Rozważanie Ewangelii według św. Jana


Tytuły rozważań


ROZDZIAŁ 7


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21


Zbliżające się żydowskie Święto Namiotów

Poniższy fragment Ewangelii ukazuje wzrastającą atmosferę zastraszenia, wytwarzaną przez duchowych przywódców żydowskich, którzy chcieli zabić Jezusa. W tej sytuacji On sam kieruje się roztropnością, znając wrogie wobec Niego zamiary duchowych elit. Nie byli ich jednak świadomi krewni Jezusa, którzy zachęcali Go do działań nieroztropnych i zgodnych nie z Bożą mądrością, lecz z duchem tego świata.

Potem Jezus obchodził Galileę. Nie chciał bowiem chodzić po Judei, bo Żydzi mieli zamiar Go zabić.1 A zbliżało się żydowskie Święto Namiotów.2 Rzekli więc Jego bracia do Niego: Wyjdź stąd i idź do Judei, aby i uczniowie Twoi ujrzeli czyny, których dokonujesz.3 Nikt bowiem nie dokonuje niczego w ukryciu, jeżeli chce się publicznie ujawnić. Skoro takich rzeczy dokonujesz, to okaż się światu!4 Bo nawet Jego bracia nie wierzyli w Niego.5 Powiedział więc do nich Jezus: Dla Mnie stosowny czas jeszcze nie nadszedł, ale dla was – zawsze jest do rozporządzenia.6 Was świat nie może nienawidzić, ale Mnie nienawidzi, bo Ja o nim świadczę, że złe są jego uczynki.7 Wy idźcie na święto; Ja jeszcze nie idę na to święto, bo czas mój jeszcze się nie wypełnił.8 To im powiedział i pozostał w Galilei.9 Kiedy zaś bracia Jego udali się na święto, wówczas poszedł i On, jednakże nie jawnie, lecz skrycie.10 Tymczasem Żydzi już Go szukali w czasie święta i mówili:11 Gdzie On jest? Wśród tłumów zaś wiele mówiono o Nim pokątnie. Jedni mówili: Jest dobry. Inni zaś mówili: Nie, przeciwnie – zwodzi tłumy.12 Nikt jednak nie odzywał się o Nim jawnie z obawy przed Żydami.13 (J 7,1-13)

1. Niewiara krewnych Jezusa w Jego Boskie pochodzenie i posłannictwo

„Potem Jezus obchodził Galileę. Nie chciał bowiem chodzić po Judei, bo Żydzi mieli zamiar Go zabić. A zbliżało się żydowskie Święto Namiotów”. (J 7,1-2) Jezus mógł łatwiej ewangelizować Galileę niż Judeę, bo tam czyhali na niego Żydzi, którzy zamierzali Go zgładzić. Działał więc w Galilei. Jednak zbliżał się czas pielgrzymowania do Judei, do Jerozolimy, na żydowskie Święto Namiotów. Krewni Jezusa, nazywani Jego braćmi, nie zdawali sobie sprawy z wrogości wobec Niego duchowych władz. Ponadto nie wierzyli w Niego, w Jego Boskość i zbawcze posłannictwo (J 7,5), dlatego doradzali mu to, co poradziliby każdemu człowiekowi, który szuka ziemskiego triumfu i sukcesu: musi się pokazać ludziom, zrobić wiele szumu wokół siebie. „Rzekli więc Jego bracia do Niego: Wyjdź stąd i idź do Judei, aby i uczniowie Twoi ujrzeli czyny, których dokonujesz. Nikt bowiem nie dokonuje niczego w ukryciu, jeżeli chce się publicznie ujawnić. Skoro takich rzeczy dokonujesz, to okaż się światu! Bo nawet Jego bracia nie wierzyli w Niego”. (J 7,3-5)

2. Rady pozbawione Bożej mądrości

Krewni Jezusa nie wierzyli w Jego Boskie posłannictwo, dlatego doradzali Mu, jak zdobyć wielkość w tym świecie. W ich radach nie ujawniała się Boża mądrość, lecz myślenie charakterystyczny dla tych, którzy pragną wybić się i zrobić karierę na ziemi. Według nich Jezus powinien iść do Judei, bo tam, wokół Jerozolimy, skupiają się wielcy tego świata. Niech tam idzie i ujawni swoje zdumiewające i cudowne czyny. Zdobędzie rozgłos i sławę. „Rzekli więc Jego bracia do Niego: Wyjdź stąd i idź do Judei, aby i uczniowie Twoi ujrzeli czyny, których dokonujesz. Nikt bowiem nie dokonuje niczego w ukryciu, jeżeli chce się publicznie ujawnić. Skoro takich rzeczy dokonujesz, to okaż się światu! Bo nawet Jego bracia nie wierzyli w Niego”. (J 7,3-5) Rady udzielane Jezusowi przez Jego krewnych przypominają bardzo kuszenie Go na pustyni przez szatana. On bowiem też doradzał Mu zdobycie rozgłosu. Jezus miał na oczach ludzi rzucić się w dół ze świątynie i nie zabić się dzięki pomocy aniołów, którzy mieliby Go łagodnie znieść i postawić pośród zdumionego i oszołomionego widowiskiem tłumu. (Por. Łk 4,9-12) Jezus odrzucił zarówno szatańskie kuszenie na pustyni jak i to, którego doznał od swoich krewnych. Ani w jednych, ani w drugich słowach nie usłyszał bowiem pouczeń swojego Ojca niebieskiego, lecz ludzki spryt, ludzkie „recepty” na sukces. Za takimi pouczeniami Zbawiciel nigdy nie podążał. Dla Niego przewodnikiem było tylko to, czego pragnął Bóg Ojciec. Pod tym względem wielką naśladowczynią Jezusa była Jego Matka, Maryja, której niezwykła mądrość ujawniała się w powtarzaniu z serca: „Niech mi się stanie według Twego słowa. Bądź wola Twoja”. Jeśli chcemy, to i my możemy zdobyć mądrość inną niż ta, którą posiadali krewni Jezusa. Możemy zdobyć Mądrość Jego i Maryi. Krótkim „przewodnikiem”, który pomaga nauczyć się Bożej mądrości, są „Błogosławieństwa Ewangeliczne” (Mt 5,1-12) (Więcej o Błogosławieństwach Ewangelicznych tutaj)

3. Działania samowolne lub w czasie zgodnym z Bożym planem

Krewni Jezusa, który ewangelizował w Galilei, doradzali Mu: „Wyjdź stąd i idź do Judei, aby i uczniowie Twoi ujrzeli czyny, których dokonujesz. Nikt bowiem nie dokonuje niczego w ukryciu, jeżeli chce się publicznie ujawnić. Skoro takich rzeczy dokonujesz, to okaż się światu!” (J 7,4) Chociaż Jezus działał i ewangelizował publicznie, to jednak usłyszał od krewnych radę, że ma się okazać „światu”. Widocznie uznali, że ci, których ewangelizował i pozyskiwał, niewiele znaczyli, nie byli wielkim „światem”. Miał się zatem zwrócić do innych „wielkich tego świata” – w Judei, w Jerozolimie – i u nich szukać potężnego wsparcia. Powinien wykorzystać zbliżające się Święto Namiotów i „pokazać się światu” jako ktoś wielki, potężny Mesjasz, może nawet Król. Na te rady, w których nie brzmiał głos Boga Ojca, Jezus odpowiedział: „Dla Mnie stosowny czas jeszcze nie nadszedł, ale dla was – zawsze jest do rozporządzenia”. (J 7,6) W tej wypowiedzi Jezus dał swym krewnym do zrozumienia, że dla Niego „stosownym czasem” na zrobienie czegoś jest ta chwila, którą wyznaczył Ojciec. Gdyby zatem i oni kierowali się wyłącznie wolą Boga, to zrozumieliby, że zbliżające się Święto Namiotów nie jest wyznaczonym przez Boga „stosownym czasem” na takie publiczne ujawnianie się w Judei i w Jerozolimie, o jakim myśleli i jakie Mu doradzali. Ludziom, którzy nie kierują się wolą Bożą lecz swoimi pomysłami, wydaje się, że wszystko mogą realizować wtedy, kiedy sami o tym zadecydują. Myślą, że mogą rozporządzać czasem dowolnie, jak chcą, według własnego upodobania, że są jedynymi panami dysponującymi czasem. Jezus tak nie myślał. Dla Niego jedynym Panem czasu, który wszystko najlepiej wyznacza, jest Ojciec niebieski. Kiedy coś się czyni wtedy, kiedy Bóg tego pragnie, działanie jest najlepsze i przynosi najwięcej dobrych owoców. Kiedy działa się samowolnie, bez liczenia się z Bożym planem, można pominąć wiele dobrych dzieł, które mogłyby powstać. Wiele też można zepsuć.

4. Chrystus Światłością znienawidzoną przez świat

„Was świat nie może nienawidzić, ale Mnie nienawidzi, bo Ja o nim świadczę, że złe są jego uczynki”. (J 7,7) Te słowa powiedział Jezus do krewnych, którzy dawali mu rady zgodne z duchem tego świata. Ludzie, którzy mają w sobie wyłącznie mentalność tego świata i postępują według propagowanego przez świat zła, nieraz nie widzą już wyraźnie otaczających ich zagrożeń. Nie piętnują zła, bo albo go nie dostrzegają, albo nie chcą się nikomu narażać. Można też być zaślepionym i nie widzieć niebezpieczeństw, na które naraża mentalność zdeprawowanego świata, bo często na zło nakłada się maskę „postępu”, „współczesności”, „wolności”, „wyzwolenia”, a nawet – dobra. To zmniejsza czujność i pomaga podstępnemu rozszerzaniu zła. Jezus zawsze widział zagrożenia, które niesie z sobą zdeprawowany świat i jego mentalność. Przyszedł nas uwolnić od tych niebezpieczeństw, dlatego demaskował zło swoimi słowami i czynami. Z tego powodu został znienawidzony. Świat nienawidzi świętych i dobrych, nikogo jednak nie kocha. Najwyżej nie ujawnia swojej nienawiści. Nie okazuje jej tym, którzy przytakują każdemu złu i wszystko – najlepiej z uśmiechem – tolerują. Świat nie prześladuje i nie okazuje swojej nienawiści także tym, którzy wydają mu się bez większego znaczenia, bez większych wpływów na innych. Jeśli ktoś ma duże oddziaływanie na otoczenie – tak jak Chrystus, Kościół, jakiś aktywny święty człowiek – to musi się zetknąć z nienawiścią, atakami i prześladowaniami ze strony ludzi, którzy reprezentują zepsuty świat, którzy noszą jego zło w swoim sercu. Chrystus był atakowany i zabity, gdyż został uznany za kogoś wyjątkowo niebezpiecznego dla zła i zakłamania królującego w zdeprawowanym świecie. Świat nienawidził i nadal nienawidzi Jezusa, i nie zbliża się do Niego, bo On jest Światłością, która demaskuje jego grzechy. „Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu”. (J 3,20-21)

5. Jezus nie zrealizował planów swoich krewnych, lecz plan Boga Ojca

Swoim krewnym, którzy namawiali Go do pójścia z nimi na święto do Jerozolimy, Jezus odpowiedział: „Wy idźcie na święto; Ja jeszcze nie idę na to święto, bo czas mój jeszcze się nie wypełnił. To im powiedział i pozostał w Galilei. Kiedy zaś bracia Jego udali się na święto, wówczas poszedł i On, jednakże nie jawnie, lecz skrycie”. (J 7,8-10) Jezus nie poszedł razem z krewnymi do Jerozolimy, aby nie zaszkodzili Jego zbawczej misji przez jakieś nieroztropne działanie. Udał się tam dopiero później, skrycie. Jezus, w przeciwieństwie do swoich krewnych, znał dobrze plan Ojca. Wiedział, że jeszcze nie nadszedł czas oddania życia za zbawienie świata. Tymczasem brak roztropności i nadgorliwość Jego krewnych mogły doprowadzić do Jego wcześniejszej śmierci. Jego wrogowie bowiem już zaplanowali Jego śmierć. Czekali na Jego pojawienie się w świątyni, gdzie panowała atmosfera zastraszenia. Ludzie nawet bali się mówić otwarcie o Jezusie, jak o tym wspomina św. Jan Ewangelista: „Nikt jednak nie odzywał się o Nim jawnie z obawy przed Żydami”. Ci natomiast szukali Go „w czasie święta i mówili: Gdzie On jest?” (J 7,12-13) W takich okolicznościach najmniejsze niewłaściwe zachowanie uczniów lub krewnych Jezusa mogło przyśpieszyć Jego śmierć, a tego nie chciał Bóg Ojciec. Jezus miał jeszcze wykonać inne dobre dzieła na ziemi.

6. "Czas mój jeszcze się nie wypełnił" (J 7,8)

Jezus nie tylko miał umrzeć dla naszego zbawienia. Ojciec wyznaczył Mu wykonanie także innych dzieł, takich jak zgromadzić pełną liczbę uczniów, którzy będą później ewangelizować i opiekować się Kościołem, ustanowić Eucharystię, dać Maryję za Matkę Kościołowi, i inne. Wszystko to miało się dokonać w stosownym, wyznaczonym przez Ojca czasie. Dlatego Jezus przed świętem Namiotów robił wszystko, by nie ułatwić swoim wrogom schwytanie i doprowadzenie do Jego śmierci. Był także gotów na to, by „ujawnić się światu”, jednak inaczej niż myśleli Jego krewni i uczniowie, uważający Go za Mesjasza. Zupełnie inaczej miał się „ukazać światu” w Jerozolimie jako Król. Miał być nim ogłoszony przez tabliczkę z napisem, którą poganin Piłat nakazał umieścić na krzyżu nad Jego głową. Miał wykonać to, o czym powiedział Nikodemowi: „A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne”. (J 3,14-15) To jednak nie miało nastąpić w czasie Święta Namiotów, lecz w innym dniu wyznaczonym przez Ojca. Miało się to dokonać na Kalwarii, wzgórzu wznoszącym się nad pustynią, którą stał się cały grzeszny świat.

7. Skrajnie różne ocenianie Jezusa przez ludzi

Jak mówi św. Jan Ewangelista, ludzie zgromadzeni tłumnie na Święto Namiotów różnie oceniali Jezusa i Jego działalność. Ich oceny były skrajnie różne: to ktoś dobry... to zwodziciel tłumów... „Jedni mówili: Jest dobry. Inni zaś mówili: Nie, przeciwnie – zwodzi tłumy”. (J 7,12) Ta rozbieżność, z którą często się stykamy w życiu codziennym, ukazuje, jak ułomny jest ludzki umysł w swoim poznaniu i ocenach. Nieraz intelekt uważa się niemal za bożka, a tymczasem życie pokazuje, że jest często niezdolny odróżnić dobro od zła, dobrego człowieka od złego, Syna Bożego od oszusta zwodzącego ludzi. Nasz umysł, podobnie jak nasza wola, potrzebuje naprawy. Ta naprawa rozpoczyna się w ludzkim sercu. Kiedy bowiem pragniemy autentycznie dobra, umysł zaczyna je dostrzegać. Im bardzie chcemy czynić dobrze, tym jaśniej widzimy, co jest złe a co dobre. Kiedy pragniemy dobra, nie stajemy się stronniczy w ocenach i nie poddajemy się tendencyjnym wpływom ludzkim. Kiedy nasze serce będzie pragnąć dobra, Ojciec niebieski je nam ukaże, pobudzając nas do uwierzenia w swojego Syna i do przyjęcia Jego Ewangelii.

Nauczanie Jezusa i spory z Nim w czasie Święta Namiotów

Nieobecność Jezusa na początku Święta Namiotów budziła zdziwienie i pytanie, czy przybędzie na to święto. Kiedy przybył i nauczał w świątyni, ujawnili się ci, którzy chcieli się dowiedzieć czegoś ważnego od Niego. Inni szukali rozwiązania swoich różnych wątpliwości. Byli i tacy, którzy zachowywali się wobec Niego agresywnie, bo już wcześniej postanowili Go zabić. Do tych zróżnicowanych co do poglądów osób Jezus przemawiał, odpowiadał na pytania, próbował rozwiać ich wątpliwości, odpierać ataki. Chciał być prawdziwą Światłością dla wszystkich. Niestety, Światłość, jak to powiedział Nikodemowi, jest miłowana przez czyniących dobro, a znienawidzona przez dopuszczających się zła (por. J 3,19-21). Również w czasie Święta Namiotów ujawniła się miłość do Jezusa-Światła i nienawiść do Niego. Nie po raz pierwszy Jezus stał się zapowiedzianym Maryi przez starca Symeona znakiem, „któremu sprzeciwiać się będą”, Kimś przeznaczonym „na upadek i na powstanie wielu” (Łk 2,34).

Tymczasem dopiero w połowie świąt przybył Jezus do Świątyni i nauczał.14 Żydzi zdumiewali się mówiąc: W jaki sposób zna On Pisma, skoro się nie uczył?15 Odpowiedział im Jezus mówiąc: Moja nauka nie jest moją, lecz Tego, który Mnie posłał.16 Jeśli kto chce pełnić Jego wolę, pozna, czy nauka ta jest od Boga, czy też Ja mówię od siebie samego.17 Kto mówi we własnym imieniu, ten szuka własnej chwały. Kto zaś szuka chwały tego, który go posłał, ten godzien jest wiary i nie ma w nim nieprawości.18 Czyż Mojżesz nie dał wam Prawa? A przecież nikt z was nie zachowuje Prawa, (bo) czemuż usiłujecie Mnie zabić?19 Tłum odpowiedział : Jesteś opętany przez złego ducha! Któż usiłuje Cię zabić?20 W odpowiedzi Jezus rzekł do nich: Dokonałem tylko jednego czynu, a wszyscy jesteście zdziwieni.21 Oto Mojżesz dał wam obrzezanie – ale nie pochodzi ono od Mojżesza, lecz od przodków – i wy w szabat obrzezujecie człowieka.22 Jeżeli człowiek może przyjmować obrzezanie nawet w szabat, aby nie przekroczono Prawa Mojżeszowego, to dlaczego złościcie się na Mnie, że w szabat uzdrowiłem całego człowieka?23 Nie sądźcie z zewnętrznych pozorów, lecz wydajcie wyrok sprawiedliwy.24 Niektórzy z mieszkańców Jerozolimy mówili: Czyż to nie jest Ten, którego usiłują zabić?25 A oto jawnie przemawia i nic Mu nie mówią. Czyżby zwierzchnicy naprawdę się przekonali, że On jest Mesjaszem?26 Przecież my wiemy, skąd On pochodzi, natomiast gdy Mesjasz przyjdzie, nikt nie będzie wiedział, skąd jest.27 A Jezus, ucząc w świątyni, zawołał tymi słowami: I Mnie znacie, i wiecie, skąd jestem. Ja jednak nie przyszedłem sam od siebie; lecz prawdziwy jest Ten, który Mnie posłał, którego wy nie znacie.28 Ja Go znam, bo od Niego jestem i On Mnie posłał.29 Zamierzali więc Go pojmać, jednakże nikt nie podniósł na Niego ręki, ponieważ godzina Jego jeszcze nie nadeszła.30 Natomiast wielu spośród tłumu uwierzyło w Niego i mówili: Czyż Mesjasz, kiedy przyjdzie, uczyni więcej znaków, niż On uczynił?31 Faryzeusze usłyszeli, że tłum tak mówił o Nim w podnieceniu. Kapłani więc wraz z faryzeuszami wysłali strażników celem pojmania Go.32 Ale Jezus rzekł: Jeszcze krótki czas jestem z wami, a potem pójdę do Tego, który Mnie posłał.33 Będziecie Mnie szukać, a nie znajdziecie, a tam, gdzie Ja będę potem, wy pójść nie możecie.34 Rzekli Żydzi do siebie: Dokąd to zamierza On pójść, że Go nie będziemy mogli znaleźć? Czyżby miał zamiar udać się do Żydów rozproszonych wśród Greków i uczyć Greków?35 Cóż znaczy to Jego powiedzenie: Będziecie Mnie szukać i nie znajdziecie, a tam, gdzie Ja będę, wy pójść nie możecie?36 (J 7,14-36)

1. Jezus przekazuje w świątyni jerozolimskiej naukę samego Boga

„Tymczasem dopiero w połowie świąt przybył Jezus do Świątyni i nauczał”. (J 7,14) Nie przybył na początku świąt, jak tego chcieli Jego krewni. Udał się do Jerozolimy skrycie dopiero w połowie świąt. Jego późne i ukryte przybycie nie wynikało z tchórzostwa, lecz z posłuszeństwa Ojcu. O tym, że Jezus nie ulegał strachowi, świadczy to, że gdy już przybył do Jerozolimy, nie ukrywał się, lecz nauczał publicznie. Odczytał bowiem, że taka jest wola Ojca. Zaskoczył też wszystkich swoją znajomością Pisma Świętego. „Żydzi zdumiewali się mówiąc: W jaki sposób zna On Pisma, skoro się nie uczył?” (J 7,15) Jezus zdumiewał sposobem nauczania i prawdą, którą głosił. Zaskoczenie było wielkie, bo wiedziano, że nie był On nigdy uczniem wielkich nauczycieli Izraela. Nie otrzymał swojej wiedzy od tych, którzy uchodzili za znawców Ksiąg Świętych. Zbawiciel wyjaśnił zdumionym słuchaczom i przeciwnikom, gdzie jest Źródło Jego nauki. „Odpowiedział im Jezus mówiąc: Moja nauka nie jest moją, lecz Tego, który Mnie posłał”.(J 7,16) Wyjaśnił, że nie powtarza nauk otrzymanych od wybitnych ziemskich nauczycieli i autorytetów, lecz od Tego, który Go posłał, czyli od samego Boga. Ponieważ nie wszyscy chcieli uznać Boskie pochodzenie Jego mądrości i nauczania, dlatego wyjaśnił: „Jeśli kto chce pełnić Jego wolę, pozna, czy nauka ta jest od Boga, czy też Ja mówię od siebie samego”. (J 7,17) Tymi słowami pouczył, że człowiek spragniony dobra, chcący je czynić, czyli spełniać wolę Boga, potrafi rozpoznać w Jego pouczeniach wskazówki pochodzące od samego Ojca. Jeśli natomiast jakiemuś człowiekowi nie zależy na kierowaniu się w życiu wolą Boga, to znajdzie sobie innego przewodnika niż On, Jezus. Taki człowiek nie rozpozna w Jego nauczaniu Bożej nauki, bo w gruncie rzeczy wcale jej nie szuka lub poszukuje jej tylko pozornie, tak jak to czyniło wielu uczonych w Piśmie i jak to, niestety, czynią dzisiaj niektórzy teolodzy.

2. Chęć wypełniania woli Bożej chroni przed popadnięciem w groźne błędy

Pośród tych, którzy przybyli na żydowskie Święto Namiotów, panowały różne opinie dotyczące Jezusa. Jedni uznawali, że mówi w imieniu Boga, inni natomiast posądzali Go, że przemawia od samego siebie, a nawet o to, że mówi przez Niego zły duch, bo jest przez niego opętany (por. J 7,20). Te różne opinie pokazują, że można łatwo popaść w błąd i odrzucić wielkie dobro. Trzeba zatem w życiu rozeznawać, czy jakiś człowiek mówi w imieniu Boga albo od samego siebie lub przemawia przez niego zły duch. Jezus poucza, co należy czynić, aby dobrze rozpoznać, czy ktoś naprawdę mówi w imieniu Boga. Zasada podana przez Jezusa jest bardzo prosta: trzeba chcieć w życiu kierować się nie swoją wolą, nie podszeptami szatana, lecz wolą Bożą, czyli tym, czego pragnie Bóg. Jezus wyraził to następująco: „Jeśli kto chce pełnić Jego wolę, pozna, czy nauka ta jest od Boga, czy też Ja mówię od siebie samego” (J 7,17). Ukierunkowanie woli na najwyższe dobro, czyli na takie, które jest zgodne z wolą Bożą, umożliwia odkrycie w słowach wypowiadanych przez Jezusa naukę samego Boga. Pouczenie Jezusa o tym, że trzeba chcieć pełnić wolę Boga, aby rozpoznać dobrze Jego naukę i nie iść za zwodniczymi doktrynami i fałszywymi nauczycielami, jest bardzo ważne także w naszych czasach. Ludzie bowiem są masowo pociągani przez różne, nieraz bardzo dziwne ideologie. Czasem dla nich porzucają Ewangelię, bo uważają, że znaleźli źródło jakiejś nadzwyczajnej wiedzy, medytacji, energii, mocy, sił. Pociąga ludzi pragnienie zdobycia wiedzy tajemnej, np. dotyczącej rozpoznania przyszłości. Pragną pozyskać jakąś nadzwyczajną pozytywną moc, energię. Często idą za dziwnymi i fałszywymi naukami, ideologiami, filozofiami, sektami, bo zostali zwiedzeni przez propagandę, fałszywe obietnice, iluzje, przez szatana. Nieraz się zdarza, że po różnych wędrówkach po tych błędnych ideologiach i sektach odkrywają Chrystusa – jak Szaweł pod Damaszkiem (Dz 9,1-19) – i trwają przy Nim. Jeśli jednak ktoś poznał dobrze Ewangelię Jezusa i porzucił ją dla tych fałszywych religii, sekt, ideologii, to można się zapytać, czy poszedł za tymi błędami dlatego, że chciał wypełniać wolę Boga prawdziwego. A może to nie chęć wypełniania woli Bożej wypełniała serce tego, który porzucił Jezusa i Jego Ewangelię? Ci, którzy ciągle kwestionują nauczanie Jezusa, wyjaśniane w Kościele, powinni sobie szczerze odpowiedzieć na pytanie: Czego w życiu szukają? Jakie jest ich nastawienie do woli Bożej? Czy naprawdę pragną ją zawsze wypełniać? „Jeśli kto chce pełnić Jego wolę, pozna, czy nauka ta jest od Boga, czy też Ja mówię od siebie samego” (J 7,17). Tak mówi im i nam sam Jezus.

3. Mówienie do siebie i do innych ludzi w imieniu Boga, samego siebie lub szatana

W Jerozolimie, na Święcie Namiotów, jedni uważali, że Jezus mówi w imię Boga, inni, że w imieniu własnym, a jeszcze inni – że mówi przez Niego szatan. Jednak tylko ci pierwsi mieli rację. Przez Jezusa, Syna Bożego, zawsze przemawiał Bóg. Jezus zawsze przekazywał naukę, która pochodziła od Ojca. Inaczej jest z nami. Przez nas, ludzi, nie zawsze mówi Bóg. Często mówimy „od samych siebie”, czyli wygłaszamy wymyślone przez siebie teorie i oceny, krytyczne lub pozytywne. Mogą one być prawdziwe lub tylko częściowo prawdziwe. Nieraz jednak są zupełnie nieprawdziwe, bo mylimy się. Ale bywa i tak, że przez człowieka nieroztropnego, nieuważnego mówi zły duch, aby zwodzić, prowadzić do grzechu, deprawować. Tak więc możemy oddać siebie i nasze usta do dyspozycji Boga i mówić w Jego imieniu. Ale możemy też – tak jak każdy inny człowiek – mówić zawsze tylko „od siebie”, czyli tylko to, co sami wymyślimy i co sami uważamy za słuszne. Niestety, możemy też oddać nasz rozum i usta na usługi złego ducha i mówić to, co on nam podsuwa, aby psuć, deprawować, oszukiwać, odwodzić od prawdy. Warto jeszcze zwrócić uwagę na jeden fakt – na to, że nieraz „mówimy” w myślach do samych siebie, czyli coś sobie tłumaczymy, wyjaśniamy, uzasadniamy, usprawiedliwiamy, motywujemy, potępiamy. Z mówieniem do „samego siebie” może być tak samo, jak z mówieniem do innych ludzi. Możemy coś samemu sobie tłumaczyć w imieniu Boga, w oparciu o naukę Jezusa, o nauczanie Kościoła. Można jednak, niestety, pominąć nauczanie Boże, nauczanie Kościoła i tłumaczyć sobie wszystko tak, „jak nam się wydaje”. Jeżeli nie odnosimy się w myśleniu i mówieniu do nauki Jezusa, jeśli nie opieramy się na światłości Ducha Świętego i pociąganiu nas do Jezusa przez Ojca, jeżeli lekceważymy nauczanie Kościoła, to łatwo możemy zło uznać za dobro, a dobro – za zło. Może jednak być jeszcze gorzej: możemy ulegać szatanowi w naszym „mówieniu w myślach” do samego siebie. Wówczas mylimy dobro ze złem, bo do tego skłania nas zły duch. Możemy popełniać jawne zło, propagować je, uczestniczyć w nim, gdy inni je czynią, i tłumaczyć sobie, że jest to zgodne z „wartościami”, z naszym sumieniem. Możemy do znudzenia powtarzać sobie i otoczeniu, że nie mamy sobie nic do zarzucenia. Jeśli ktoś uparcie podąża za złem i nazywa je dobrem, to uległ złemu duchowi, który jest kłamcą. Pozwolił się oszukać i zaczął podążać za jego zakłamanymi radami. Jego głos uczynił swoim „głosem”, a nawet nazwał go „głosem sumienia”. Tak więc musimy być uważni i zastanawiać się, czy nasze najgłębsze przekonania rzeczywiście pochodzą od Boga. Musimy mieć świadomość, że mogą one pochodzić nie od Niego, lecz od nas samych – od naszego egoizmu, zarozumialstwa, powierzchownego myślenia – lub nawet od szatana.

4. Szukanie swojej chwały przez mówiących we własnym imieniu

Jezus powiedział: „Kto mówi we własnym imieniu, ten szuka własnej chwały. Kto zaś szuka chwały tego, który go posłał, ten godzien jest wiary i nie ma w nim nieprawości”. (J 7,18) Ludzie, którzy wygłaszają wymyślone przez siebie teorie, nauki, oceny, czyli ludzie mówiący we własnym imieniu, szukają uznania przez innych swojej inteligencji, geniuszu, wielkości. Poszukują swojej własnej chwały. Nie koncentrują się bowiem na tym, by przekazać coś wartościowego, lecz na tym, by dać do zrozumienia, że to oni, a nie kto inny, głoszą tak wspaniałe – ich zdaniem – rzeczy. I to właśnie lubią podkreślać. Są próżni, zarozumiali, egoistyczni, a przez to nie zasługują na ufanie im, na wierzenie ich słowom. Nie są godni wiary. Najmniej zasługują na wiarę twórcy różnych sekt, bo zaliczają się do ludzi mówiących we własnym imieniu, albo nawet – w imieniu złego ducha. Jezus natomiast zasługiwał zawsze na pełne zaufanie Mu i wierzenie we wszystkie Jego słowa. Nigdy nie było w Nim chełpliwego szukania swojej chwały, przechwalania się, pychy, dążenia do zdobycia popularności. Nie było w nim nieprawości. Zawsze szukał tylko chwały swojego Ojca, dlatego zawsze był bezinteresowny i godzien wiary. Jeśli my głosimy naukę Bożą, to szukamy chwały Boga i przyczyniamy się do jej powiększenia. Jeśli natomiast mówimy tylko od siebie, to eksponujemy samych siebie, zwracamy uwagę na siebie i szukamy swojej chwały. Jeśli ktoś oddał się na usługi szatana, to szuka jego chwały na tym świecie, szerzy jego królestwo zła tam, gdzie powinno powstać królestwo Boże, czyli królestwo dobra. Aby tworzyć królestwo Boga, trzeba mówić i działać w Jego imieniu. Tak zawsze postępował Jezus i Jego Matka, Maryja. (Więcej o królestwie Bożym tutaj)

5. Zarzut nieprzestrzegania Prawa

Po przedstawieniu przez Jezusa tego, że jest godzien wiary i nie ma w Nim nieprawości, Zbawiciel zaczął mówić o wrogo nastawionych wobec Niego przywódcach duchowych: o ich nieprawości i złych zamiarach. Zarzucił im, że nie są uczciwi, bo nie zachowują Prawa Bożego przekazanego im przez Mojżesza, rzekomo bardzo przez nich szanowanego. Powiedział: „Czyż Mojżesz nie dał wam Prawa? A przecież nikt z was nie zachowuje Prawa, (bo) czemuż usiłujecie Mnie zabić?” (J 7,19) Jezus zarzucił swoim przeciwnikom łamanie Prawa przez to, że chcą doprowadzić do Jego śmierci. A przecież piąte przykazanie danego za pośrednictwem Mojżesza Dekalogu – wykutego na kamiennych tablicach – zakazywało zabijania. Jezus dobrze wiedział, że przywódcy duchowi chcą doprowadzić do Jego śmierci i szukają tylko jakiegoś pretekstu, by móc to zrobić. Wytknął im, że przez planowanie Jego śmierci nie zachowują Prawa, danego im za pośrednictwem Mojżesza. Swoją wypowiedzią Jezus bardzo rozdrażnił swoich wrogów, o czym świadczy odpowiedź, jaką Mu dali: „Jesteś opętany przez złego ducha! Któż usiłuje Cię zabić?” (J 7,20). Odpowiedzieli podwójnym kłamstwem na słowa prawdy, które skierował do nich Jezus. Fałszywym oskarżeniem było mówienie o Jezusie jako o opętanym i kłamstwem było także zaprzeczanie temu, że zamierzają Go zabić. Kłamstwo idzie w parze z nieprawością, ze zbrodniami. Jest ich pomocnikiem. (Więcej o prawdomówności i kłamstwie tutaj)

6. Fałszywe oskarżenia ze strony tłumu

„Czyż Mojżesz nie dał wam Prawa? A przecież nikt z was nie zachowuje Prawa, (bo) czemuż usiłujecie Mnie zabić? Tłum odpowiedział: Jesteś opętany przez złego ducha! Któż usiłuje Cię zabić?” (J 7,19-20). Św. Jan Ewangelista mówi, że na zarzut Jezusa o nieprzestrzeganiu Prawa, odpowiedział „tłum”. Jednak „tłum” ma zawsze jakieś konkretne „usta”, które wykrzykują coś rzekomo w imieniu wszystkich obecnych. Tymi krzyczącymi „ustami tłumu” musieli zatem być ci, którzy poczuli się najbardziej dotknięci zarzutem Jezusa o nieprzestrzeganiu Prawa danego przez Boga za pośrednictwem Mojżesza. Wbrew prawdzie i z wielkim pragnieniem skompromitowania Jezusa zaczęli krzyczeć: „Jesteś opętany przez złego ducha! Któż usiłuje Cię zabić?” Gdyby krzyczącymi nie byli źle nastawieni wobec Jezusa wrogowie, lecz słuchacze mający dobrą wolę, to ze zdziwieniem i zaskoczeniem zapytaliby: „Co Ty mówisz? Któż usiłuje Cię zabić”. Słowa Jezusa wstrząsnęłyby nimi, wzbudziłyby przerażenie i współczucie, pragnienie udzielenia Mu pomocy. Ludzie dobrej woli nie powiedzieliby, że jest opętany i że to zły duch mówi przez Niego. Gwałtowna reakcja, oskarżenia, przypisywanie złemu duchowi słów wypowiedzianych przez Jezusa świadczą, że Jego słowa dotarły do tych, do których miały dotrzeć i że zostały zrozumiane. Zaczęli Go atakować, zamiast odejść od złego zamiaru zabicia Go.

7. Jezus nie łamał Prawa, Jego wrogowie – tak

„W odpowiedzi Jezus rzekł do nich: Dokonałem tylko jednego czynu, a wszyscy jesteście zdziwieni” (J 7,21). Tym „jednym czynem”, który już wcześniej nie tylko „zdziwił”, ale przede wszystkim rozdrażnił wrogów Jezusa, mogło być między innymi uzdrowienie przez Niego w szabat człowieka, którego choroba dręczyła od trzydziestu ośmiu lat. Po uzdrowieniu bowiem człowiek „ów odszedł i doniósł Żydom, że to Jezus go uzdrowił. I dlatego Żydzi prześladowali Jezusa, że to uczynił w szabat. Lecz Jezus im odpowiedział: Ojciec mój działa aż do tej chwili i Ja działam. Dlatego więc usiłowali Żydzi tym bardziej Go zabić, bo nie tylko nie zachowywał szabatu, ale nadto Boga nazywał swoim Ojcem, czyniąc się równym Bogu”. (J 5,15-19) Być może rozzłoszczeni i urażeniu w czasie Święta Namiotów wrogowie Jezusa zarzucili Mu, że to nie oni, lecz On nie przestrzega Prawa, bo łamie szabat. Może Mu przypomnieli, jak to w ów święty dzień uzdrowił człowieka chorego od trzydziestu ośmiu lat. Dlatego Jezus, w dalszych słowach, zaczął wyjaśniać, że czynienie dobrych rzeczy w szabat nie narusza świętości tego dnia. Nie uczynił więc niczego, co usprawiedliwiałoby ich pragnienie zabicia Go. W przeciwieństwie do swoich wrogów nie naruszył prawa. To właśnie usiłował im wyjaśnić w dalszym ciągu dyskusji.

8. Odpowiedź Jezusa na zarzucanie Mu nieprzestrzegania szabatu

Nie mogąc znaleźć nic przeciwko Jezusowi, Jego przeciwnicy zarzucali Mu, że łamie Prawo, ponieważ nie zachowuje szabatu, uzdrawiając w ten dzień (por. J 5,16–18). Aby odpowiedzieć na ten ciągle powracający atak, Jezus powołał się na Mojżesza, którego ustalenia dotyczące obrzezania spowodowały, że było ono dokonywane także w szabat. Odwołując się do tej praktyki Jezus wykazał, że ani obrzezanie, ani Jego uzdrawianie w tym dniu nie naruszają przepisów nakazujących spoczynek. Powiedział: „Oto Mojżesz dał wam obrzezanie – ale nie pochodzi ono od Mojżesza, lecz od przodków – i wy w szabat obrzezujecie człowieka. Jeżeli człowiek może przyjmować obrzezanie nawet w szabat, aby nie przekroczono Prawa Mojżeszowego, to dlaczego złościcie się na Mnie, że w szabat uzdrowiłem całego człowieka? Nie sądźcie z zewnętrznych pozorów, lecz wydajcie wyrok sprawiedliwy. (J 7,-22-24) Obrzezanie nie pochodziło od Mojżesza, lecz „od przodków”, czyli od Patriarchów (Rdz 17,10-12; 21,4). Mojżesz ustalił jedynie to, że ma ono być dokonywane ósmego dnia po urodzeniu (Kpł 12,3). Ten ósmy dzień wypadał nieraz w szabat. Jeśli tak się zdarzyło, dokonywano w tym dniu obrzezania bez naruszenia Prawa. Jezus daje do zrozumienia, że skoro można w tym dniu dokonywać na jednym narządzie ciała rytu o znaczeniu duchowym, to dlaczego On nie mógłby w szabat uzdrawiać „całego człowieka”. Przecież takie całościowe uzdrowienie ciała i duszy więcej znaczy niż ryt obrzezania. Dzięki Jego uzdrowieniom człowiek odzyskiwał zdrowie fizyczne i duchowe. Powracała do niego radość, pokój. Uwielbiał Boga i dziękował Mu za Jego dobroć i miłosierdzie. Skoro obrzezanie w szabat było wręcz obowiązkiem – „aby nie przekroczono Prawa Mojżeszowego”, nakazującego dokonywanie go w ósmym dniu po urodzeniu – to dlaczego dla Jezusa nie miałoby również być obowiązkiem leczenie w szabat „całego” chorego człowieka, czyli jego ciała i ducha?

9. Być ostrożnym w ocenianiu ludzi

Na zakończenie swojej obrony, dotyczącej słuszności uzdrawiana w szabat, Jezus powiedział: „Nie sądźcie z zewnętrznych pozorów, lecz wydajcie wyrok sprawiedliwy”. (J 7,24) Są takie czyny, które z całą oczywistością są złe. Zaliczają się do nich działania, słowa i zaniechania, które jawnie przekraczają jakieś przykazanie Dekalogu. Ale są czyny inne, takie jak np. uzdrawianie przez Jezusa w szabat, czyli w dzień, w którym należało się powstrzymywać od zbędnych działań. Ten drugi rodzaj czynów trudniej dobrze ocenić. I faktycznie, przeciwnicy Jezusa źle oceniali to Jego postępowanie, trzymając się kurczowo litery prawa. Natomiast Jezus, który najlepiej znał wolę Bożą, wykazywał, że Jego uzdrawianie w szabat było czymś dobrym, zgodnym z miłością i wolą Ojca. Trzeba zatem wykazywać wielką ostrożność w sytuacjach, w których działania nie przekraczają jednoznacznie przykazań Dekalogu. Trzeba uważać, by nie wypowiadać słów krytyki, gdy coś na potępienie nie zasługuje. Jeszcze z innego powodu potrzeba ostrożności w ocenianiu ludzi. Tym powodem jest to, że nie potrafimy ich dobrze ocenić, bo nie znamy z całą oczywistością ich wewnętrznego nastawienia do tego, co robią i mówią. Często bywa tak, że ludzie naprawdę czynią zło, ale w swoim wnętrzu nie są tak źli jak ich dostrzegalne złe czyny. Nieraz bowiem ich zewnętrzne postępowanie jest jawnie złe, ale w ich duszach, niewidzialnych dla otoczenia, toczy się walka o dobro, o zaprzestanie zła. Żałują za popełnione złe czyny i słowa, naprawiają krzywdy. Można powiedzieć, że nieraz – za złymi czynami – w sercach toczy się bohaterska walka o dobro i o zaprzestanie zła. W przeciwieństwie do nas Bóg to zawsze widzi i potrafi właściwie ocenić. Ale bywa też odwrotnie: wnętrze ludzkie może być gorsze niż dokonane czyny. Tak jest wtedy, gdy ktoś planuje więcej zła niż mu się udaje wykonać. Nie zawsze też czyniący dobre uczynki człowiek jest tak samo dobry w swoim sercu jak jego szlachetne czyny. Ma to miejsce wtedy, gdy nie kieruje się miłością, robi coś na pokaz, dla własnego zadowolenia, dla pochwał, wdzięczności. Nieraz bywa odwrotnie: ktoś nie ma możliwości wykonania wszystkich dobrych czynów, które naprawdę chciałby wykonać. Można przypuszczać, że uboga wdowa, która wrzuciła do skarbony świątynnej tylko jeden grosz, chciała dać więcej, jednak nie posiadała więcej pieniędzy (por. Mk 12,41-44). Sprawy moralne są zwykle bardziej złożone, niż myślimy, dlatego Jezus do każdego z nas kieruje swoje ważne przypomnienie: „Nie sądźcie z zewnętrznych pozorów, lecz wydajcie wyrok sprawiedliwy”. (J 7,24) (Więcej o różnych czynnikach zmieniających stopień winy tutaj)

10. Nie osądzać niesprawiedliwie działań Bożych

Oskarżając Jezusa z powodu uzdrawiania w szabat, Żydzi źle oceniali Tego, który był nie tylko człowiekiem, ale i Bogiem. Źle oceniali zatem także działanie Boga. Dlatego Jezus powiedział im: „Nie sądźcie z zewnętrznych pozorów, lecz wydajcie wyrok sprawiedliwy”. (J 7,24) Niestety, nie jest to czymś wyjątkowym, że ktoś źle osądza samego Boga. Zdarza się bowiem, że człowiek ma pretensje do Boga, bo źle ocenia Jego działania, wyroki Jego Opatrzności, sposoby odpowiadania na jego modlitewne prośby. Niektórym ludziom wydaje się, że Bóg się nami „bawi”, że o nas zapomniał, że wiele wydarzeń wymyka się spod Jego kontroli, że nie potrafi się skutecznie przeciwstawiać złu, szatanowi i jego współpracownikom. Nieraz w odniesieniu do Boga reagujemy jak dzieci wobec swoich rodziców. One bowiem nieraz uważają niektóre ich sposoby postępowania za niesłuszne, denerwujące, „złe”, kiedy np. wymagają od nich wysiłku, ciągłego sprzątania zabawek, wczesnego chodzenia spać itp. Mogą też „źle” oceniać zachowanie taty, który codziennie wychodzi do pracy, zamiast się z nimi bawić. Oceniają „z pozorów”, bo są jeszcze dziećmi, które nie rozumieją wszystkiego. Ważne jest, abyśmy – jako ludzie, którzy wyrośli z okresu dzieciństwa – nie tylko bliźnich nie osądzali z pozorów, lecz byśmy tego nie czynili w odniesieniu do Boga. Jego dzieła bowiem wszystkie bez wyjątku są słuszne i dla nas najlepsze. „Uznajcie wielkość Boga naszego; On Skała, dzieło Jego doskonałe, bo wszystkie drogi Jego są słuszne; On Bogiem wiernym, a nie zwodniczym, On sprawiedliwy i prawy”. (Pwt 32,3-4) Przykładem dla nas może być Matka Najświętsza, która w każdym dziele Boga widziała Jego mądrość, miłość i troskę o człowieka. Wierzyła w Jego miłość nawet wtedy, kiedy bardzo cierpiała. Niczego ani nikogo nie osądzała niesprawiedliwie.

11. Błędne ocenianie postępowania żydowskich przywódców duchowych.

„Niektórzy z mieszkańców Jerozolimy mówili: Czyż to nie jest Ten, którego usiłują zabić?” (J 7,25) Jezus nie tylko bronił się przed różnymi niesłusznymi oskarżeniami ze strony swoich przeciwników, lecz dodatkowo wyrzucał im, że to oni łamią Prawo dane za pośrednictwem Mojżesza, gdyż usiłują Go zabić. Takie zachowanie Jezusa drażniło Jego wrogów, jednak nie mieli odwagi i sposobności pojmać Go w taki sposób, by nie wywołać rozruchów wśród ludu. Chrystus bowiem miał nie tylko swoich przeciwników, ale także zwolenników. Fakt, że nieprzyjaciele Jezusa nie pojmali Go i że mógł przemawiać publicznie w świątyni, zdziwił i zmylił wielu co do prawdziwych intencji Jego nieprzyjaciół. Te złe intencje musiały być znane przynajmniej niektórym mieszkańcom Jerozolimy. Dlatego mówili: „Czyż to nie jest Ten, którego usiłują zabić?” A oto jawnie przemawia i nic Mu nie mówią. Czyżby zwierzchnicy naprawdę się przekonali, że On jest Mesjaszem?” (J 7,25-26). Nie wiedzieli, że nikt nie potrafi podnieść na Niego ręki, bo nie dopuszcza do tego Ojciec niebieski. Jeszcze bowiem nie nadeszła przewidziana przez Niego godzina złożenia ofiary przez Jezusa dla zbawienie całego świata. Tego nie rozumieli mieszkańcy Jerozolimy, dlatego mylnie rozumowali i mówili: „Czyżby zwierzchnicy naprawdę się przekonali, że On jest Mesjaszem?” (J 7,26). Na ich przykładzie okazało się, że jeśli ktoś nie ma w sobie pełnego światła Bożego, to myli się nawet w ocenianiu rzeczy ziemskich.

12. Różne wypowiedzi na temat Jezusa

Niektóre osoby zastanawiały się, dlaczego zwierzchnicy żydowscy nie ujęli Jezusa, a nawet pozwolili Mu nauczać w świątyni, chociaż chcieli Go zabić. Innym problemem – ich lub jakiejś innej grupy – było pochodzenie Jezusa. Zastanawiano się nad tym, jak Jezus może być prawdziwym Mesjaszem, skoro pochodzenie oczekiwanego Mesjasza nie będzie nikomu znane. Mówili więc „Przecież my wiemy, skąd On pochodzi, natomiast gdy Mesjasz przyjdzie, nikt nie będzie wiedział, skąd jest”. (J 7,27) Ludzie ci byli przekonani, że Jezus jest synem Józefa i Maryi. Jezus nawiązał do mylnego przekonania tych, którym się wydawało, że znają Jego prawdziwe pochodzenie. Dlatego, „ucząc w świątyni, zawołał tymi słowami: I Mnie znacie, i wiecie, skąd jestem. Ja jednak nie przyszedłem sam od siebie; lecz prawdziwy jest Ten, który Mnie posłał, którego wy nie znacie.” (J 7,28) Słowa Jezusa: „I Mnie znacie, i wiecie, skąd jestem” mogą mieć sens: „Uważacie lub wydaje się wam, że Mnie znacie i wiecie skąd jestem?” W swoim nauczaniu Jezus dał do zrozumienia tym, którzy uważali, że znają Jego pochodzenie, że się mylą. Nie znają bowiem ani Jego prawdziwego pochodzenia, ani posłannictwa. Nie wiedzą, że jest prawdziwym Synem Bożym prawdziwego Boga. I to właśnie przez Niego został posłany. Nie przyszedł od siebie, jak jeden z wielu samozwańców, którzy pojawiali się w historii i nadal będą się pojawiać. On się do nich nie zalicza. Jest kimś wyjątkowym na tym świecie. Ciekawość pobudzała ludzi do stawiania sobie różnych pytań dotyczących Jezusa. Podstawowym jednak powinno być pytanie: „Jak należy Go przyjąć, aby osiągnąć wieczne zbawienie?” A jakie pytania odnoszące się do Zbawiciela ja sobie zadaję?

13. Jezus, Prawda, pochodzi od Boga Prawdziwego

Nauczając w świątyni Jezus powiedział: „Ja jednak nie przyszedłem sam od siebie; lecz prawdziwy jest Ten, który Mnie posłał, którego wy nie znacie.” (J 7,28) To nie Józef – jak sądzono – był ojcem Jezusa. Ten, od którego On pochodzi odwiecznie, jest Bogiem prawdziwym: Prawdą i Miłością, Wspaniałością i Pięknem nieskończonym. Jezus – jako Boska Osoba – pochodzi przez zrodzenie od Tego, którego Jego przeciwnicy nie znali. To przez Tego „Prawdziwego” został posłany. Jezus został zrodzony i posłany przez „Prawdziwego”, czyli przez Boga prawdziwego, przez Nieskończoną Prawdę. Dlatego On również jest Prawdą, tak jak to powiedział: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem” (J 14,6). Wszystko w Jezusie jest i było autentyczne, prawdziwe: Jego człowieczeństwo i Boskość, Jego ludzka natura i natura Boska. Prawdziwa jest Jego Boska mądrość, miłość, miłosierdzie, dobroć. Prawdziwa była Jego Boska moc i ludzka słabość, podatność na zmęczenie, zranienia, cierpienie, zagrożenie śmiercią. Nic nie było pozorem, udawaniem. Prawdę wyrażało każde Jego słowo. I dzisiaj, przed nami, Jezus nie udaje swojej miłości. Prawdziwie kocha każdego z nas, gdyż jest prawdziwą miłością. Naprawdę kocha także i mnie. Naprawdę chce mnie doprowadzić do wiecznego szczęścia w niebie. Ten, który jest Prawdą, chce, aby każdy z nas był szczery i prawdziwy przed Nim i niezakłamany przed ludźmi.

14. Jezus dobrze zna Ojca i swoje zbawcze posłannictwo

„Ja Go znam, bo od Niego jestem i On Mnie posłał” (J 7,29) – powiedział Jezus tym, którzy Go atakowali, a nawet zamierzali zabić. Zbawiciel zarzucał im, że nie znają Boga prawdziwego (J 7,28), czyli Tego, który Go posłał na ten świat. „Od Niego jestem” – powiedział. Znaczy to, że od zawsze pochodzi od Ojca przez odwieczne rodzenie i jest pośród nas jako posłany przez Niego. Nie jest więc samozwańcem, lecz prawdziwym Synem, posłanym do nas przez kochającego Ojca. Jezus jest tym, który w pełni zna Ojca i dobrze rozumie swoje posłannictwo na ziemi. Słowa Jezusa – zarzucające nieznajomość prawdziwego Boga – rozwścieczyły tych, do których były skierowane. „Zamierzali więc Go pojmać, jednakże nikt nie podniósł na Niego ręki, ponieważ godzina Jego jeszcze nie nadeszła”. (J 7,30) Św. Jan podał najgłębszą przyczynę tego, że Jezusa nie pojmano: Jego przeciwnicy nic nie mogli Mu zrobić, bo jeszcze nie nadeszła Jego godzina. Nikt nie podniósł na Niego ręki, bo jeszcze nie nadszedł czas wywyższenia Syna Człowieczego na krzyżu, na Golgocie, pośród pustyni, którą stał się pogrążony w grzechach świat. To zbawcze wywyższenie – zapowiedziane przez wywyższenie węża miedzianego na pustyni przez Mojżesza (por. J 3,14-15) – miało się dokonać później, w czasie Święta Paschy. Podczas Święta Namiotów nikt jeszcze nie mógł na Niego podnieść ręki. Nikt nie mógł się sprzeciwić Bożej Opatrzności. (Więcej o Bożej Opatrzności tutaj)

15. Wielu uwierzyło w Chrystusa

Przeciwnicy Jezusa nie mogli znieść tego, że „wielu spośród tłumu uwierzyło w Niego i mówili: Czyż Mesjasz, kiedy przyjdzie, uczyni więcej znaków, niż On uczynił? Faryzeusze usłyszeli, że tłum tak mówił o Nim w podnieceniu. Kapłani więc wraz z faryzeuszami wysłali strażników celem pojmania Go” (J 7,31-32). Swoim postępowaniem pokazali, jak prawdziwe były surowe słowa, które Jezus wypowiedział pod ich adresem: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy, bo zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Wy sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą” (Mt 23,13). Można również dzisiaj spotkać ludzi, którzy gardzą Chrystusem, Jego nauczaniem, zbawczym Krzyżem i założonym przez Niego królestwem. Nie poprzestają jednak na odrzucaniu wszystkiego, co od Niego pochodzi. Dodatkowo jeszcze robią wszystko, co mogą, aby i inni ludzie Go odrzucili i tak jak oni nie osiągnęli zbawienia. Tacy ludzie są podobni do Lucyfera. On sam doprowadził siebie do potępienia, a teraz wraz z całym piekłem robi wszystko, co może, aby potępiło się jak najwięcej ludzi.

16. Kolejna próba pojmania Jezusa

Kapłani wraz z faryzeuszami wysłali strażników celem pojmania Go” (J 7, 32) Chociaż siły były wielkie – kapłani, faryzeusze, stażnicy – to jednak nie udało im się tego zrobić. Ewangelista Jan nie podaje żadnych wyjaśnień, dlaczego tak się stało. Uznał bowiem za wystarczające to, co napisał wcześniej: „Zamierzali więc Go pojmać, jednakże nikt nie podniósł na Niego ręki, ponieważ godzina Jego jeszcze nie nadeszła”. (J 7,30) Św. Jan Ewangelista nie chciał zaciemniać tego najgłębszego i najważniejszego wyjaśnienia opisem jakichś wydarzeń, które przeszkodziły wrogom Jezusa spełnić swój zamiar. Strażnicy nie pojmali Jezusa, gdyż znowu nie dopuścił do tego Ojciec niebieski. Jeszcze bowiem nie nadeszła wyznaczona przez Niego godzina złożenia zbawczej ofiary przez Jego Syna. Nie tylko nie pojmano Jezusa, lecz nadal mógł nauczać. Powiedział: „Jeszcze krótki czas jestem z wami, a potem pójdę do Tego, który Mnie posłał”. (J 7,33) Jezus miał na myśli swoją bliską śmierć, zmartwychwstanie i wniebowstąpienie, jednak Jego słów nie zrozumiano. (Więcej o Bożej opiece, czyli Opatrzności tutaj)

17. Niezrozumiała zapowiedź powrotu Jezusa do Ojca

„Ale Jezus rzekł: Jeszcze krótki czas jestem z wami, a potem pójdę do Tego, który Mnie posłał. Będziecie Mnie szukać, a nie znajdziecie, a tam, gdzie Ja będę potem, wy pójść nie możecie”. (J 7,33-34) Zbawiciel wyraźnie powiedział, że wkrótce pójdzie do Tego, który Go posłał, czyli do Boga Ojca. Powróci do Niego. U Niego nie będzie już zagrożony przez swoich wrogów. Tam nie będą mogli Go dosięgnąć. Nie będą mogli tam iść, by Mu szkodzić, tak jak to czynili na ziemi. Ci, którzy nie wierzyli w Boskie pochodzenie Jezusa, nie zrozumieli Jego wypowiedzi i zadawali sobie różne pytania. „Rzekli Żydzi do siebie: Dokąd to zamierza On pójść, że Go nie będziemy mogli znaleźć? Czyżby miał zamiar udać się do Żydów rozproszonych wśród Greków i uczyć Greków? Cóż znaczy to Jego powiedzenie: Będziecie Mnie szukać i nie znajdziecie, a tam, gdzie Ja będę, wy pójść nie możecie?” (J 7,35-36). Fakt niezrozumienia przez niewierzących Żydów słów Jezusa pokazuje, że jeśli ktoś nie przyjmuje światła Ducha Świętego, opiera Mu się, to nie zrozumie właściwie słów Zbawiciela. Samym ludzkim umysłem nie można pojąć głębi Bożej Mądrości. Żydzi nie chcieli przyjąć, że Jezus pochodzi od Boga, dlatego też nie zrozumieli, co znaczy, że wkrótce powróci do Tego, który Go posłał, i że Go już nie znajdą. Odrzucili prawdę o Jego Boskości, dlatego nie rozumieli dobrze Jego pouczeń. Nie były prawdziwe ich przypuszczenia, że opuści ich i pójdzie nauczać Żydów rozproszonych pośród pogan. Nie dostrzegli Syna Bożego w Jezusie z powodu swoich nieczystych serc. Jezus bowiem powiedział: „Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądać będą”. (Mt 5,8) Serca zanieczyszczone nienawiścią i zarozumiałym racjonalizmem nigdy nie potrafiły i nadal nie potrafią dostrzec Boga prawdziwego w Jezusie Chrystusie. W konsekwencji nie potrafią dobrze zrozumieć Jego słów.

Źródło wody żywej

W ostatnim dniu Święta Namiotów, na które Jezus przybył dopiero w połowie ich trwania, nauczał On symbolicznie o Duchu Świętym. I te Jego słowa wywołały różne reakcje: od wiary w Niego, aż po kolejną próbę uwięzienia Go.

W ostatnim zaś, najbardziej uroczystym dniu święta, Jezus stojąc zawołał donośnym głosem: Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie – niech przyjdzie do Mnie i pije!37 Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza.38 A powiedział to o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w Niego; Duch bowiem jeszcze nie był (dany), ponieważ Jezus nie został jeszcze uwielbiony.39 A wśród słuchających Go tłumów odezwały się głosy: Ten prawdziwie jest prorokiem.40 Inni mówili: To jest Mesjasz. Ale – mówili drudzy – czyż Mesjasz przyjdzie z Galilei?41 Czyż Pismo nie mówi, że Mesjasz będzie pochodził z potomstwa Dawidowego i z miasteczka Betlejem?42 I powstało w tłumie rozdwojenie z Jego powodu.43 Niektórzy chcieli Go nawet pojmać, lecz nikt nie odważył się podnieść na Niego ręki.44 Wrócili więc strażnicy do arcykapłanów i faryzeuszów, a ci rzekli do nich: Czemuście Go nie pojmali?45 Strażnicy odpowiedzieli: Nigdy jeszcze nikt nie przemawiał tak, jak ten człowiek przemawia.46 Odpowiedzieli im faryzeusze: Czyż i wy daliście się zwieść?47 Czy ktoś ze zwierzchników lub faryzeuszów uwierzył w Niego?48 A ten tłum, który nie zna Prawa, jest przeklęty.49 Odezwał się do nich jeden spośród nich, Nikodem, ten, który przedtem przyszedł do Niego:50 Czy Prawo nasze potępia człowieka, zanim go wpierw przesłucha, i zbada, co czyni?51 Odpowiedzieli mu: Czy i ty jesteś z Galilei? Zbadaj, zobacz, że żaden prorok nie powstaje z Galilei.52 I rozeszli się – każdy do swego domu.53 (J 7,37-53 )

1. Jezus Dawcą niezwykłej wody

Już wcześniej, w rozmowie przy studni z Samarytanką, Jezus powiedział jej, że potrafi udzielać niezwykłej wody, która na zawsze gasi pragnienie i staje się w tym, kto ją pije „źródłem wody wytryskającej ku życiu wiecznemu”. (Por. J 4,10 -16) Do tego tematu powrócił w czasie nauczania w ostatnim dniu żydowskiego Święta Namiotów. „W ostatnim zaś, najbardziej uroczystym dniu święta, Jezus stojąc zawołał donośnym głosem: Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie – niech przyjdzie do Mnie i pije! Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza. A powiedział to o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w Niego; Duch bowiem jeszcze nie był (dany), ponieważ Jezus nie został jeszcze uwielbiony”. (J 7,37-39)

2. Zjednoczone z Chrystusem źródła wody żywej

„W ostatnim zaś, najbardziej uroczystym dniu święta, Jezus stojąc zawołał donośnym głosem: Jeśli ktoś jest spragniony, a wierzy we Mnie – niech przyjdzie do Mnie i pije!” (J 7,37) W „najbardziej uroczystym dniu Święta” Namiotów Jezus podał prawdę pasującą do tego uroczystego dnia – tę mianowicie, że On może napoić każdego spragnionego ducha ludzkiego. Trzeba tylko wierzyć w Niego i przyjść do Niego. On jest Tym, o którym Pismo rzekło: „Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza” (J 7,38). Ewangelista Jan wyjaśnił dokładniej, że Jezus mówił o Duchu Świętym, który zostanie udzielony wierzącym w Niego ludziom. „A powiedział to o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w Niego; Duch bowiem jeszcze nie był (dany), ponieważ Jezus nie został jeszcze uwielbiony”. (J 7,39) Ten Duch miał być udzielony w pełni dopiero po uwielbieniu Jezusa, czyli po Jego śmierci, zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu. Zapowiedź Pisma, o której mówi Jezus: „Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza” (J 7,38), odnosi się nie tylko do Niego. Każdy bowiem, kto w Niego uwierzy i zostanie z Nim zjednoczony przez łaskę, stanie się wraz z Nim źródłem wody żywej dla świata. Będzie nim przez swój dobry przykład, przez głoszenie słowa Bożego, w które uwierzył, przez dobre rady, których zacznie innym udzielać. Rodzice, zjednoczeni z Jezusem i umocnieni Jego prawdą, staną się dla swoich dzieci źródłami mądrości. Przez przykład świętego życia będą dla nich drogowskazami i przewodnikami na drodze do nieba. Napełnieni łaską Ducha Świętego kapłani są w Jezusie i wraz Nim źródłami wody żywej przez sprawowanie Eucharystii i udzielanie sakramentów. Przez to są wyjątkowo potrzebni światu. Trzeba jednak wierzyć w Chrystusa, aby stać się dla innych źródłem dobrej wody. Można bowiem stać się dla świata studnią z wodą stęchłą lub nawet zatrutą. Tak się dzieje, gdy ktoś pozwala się opanować zwodniczym modom, błędnym ideologiom, fałszywym naukom. Wtedy wraz z szatanem stanie się duchowym trucicielem świata, gorszycielem, zwłaszcza dzieci i młodzieży, który zatruwa ich umysły i serca. O tych zaś, którzy gorszą – czyli zatruwają duchowo innych swoim słowem, aktywnością, przykładem, złymi radami – Jezus powiedział: „Byłoby lepiej dla niego, gdyby kamień młyński zawieszono mu na szyi i wrzucono go w morze, niż żeby miał być powodem grzechu jednego z tych małych. Uważajcie na siebie!” (Łk 17,2)

3. Źródła wody ożywiające Kościół

„Jak rzekło Pismo: Strumienie wody żywej popłyną z jego wnętrza. A powiedział to o Duchu, którego mieli otrzymać wierzący w Niego; Duch bowiem jeszcze nie był (dany), ponieważ Jezus nie został jeszcze uwielbiony”. (J 7,38-39). Kiedy Duch Święty przychodzi i zaczyna działać w otwartym na Niego sercu człowieka, pojawia się w nim miłość, a jeśli jest słaba – umacnia się. Do tego największego daru Ducha dołączają się jeszcze inne Jego owoce i uzdolnienia charyzmatyczne. Dzięki nim można skutecznie działać dla dobra innych ludzi, dla dobra Kościoła. Dzięki otrzymanym przez człowieka od Ducha Świętego różnym darom pojawia się w Kościele nowe źródło życiodajnej wody, która przynosi mu wiele dobra, tak jak to czyni dla roślinności każda kropla deszczu, spadającego na wysuszoną ziemię. (Więcej o Duchu Świętym i Jego darach tutaj)

4. Przychylność i wrogość wobec Jezusa

Słowa Jezusa głęboko poruszyły wszystkich słuchających Go ludzi, jednak w różny sposób. „A wśród słuchających Go tłumów odezwały się głosy: Ten prawdziwie jest prorokiem. Inni mówili: To jest Mesjasz. Ale – mówili drudzy – czyż Mesjasz przyjdzie z Galilei? Czyż Pismo nie mówi, że Mesjasz będzie pochodził z potomstwa Dawidowego i z miasteczka Betlejem? I powstało w tłumie rozdwojenie z Jego powodu. Niektórzy chcieli Go nawet pojmać, lecz nikt nie odważył się podnieść na Niego ręki.” (J 7,40-44) To, czego nauczał Jezus, w jednych wzbudziło podziw i wiarę, w innych, bardziej opornych, różne argumenty, by w Niego nie wierzyć, a w Jego zawziętych wrogach – chęć pojmania i zabicia Go. Różne reakcje wobec Jezusa pokazywały w przeszłości i nadal dzisiaj ukazują, jak prawdziwe były prorocze słowa wypowiedziane przez starca Symeona: „Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą”. (Łk 2,34) I tak się dzieje ciągle. Zetknięcie się z Ewangelią Jezusa Chrystusa powoduje duchowe powstanie i rozwój ludzi otwartych na prawdę i dobro, natomiast innych doprowadza do upadku. Upadają ci, którzy świadomie i dobrowolnie, z powodu złej woli i pychy, odrzucają Tego, który mógłby również ich doprowadzić do duchowego rozkwitu i zbawienia. Po zetknięciu się z Chrystusem i Jego nauką nikt nie jest taki sam. Człowiek staje się albo lepszy, albo gorszy. Są również i tacy, których nauka Jezusa doprowadza do wściekłości. Tę swoją złość obracają przeciw tym, którzy głoszą Ewangelię: przeciw Kościołowi. Tacy ludzie, jak powiedział Jezus, są podobni do świń, którym do koryta zamiast pomyj wsypano perły. Niezadowolone zwierzęta zaczęły więc rzucać się na tych, którzy zamiast odpadów z jedzenia dali im cenne klejnoty, nieużyteczne dla nich (por. Mt 7,6). Dla niektórych ludzi perły Ewangelii wydają się być czymś nieużytecznym. Nie chcą ich, drażnią je i wolą się karmić różnymi ideologiami-odpadami.

5. Zniechęcanie strażników do Jezusa

Urzeczeni nauczaniem Jezusa byli także słudzy, których arcykapłani i faryzeusze wysłali, aby Go pojmali. „Wrócili więc strażnicy do arcykapłanów i faryzeuszów, a ci rzekli do nich: Czemuście Go nie pojmali? Strażnicy odpowiedzieli: Nigdy jeszcze nikt nie przemawiał tak, jak ten człowiek przemawia. Odpowiedzieli im faryzeusze: Czyż i wy daliście się zwieść? Czy ktoś ze zwierzchników lub faryzeuszów uwierzył w Niego? A ten tłum, który nie zna Prawa, jest przeklęty”. (J 7,46-49) Ci, którzy wysłali strażników, zachowali się wobec nich jak szatan: zmusili ich do złego działania, którym było pojmanie niewinnego Jezusa. Potem oczernili Go, wyrażając się o Nim przed strażnikami jako o zwodzicielu, któremu ulegli. Następnie swój obrzydliwy sposób traktowania prawdy głoszonej przez Jezusa i Jego samego przedstawili im jako szczytny wzór do naśladowania, mówiąc: „Czy ktoś ze zwierzchników lub faryzeuszów uwierzył w Niego?” (J 7,48) Przy tej okazji okłamali ich, bo przynajmniej jeden z nich, Nikodem, był zwolennikiem Jezusa. On to właśnie upomniał ich, że swoim sposobem traktowania Go łamią Prawo (J 7,50-53). Wreszcie, aby poruszyć w nich strunę ambicji, dali im do zrozumienia, że jeśli pójdą za Jezusem, to będą podobni do „przeklętego tłumu”, który – w przeciwieństwie do nich, światłych – nie zna Prawa (J 7,49). Tylko całkowicie zdeprawowani i ulegli szatanowi ludzie przekonują innych w taki sposób, w jaki czynili to arcykapłani i faryzeusze, którzy odwodzili od dobra, namawiali do zła i posługiwali się oszczerstwem, kłamstwem i nikczemnym graniem na ambicjach.

6. Degradowanie się osobowości

„Odezwał się do nich jeden spośród nich, Nikodem, ten, który przedtem przyszedł do Niego: Czy Prawo nasze potępia człowieka, zanim go wpierw przesłucha i zbada, co czyni? Odpowiedzieli mu: Czy i ty jesteś z Galilei? Zbadaj, zobacz, że żaden prorok nie powstaje z Galilei. I rozeszli się – każdy do swego domu”. (J 7,50-53) Kiedyś Jezus powiedział: „Uważajcie więc, jak słuchacie. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, temu zabiorą i to, co mu się wydaje, że ma”. (Łk 8,18) Sens tych słów wyjaśnia się przynajmniej częściowo, kiedy patrzymy między innymi na postępowanie faryzeuszów i arcykapłanów wobec Nikodema. Nie wsłuchiwali się z dobrą wolą w słowa Jezusa, dlatego stracili zdolność logicznego myślenia i szacunek nawet wobec jednego z ze swoich, Nikodema. Faryzeuszom, arcykapłanom, uczonym w Piśmie wiele dano. Mogli bowiem lepiej niż inni poznać Pismo Święte, Prawo, które uczy dobrego życia, i kult składany Bogu. Jednak z powodu odrzucenia nauki Jezusa, z powodu swojej zawziętości i zazdrości wobec Niego stracili to wszystko, co – jak im się wydawało – posiadali. Uważali, że znają Prawo, a jednak Go nie przestrzegali, bo wbrew niemu chcieli zabić Jezusa. (por. J 7,19) Nikodem wyrzucił im, że Prawa nie przestrzegają, bo potępiają Jezusa, a przecież nie powinni wydawać wyroku, zanim – zgodnie z Prawem – nie wysłuchają dobrze człowieka i nie poznają Jego czynów. Zamiast dać rozsądną odpowiedź na jego słuszne zarzuty, zaczęli go znieważać, wyśmiewać, uznawać za nieuka, który – w przeciwieństwie do nich – nic nie wie. Ich reakcja była bezsensowna z punktu widzenia logiki i zasad dialogu. Nikodem przecież mówił o konieczności stosowania się do Prawa, a usłyszał słowa, które nie miały żadnego związku z tym, co powiedział: „Odpowiedzieli mu: Czy i ty jesteś z Galilei? Zbadaj, zobacz, że żaden prorok nie powstaje z Galilei. I rozeszli się – każdy do swego domu”. (J 7,51-53) Odrzucanie Ewangelii z powodu pychy i nienawiści nie tylko pozbawia tego skarbu, którym jest zawarta w niej zbawcza prawda, ale ponadto prowadzi do pogłębiającego się zaciemnienia umysłu i do zaślepiających i agresyjnych zachowań. Tak się stało z wrogo nastawionymi do Jezusa arcykapłanami i faryzeuszami i tak się dzieje z każdym, kto dzisiaj naśladuje ich niewiarę, pychę i pogardę. Tracą nawet to, co – jak im się wydaje – posiadają: jasność logicznego myślenia i dobre odnoszenie się do bliźnich. Oprócz prawdy tracą również miłość.

(Omówienie prawd wiary dla małych dzieci można znaleźć tutaj)

Autor komentarza: ks. Michał Kaszowski



Tytuły rozważań