiony przykładem wznioślejszym – przykładem samego Boga, naszego Ojca. Jezus poucza, że Jego uczniowie – dzięki łasce – są zdolni do czegoś więcej niż ludzie którzy miłością odpłacają tylko tym, którzy ich miłują. Jego uczniowie, wsparci łaską, mają się stać dziećmi Ojca niebieskiego i Jego samego powinni naśladować: Jego miłość, Jego dobroć, Jego łagodność i Jego miłosierdzie. Tak postępując, „będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych.” (Mt 5,45)
Zobacz komentarz do: Łk 6,27-36)ROZDZIAŁ SZÓSTY EWANGELII WEDŁUG ŚW. MATEUSZA
(Omówienie prawd wiary dla małych dzieci można znaleźć tutaj)
Autor komentarza: ks. Michał Kaszowski