Rozważanie Ewangelii według św. Mateusza


Tytuły rozważań


ROZDZIAŁ 22


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28


PRZYPOWIEŚĆ O UCZCIE KRÓLEWSKIEJ

A Jezus znowu w przypowieściach mówił do nich:1 «Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi.2 Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść.3 Posłał jeszcze raz inne sługi z poleceniem: "Powiedzcie zaproszonym: Oto przygotowałem moją ucztę: woły i tuczne zwierzęta pobite i wszystko jest gotowe. Przyjdźcie na ucztę!"4 Lecz oni zlekceważyli to i poszli: jeden na swoje pole, drugi do swego kupiectwa,5 a inni pochwycili jego sługi i znieważywszy [ich], pozabijali.6 Na to król uniósł się gniewem. Posłał swe wojska i kazał wytracić owych zabójców, a miasto ich spalić.7 Wtedy rzekł swoim sługom: "Uczta wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni nie byli jej godni.8 Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie".9 Słudzy ci wyszli na drogi i sprowadzili wszystkich, których napotkali: złych i dobrych. I sala zapełniła się biesiadnikami.10 Wszedł król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka, nie ubranego w strój weselny.11 Rzekł do niego: "Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego?"2 Lecz on oniemiał.12 Wtedy król rzekł sługom: "Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnątrz, w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów".13 Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych».14 (Mt 22,1-14)

Uczta odrzucona przez bogatych i przyjęta przez ubogich

„Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi.” (Mt 22,2) Jezus ukazał w swojej przypowieści o uczcie różne postawy ludzi wobec ofiarowanego im przez Boga królestwa. To królestwo przedstawia jako wspaniałą ucztę weselną, którą Bóg-Król wyprawił swojemu Synowi. Skierował do bardzo wielu zaproszenie, jednak nie wszyscy je przyjęli. Odrzucili je bogaci, którzy szukali radości tylko w sprawach tego świata. Uczta, czyli królestwo Boże, nie imponowało im, gdyż ich serca napełniały ziemskie radości, sprawy, interesy, pasje. Inaczej zachowali się ubodzy, którzy na świecie znajdowali tylko trud, cierpienie i niedostatek. Dla nich uczta królewska, czyli królestwo Boże, przedstawiała się jako coś wielkiego, przyciągającego, atrakcyjnego. Jezus w swojej przypowieści przedstawił ludzi wszystkich epok, dlatego nie traci ona swojej wagi także w naszych czasach, w których dla wielu Bóg, Kościół Boży, jawi się jako coś bezwartościowego, niegodnego uwagi. Atrakcyjne i przyciągające jest dla nich tylko to, co oferuje im świat: jego przemijające radości i pseudowartości. Odrzucają Boga ludzie, dla których jedynym godnym uwagi skarbem jest ten świat i to, co on im ofiarowuje.

Jezus mówił w przypowieściach

„Jezus znowu w przypowieściach mówił do nich”. (Mt 22,1) Zbawiciel posługiwał się przypowieściami z wielu powodów. Przede wszystkim ze względu na to, że obrazową przypowieść łatwiej można zapamiętać niż pouczenia niepoparte żadnym przykładem. Dzięki temu wielu zachowywało je w pamięci nawet wtedy, gdy zawarta w nich głębsza duchowa treść nie była dla nich w pełni lub nawet częściowo zrozumiała. To, co słuchacze zapamiętali, mogło się stać w przyszłości w pełni zrozumiałe. Przypomina to uczenie małych dzieci modlitw. Te dojrzewające dopiero małe istoty zapamiętują je, odmawiają, chociaż nie rozumieją wszystkich słów. Jednak modlą się, bo nawiązują duchowy kontakt z Bogiem. Z czasem wyuczone na pamięć słowa mogą nabrać dla nich głębszego sensu. Pod wpływem światła Bożego ujawni się przed nimi głębia wypowiadanych słów. Podobnie jest z przypowieściami Jezusa. Potrafią je zapamiętać nawet małe dzieci, ale zawarta pod osłoną obrazu głęboka treść zwykle wymaga czasu, aby stopniowo odsłaniać się przed ich umysłami. Może też się nigdy przed nimi nie ujawnić, jeśli z powodu pychy uznają zapamiętane przypowieści jako „bajeczki”, którymi nie warto się zajmować. Ten proces odsłania jeszcze jeden powód, dla którego Jezus posługiwał się przypowieściami. Opowiadając je, szanował wolną wolę słuchaczy i jakby zapraszał ich do wejścia na ucztę Bożej prawdy. Zapraszał do poznania wielkich Bożych tajemnic, np. o królestwie Bożym, o Bożych planach, o samym Bogu itp. To głębsze poznanie było zależne od wolnej woli słuchaczy. Jeśli ktoś chciał je zdobyć, to rozważał usłyszane przypowieści, modlił się o głębsze duchowe poznanie ich pełnej treści. Jeśli komuś na Bożej prawdzie nie zależało, to nie współdziałał z łaską, bo nie zastanawiał się nad tym, co słyszał, i nie modlił się o dojście do pełnej mądrości. Zachowywał się tak jak ci zaproszeni na ucztę z przypowieści Jezusa, którzy wzgardzili zaproszeniem króla.

Zaproszenie na ucztę Bożej prawdy

„Jezus znowu w przypowieściach mówił do nich”. (Mt 22,1) Nauczając i opowiadając przypowieści, Jezus, Słowo Boże i Prawda, zapraszał słuchaczy do wejścia na ucztę królestwa Bożego, na której pokarmem jest Jego prawda, Jego miłość, a tym samym – On sam. Przyjmowali to zaproszenie ci, którzy nie tylko słyszeli Jego nauczanie i przypowieści, ale rozważali je i modlili się o światło Boże, aby głęboko wniknąć w zawartą w niej Bożą prawdę, będącą pożywnym pokarmem dla ducha ludzkiego. Część słuchających po wysłuchaniu nauczania Jezusa przestawała o nim myśleć, inni je krytykowali i ośmieszali, aby nie musieć się do niego stosować. Ci zachowywali się jak osoby z przypowieści Jezusa o uczcie, które odrzuciły zaproszenie na nią, bo uznały, że sprawy świata są ciekawsze i ważniejsze od tego, co przygotował król. Dzisiaj tacy ludzie odrzucają zaproszenie na ucztę Prawdy i pogrążają się w różnych ideologiach, filozofiach, modnych prądach, w pamięciowej wiedzy encyklopedycznej i w głupocie, która prawe umysły i serca zadziwia swoim ogromem bezsensu i niedorzeczności, a ludzi głupich doprowadza do zachwytu i egzaltacji. „Bogaci duchem”, pasjonujący się pseudomądrością, Prawdą Bożą się nie zajmują, chociaż ta mogłaby nasycić ich umysły i doprowadzić do autentycznej mądrości. Na Bożą ucztę przyjmują zaproszenie dzisiejsi ubodzy duchem, stęsknienie za prawdą. Karmią się słowem Bożym, uważają je za prawdziwe bogactwo i skarb; traktują natomiast za coś bezwartościowego pustosłowie, modne zwodnicze nauki, przyjmowane niemal przez cały świat. Ci ubodzy duchem wchodzą na ucztę, sycą się słowem Bożym, kształtują według niego swoje myślenie i postępowanie. Ewangelia jest ich codziennym pokarmem, który daje im siły duchowe, żeby podążać przez całe życie drogą zbawienia.

Uczta życia w jedności z Jezusem

„Posłał więc swoje sługi, żeby zaproszonych zwołali na ucztę, lecz ci nie chcieli przyjść. Posłał jeszcze raz inne sługi z poleceniem: "Powiedzcie zaproszonym: Oto przygotowałem moją ucztę: woły i tuczne zwierzęta pobite i wszystko jest gotowe. Przyjdźcie na ucztę!" Lecz oni zlekceważyli to i poszli: jeden na swoje pole, drugi do swego kupiectwa, a inni pochwycili jego sługi i znieważywszy [ich], pozabijali.” (Mt 22,3-6) Król posłał sługi, aby ogłosili jego zaproszenie na ucztę, jednak zaproszeni nie chcieli przyjść. Uczta króla nie interesowała ich, bo całe ich życie było skoncentrowane na tym, co nie tylko daje utrzymanie, ale może też przynieść dobrobyt i związane z nim przyjemności. Innych jeszcze rozzłościli posłańcy królewscy, dlatego znieważyli ich, a nawet pozabijali. Zastanawiająca jest agresja wobec posłańców króla tych, którzy nie chcieli przyjść na ucztę. Nawet zabijali ich tylko za to, że zapraszali na coś tak wspaniałego jak uczta u króla. Choć samo odrzucenie zaproszenia na coś tak zaszczytnego i miłego jak spożywanie posiłku u króla już jest czymś nieuzasadnionym, to tym bardziej zabijanie ze złością zapraszających sług nie może być niczym usprawiedliwione. Zachowanie takie jest bezsensowne, a jednak ujawniało się w ciągu wieków i nadal ma miejsce na ziemi w odniesieniu do Bożych posłańców. To Bóg jest Królem, który dla ludzkości przygotował ucztę: ucztę życia w jedności z Chrystusem, ucztę karmienia się Jego mądrością i miłością. Na tę ucztę zapraszali ludzi przez wieki Jego uczniowie. Wielokrotnie jednak działo się tak, jak mówi przypowieść Jezusa: jedni lekceważyli Boskie zaproszenie, a inni nie tylko odrzucali je, lecz dodatkowo jeszcze znieważali, a nawet zabijali tych, którzy przez świadectwo o Jezusie starali się przyciągnąć ludzi do uczty życia w jedności z Nim. Jedni i drudzy nie chcieli porzucić nawet na chwilę swoich spraw dla sprawienia przyjemności Królowi i spełnienia Jego woli.

Zaproszeni na ucztę Eucharystyczną

„Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi.” (Mt 22,2) Przypowieść Jezusa o uczcie posiada, jak każda inna Jego obrazowa przypowieść, wiele warstw znaczeniowych: pierwszą, zasadniczą – w tym wypadku o zaproszeniu do królestwa Bożego – i wiele innych, wtórnych. Można zatem pod obrazem uczty widzieć wszystko, co ma jakikolwiek związek z Bogiem, a na co człowiek musi dać swoją dobrowolną odpowiedź. I tak uczta z przypowieści może symbolizować królestwo Boże, ucztę słowa Bożego, prawdy Bożej, życia w jedności z Jezusem i jeszcze inne dzieła Boże. Może więc oznaczać także zaproszenie do udziału w uczcie Eucharystycznej, czyli w Mszy św. Tę ucztę Jezus ustanowił w Wieczerniku, podczas Ostatniej Wieczerzy, i trwa ona przez wieki w Kościele. Jezus zaprasza na nią i czynią to również gorliwi Jego słudzy: kapłani, osoby katechizujące, rodzice i wszyscy wierni katolicy i prawosławni. Odpowiedź na to zaproszenie podobna jest do tej, jaką się wykazali zaproszeni na królewską ucztę z przypowieści. Jedni nie przyjmują tego zaproszenia, bo wolą od pójścia do kościoła i spotkania z Jezusem w Eucharystii różne sprawy, ofiarowane im przez świat, rozrywki, podróże; od uczty słowa Bożego i Eucharystii wolą telewizję, komputer, gry... Istniej też bardzo zróżnicowana grupa tych, którzy odpowiadają pozytywnie lub częściowo pozytywnie na Boskie zaproszenie. Najbardziej gorliwi uczestniczą w tej niezwykłej Uczcie każdego dnia. Cierpią, gdy nie mają takiej możliwości. W takim wypadku powinni się modlić, aby Bóg swoją wszechmocą dał im sposobność codziennego udziału w Uczcie, będącej pamiątką Wieczerzy Pańskiej i uobecnieniem zbawczej ofiary krzyżowej naszego Pana. Druga grupa odpowiadających na Boże zaproszenie bierze udział w Eucharystii tylko w niedziele i większe święta. Jeszcze inni odpowiadają na to wezwanie tylko w niektóre niedziele lub w największe uroczystości. Od miłości do Boga oraz od zrozumienia wielkości Eucharystii zależy wybrana forma odpowiedzi: od wielkiej gorliwości – po prawie obojętność lub zupełne lekceważenie Boskiego zaproszenia.

Krwawe prześladowanie posłańców króla i wymierzona im kara

„Lecz oni zlekceważyli to i poszli: jeden na swoje pole, drugi do swego kupiectwa, a inni pochwycili jego sługi i znieważywszy [ich], pozabijali. Na to król uniósł się gniewem. Posłał swe wojska i kazał wytracić owych zabójców, a miasto ich spalić.” (Mt 22,5-7) Przez wieki dzieło się tak, jak to przedstawia Jezusowa przypowieść o uczcie: jedni przyjmowali zaproszenie Boże, natomiast inni je lekceważyli, a wysłańców Bożych prześladowali lub zabijali. Kościół, który jest takim posłańcem Boga zapraszającym na Jego ucztę, często jest zwalczany i prześladowany. Dopuszczają się tego ludzie zaliczający się do grupy, o której Jezus powiedział, że sami nie wchodzą do królestwa Bożego, a ponadto jeszcze nie pozwalają wejść tym, którzy do niego idą (por. Mt 23,13). Bóg tak jak król z przypowieści Jezusa – wbrew pozorom – nie pozostaje obojętny wobec tych zbrodni. Księga Apokalipsy św. Jana mówi, że różne plagi i nieszczęścia spadające na świat są zapłatą za przelewanie niewinnej krwi, czyli krwi czcicieli Boga prawdziwego. Tą przelewaną w zbrodniczy sposób niewinną krwią jest też krew dzieci zabijanych przed narodzeniem.

Wielu powołanych, lecz mało wybranych

„Wszedł król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka, nie ubranego w strój weselny. Rzekł do niego: "Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego?" Lecz on oniemiał. Wtedy król rzekł sługom: "Zwiążcie mu ręce i nogi i wyrzućcie go na zewnątrz, w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów". Bo wielu jest powołanych, lecz mało wybranych.” (Mt 22,11-14) Jezusowa przypowieść o uczcie ukazuje wiele duchowych tajemnic królestwa Bożego, a ponadto była jednym z ostatnich poważnych ostrzeżeń skierowanych do Judasza. Uczeń ten, podobnie jak inni Apostołowie, poszedł za Jezusem. Mówiąc słowami przypowieści, odpowiedział na królewskie zaproszenie. Został powołany do grona Dwunastu i był przy Jezusie przez około trzy lata. Jednak na tej „uczcie” był jak gość z przypowieści, który nie miał na sobie wspaniałego stroju weselnego. Z pewnością go otrzymał, może nawet nałożył na siebie na jakiś czas. Ostatecznie jednak zrzucił z siebie tę wspaniałą szatę, aby zastąpić ją łachmanami chciwości i zdrady. Opuścił ucztę, którą było przebywanie z Jezusem i apostołowanie wraz z Nim. Pogrążył się w ciemnościach zdrady i samobójstwa. Apostoł ten był „powołany”, ale dobrowolnie nie chciał pozostać aż do śmierci w gronie „wybranych”. Tragiczna postać Judasza, ucznia bez „stroju weselnego”, stanowi ostrzeżenie dla każdego, kto uważa się za dobrego chrześcijanina. To ostrzeżenie przed zrzuceniem z siebie szaty, którą jest Chrystus (por. Rz 13,14; Ga 3,27; Kol 3,9-10; 1 Tm 1,12) i przyobleczenie się w łachmany, „uszyte” przez siebie z marnego i grzesznego „materiału”, który oferuje świat i piekło.

Zaproszeni nie byli godni udziału w uczcie

„Wtedy rzekł swoim sługom: "Uczta wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni nie byli jej godni".” Zaproszeni nie byli godni uczty weselnej, przygotowanej synowi przez ojca-króla. Nie byli jej godni, chociaż może uchodzili za jego poddanych wiernych i lojalnych wobec niego. Jednak, jak się okazało, sprawy króla i jego syna były im obojętne, dlatego nie przyszli na ucztę. Byli nikczemni w swoich sercach nawet jeszcze przed otrzymaniem królewskiego zaproszenia. Zaskakujące, że – pomimo ich nikczemności – zostali zaproszeni na ucztę weselną. Król zrobił to ze względu na swojego syna, aby jego uroczystość zaślubin była radosna. Nie chciał, aby ktoś drogi jego sercu – w tak ważnym dla niego dniu – znalazł się tylko w małym gronie najbliższych. Ten szczegół ukazuje tajemnicę naszego odkupienia i zbawienia przez Jezusa Chrystusa. Możemy wejść na ucztę niebieską, czyli do nieba, nie ze względu na to, że byliśmy i jesteśmy tego godni. Tylko zarozumialec uważa się za godnego zbawienia. W rzeczywistości nikt nie zasługuje na ten niezwykły dar, którego Bóg hojnie udziela w swojej miłości. Cała ludzkość – po upadku pierwszych rodziców – pogrążyła się w brudzie grzechu. Ojciec niebieski postanowił jednak ją ocalić przez uczynienie swojego umiłowanego Syna jej „cząstką” i przez oddanie życia przez Niego na krzyżu. Postanowił swoje grzeszne i niegodne stworzenie, człowieka, przyoblec szatami świętości i wprowadzić do nieba, na wieczną ucztę. Chciał, aby w niebie przebywali nie tylko aniołowie, lecz także siostry i bracia Jezusa, ludzie, których ludzką naturę przyjął Jego Syn. Pragnął, żeby był On otoczony na uczcie niebieskiej tymi, których odkupił i uświęcił, przelewając za nich Swoją Krew na krzyżu. Postanowił, aby otaczali Go na zawsze ci „niegodni”, których On sam obmył swoją drogocenną Krwią i którzy przyoblekli się w weselną szatę świętości, zdobytą dla nich przez Jego dzieło Odkupienia. A tą wspaniałą szatą jest sam Jezus Chrystus. (Por. Rz 13,14; Ga 3,27; Kol 3,9-10; 1 Tm 1,12)

Zaproszenie na ucztę i na Boskie zaślubiny

„Królestwo niebieskie podobne jest do króla, który wyprawił ucztę weselną swemu synowi.” (Mt 22,2) Uczta, o której mówi przypowieść Jezusa, nie była jakimś zwykłym przyjęciem, lecz ucztą weselną, związaną z zaślubinami królewskiego syna. Można ją rozumieć jako symbol uczty z okazji „zaślubin” nieba z ziemią, którymi było przyjęcie przez Syna Bożego ludzkiej natury, oraz z powodu Jego zaślubin ze swoją Oblubienicą-Kościołem, o których mówi Księga Apokalipsy. (por. Ap 21-22) Najświętszy wszedł w grzeszny rodzaj ludzki, przyjął naturę człowieka, przez co związał się z nami, ludźmi. To powiązanie zostało jeszcze bardziej pogłębione przez śmierć, zmartwychwstanie Chrystusa i założenie przez Niego Kościoła, który jest Jego Mistycznym Ciałem i Oblubienicą. Księga Apokalipsy zapowiada wielkie zaślubiny Boskiego Oblubieńca, Jezusa Chrystusa, który z miłości złożył samego siebie w ofierze krzyżowej, aby Kościół, Jego Małżonka, stała się święta, nieskalana i bez skazy (por. Ef 5,25-27; Ap 21-22). I właśnie na tę wielką nadprzyrodzoną ucztę weselną, związaną z niezwykłymi zaślubinami, Bóg powołuje nas, ludzi. Pragnie jednak czegoś więcej: chce, aby dusza każdego człowieka stała się miłującą na zawsze Małżonką Boskiego Oblubieńca, Jezusa Chrystusa.

„Przyjaciel” usunięty z sali weselnej

„"Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie". Słudzy ci wyszli na drogi i sprowadzili wszystkich, których napotkali: złych i dobrych. I sala zapełniła się biesiadnikami. Wszedł król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka, nie ubranego w strój weselny. Rzekł do niego: "Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego?" Lecz on oniemiał.” (Mt 22, 9-12) Aby zapełnić salę biesiadną gośćmi, król polecił sługom zapraszać na ucztę wszystkich, których spotkają na rozstajnych drogach. I faktycznie tak uczynili. Zaprosili złych i dobrych. Wszyscy ci zaproszeni mieli obowiązek przyoblec się w szaty weselne, których nie mogli mieć przy sobie jako wędrowcy lub podróżujący. Z pewnością więc król, który to przewidział, zapewnił im odpowiedni strój, godny wspaniałej uroczystości. Okazało się, że jeden z zaproszonych nie przyjął tego daru i wszedł na ucztę w swoim brudnym stroju. Nie zrobił tego, co było stosowne i miłe w oczach króla, jego syna i współbiesiadników. Przez swoje zachowanie ujawnił swoją samowolę, pogardę i lekceważenie wobec wszystkich. Rzucał się przez to w oczy i szybko został zauważony. Króla zdziwiło, że ktoś, kogo nazwał „przyjacielem”, zrobił coś podobnego, że zachował się w sposób tak lekceważący i niegodny. Z oświetlonej sali został więc przez sługi wyrzucony na zewnątrz, w ciemności. Aby nie próbował ponownie zakłócać uroczystości przez wdzieranie się do sali biesiadnej, związano mu ręce i nogi. Ten lekceważący „przyjaciel” może symbolizować Judasza i wszystkich podobnych do niego uczniów Jezusa, którzy postępują samowolnie, nie dbając o to, co miłe jest w oczach Boga i Jego prawych uczniów.

Weselny strój duchowego piękna lub duchowa brzydota

„Wszedł król, żeby się przypatrzyć biesiadnikom, i zauważył tam człowieka, nie ubranego w strój weselny. Rzekł do niego: "Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego?" Lecz on oniemiał.” (Mt 22,11-12) Zaproszony, którego król nazwał „przyjacielem”, a który nie przywdział stroju weselnego, był człowiekiem, który wszystko robił „po swojemu”, nie zważając na innych. Ujawniło się to między innymi w zachowaniu swojego zwykłego a może nawet brudnego stroju. Nie przyjął szaty weselnej, która pasowałaby lepiej do wielkiej uroczystości niż wybrana przez niego odzież. „Strój weselny” z przypowieści może symbolizować różne rzeczy: łaskę, która oczyszcza, uświęca i upiększa duszę nadprzyrodzonym pięknem. Oznacza także wypływającą z miłości, delikatności i wrażliwości postawę brania pod uwagę oczekiwań innych osób. Takiej właśnie postawy nie miał zaproszony na ucztę człowiek, który samowolnie – z powodu lekceważenia innych – nie przebrał się w otrzymaną przed ucztą szatę. Przypowieść Jezusa przypomina nam o potrzebie przyobleczenia się w taką duchową „szatę”, jakiej oczekuje od nas Bóg. Jest nią „strój weselny” uległości wobec Boga, która wypływa ze szczerej miłości. Przyobleczony w taką szatę człowiek podobny jest do Maryi, Matki Jezusa, bo tak jak Ona liczy się z wolą Boga, z Jego oczekiwaniami, opinią, radami, nakazami. Taka postawa upiększa nas duchowo jak wspaniały „strój weselny”. Przeciwnie, postawa samowolnego i zarozumiałego uporu, robienia wszystkiego bez liczenia się z Bogiem i ludźmi tworzy w człowieku duchową odrażającą brzydotę.

Przyjaciel bez stroju weselnego

„Rzekł do niego: "Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego?" Lecz on oniemiał.” (Mt 22,12) Zastanawiające są słowa króla: „Przyjacielu”, wypowiedziane do człowieka, który nie przywdział stroju weselnego. To określenie przypomina szczere wyznanie Jezusa, który do swoich bliskich uczniów powiedział: „Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego.” (J 15,15) Te słowa odnosiły się między innymi do Dwunastu, do których zaliczał się także Judasz. Postępowanie tego apostoła przypominało jednak człowieka z przypowieści Jezusa, którego król nazwał „przyjacielem”. Zwłaszcza zdrada, której się dopuścił względem Jezusa i – w szerszym znaczeniu – wobec pozostałych jedenastu towarzyszy, oraz jego samobójcza śmierć odróżniała go od pozostałych apostołów. Oni bowiem też byli słabymi ludźmi, jednak po swoich upadkach żałowali za swoje grzechy i trwali nadal przy Jezusie. Wszyscy, oprócz Jana, ponieśli męczeńską śmierć. Można powiedzieć, że ci „przyjaciele” Jezusa nosili „strój weselny”. Odróżniał się od nich Judasz. Po dokonanej zdradzie nie wykazał skruchy i nie powrócił do pozostałych apostołów, aby z nimi nadal pracować dla Jezusa. Nie oddał też jak oni życia za Niego, lecz wybrał śmierć samobójczą. Przez to Judasz, jeden z „przyjaciół” Chrystusa, podobny był do tego obecnego na uczcie z Jezusowej przypowieści, który zachował na sobie „swój ubiór”, niepasujący do wielkiej uroczystości.

Na uczcie w niebie konieczna szata świętości i miłości

„Rzekł do niego: "Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego?" Lecz on oniemiał.” (Mt 22,12) Trudno powiedzieć, na co liczył zaproszony, który nie przyoblekł się w strój weselny. Nie mógł przecież przypuszczać, że nie zostanie zauważony. Może wydawało mu się, że wszyscy przejdą obojętnie nad jego ubiorem, tak jak to miało miejsce w życiu codziennym, kiedy nikt nie zajmował się jego sposobu ubierania się. Okazało się jednak, że w domu króla panuje jego porządek i nie może tam przebywać ktoś, kto kieruje się tylko swoją wolą, bez liczenia się z innymi. W tym obrazie znajduje się ważne pouczenie – to, że na uczcie w niebie nie znajdzie się żaden egoista, który nie chciał się przyoblec w szatę Bożej miłości, którą mu ofiarował Duch Święty. Na ziemi przyobleczeni w Jego szatę miłości mieszają się z tymi, którzy ciągle noszą na sobie brudny ubiór egoizmu i różnych grzechów głównych. A tym rozpowszechnionym i przyoblekanym na siebie przez wielu strojem jest: pycha, chciwość, nieczystość, zazdrość, nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu, gniew, lenistwo fizyczne i duchowe. Jeśli ktoś chce wejść do nieba, to tę brudną szatę musi zwlec z siebie jeszcze przed śmiercią albo w bolesnym czyśćcu, w niej bowiem nie wejdzie na wieczną ucztę.

Zaproszony „przyjaciel” oniemiał

„Rzekł do niego: "Przyjacielu, jakże tu wszedłeś nie mając stroju weselnego?" Lecz on oniemiał.” (Mt 22,12) Oniemiał, bo nie miał nic do powiedzenia, by się usprawiedliwić. Strój weselny otrzymał jak każdy inny zaproszony, pozostał jednak w swoich zwykłych i nędznych szatach, ponieważ tak chciał. Oniemiał zatem, gdy usłyszał pytanie króla, jak wszedł na ucztę bez stroju weselnego. Podobnie jak ten człowiek nie mają nic na swoje usprawiedliwienie wszyscy bez wyjątku potępieni. Ich wieczny stan to nie przypadek, jakaś pomyłka. Potępienie nie nastąpiło niechcący, nieumyślnie. Zawsze jest ono rezultatem dobrowolnego i świadomego odrzucenia tych łask, które człowiek otrzymał za swojego ziemskiego życia. Gdyby przyjął to, co Bóg mu – przez różne swoje działania, natchnienia, dobre myśli, ludzi i okoliczności – podarował, nie zostałby potępiony. Gdyby przyjął jedną łaskę, jedno upomnienie, gdyby poszedł za jedną dobrą myślą, to otrzymałby łaskę następną, potem następną i następną... Owocem współdziałania z ofiarowaną łaską stałoby się wieczne zbawienie. U potępionych ludzi, na pewnym etapie życia, nastąpiło jednak zamknięcie się na udzielane w obfitości Boże dary. Żaden potępiony nie znajdzie nawet najmniejszego usprawiedliwienia na swoje odrzucenie i zlekceważenie Bożych łask, bo podobny jest do człowieka zaproszonego na ucztę, który dobrowolnie wzgardził ofiarowanym mu strojem weselnym. Potępiony może chciałby przebywać na uczcie niebieskiej, jednak tylko w swoim stroju zła, egoizmu, pychy, nienawiści i innych grzechów. Takiej jednak formy nieba i zbawienia nie ma.

Powszechność Bożego zaproszenia na ucztę zbawienia

„Idźcie więc na rozstajne drogi i zaproście na ucztę wszystkich, których spotkacie. Słudzy ci wyszli na drogi i sprowadzili wszystkich, których napotkali: złych i dobrych. I sala zapełniła się biesiadnikami.” (Mt 22,9-10) Po odmowie ze strony tych, na których król najbardziej liczył, jego zaproszenie zostało skierowane do wszystkich. Słudzy wyszli, aby zapraszać na ucztę weselną spotkanych ludzi. Wykonali polecenie królewskie i zaprosili nie tylko dobrych, ale i złych. Ten szczegół przypowieści ukazuje powszechne Boże pragnienie zbawienia. Bóg chce przyjąć w niebie, w Swoim Domu, wszystkich ludzi, bo przez Niego wszyscy zostali stworzeni i odkupieni przez Jezusa Chrystusa, Jego Syna. Posyła sługi do wszystkich ludzi na całym świecie ─ nie ograniczając się do jakiegoś jednego narodu, plemienia czy rasy – aby zapraszali na ucztę zbawienia, głosząc Ewangelię. Przyjmujących zaproszenie gromadzą oni w powszechnym Kościele, Mistycznym Ciele Chrystusa.

Czy wszyscy ludzie osiągną zbawienie?

„Wtedy rzekł swoim sługom: "Uczta wprawdzie jest gotowa, lecz zaproszeni nie byli jej godni.” (Mt 22,8) Częste intrygujące ludzi pytanie dotyczy powszechności zbawienia. Brzmi ono mniej więcej tak: „Skoro Chrystus umarł za wszystkich ludzi, to czy wszyscy osiągną zbawienie?” Światło na tę tajemnice rzuca przypowieść Jezusa o uczcie. Można powiedzieć, że dzięki dziełu Odkupienia, dokonanemu przez Jezusa, zamknięte wcześniej drzwi na ucztę niebieską zostały otwarte dla wszystkich ludzi. Wszyscy też zostali zaproszeniu do udziału w niej. Niestety, jak mówi przypowieść, nie wszyscy odpowiadają na Boże wezwanie. Z tego powodu, pomimo dokonanego przez Jezusa dzieła Odkupienia, niektórzy odkupieni przez Niego nie wejdą na ucztę w niebie. Jeśli się tak stanie, to nie z tego powodu, że nie zostali odkupieni przez Jezusa albo dlatego, że Bóg ich przeznaczył na wieczne potępienie lub nie dał im wystarczająco dużo łaski, lecz dlatego, że przez swój sposób życia wzgardzili Bożym zaproszeniem i ofiarowanymi im łaskami.

SPRAWA PODATKU

Wtedy faryzeusze odeszli i naradzali się, jak by podchwycić Go w mowie.15 Posłali więc do Niego swych uczniów razem ze zwolennikami Heroda, aby Mu powiedzieli: «Nauczycielu, wiemy, że jesteś prawdomówny i drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Na nikim Ci też nie zależy, bo nie oglądasz się na osobę ludzką.16 Powiedz nam więc, jak Ci się zdaje? Czy wolno płacić podatek Cezarowi, czy nie?»17 Jezus przejrzał ich przewrotność i rzekł: «Czemu Mnie wystawiacie na próbę, obłudnicy?18 Pokażcie Mi monetę podatkową!» Przynieśli Mu denara.19 On ich zapytał: «Czyj jest ten obraz i napis?»20 Odpowiedzieli: «Cezara». Wówczas rzekł do nich: «Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga».21 Gdy to usłyszeli, zmieszali się i zostawiwszy Go, odeszli.22 (Mt 22,15-22)

Ogromna mądrość i roztropność Jezusa

Gdy do Jezusa przyszli uczniowie faryzeuszów i zwolennicy Heroda, „Jezus przejrzał ich przewrotność i rzekł: «Czemu Mnie wystawiacie na próbę, obłudnicy?” (Mt 22,18) Chrystus poznał nieszczerość kryjącą się na słowami, które w odniesieniu do Niego były całkowicie prawdziwe. Zgodne bowiem z prawdą było to, co usłyszał: „Nauczycielu, wiemy, że jesteś prawdomówny i drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Na nikim Ci też nie zależy, bo nie oglądasz się na osobę ludzką.” (Mt 22,16) Faktycznie, te słowa – wypowiedziane przez wysłanników faryzeuszy i zwolenników Heroda – były zgodne z prawdą, gdyż On, w swoim nauczaniu był nieprzekupny. Głosił wyłącznie to, co zlecił Mu przekazać nam Ojciec jako całkowicie prawdziwe. Nauczał autentycznej drogi Bożej i nie zmieniał swojego nauczania pod wpływem presji ludzi i ich oczekiwań. Mówiąc te prawdziwe słowa, nieprzyjaciele Jezusa byli jednak obłudni, bo nie mieli najmniejszego zamiaru podążać za nauczanymi przez Niego drogami Bożymi. Przyszli do Niego tylko po to, aby znaleźć jakiś argument do skompromitowania Go w oczach ludzi lub oskarżenia przed władzami świeckimi. Byli niemal pewni swego zwycięstwa, gdyż na pytania zaczynające się od „czy” można się spodziewać tylko odpowiedzi: „tak” lub „nie”. Czekali więc na swój tryumf i pogrążenie Jezusa. Ten jednak zaskoczył ich, gdy zamiast spodziewanego: „tak” lub „nie” usłyszeli prośbę, żeby przynieśli monetę podatkową.

Zmieszanie wysłanników faryzeuszów i zwolenników Heroda

Zapytali Jezusa: „Powiedz nam więc, jak Ci się zdaje? Czy wolno płacić podatek Cezarowi, czy nie?” (Mt 22,17) Jezus im odpowiedział: „Pokażcie Mi monetę podatkową!» Przynieśli Mu denara. On ich zapytał: «Czyj jest ten obraz i napis?» Odpowiedzieli: «Cezara». Wówczas rzekł do nich: «Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga».” (Mt 22,19-21) Zamiast oczekiwanych słów: „Tak, należy płacić podatek Cezarowi” lub „Nie, nie należy go płacić mu”, atakujący podstępnie Jezusa ludzie usłyszeli wyjaśnienie, że monetę z podobizną i napisem Cezara należy mu oddać, ale też Bogu należy dać to, co do Niego należy. A należy Mu się pełen czci i miłości kult, wierność Jego poleceniom, zwłaszcza przykazaniu miłowania Go i bliźniego. Bogu należy się przede wszystkim pełne oddanie siebie, ponieważ każdy, jako Jego stworzenie, nosi w sobie obraz i podobieństwo swojego Stwórcy. Odpowiedź Jezusa zaskoczyła i równocześnie zmieszała ludzi, którzy przyszli zaatakować Go – Jego, Syna Bożego. Nie znaleźli się bowiem tam, aby „oddać Bogu to, co Jemu się należy”; nie przyszli Go uczcić ani też, aby uwielbić Jezusa jako Syna Bożego i ofiarować Mu do wyłącznej dyspozycji siebie samych. Przyszli, aby podstępnie, w zakłamany sposób zaatakować Go, a takie nieżyczliwe i obłudne zachowanie nie było „oddaniem Bogu tego, co Mu się należy”. Nie przyszli do Jezusa, aby zachować się wobec Niego tak, jak tego pragnie Bóg. Jeśli więc mieli w sobie choć odrobinę uczciwości, to musieli się zawstydzić z powodu swojej przewrotności. Wysłańcy faryzeuszów i zwolennicy Heroda nie usłyszeli też oczekiwanego pouczenia, że nie należy płacić podatków Cezarowi, a nakaz, żeby monetę z podobizną i napisem Cezara oddać Cezarowi, nie wystarczył, żeby nienawidzących okupantów rzymskich Żydów zwrócić przeciwko Jezusowi. Nic nie wyszło z planów wrogów Jezusa, dlatego – gdy usłyszeli Jego słowa – „zmieszali się i zostawiwszy Go, odeszli”. (Mt 22,22) Odeszli, bo usłyszeli przypomnienie drogi Bożej i obowiązków wobec Boga zamiast tego, czego się spodziewali: zaplątania się Jezusa w pułapce, którą zastawiła na Niego ich mądrość i przebiegłość.

Jezus – nieugięty głosiciel Bożej prawdy

„Posłali więc do Niego swych uczniów razem ze zwolennikami Heroda, aby Mu powiedzieli: «Nauczycielu, wiemy, że jesteś prawdomówny i drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Na nikim Ci też nie zależy, bo nie oglądasz się na osobę ludzką.” (Mt 22,16) Posłańcy faryzeuszów i zwolennicy Heroda – chociaż byli fałszywi – trafnie określili postawę Jezusa wobec prawdy: był prawdomówny, drogi Bożej nauczał zgodnie z prawdą i nie odchodził od niej wskutek ludzkich nacisków. Nie dostosowywał swojego nauczania do grzesznych pragnień słuchaczy, aby zdobyć ich przychylność. Nie ulegał pokusie zyskania taniej popularności przez głoszenie tylko tego, co się podoba odbiorcom Jego słowa, ponieważ koncentrował się na swoim Ojcu i na zadaniu, które mu powierzył na ziemi. A było nim między innymi oświecenie zagubionej ludzkości jasnym światłem Bożej prawdy. Miał wyraźnie pouczyć nas, ludzi, jaka droga prowadzi do zbawienia, a jaka – do piekła. To zadanie, jak zresztą wszystkie inne, Zbawiciel spełnił w sposób doskonały – także wtedy, gdy przyszli do Niego przebiegli nieprzyjaciele. Dowiedzieli się bowiem, że – tak jak wszyscy ludzie – mają oddawać „Bogu to, co należy do Boga” (Mt 21,21). Cezarowi też coś mają oddawać, jednak nie to samo i nie tyle samo co Bogu, np. nie wolno uważać Go za boga ani nie można mu oddawać boskiej chwały, natomiast moneta z jego wizerunkiem i z jego napisem może do niego wrócić. (Por. Mt 21,21)

Jezus drogi Bożej w prawdzie nauczał

„Posłali więc do Niego swych uczniów razem ze zwolennikami Heroda, aby Mu powiedzieli: «Nauczycielu, wiemy, że jesteś prawdomówny i drogi Bożej w prawdzie nauczasz. Na nikim Ci też nie zależy, bo nie oglądasz się na osobę ludzką.” (Mt 22,16) Wszyscy uczniowie Jezusa powinni Go naśladować i tak jak On uczyć ludzi dróg Bożych – uczyć ich „w prawdzie”, czyli nie fałszować i nie zastępować różnymi modnymi ludzkimi naukami. Nauczanie „w prawdzie” to jedno z najważniejszych zadań wszystkich chrześcijan, którzy często ulegają pokusie przemilczania Ewangelii lub jej fałszowania pod pozorem dostosowywania jej do współczesnego świata. Tymczasem prawda Boża jest jedna dla wszystkich ludzi wszystkich czasów. To, co prowadziło do zbawienia dawno temu, również dzisiaj do niego prowadzi, a to, co prowadziło do piekła kiedyś, także dzisiaj do niego prowadzi. Zasady moralne, wynikające z Dekalogu, nie straciły dzisiaj swojej ważności i aktualności, dlatego nie wolno ich zmieniać i deformować. Drogi Bożej należy zawsze „w prawdzie” nauczać, tak jak to zawsze czynił Jezus.

Obłudne zachowanie rozmówców Jezusa

„Jezus przejrzał ich przewrotność i rzekł: «Czemu Mnie wystawiacie na próbę, obłudnicy?” (Mt 22,18) Chociaż Jezus usłyszał pochwałę swojej prawdomówności, to jednak nazwał wypowiadające ją osoby „obłudnikami”. Istotnie, posłani przez faryzeuszów uczniowie i zwolennicy Heroda nie byli szczerzy. Udawali przed Jezusem Jego wielbicieli, zachwycających się Jego prawdomównością i odwagą w nauczaniu, a tymczasem w swoich sercach pielęgnowali wrogość wobec Niego. Swoimi ustami nazwali Go prawdomównym głosicielem dróg Bożych, a jednak nie mieli zamiaru dostosować swojego życia do Jego nauczania, które – jak to wyznali – ukazywało w całej prawdzie nic innego jak tylko Bożą naukę.

SPRAWA ZMARTWYCHWSTANIA

W owym dniu przyszli do Niego saduceusze, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania, i zagadnęli go23 w ten sposób: «Nauczycielu, Mojżesz powiedział: Jeśli kto umrze bezdzietnie, niech jego brat weźmie wdowę po nim i wzbudzi potomstwo swemu bratu.24 Otóż było u nas siedmiu braci. Pierwszy ożenił się i umarł, a ponieważ nie miał potomstwa, zostawił swoją żonę bratu.25 Tak samo drugi i trzeci - aż do siódmego.26 W końcu po wszystkich umarła ta kobieta.27 Do którego więc z tych siedmiu należeć będzie przy zmartwychwstaniu? Bo wszyscy ją mieli [za żonę]».28 Jezus im odpowiedział: «Jesteście w błędzie, nie znając Pisma ani mocy Bożej.29 Przy zmartwychwstaniu bowiem nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, lecz będą jak aniołowie Boży w niebie.30 A co do zmartwychwstania umarłych, nie czytaliście, co wam Bóg powiedział w słowach:31 Ja jestem Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba? Bóg nie jest [Bogiem] umarłych, lecz żywych».32 A tłumy, słysząc to, zdumiewały się nad Jego nauką.33 (Mt 22,23-33)

Zapowiedziane przez Pismo Święte powszechne zmartwychwstanie dokona się dzięki Bożej wszechmocy

„Jezus im odpowiedział: «Jesteście w błędzie, nie znając Pisma ani mocy Bożej».” (Mt 22,29) Saduceusze, przeciwnicy zmartwychwstania, opowiedzieli Jezusowi historię wdowy, która przeżyła siedmiu mężów. Zapytali, czyją będzie żoną po zmartwychwstaniu. Może spodziewali się, że Jezus potwierdzi ich brak wiary w zmartwychwstanie i powie, że niczyją, bo zmartwychwstania nie ma. Takiej odpowiedzi jednak nie usłyszeli. Usłyszeli słowa: „Jesteście w błędzie, nie znając Pisma ani mocy Bożej”. (Mt 22,29) Im i wszystkim innym przeciwnikom tego wielkiego cudu wszechmocy Bożej, jakim będzie powszechne, czyli obejmujące wszystkich ludzi zmartwychwstanie, Jezus zarzuca brak znajomości Pisma Świętego i mocy Bożej. Faktycznie, nie zna nauczania Pisma Świętego człowiek niewierzący w zmartwychwstanie – ponieważ ono je głosi – ani mocy Bożej, bo dla wszechmogącego Boga wszystko jest możliwe. On potrafi wskrzesić z martwych każdego człowieka, czyli dać mu odnowione, nieśmiertelne ciało. (Więcej o zmartwychwstaniu ciał tutaj)

Inny niż teraz sposób życia po zmartwychwstaniu

Jezus odpowiedział saduceuszom, którzy nie wierzyli w zmartwychwstanie: „Jesteście w błędzie, nie znając Pisma ani mocy Bożej. Przy zmartwychwstaniu bowiem nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, lecz będą jak aniołowie Boży w niebie.” (Mt 22,29-30) Jezus wyraźnie pouczył saduceuszów, że przekonanie o zmartwychwstaniu ciał nie jest błędem, lecz prawdą, o której poucza Pismo Święte. Jest ono możliwe dzięki Bożej wszechmocy. Dodatkowo jeszcze wyjaśnił – im i nam wszystkim – że sposób życia po zmartwychwstaniu będzie inny niż teraz. Chociaż dzięki zmartwychwstaniu ludzie będą mieli ciało na zawsze, to jednak „nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, lecz będą jak aniołowie Boży w niebie”. (Mt 22,30) Tymi słowami wyjaśnił saduceuszom problem, z którym do Niego przyszli – a mianowicie, czyją żoną zostanie po zmartwychwstaniu ciał wdowa, która była żoną siedmiu braci. (Więcej o zmartwychwstaniu ciał tutaj)

Trudności w wierze wytworzone przez własną wyobraźnię

„Jezus im odpowiedział: «Jesteście w błędzie, nie znając Pisma ani mocy Bożej. Przy zmartwychwstaniu bowiem nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, lecz będą jak aniołowie Boży w niebie.” (Mt 22,29-30) Opowiadając prawdziwą lub zmyśloną historię o wdowie, która była żoną siedmiu braci, saduceusze chcieli uzasadnić przed Jezusem swój brak wiary w zmartwychwstanie ciał. Chcieli Mu powiedzieć, że gdyby ono faktycznie było czymś prawdziwym, to wywoływałoby między innymi takie problemy, jakie Mu przedstawili. Swój brak wiary w zmartwychwstanie opierali na różnych rzekomych trudnościach, które były wytworem ich umysłów, nie rozumiejących nauczania Pisma Świętego ani mocy Bożej. Wielu jest ludzi podobnych do saduceuszy, którzy produkują w swoich umysłach różne konstrukcje umysłowe, rzekomo zaprzeczające istnieniu Boga lub objawionym przez Niego prawdom. Często ci ludzie potrzebują pomocy drugiego człowieka, który wyjaśni im bezpodstawność ich trudności, tak jak Jezus uczynił to w odniesieniu do saduceuszów. Wyjaśnił im, że nie znają Pisma Świętego, mocy Bożej i naiwnie wyobrażają sobie przyszłe życie jako kopię tego, co ma miejsce w tym życiu. Często właśnie to trzeba wyjaśnić osobom przeżywającym trudności w wierze, że poznanie Bożego działania, Jego samego, Jego miłości, miłosierdzia, wszechmocy oraz życia wiecznego – nieba, piekła, czyśćca, sądu Bożego, nieśmiertelności naszej duszy i zmartwychwstania ciał – przekracza zdolności naszego umysłu i wyobraźni. Tajemnice wiary opisują rzeczywistość, która bardzo się różni od tego, co dostrzegamy w naszym widzialnym świecie.

(Więcej o zmartwychwstaniu ciał i życiu wiecznym w alfabetycznym słowniku teologicznym tutaj)

Człowiek nie unicestwia się w chwili śmierci jako konkretna osoba

„A co do zmartwychwstania umarłych, nie czytaliście, co wam Bóg powiedział w słowach: Ja jestem Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba? Bóg nie jest [Bogiem] umarłych, lecz żywych».” (Mt 22,31-32) Saduceusze twierdzili, „że nie ma zmartwychwstania ani anioła, ani ducha” (Dz 23,8). Jezus powiedział im, że są w błędzie, że ich twierdzenia nie są zgodne z nauczaniem Pisma Świętego. Potwierdził prawdziwość zmartwychwstania ciał i pouczył, że sposób życia po powstaniu z martwych będzie inny niż ten, który znamy obecnie: „Przy zmartwychwstaniu bowiem nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, lecz będą jak aniołowie Boży w niebie.” (Mt 22,30) Jezus porównał życie przyszłe zbawionych ludzi do życia aniołów Bożych w niebie. Przez to pośrednio pouczył saduceuszów, którzy przyszli do Niego, że aniołowie istnieją naprawdę. Dał im do zrozumienia, że nie wierząc w ich istnienie, błądzą. Ucząc o prawdziwości zmartwychwstania ciał, Jezus wyjaśnił jeszcze, że po śmierci umarli nadal istnieją. Ich istnienie nie przerywa się na okres między śmiercią a zmartwychwstaniem ciał w dniu ostatecznym. Posłużył się przykładem Abrahama, Izaaka i Jakuba. Chociaż oni już dawno umarli, to jednak istnieją i żyją nadal. Bóg nie „był” ich Bogiem tylko wtedy, gdy żyli na ziemi, lecz nadal Nim „jest”. Nie „był”, lecz – jak powiedział – „jest” Bogiem Abrahama, Bogiem Izaaka i Bogiem Jakuba. Mówiąc o Abrahamie, Izaaku i Jakubie, Jezus pouczył, że człowiek w chwili śmierci nie unicestwia się. Kościół wyjaśnia ten fakt posiadaniem przez każdego człowieka nieśmiertelnej duszy, którą Bóg stwarza w każdym poczętym dziecku. Dzięki jej nieśmiertelności człowiek nie zamienia się w nicość, gdy umiera. Przeciwnie, nadal istniej po śmierci jako osoba rozumna, wolna, świadoma, odczuwająca, która dobrze wie, co się z nią dzieje. W dniu ostatecznym, o którym wie Bóg, dzięki Jego wszechmocy, osoba ludzka odzyska swoje ciało, jednak zupełnie przemienione, uczynione nieśmiertelnym i przystosowanym do nowego sposobu istnienia w wieczności.

(Więcej o śmierci – TUTAJ, a o zmartwychwstaniu ciał – TUTAJ)

Nie rozumie najgłębszych treści Pisma Świętego ten, kto nie wierzy w Bożą wszechmoc

„Jezus im odpowiedział: «Jesteście w błędzie, nie znając Pisma ani mocy Bożej.” (Mt 22,29) Mówiąc te słowa, Jezus przekazał ważne pouczenie nie tylko dla saduceuszów, którzy nie wierzyli w zmartwychwstanie ciał. Wszystkich ludzi pouczył, że nie da się pojąć tajemnic wiary, gdy się nie wierzy w Bożą wszechmoc. Odrzucając ją, nie pojmie się też pouczeń zawartych w Piśmie Świętym. I tak człowiek nie wierzący we wszechmoc Boga, nie tylko nie uwierzy w zmartwychwstanie ciał, ale nie przyjmie innych prawd ukazanych w Biblii jak np. życie po śmierci, odkupienie przez Krzyż Jezusa, uwalnianie przez Boga z mocy złych duchów i grzechu itp. Wszystko, co zostało przedstawione w Piśmie Świętym, stało się, dzieje się lub się zrealizuje dzięki Bożej wszechmocy. Jeśli ktoś w nią nie wierzy, to zawarte w Księgach Pisma Świętego prawdy, pouczenia, zapowiedzi będą się wydawać naiwnymi „bajeczkami”.

Podziw i zdumienie ludzi o pokornych sercach

„A tłumy, słysząc to, zdumiewały się nad Jego nauką.” (Mt 22,33) Te zachwycone, zdumione nauką Jezusa tłumy to przeciwieństwo arcykapłanów, uczonych w Piśmie, faryzeuszów, saduceuszów, których Jego mądrość nie zdumiewała, lecz złościła. Wywoływała w nich rozdrażnienie z powodu ich pychy i zazdrości, gdyż człowiek owładnięty tymi wadami nie cieszy się z tego, co jest prawdziwie wielkie w bliźnich, lecz złości się i denerwuje się. Ludzie zaliczający się do duchowych elit żydowskich wyżej cenili siebie niż Jezusa, natomiast zdumiewający się nad Jego nauką tłum nie zamierzał stawiać siebie wyżej od Niego ani nawet na równi z Nim. Pokornych ludzi – dzięki pokorze i otwartości serca na prawdę – oganiała radość połączona z podziwem, gdy słyszeli nauczanie Zbawiciela. Ono zaspokajało w nich głód prawdy, którego nie było w duchowych elitach żydowskich.

Podziwianie lub lekceważenie nauczającego Jezusa

„A tłumy, słysząc to, zdumiewały się nad Jego nauką.” (Mt 22,33) Nauka Jezusa wprowadzała w zdumienie tłumy i budziła w nich podziw. Nie wszyscy jednak w taki sposób reagowali, słysząc Zbawiciela świata. Byli i tacy, którzy – zamiast się zdumiewać – drwili z Jego słów, odnosili się do nich lekceważąco, z pogardą. Do tej ostatniej grupy zaliczało się wielu żydowskich przywódców duchowych, uważających się za przewodników i nauczycieli tego ludu, który – słuchając Jezusa – zdumiewał się nad Jego nauką. Ci rzekomi przewodnicy nie byli jednak nauczycielami światłymi, lecz ślepymi (por. Mt 23,17-23). Byli zaślepieni, chociaż uważali się za światłych i mądrzejszych nawet od Tego, który jest Światłością świata. Ci obłudnicy zamykali królestwo niebieskie przed ludźmi. Sami do niego nie wchodzili, a tym, którzy do niego szli, nie pozwalali wejść (por. Mt 23,13). Nie pozwalali im wejść do królestwa dobra i prawdy, tworzonego przez naszego Pana, Jezusa Chrystusa. Dobrym nauczycielem i przewodnikiem dla innych może być tylko ten, kto przyjmie pokornie nauczanie naszego Zbawiciela i się nim zachwyci. Ten zachwyt bowiem i pełne podziwu zdumienie Jego nauką może uczynić wiarygodnymi dla słuchaczy słyszane przez nich słowa.

Ustanowiony przez Boga sposób życia na ziemi i po zmartwychwstaniu ciał

„Przy zmartwychwstaniu bowiem nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, lecz będą jak aniołowie Boży w niebie.” (Mt 22,30) Przez narodzenie dziecko wchodzi w świat, w którym istnieje pewien sposób życia, chciany przez Boga: mężczyźni żenią się, a kobiety wychodzą za mąż. Po osiągnięciu odpowiedniej dojrzałości i wieku narodzeni chłopcy będą się żenić, a dorosłe dziewczynki – wychodzić za mąż. Taki porządek ustanowił Stwórca na naszym świecie dla przedłużenia gatunku ludzkiego i przygotowania się do przyszłego życia wiecznego i zmartwychwstania. W przyszłym życiu, przy zmartwychwstaniu – czyli po odzyskaniu na zawsze przemienionego ciała – nie będzie już łączenia się w pary małżeńskie. Wówczas sposób życia – ustanowiony przez Stwórcę nieba i ziemi, rzeczy widzialnych i niewidzialnych – będzie inny: „nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, lecz będą jak aniołowie Boży w niebie”.

Czy nie czytaliście...?

„A co do zmartwychwstania umarłych, nie czytaliście, co wam Bóg powiedział w słowach: «Ja jestem Bóg Abrahama, Bóg Izaaka i Bóg Jakuba? Bóg nie jest [Bogiem] umarłych, lecz żywych».” (Mt 22.31-32) Słowa Jezusa: „nie czytaliście”, przypominają wszystkim, że należy czytać Pismo Święte. Bez czytania go trudno dojść do Bożej prawdy i w niej wytrwać. Zdarza się jednak, że ktoś je czyta, a jednak trwa w błędzie. Tak się dzieje, gdy ktoś zbytnio ufa swojemu rozumowi i wydaje mu się, że dzięki niemu samemu potrafi zrozumieć najgłębszy sens natchnionych Ksiąg. Druga powszechna przyczyna błędnego rozumienia Pisma Świętego tkwi w przyjmowaniu niewłaściwych tłumaczeń jego treści, podawanych np. przez członków jakiejś sekty. Te rozpowszechnione błędy ostrzegają nas i skłaniają do ostrożności względem swojego rozumu i do oparcia się na właściwym autorytecie, który – wspierany światłem Ducha Świętego – właściwie tłumaczy treść Pisma Świętego. Takim poważnym autorytetem jest Kościół. Jego sposób tłumaczenia nauki objawionej nam przez Boga chroni przed popadnięciem w błędne rozumienie Pisma Świętego. Jeśli ktoś tłumaczy Pismo Święte zgodnie z nauczaniem Kościoła i w jego „duchu”, ten przekazuje innym prawdę. Jeśli natomiast ktoś wyjaśnia je niezgodnie z tym nauczaniem, to wprowadza w błąd, ponieważ prawdy nie przekazuje.

Twierdzą, że nie ma zmartwychwstania

„W owym dniu przyszli do Niego saduceusze, którzy twierdzą, że nie ma zmartwychwstania”. (Mt 22,23) Na podstawie czego saduceusze twierdzili, że nie ma zmartwychwstania? Głosili te błędne twierdzenia, ponieważ – jak im powiedział Jezus – nie znali dobrze ani Pisma Świętego, ani mocy Bożej. Usłyszeli od Niego słowa: „Jesteście w błędzie, nie znając Pisma ani mocy Bożej”. (Mt 22,29) Dzisiaj jest podobnie: odrzucają prawdę o powszechnym zmartwychwstaniu ciał wszystkich ludzi – zbawionych i potępionych – ci, których nauka Pisma Świętego albo nie interesuje, albo nie jest właściwie rozumiana. Ponadto przeciwnicy powszechnego wskrzeszenia ciał z martwych przez Boga, w dniu ostatecznym, nie uznają tej prawdy, ponieważ nie wierzą w moc wszechmogącego Boga, który potrafi zrobić naprawdę wszystko – również uczynić nieśmiertelnym ludzkie ciało, zniszczone przez śmierć.
(Więcej o zmartwychwstaniu ciał i życiu wiecznym w alfabetycznym słowniku teologicznym tutaj)

NAJWIĘKSZE PRZYKAZANIE

Gdy faryzeusze dowiedzieli się, że zamknął usta saduceuszom, zebrali się razem,34 a jeden z nich, uczony w Prawie, zapytał Go, wystawiając Go na próbę:35 «Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?»36 On mu odpowiedział: «Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem.37 To jest największe i pierwsze przykazanie.38 Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego.39 Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy».40 (Mt 22,34-40)

Ważne pytanie, ale zła intencja

„Gdy faryzeusze dowiedzieli się, że zamknął usta saduceuszom, zebrali się razem, a jeden z nich, uczony w Prawie, zapytał Go, wystawiając Go na próbę: «Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?»” (Mt 22,34-36) Gdy mamy do czynienia z setkami, a może nawet tysiącami różnych nakazów, zakazów, poleceń i przykazań, warto sobie postawić to pytanie, które faryzeusze zadali Jezusowi: Które przykazanie jest największe?. Trzeba znać odpowiedź na to pytanie, aby nie błądzić, czyniąc z drobiazgowych spraw i formalności czegoś najważniejszego. Jezus wiedział, że każdy powinien wiedzieć, które przykazanie jest najważniejsze, dlatego bez wahania odpowiedział na zadane Mu pytanie. Wyjaśnił, że największym nakazem, obowiązującym wszystkich bez wyjątku ludzi jest przykazanie miłowania Boga ponad wszystko, a bliźniego – jak siebie samego. Chociaż faryzeusze zapytali o ważną sprawę, to jednak ich serca nie były szlachetne, gdyż zadali pytanie nie po to, by uświęcić swoje życie, lecz w tym celu, by wystawić Jezusa na próbę i znaleźć jakiś powód do oskarżenia Go. W tym ujawniała się ich złośliwość. Przecież od dłuższego czasu słuchali i bacznie obserwowali Jezusa i nie znaleźli w Nim i w Jego nauczaniu czegoś złego. A ponieważ zauważali tylko Jego prawdomówność i prawość, więc dwoili się i troili, aby znaleźć w Nim coś złego. Nie mogli się pogodzić z faktem, że nie można Mu zarzucić ani grzechu, ani fałszowania nauki Bożej. Drażniło ich dobro i prawda. Takie nastawienie ujawnia wyjątkową nikczemność serca.

(Więcej o miłości – w alfabetycznym słowniku teologicznym tutaj)

Najważniejsze przykazanie w Prawie Bożym i w prawie ludzkim

„«Nauczycielu, które przykazanie w Prawie jest największe?» On mu odpowiedział: «Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego».” (Mt 22,36-39) Jezus wyjaśnił, które przykazanie jest największe nie w jakimś kodeksie prawnym, lecz w Prawie opierającym się na autorytecie Boga. Tym przykazaniem jest podwójny nakaz: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem”, oraz: „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”. To wyjaśnienie Jezusa posiada wyjątkową wartość. Powinno być dobrze zapamiętane, ponieważ wielu ludzi tworzy sobie swoje „systemy moralne”, jakiś „kodeksy moralne”, w których inne przykazania niż przykazanie miłości uważane jest za pierwsze, największe i najważniejsze. W naszych czasach najczęściej tym „największym” przykazaniem jest: Rób, co chcesz, bo jesteś wolny! I drugie, podobne pierwszemu: W postępowaniu nie oglądaj się na żadne przykazania i zasady, bo one krępują twoją wolność! Wyzwól się z nich i z religii, które je nakładają, a zwłaszcza – z chrześcijaństwa! Są jeszcze inne „systemy moralności”, w których np. pierwszym przykazaniem jest: „Nie wolno ci pozostawić bez zemsty żadnej krzywdy!”, albo: „Rób tylko to, co sprawia ci przyjemność!, albo: „Przede wszystkim realizuj w życiu swoje marzenia!” Trzeba pamiętać, że jeżeli pierwszą zasadą postępowanie nie jest przykazanie miłości Boga i bliźniego, lecz jakieś inne, to dany system moralny nie opiera się na Ewangelii. Nie opiera się na niej, nawet jeśli jest bardzo rozpowszechniony. A tak właśnie jest w naszych czasach, w których często głoszoną zasadą jest: Najważniejsza jest wolność, więc rób, co chcesz! Ty decydujesz o tym, co jest dobre, a co – złe.

Kochać Boga miłością pełną i niepodzielną

„On mu odpowiedział: «Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie.” (Mt 22,37-38) Bóg jest Miłością i miłości od nas wymaga, gdyż stworzył nas na swój obraz i swoje podobieństwo. Do Niego staje się podobny ten, kto kocha tak jak On. Przypomniane przez Jezusa największe przykazanie mówi o miłowaniu Boga miłością niepodzielną, czyli nie częścią serca, lecz sercem całym; nie częścią duszy, lecz całą duszą; nie częścią umysłu, ale całym swoim umysłem. Do tak wielkiej miłości, która upodabnia nas do Boga i przebóstwia, może doprowadzić nas tylko Duch Święty, wszczepiając swoją Boską miłość w nas, rozlewając ją w naszych sercach, poszerzonych przez Niego niemal do boskich wymiarów. Wszystko inne mamy kochać w taki sposób, w jaki On tego od nas oczekuje, bo tylko wtedy nasza miłość do Niego pozostanie miłością nienaruszoną. Nie można tworzyć sobie bożków, jakby konkurentów Boga, adorowanych i miłowanych bardziej niż On.

(Więcej o miłości – w alfabetycznym słowniku teologicznym tutaj)

Przykazanie miłowania bliźniego podobne do pierwszego

„Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego.” (Mt 22,39) Przekazanie drugie, czyli nakaz miłowania bliźniego jak siebie samego, nie identyfikuje się z pierwszym przykazaniem – przykazaniem miłowania Boga ponad wszystko – lecz jest do niego tylko „podobne”. Nie można więc ich przestawiać, stawiają np. miłość do Boga za miłością do bliźniego. Te dwa przykazania mają wspólne to, że nakazują otaczanie miłością Boga i bliźniego. Różni je jednak wymaganie od nas jakby różnego stopnia angażowania się naszej miłości. Bliźniego mamy miłować jak siebie samego, czyli powinniśmy pragnąć dla bliźnich tego samego dobra, którego chcemy dla siebie, i nie krzywdzić ich, bo tego przecież nie chcemy dla siebie. Stopień oraz intensywność miłości do Boga nie powinna mieć żadnych ograniczeń: powinniśmy Go kochać inaczej niż siebie samego, bo „całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem” (Mt 22,37). Cała zatem nasza osobowość powinna bez reszty zwrócić się do Boga w trwałej i wiernej miłości. Tak powinno być, bo On kocha nas w sposób nieskończony. Nasze miłowanie Go ponad wszystko tylko w nieznacznym stopniu upodabnia naszą miłość do Jego nieskończonej miłości do nas.

(Więcej o miłości – w alfabetycznym słowniku teologicznym tutaj)

Boże Prawo, autentyczni Prorocy i objawienia umacniają życie według dwóch przykazań miłości

„Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i Prorocy”. (Mt 22,40) Omówione przez Jezusa dwa przykazania miłości są streszczeniem całego Prawa i pouczeń Bożych, przekazanych nam przez wszystkich proroków. Działanie proroków nie zakończyło się. Nadal istnieje charyzmat prorocki, udzielany przez Ducha Świętego (por. Rz 12,6). Jedną z jego odmian są tzw. objawienia prywatne. Jeśli ten charyzmat jest autentyczny, czyli pochodzący naprawdę od Ducha Świętego, to z całą pewnością będzie się opierał – jak to powiedział Jezus – na dwóch przykazaniach miłości. Wszystkie zatem prawdziwe objawienia prorockie – bez względu na ich formę – będą przypominały o zapomnianym i niekochanym Bogu i o potrzebie miłowania bliźnich, bez względu na ich rasę czy religię. Nie będą głosiły nienawiści do kogokolwiek. Nie będą nawoływać do lekceważenia np. Maryi lub papieża. Wszystkie objawienia pochodzące od Ducha Świętego przypominają o potrzebie nawrócenia, czyli o porzuceniu egoizmu, swojego grzechu i oparciu swego życia na przykazaniu miłowania Boga ponad wszystko, a bliźniego swego jak siebie samego. Jeśli te fundamentalne sprawy są w jakimś proroctwie czy objawieniu prywatnym pominięte, to ich autentyczność – czyli pochodzenie od Ducha Świętego – budzi wątpliwość.

(Więcej o charyzmatach i objawieniach w alfabetycznym słowniku teologicznym tutaj)

Będziesz miłował...

„On mu odpowiedział: «Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego.” (Mt 22,37-39) Przykazanie miłowania Boga i bliźniego nie wyraża jakiejś rady Bożej, lecz Jego gorące życzenie i nakaz. Nie brzmi: „Możesz” kochać lub nie kochać Boga i bliźniego, lecz: „Będziesz miłował”. Oczywiście, człowiek mam moc przeciwstawienia się Bożemu nakazowi. Ponieważ posiada wolną wolę, potrafi swoje życie zbudować nie na fundamencie miłości do Boga i ludzi, lecz na egoizmie, na wykorzystywaniu ludzi – a nawet samego Boga – do realizowania swoich zamiarów. Jeżeli faktycznie postępowanie człowieka, jego myślenie, planowanie, mówienie stanie na usługach egocentrycznego służenia samemu sobie, to zatrze on w sobie obraz i podobieństwo Boga. Zamieni się w demona, będącego nie obrazem i podobieństwem Boga, lecz jakby Jego obrzydliwą żyjącą karykaturą. Ponieważ Bóg jest miłością, to człowiek – będący Jego obrazem i podobieństwem – musi być w pełni „przesiąknięty” Jego miłością, rozlewaną przez Ducha Świętego w ludzkich sercach (por. Rz 5,5).

Ataki na Jezusa i Jego Kościół”

„Gdy faryzeusze dowiedzieli się, że zamknął usta saduceuszom, zebrali się razem, a jeden z nich, uczony w Prawie, zapytał Go, wystawiając Go na próbę”. (Mt 22,34-35) Faryzeusze dowiedzieli się, że saduceuszom nie udało się wykazać w nauczaniu Jezusa żadnego błędu dotyczącego zmartwychwstania ciał i życia po śmierci. Postanowili więc sami wystawić Go na próbę pytaniem o to, które przykazanie w Prawie jest największe. Również ich próba skompromitowania Jezusa w oczach ludu nie powiodła się. Jeszcze raz okazało się, że złośliwość w zetknięciu z prawdą nie ma szans na zwycięstwo. Nieraz jednak ataki na wiarę, chrześcijaństwo wydawały się w różnych okresach historii odnosić pewne sukcesy. Prześladowano Kościół, ośmieszano go, kompromitowano – zwłaszcza duchowieństwo. Po jakimś czasie jednak Kościół się odradzał, a próby zniszczenia w nim prawdy Bożej przez różne herezje i ataki, doprowadzały tylko do jej umocnienia i lepszego zrozumienia. Kościół bowiem jest w różnych krajach jak księżyc na niebie: w swoim cyklu raz się powiększa, potem umniejsza; na krótki czas znika, a potem znowu ujawnia się w swojej pełni.

MESJASZ SYNEM BOŻYM

Gdy faryzeusze byli zebrani, Jezus zadał im takie pytanie:41 «Co sądzicie o Mesjaszu? Czyim jest synem?» Odpowiedzieli Mu: «Dawida».42 Wtedy rzekł do nich: «Jakżeż więc Dawid natchniony przez Ducha może nazywać Go Panem, gdy mówi:43 Rzekł Pan do Pana mego: Siądź po prawicy mojej, aż położę Twoich nieprzyjaciół pod stopy Twoje.44 Jeśli więc Dawid nazywa Go Panem, to jak może być [tylko] jego synem?»45 I żaden z nich nie mógł Mu odpowiedzieć. Nikt też od owego dnia nie odważył się więcej Go pytać.46 (Mt 22,41-46)

Pytania atakujące i pytania pomagające odkryć prawdę

„Gdy faryzeusze byli zebrani, Jezus zadał im takie pytanie: «Co sądzicie o Mesjaszu? Czyim jest synem?» Odpowiedzieli Mu: «Dawida».” (Mt 22,41-42) Różne ugrupowania zadawały Jezusowi pytania. Zadał je faryzeuszom także Jezus. Jednak cel, który przyświecał pytającemu Jezusowi, był inny niż atakującym Go saduceuszom i faryzeuszom (por. Mt 22,23-33 i Mt 22,34-40). Oni bowiem, stawiając pytania, usiłowali znaleźć jakiś pretekst, by Go skompromitować przed ludźmi, a nawet – skazać na śmierć. Inny był zamiar Jezusa, który zadał faryzeuszom pytanie: „Co sądzicie o Mesjaszu? Czyim jest synem?” (Mt 22,42) On chciał skłonić ich do refleksji nad tym, co już wcześniej przeczytali na temat Mesjasza. Według pytanych przez Jezusa faryzeuszów miał on być tylko „synem Dawida”. Jezus jednak swoimi pytaniami naprowadzał ich na zrozumienie, że oczekiwany Mesjasz będzie kimś nieskończenie większym niż „syn Dawida”, gdyż będzie Panem, czyli Bogiem. Tak bowiem nazwał Go sam natchniony przez Ducha Dawid. „Jeśli więc Dawid nazywa Go Panem, to jak może być [tylko] jego synem?” (Mt 22,45)

Potrzeba oświecenia Bożego, żeby zrozumieć Pismo Święte

„«Rzekł Pan do Pana mego: Siądź po prawicy mojej, aż położę Twoich nieprzyjaciół pod stopy Twoje». Jeśli więc Dawid nazywa Go Panem, to jak może być [tylko] jego synem?” (Mt 21,45-46; por. Ps 110,1) Faryzeusze uważali, że Mesjasz, na którego czekali, będzie synem Dawida, czyli jego potomkiem. Będzie zatem – jak wszyscy inni jego potomkowie – tylko człowiekiem. Tego mylnego przekonania nie zburzyło w nich nawet czytanie Ksiąg Świętych i Psalmu 110, który znali tak jak i inni Żydzi. Dopiero Jezus, przez swoje pytanie, dał im do zrozumienia, że oczekiwany Mesjasz będzie nie tylko potomkiem króla Dawida, lecz – Synem Pana, czyli Synem Bożym. Jako Syn Boga jedynego i prawdziwego zasiądzie po Jego prawicy. Wspomniany przez Jezusa Psalm 110 mówi ponadto, że będzie On miał nieprzyjaciół, którzy jednak zostaną rzuceni pod Boże stopy. Wspominając ten psalm, Jezus chciał ostrzec wszystkich, którzy przygotowywali Mu śmierć, aby wzięli sobie dobrze do serca zawarte w nim treści.

Zostanie wkrótce zabity ten, który jest Mesjaszem, Synem Bożym

„Wtedy rzekł do nich: «Jakżeż więc Dawid natchniony przez Ducha może nazywać Go Panem, gdy mówi: Rzekł Pan do Pana mego: Siądź po prawicy mojej, aż położę Twoich nieprzyjaciół pod stopy Twoje. Jeśli więc Dawid nazywa Go Panem, to jak może być [tylko] jego synem?»”(Mt 22,43-45) Zbliżała się coraz bardziej śmierć Jezusa. Dlatego, zanim ona jeszcze nastąpiła, dał On do zrozumienia faryzeuszom, że to do Niego, potomka Dawida, odnoszą się wypowiedziane przez Niego w natchnieniu słowa Psalmu 110. Mówią one o Jego Boskości. Jest prawdziwym Panem, Bogiem, Synem Bożym, który wkrótce powróci do Boga Ojca i zasiądzie ze swoją ludzką naturą na zawsze po Jego Boskiej prawicy, jako równy Ojcu co do Boskiej natury Syn – Syn współistotny Ojcu, mający tę samą co On Boską naturę.

Jezus, Chrystus-Mesjasz, nie jest tylko człowiekiem, lecz także Synem Bożym

„Wtedy rzekł do nich: «Jakżeż więc Dawid natchniony przez Ducha może nazywać Go Panem, gdy mówi: Rzekł Pan do Pana mego: Siądź po prawicy mojej, aż położę Twoich nieprzyjaciół pod stopy Twoje. Jeśli więc Dawid nazywa Go Panem, to jak może być [tylko] jego synem?»” (Mt 22,43-45) Natchniony przez Ducha Świętego król Dawid nazywa Panem, czyli Bogiem, swojego przyszłego potomka, Mesjasza, którym jest Jezus Chrystus, należący do jego rodu. Dawid nazywa Go Panem. Pod tym względem daje przykład wszystkim, którzy teraz słyszeli coś o Jezusie: On nie jest tylko człowiekiem, pochodzącym z rodu Dawida, ale Panem, prawdziwym Bogiem, Synem Bożym. Chrześcijanie uznają tę prawdę, wierzą w Boskość Jezusa, jednak niektóre sekty, które wywodzą się z chrześcijaństwa, zaprzeczają tej prawdzie, chociaż „jakoś” wierzą w Niego. Tym wszystkim sektom i wyznawcom różnych religii natchniony król Dawid przypomina przez swój Psalm, że On, Chrystus-Mesjasz, jest naprawdę Panem, Panem Bogiem.

Dawid natchniony przez Ducha mówił prawdę o przyszłym Mesjaszu

„Wtedy rzekł do nich: «Jakżeż więc Dawid natchniony przez Ducha może nazywać Go Panem, gdy mówi: Rzekł Pan do Pana mego: Siądź po prawicy mojej, aż położę Twoich nieprzyjaciół pod stopy Twoje.” (Mt 22,43-44) Człowiek otrzymał od Boga zdolność rozumowego poznawania. Jest więc istotą rozumną ze swojej natury. Dzięki tej zdolności potrafi poznawać otaczający świat, ludzi, zwierzęta, siebie samego. Rozum – rozważający piękno i ład natury – potrafi także dojść do słusznego wniosku, że Bóg istnieje i że jest Istotą potężną, wspaniałą (por. Rz 1,18-32). Ludzki rozum posiada jeszcze jedną ważną cechę, która umożliwia mu głębsze niż naturalne poznanie. Tą cechą jest zdolność poddania się potędze Ducha Świętego. Kiedy takie poddanie się następuje, rozum ludzki jest „natchniony” przez Ducha Świętego, czyli jest przepełniony Jego światłem. Dzięki niemu pojawia się w nim zdolność poznania nieprzystępnych dla samego „nieoświeconego z Góry” rozumu, czyli potrafi poznać niedostępne dla niego tajemnice Boga. Do takiego nadprzyrodzonego poznania doszedł między innymi król Dawid, natchniony przez Ducha Świętego. Dzięki Jego wpływowi i światłu poznał, że mający nadejść Mesjasz nie będzie tylko jego potomkiem-człowiekiem, lecz Panem, Synem Bożym, który nie zasiądzie na ziemskim tronie, lecz – po Bożej prawicy. Chrześcijanie dzięki światłu Ducha Świętego wierzą – zgodnie z prawdą – że tym Panem, Chrystusem-Mesjaszem, zasiadający po prawicy Ojca, jest Jezus: Bóg-człowiek.

Słabość rozumu bez światła Bożego

„Wtedy rzekł do nich: «Jakżeż więc Dawid natchniony przez Ducha może nazywać Go Panem, gdy mówi: Rzekł Pan do Pana mego: Siądź po prawicy mojej, aż położę Twoich nieprzyjaciół pod stopy Twoje.” (Mt 22,43-44) Jeśli człowiek jest natchniony przez Ducha Świętego, to poznaje prawdziwie nawet tajemnice nadprzyrodzone dotyczące Boga, których o własnych siłach naturalnych poznać nie potrafi. Dzięki posiadanemu rozumowi człowiek ma zdolność poznawania ludzi, siebie, świata, istnienia Boga, Jego potęgi i wspaniałości. Jest istotą rozumną, jednak z tego faktu nie wynika, że zawsze dobrze wszystko poznaje i nie błądzi. Niestety nie. Często emocje i pożądliwości zacieniają umysł i utrudniają dobre poznanie. Najczęstsze pomyłki dotyczą poznania ludzi i siebie. Złe nastawienie do innych, emocjonalna niechęć powoduje, że poznajemy w bliźnich raczej wady niż zalety i o tych wadach chętnie mówimy. To samo może się stać z powodu pychy, która wykrzywia ocenię siebie i bliźnich. Pod jej wpływem możemy w sobie dostrzegać tylko dobre cechy, często wyolbrzymione, i nie widzieć swoich grzechów, albo je usprawiedliwiać. Wywołana przez pychę pogarda wobec ludzi także zaciemnia rozum i utrudnia poznanie dobrych cech bliźnich, natomiast wyolbrzymia ich grzechy, wady, upadki, słabości. Skłania też do surowego ich oceniania, osądzania, potępiania, krytykowania, tak jakbyśmy sami byli zawsze dobrzy i nieskazitelni w swoich czynach, słowach i myślach. Słabość naszego rozumu ujawnia się także w podatności na manipulację. Pod jej wpływem możne nieprawdziwie widzieć i oceniać ludzi, Kościół, a nawet – Boga.

Przestali zadawać Jezusowi pytania od owego dnia

„I żaden z nich nie mógł Mu odpowiedzieć. Nikt też od owego dnia nie odważył się więcej Go pytać.” (Mt 22, 46) Źle nastawieni do Jezusa Żydzi przychodzili do Niego z nadzieją, że przechytrzą Go swoją inteligencją, sprytem i swoimi podchwytliwymi pytaniami. Zakładali bowiem, że nie On, lecz oni posiadają prawdę i potrafią Mu wykazać błąd, nieznajomość Prawa i Proroków, a nawet Jego grzeszność. Przy tym wierzyli mocno w swoją przebiegłość tak jak szatan, który odważył się kusić Jezusa, gdy On przez czterdzieści dni modlił się i pościł na pustyni (por. Mt 4,1-11). Kusiciel musiał odstąpić od Zbawiciela, ponieważ odczuł swoją słabość wobec Niego, wobec Jego świętości i mądrości; ponieważ została urażona jego pycha, pewność siebie i zuchwałość. Podobnie stało się z tymi, którzy przychodzili do Jezusa, aby wystawić Go na próbę. Też przestali zadawać mu podchwytliwe pytania „od owego dnia”, w którym odczuli swoją małość wobec Jego Boskiej mądrości. Nie zrezygnowali jednak całkowicie z atakowania Go i nawet spowodowali Jego śmierć.

Jezus Chrystus siedzi po prawicy Ojca

„Rzekł Pan do Pana mego: Siądź po prawicy mojej, aż położę Twoich nieprzyjaciół pod stopy Twoje.” (Mt 22,44) Niektórzy Żydzi mieli zamiar ogłosić Jezusa królem. Tak było między innymi po cudownym rozmnożeniu chleba i ryb i nakarmieniu tym pokarmem przez Niego ogromnej wygłodniałej rzeszy. Chcieli Go ogłosić królem, ponieważ liczyli, że jako potężny Mesjasz, zapewni im dobrobyt, głównie materialny. Gdy jednak „Jezus poznał, że mieli przyjść i porwać Go, aby Go obwołać królem, sam usunął się znów na górę.” (J 6,15) Nie chciał być takim królem, jakiego chcieli z Niego zrobić ludzie. Zamiar ogłoszenia Go królem żydowskim nie został zrealizowany. Nie posadzono Go na takim tronie, na jakim zasiadali królowie, np. Herod. Zamiast ziemskiego tronu przygotowano Jezusowi-Królowi krzyż z napisem: „To jest Jezus, Król żydowski.” (Mt 27,37) Jezus nie został obwołany królem, ponieważ nie było planem Ojca niebieskiego, aby Jego Jednorodzony Syn był choć przez chwilę królem zasiadającym na ziemskim tronie – takim, na jakim siedzieli ziemscy władcy. Nie. Jego Syn, miał siedzieć na wieki na Jego Boskim tronie, po Jego prawicy. I tam zasiada i stamtąd „powtórnie przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych, a Królestwu Jego nie będzie końca”. (Credo).



DWUDZIESTY TRZECI ROZDZIAŁ EWANGELII WEDŁUG ŚW. MATEUSZA

(Omówienie prawd wiary dla małych dzieci można znaleźć tutaj)

 

Autor komentarza: ks. Michał Kaszowski



Tytuły rozważań