Rozważanie Ewangelii według św. Jana
ROZDZIAŁ 3
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21
Rozmowa Jezusa z Nikodemem
Był wśród faryzeuszów pewien człowiek, imieniem Nikodem, dostojnik żydowski.1 Ten przyszedł do Niego nocą i powiedział Mu: Rabbi, wiemy, że od Boga przyszedłeś jako nauczyciel. Nikt bowiem nie mógłby czynić takich znaków, jakie Ty czynisz, gdyby Bóg nie był z Nim.2 W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego.3 Nikodem powiedział do Niego: Jakżeż może się człowiek narodzić będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się?4 Jezus odpowiedział: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego.5 To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem.6 Nie dziw się, że powiedziałem ci: Trzeba wam się powtórnie narodzić.7 Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha.8 W odpowiedzi rzekł do Niego Nikodem: Jakżeż to się może stać?9 Odpowiadając na to rzekł mu Jezus: Ty jesteś nauczycielem Izraela, a tego nie wiesz?10 Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, że to mówimy, co wiemy, i o tym świadczymy, cośmy widzieli, a świadectwa naszego nie przyjmujecie.11 Jeżeli wam mówię o tym, co jest ziemskie, a nie wierzycie, to jakżeż uwierzycie temu, co wam powiem o sprawach niebieskich?12 I nikt nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba zstąpił – Syna Człowieczego.13 A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego,14 aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne.15 Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.16 Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony.17 Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego.18 A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki.19 Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków.20 Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu.21 (J 3,1-21)
1. Jezus nikogo nie odrzuca
Jezus nie miał uprzedzeń do nikogo. Świadczy o tym Jego spotkanie z faryzeuszem Nikodemem, który przyszedł do Niego w nocy, z obawy przed Jego wrogami. Jezus nie odrzucił Go, nie wytykał mu tchórzostwa ani nie nakazał mu oddalenia się od innych jego zepsutych towarzyszy. Rozmawiał z nim cierpliwie, pouczał, wyjaśniał. Chciał przez to uczynić Nikodema swoim świadkiem pośród tych, którzy będą Go atakować i szukać okazji, by Go zabić. Każdy mógł i dzisiaj również może przyjść bez obaw do Chrystusa niezależnie od tego, w jakim ziemskim stronnictwie się znajduje, do jakiej organizacji czy partii należy. Nie odejdzie od Zbawiciela wszystkich ludzi bez uzyskania zbawczej pomocy.
2. Szlachetność Nikodema i jego uległość Duchowi Prawdy
Nikodem, faryzeusz i dostojnik żydowski, był człowiekiem, który pozwalał działać w sobie Duchowi Świętemu, Duchowi Prawdy, dlatego Jezus rozpoczął rozmowę z nim o drugim narodzeniu: o narodzeniu z Ducha. O działaniu w Nikodemie Ducha Świętego świadczyło to, że wyciągał prawidłowe wnioski ze słuchania nauczania Jezusa i z obserwowania Jego czynów. Ten prawidłowy wniosek, uformowany dzięki światłu Ducha Świętego, był następujący: „Rabbi, wiemy, że od Boga przyszedłeś jako nauczyciel. Nikt bowiem nie mógłby czynić takich znaków, jakie Ty czynisz, gdyby Bóg nie był z Nim”. (J 3,2) Nikodem słyszał to samo nauczanie Jezusa, które słyszeli inni faryzeusze, i widział te same znaki, które i oni zauważali, jednak w przeciwieństwie do wielu z nich, potrafił właściwie spojrzeć na Jezusa. Uznał, że jest On nauczycielem, który przyszedł od Boga. Dlatego przyszedł do tego Nauczyciela, aby lepiej poznać Jego nauczanie. Wielu jego towarzyszy też przychodziło do Jezusa, ale tylko po to, by znaleźć jakieś powody do poniżenia Go, oskarżenia i skazania na śmierć. Niektórzy z nich potrafili czynione przez Jezusa znaki przypisywać nie Bogu, lecz diabelskiej sile (por. Mt 10,25; Mt 12,24; Mk 3,22; Łk 11,15). Z każdym człowiekiem jest tak, że jeśli stłumi w sobie działanie Ducha Prawdy, Ducha Świętego, to – nawet nie wiedząc o tym – stopniowo poddaje się działaniu złych duchów: duchów ciemności i zakłamania. Nikodem nie należał do tej grupy ludzi. Nie tłumił w sobie działania Ducha, który prowadzi do poznania prawdy (por. J 16,13), i dlatego Jezus zaczął z nim rozmawiać o narodzeniu z Ducha, aby umocnić szlachetnego faryzeusza w postępowaniu naprzód tą drogą, którą wybrał: drogą prawdy, drogą uległości światłu Ducha Świętego.
3. Nie mogą ujrzeć królestwa Bożego ci, którzy nie narodzili się powtórnie
Ziemskie królestwa, państwa i potęgi łatwo można rozpoznać po dobrobycie, luksusowych budowlach i innych przejawach bogactwa. Można je rozpoznać po potężnej armii i uzbrojeniu. Inaczej jest z królestwem Bożym, które Chrystus przyszedł zbudować już tu, na ziemi. Nikodemowi Zbawiciel powiedział, że do ujrzenia tego królestwa konieczne jest powtórne narodzenie się: z wody i z Ducha. „W odpowiedzi rzekł do niego Jezus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego”. (J 3,3) Słowa te znaczą, że jeśli ktoś się nie narodzi powtórnie z Ducha, to nie ma w sobie królestwa Bożego i dlatego nie może go ujrzeć. W odrodzonych powtórnie przez Ducha Świętego osobach królestwo Boże ujawnia się w umiłowaniu prawdy, w dążeniu do niej i w szerzeniu jej wśród ludzi. Królestwo to daje się rozpoznać także przez głęboką miłość do Boga i przez zarażanie nią innych ludzi. Odrodzeni powtórnie przez Ducha Świętego członkowie królestwa Bożego kochają bliźnich. Tak więc wszyscy narodzeni powtórnie widzą królestwo Boże w rodzącej się w nich miłości do Boga, do bliźnich i w głodzie prawdy, zwłaszcza – o sprawach nadprzyrodzonych. Ci, którzy nie narodzili się z Ducha Świętego, nie dążą do prawdy ani do dobra, a zamiast kochać Boga i bliźnich, szukają egoistycznie tylko swojej osobistej korzyści. Tacy ludzie nie potrafią dojrzeć królestwa Bożego, bo samych siebie umieścili poza nim przez swoje zakłamanie i niemoralne egoistyczne życie. Nie mogą ujrzeć tego królestwa, bo przez swój wybrany świadomie i dobrowolnie sposób życia odrzucają Ducha Świętego i powtórne narodzenie, którego On dokonuje. (Więcej o królestwie Bożym tutaj)
4. Narodzenie z wody i z Ducha
Jezus zaskoczył swoimi słowami Nikodema, bo nie określił bliżej, o jakie powtórne narodzenie chodzi. Powiedział tylko: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego” (J 3,3). Nikodem pomyślał więc o powtórnym naturalnym narodzeniu z matki, które, oczywiście, nie jest możliwe, i wyraził swoje zdziwienie przed Jezusem: „Jakżeż może się człowiek narodzić będąc starcem? Czyż może powtórnie wejść do łona swej matki i narodzić się?” (J 3,4)Słowa Jezusa mogą zaskakiwać, jednak nigdy nie są bezsensowne. Zawsze kryją w sobie głęboką treść, która może być trudna do zrozumienia. Tak było również z pouczeniem o „powtórnym narodzeniu”, które zaskoczyło Nikodema. Jezus nie pozostawił go długo w zdziwieniu i wyjaśnił mu, o jakie „powtórne narodzenie” chodzi. Ma to tyć narodzenie z wody i z Ducha: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego”. (J 3,5) Tymi słowami Jezus wyjaśnił, że jest możliwe inne niż naturalne cielesne narodzenie się. On, Zbawiciel, spowodował, że istnieje duchowe i nadprzyrodzone narodzenie z Ducha Świętego, które uzdalnia nie tylko do „ujrzenia” królestwa Bożego, ale do „wejścia” do niego. Zazwyczaj to narodzenie z Ducha będzie się dokonywać w sakramencie chrztu, dlatego Jezus mówił Nikodemowi o narodzeniu „z wody i z Ducha”. Pomyślmy, jak wielką łaską zostaliśmy obdarowani w czasie naszego chrztu, którego większość z nas nie pamięta. Dostąpiliśmy narodzenia z Ducha Świętego i dzięki temu staliśmy się prawdziwymi dziećmi Boga. Św. Paweł powie: „Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi” (Rz 8,16). Św. Jan doda do tego, że nie jesteśmy dziećmi Bożymi tylko z nazwy, lecz dziećmi prawdziwymi, upodobnionymi do Boga. „Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy”. (1 J 3,1) „Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest”. (1 J 3,2) Jesteśmy prawdziwymi dziećmi Bożymi, bo dokonał tego Duch Święty, rodząc nas powtórnie w nadprzyrodzony sposób. (Więcej o naszym dziecięctwie Bożym przez "powtórne narodzenie" i usynowienie tutaj)
5. Dążenie do coraz większego „uduchowienia”
Jezus dokładniej wyjaśnił Nikodemowi, jakie „powtórne narodzenie” jest konieczne, aby wejść do królestwa Bożego. Wielu Żydów, oczekujących Mesjasza i jego królestwa, spodziewało się, że znajdą się w nim przez sam fakt przynależności do narodu żydowskiego. Jezus wyjaśnia Nikodemowi, że do tego królestwa, które On przyszedł zbudować, do królestwa Bożego, nie wchodzi się ze względu na swoją narodowość lub rasę. Do tego królestwa wchodzi się tylko przez „powtórne narodzenie”, które czyni człowieka bardziej „duchowym” niż przez zrodzenie z ziemskiej matki. To wyjaśnił Jezus mówiąc: „To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem.” (J 3,6) Przez naturalne narodzenie jesteśmy istotami złożonymi z ciała i duszy. Aby wejść do królestwa Bożego, musimy się stać „duchem”, zrodzonym z Ducha Świętego. Stać się „duchem” w takim znaczeniu nie oznacza wyzbyć się ciała i stać się wyłącznie duchową duszą. Chodzi o pewną głęboką przemianę całego naszego życia, w którym nasz rozum – podporządkowany światłu Ducha Świętego i rozbudzonej przez Niego miłości (por. Rz 5,5) – ma kierować naszym postępowaniem. A więc nie kaprysy, lecz natchnienia Ducha Świętego, który jak wiatr wieje tam, gdzie chce (por. J 3,8), mają pobudzać nas do dobrego działania. Nie chwilowe zachcianki, lecz dobrze uformowane sumienie ma rządzić całym naszym postępowaniem. Nie egoistyczne impulsy pożądliwości, lecz miłość rozlana w naszych sercach przez Ducha Świętego (por. Rz 5,5) ma kierować naszym myśleniem, odczuwaniem, mówieniem, działaniem i powstrzymywaniem się od niego, kiedy to konieczne. Mamy być „duchem” w tym znaczeniu, by sprawy duchowe były dla nas ważniejsze niż nadmierna konsumpcja, materialne bogacenie się, pogoń za rozrywkami i sławą. Mamy stać się istotami coraz bardziej „uduchowionymi”, które dają pierwszeństwo prawdziwym i wiecznym wartościom duchowym, takim jak prawda, dobro, miłość, życzliwość, troska o innych itp. „Uduchowiony” człowiek różni się zdecydowanie od egoisty, który żyje wyłącznie dla jedzenia, picia, bogacenia się i związanych z bogactwem przyjemności. Jeśli ktoś zrezygnuje z egoistycznego stylu życia i podda się odradzającemu nas Duchowi Świętemu, osiągnie królestwo Boże, czyli wieczne życie w niepojętym szczęściu.
6. Boża aktywność odrodzonych przez Ducha Świętego ludzi
Duch Święty, który dokonuje „powtórnego narodzenia”, również prowadzi tych, którzy Mu się poddali. Zdani na Niego, odrodzeni przez Niego i pochwyceni przez Niego ludzie stają się podobni do wiatru, który „wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha”. (J 3,8) Jest on prowadzony przez Niego drogą zbawienia, która została mu wyznaczona przez Bożą Opatrzność. Nieraz nie rozumie do końca tej drogi ani tego, dlaczego został na niej postawiony. Wie to jednak dobrze Ten, który nim kieruje: Duch Święty. On prowadzi go do królestwa Bożego – do tego, które powstaje na ziemi, i tego, które osiągnie swoją pełnię w wieczności. Narodzonego z Ducha Świętego człowieka ogarnia wielka gorliwość o zbawienie bliźnich. Nie jest bierny, lecz aktywny jak wiatr i porywa innych ludzi, aby oni także weszli do królestwa Bożego. Ludzie odrodzeni przez Ducha Świętego nie są do końca rozumiani, tak jak nikt do końca nie wie, skąd pochodzi i dokąd podąża szumiący wiatr. Jeśli jednak człowiek przyjmie z wiarą ich nauczanie o Jezusie Chrystusie i według niego ułoży swoje życie, to wejdzie na drogę zbawienia, a potem – do wiecznego królestwa Bożego.
7. Stać się jak szumiący wiatr
Człowiek „narodzony z Ducha” nie jest – mówiąc językiem papieża Franciszka – chrześcijaninem „kanapowym”, czyli biernym, obojętnym na los innych ludzi. Przeciwnie, przez powtórne narodzenie w sakramencie chrztu, został uzdolniony przez Ducha Świętego do tego, by stać się jak wiatr, który „wieje tam, gdzie chce” i którego szum słychać. „Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha”. (J 3,8). Wiatru nie widać, jednak odczuwamy jego powiew, a kiedy jest silny, słyszymy jego szum. Szumu lekkiego powiewu nie słychać. Słaby wiatr, w przeciwieństwie do wiatru silnego, potrafi unieść tylko drobne i lekkie przedmioty. Większych i cięższych ruszyć nie potrafi. „Narodzony” z Ducha Świętego człowiek ma być podobny do wiatru „szumiącego”, a więc silnego, potrafiącego unosić i przestawiać nawet ciężkie przedmioty. „Szumem”, którym ma się charakteryzować człowiek „narodzony z Ducha” nie ma być zamieszanie i rozgłos robiony wokół siebie, krzykliwość, aktywizm, lecz ewangelizacja, głoszenie słowa Bożego nie tylko słowem, ale i postawą, która ujawnia szacunek i głęboką miłość do Boga i do drugiego człowieka. Ten rodzaj „szumu” jest spokojny, dobroczynny i potrafi unosić nawet najbardziej opornych ludzi jak listki porywane przez wiatr, aby ich „zdmuchnąć” z „szerokiej” drogi, wiodącej na zatracenie, i przenieść na drogę „wąską”, która przez „wąską bramę” prowadzi prosto do nieba (por. Mt 7,13-14). (Więcej o ewangelizacji tutaj)
8. Jak niewidzialny, lecz szumiący i porywający wiatr
„Wiatr wieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha”. (J 3,8) Nie da się określić, w którym miejscu powstał wiatr i gdzie się zakończy jego powiew. Człowiek narodzony z Ducha powinien przez swoją pokorę być podobny do takiego właśnie wiatru: jakby „bez życiorysu”. Nigdy nie może być gwiazdorem. Nie powinien skupiać na sobie uwagi swoim pochodzeniem ani swoim odejściem z jakiegoś miejsca na świecie. Niczym nie powinien się chełpić, niczym nie ma rozbudzać niepotrzebnej ciekawości. Tylko głoszone przez niego słowo Boże powinno być wyraźne i słyszalne jak szum wichru. Tylko jego porywanie serc do Boga powinno się ujawniać – jak podmuch wichury, która podnosi z ziemi przedmioty i przenosi na inne miejsca. Podobne do szumu wiatru głoszone słowo Boże musi być jednoznaczne – takie, którego nie można pomylić z „hałaśliwymi” błędnymi naukami. Kimś podobnym do szumiącego wiatru był Jan Chrzciciel. Nie przykuwał do siebie uwagi swoim pochodzeniem ani wystawnym sposobem życia. Tylko jego głos był słyszany jak szum potężnego wichru. Był głosem „wołającego na pustyni” (Mt 3,3) i tylko nim chciał pozostać. Ten głos jak szum wichury dochodził wszędzie. Dotarł nawet do uszu Heroda i Herodiady. Pokorny Jan Chrzciciel powinien być wzorem dla każdego „narodzonego z Ducha” głosiciela Dobrej Nowiny. (Więcej o ewangelizacji i ewangelizatorach tutaj)
9. Różne przejawy działania Ducha Świętego w tych, których odrodził i ciągle formuje
Aby narodzony z Ducha człowiek mógł stać się „wiatrem”, który unosi innych do Boga i prowadzi do wiary przez swój „szum” głoszenia Ewangelii, musi podać się w pełni „wichrowi”, którym, jest Duch Święty. Ten Duch dobrze wie, jak pokierować każdym człowiekiem i prowadzi zrodzonych przez Siebie ludzi. Każdy narodzony z Ducha Świętego jest przez Niego prowadzony jak przez wiatr, którego podmuchy podlegają zmianom. Swoim działaniem jak podmuchami wiatru Duch Święty rozbudza w człowieku różne stany wewnętrzne, które mają na celu jego pełny rozwój duchowy i zbawienie wieczne. Pewien nieznany z imienia autor z IV wieku następująco opisuje różne stany duchowe, wywoływane przez Ducha Świętego w tych, których odrodził i ciągle doskonali duchowo: „Czasem są jakby pogrążeni w smutku i żałobie ze względu na cały rodzaj ludzki; zanoszą błagania za wszystkich ludzi, przepełnieni najczystszą miłością ku ludziom, smucą się aż do łez. Czasem znowu Duch Święty rozpala ich tak wielką miłością i uniesieniem, iż gdyby to było możliwe, zamknęliby w swym sercu wszystkich ludzi: złych i dobrych. Czasem w pokorze ducha uniżają się wobec wszystkich i uznają siebie za ostatnich i najbardziej niegodnych. Czasem pod wpływem Ducha Świętego trwają w niewypowiedzianej radości. Czasem są jako mocarz, który przywdziawszy oręż króla i przystępując do bitwy, mężnie walczy z wrogiem i zwycięża. W ten sposób człowiek duchowy przywdziewa niebieski oręż Ducha, walczy z wrogami i zwyciężywszy rzuca ich pod swoje stopy. Czasem znowu dusza takiego człowieka spoczywa w doskonałej ciszy, skupieniu i pokoju, przeżywa duchową rozkosz, niewypowiedziany pokój i szczęście. Czasem wskutek daru wiedzy, niewypowiedzianego rozumu i niezgłębionej mądrości Ducha, dostępuje łaski zrozumienia tego, czego żaden język, żadne słowa nie są w stanie wyrazić. Czasem znowu jest jak każdy inny człowiek.” (Homilia 18, 7-11) Tak więc ludzie napełnieni Duchem Świętym nie zawsze żyją w euforii i uniesieniu, jak się to niektórym wydaje.
10. Jezus przedstawia Nikodemowi swoje zbawcze posłannictwo.
Po wyjaśnieniach o Duchu Świętym i o tym, że trzeba się powtórnie narodzić dzięki Jego mocy, Jezus w trakcie rozmowy z Nikodemem zaczyna mówić o Sobie, o swoim zbawczym posłannictwie (por. J 3.10-21). Mówi o zaślepieniu nauczycieli żydowskich, którzy odrzucają Jego, Nauczyciela, który z nieba zstąpił. Przepowiada swoją zbawczą śmierć, która ocali wielu od śmierci, podobnie jak to uczyniło wywyższenie węża na pustyni przez Mojżesza. Mówi o sądzie, który rozpoczął się już tu, na ziemi, gdyż ludzie dzielą się na tych, którzy miłują Go, prawdziwą Światłość, albo też odrzucają Go z nienawiścią z powodu swoich złych uczynków. Jezus chciał pouczyć Nikodema i nas o tym, że gdyby nie przyszedł na świat i nie zrealizował swojej zbawczej misji, to niemożliwe byłoby powtórne narodzenie się z Ducha ani wejście do królestwa Bożego.
11. Jak mogą się zrealizować wielkie dzieła Ducha Świętego?
Słysząc pouczenia Jezusa o powtórnym narodzeniu, o wielkiej podobnej do wiatru aktywności tych wszystkich, którzy narodzili się z Ducha, Nikodem zadaje pytanie: „Jakżeż to się może stać?” (J 3,9) Gdyby przywódcy duchowi, do których zaliczał się także Nikodem, byli otwarci na Jezusa, na Jego nauczanie i dokonywane nadzwyczajne dzieła, to wiedzieliby, że odrodzenie z Ducha i wejście do królestwa Bożego stanie się możliwe dzięki Jego Ewangelii i Jego dziełu Odkupienia. Tego jednak w swojej pysze nie chcieli przyjąć. Dlatego Jezus wytknął brak wiary nauczycielom Izraela, mówiąc do nich za pośrednictwem ich przedstawiciela, Nikodema: „Ty jesteś nauczycielem Izraela, a tego nie wiesz? Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, że to mówimy, co wiemy, i o tym świadczymy, cośmy widzieli, a świadectwa naszego nie przyjmujecie. Jeżeli wam mówię o tym, co jest ziemskie, a nie wierzycie, to jakżeż uwierzycie temu, co wam powiem o sprawach niebieskich?” (J 3,11-12) Ten wyrzut był skierowany bardziej do uczonych w Piśmie, faryzeuszów, towarzyszy Nikodema, niż do niego samego. Nikodem bowiem był otwarty na prawdę, uznawał Jezusa za kogoś wyjątkowego, o czym świadczyło jego nocne spotkanie się z Nim. Wypowiedziane przez Jezusa słowa nie są tylko pełnym goryczy upomnieniem, ale przede wszystkim – pouczeniem. Jezus w swojej wypowiedzi podkreśla, że jest prawdomówny i daje prawdziwe świadectwo. Mówi prawdę nie tylko o działach Bożych, które dokonują się przez Niego na ziemi, ale także o „sprawach niebieskich”. Jezus, odpowiadając w powyższy sposób Nikodemowi na jego pytanie: „Jakżeż to się może stać?”, pragnie go pouczyć, że stanie się możliwe wielkie odradzające działanie Ducha Świętego w tych, którzy nie odrzucą Jego, Nauczyciela i Odkupiciela; w tych, którzy przyjmą z wiarą Jego prawdziwe nauczanie i Jego samego.
12. Boże dzieła „ziemskie” i „niebieskie”
Bardziej niż Nikodemowi Jezus innym nauczycielom Izraela wyrzuca to, że Go odrzucają i nie przyjmują Jego nauki. A nauka ta jest wyjątkowa. Jezus nie mówi bowiem o czymś, o czym tylko słyszał, lecz o tym, co wie, bo to „widział”. „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, że to mówimy, co wiemy, i o tym świadczymy, cośmy widzieli, a świadectwa naszego nie przyjmujecie”. (J 3,11). Odrzucając Jego, Syna Człowieczego, który wszystko widział, bo „z nieba zstąpił” (J 3,13), nauczyciele Izraela skazują się na niewiedzę dotyczącą spraw religijnych. Jeśli się zamkną na Niego, to nie zrozumieją ani tego „co jest ziemskie” ani „spraw niebieskich” (J 3,12). „To co ziemskie” może oznaczać wszystko, co się dokonało lub dokona dzięki Bożemu działaniu i łasce w historii zbawienia tu, na ziemi, np. dzieło Odkupienia przez Jezusa Chrystusa, rozwijanie się królestwa Bożego na ziemi, prawdziwy kult Boży w „Duchu i prawdzie” (por. J 4,23), przyjście Chrystusa w chwale itp.. „Sprawy niebieskie”, które tylko Jezus Chrystus potrafi właściwie wyjaśnić, to między innymi życie wieczne w królestwie niebieskim, przyszłe zmartwychwstanie ciał itp. Tak więc ten, kto otworzy się na nauczanie Jezusa, osiągnie mądrość i będzie widział oczami Boga to, co się dokonuje na ziemi, i to co nastąpi w wieczności. Natomiast człowiek, który odrzuci Jezusa, Prawdę, nie zrozumie ani tego, co dokonuje się w historii zbawienia na ziemi, ani tego, co nastąpi w wieczności. (Więcej o historii zbawienia tutaj)
13. Prawdziwy Zbawiciel z nieba zstąpił i do nieba wstąpił
Jezus mówi: „I nikt nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba zstąpił – Syna Człowieczego.” (J 3,13) Jezus jest tym Synem Człowieczym, który „z nieba zstąpił, i „do nieba wstąpił”. On, Odwieczne Słowo, Syn Boży, zstąpił z niebios i przyszedł na ten świat, aby umożliwić nam wejście do wiecznego nieba. Zniżył się, przyjmując naszą ludzką naturę i ziemski sposób istnienia, aby nas wywyższyć i wprowadzić do tego nieba, do którego wstąpił. W tym celu umarł na krzyżu, zmartwychwstał, wstąpił na niebiosa i zesłał od Ojca Ducha Świętego, aby nas odradzał i prowadził swoim światłem i mocą do wiecznego królestwa niebieskiego. Wszystko zawdzięczamy Jezusowi, wcielonemu Synowi Bożemu. „Albowiem z Niego i przez Niego, i dla Niego [jest] wszystko. Jemu chwała na wieki. Amen.” (Rz 11,36) (Więcej o Odkupieniu dokonanym przez Chrystusa tutaj)14. Zbawcze wywyższenie Jezusa na krzyżu
Jezus „zstąpił” z nieba i do nieba „wstąpił”. Między tymi dwoma ważnymi dla naszego zbawienia wydarzeniami dokonały się jeszcze inne, równie ważne: nauczanie Jezusa, Jego śmierć na krzyżu i zmartwychwstanie, uwieńczone wstąpieniem od nieba, gdzie siedzi po prawicy Ojca. Stamtąd też przyjdzie sądzić żywych i umarłych. Podczas rozmowy z Nikodemem Jezus mówi o swojej śmierci krzyżowej, wydarzeniu, które miało miejsce między Jego „zstąpieniem” z nieba i „wstąpieniem” do nieba. Jego zbawcza śmierć krzyżowa została porównana do wywyższenia przez Mojżesza miedzianego węża na pustyni (por. Lb 21,5–9). „A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne”. (J 3,14-15) Umieszczony na palu przez Mojżesza miedziany wąż ratował od śmierci, którą wywoływały ukąszenia jadowitych węży. Wywyższenie Jezusa na krzyżu uratowało nas od śmierci wiecznej, którą byłoby wieczne istnienie w piekle, „z dala od oblicza Pańskiego i od potężnego majestatu Jego” (2 Tes 1,9). (Więcej o wiecznym potępieniu tutaj)
15. Wywyższony na krzyżu Zbawiciel stałym ratunkiem dla ukąszonych przez węża-szatana
„A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne”. (J 3,14-15) Syn Człowieczy, Jezus Chrystus, został już w przeszłości wywyższony na krzyżu, na którym umarł z miłości do nas. Każdy, kto w Niego wierzy, może otrzymać życie wieczne, czyli niebo, wieczne istnienie w szczęściu królestwa niebieskiego – blisko Boga i we wspólnocie istot dobrych i kochających. Wielu zastanawia się, czy rzeczywiście wszyscy niewierzący w Chrystusa zostaną potępieni, czy mogą osiągnąć zbawienie ludzie nieochrzczeni itp. Zawsze można się zastanawiać. Jednak te rozważania niewiele dają, oprócz zaspokajania swojej ciekawości. Więcej pożytku przyniosłoby prowadzenie do wiary w Jezusa Zbawiciela tych, którzy jeszcze w Niego nie wierzą lub ostygli w wierze w Niego albo nawet ją utracili, bo zostali zwiedzeni i doprowadzeni do grzesznego egoizmu przez fałszywych bogów, takich jak dobrobyt materialny, pycha, władza, szukanie popularności i przyjemności. Wierzący w Jezusa ludzie powinni powierzać Mu wszystkich niewierzących. Szczególną okazją do tego jest każda Msza św., pamiątka i uobecnienie wywyższenia Jezusa na krzyżu. Podczas jej celebrowania uobecnia się ofiara Jezusa, Jego wywyższenie na drzewie krzyża. To, co się dzieje w czasie każdej Mszy św., posiada nieskończenie większą moc ocalania, niż dokonane przez Mojżesza wywyższenie miedzianego węża na palu, na pustyni (por. Lb 21,5–9). W czasie każdej Mszy św. mamy okazję do tego, by wywyższonemu Jezusowi przedstawić wszystkich ludzi ukąszonych śmiertelnie przez węża-szatana. Zbawiciel ich ocali, jeśli tylko do Niego przyjdą, choćby dopiero w ostatniej godzinie swojego życia. „Albowiem każdy, kto wezwie imienia Pańskiego, będzie zbawiony”. (Rz 10,13) (Więcej o niezwykłej wartości Mszy św. tutaj)
16. „Odwrócona” kolejność zbawczych wydarzeń
Podczas rozmowy z Nikodemem Jezus mówi o potężnym i odradzającym działaniu Ducha; mówi o swoim wstąpieniu do nieba, które nastąpiło przed zesłaniem obiecanego Ducha Świętego; mówi o swojej zbawczej śmierci krzyżowej; wspomina też zamknięcie się na Niego nauczycieli Izraela, które doprowadziło do niesprawiedliwego skazania Go na śmierć (por. J 3, 1-18). Omówione przez Jezusa wydarzenia zostały przedstawione jakby w odwrotnej niż chronologiczna kolejności. Historycznie bowiem rzecz biorąc było tak: najpierw dokonało się wcielenie Słowa Bożego, czyli zstąpienie Jezusa Chrystusa z nieba. Potem ujawniła się wobec Niego wrogość izraelskich przywódców duchowych, która doprowadziła do ukrzyżowania Go. Po zmartwychwstaniu Jezus wstąpił do nieba, do Ojca, i posłał od Niego Ducha Świętego – Tego, który doprowadza od „powtórnego narodzenia” i wejścia do królestwa Bożego. Odwrócona kolejność wydarzeń koncentruje całą naszą uwagę nie na przeszłości, lecz na teraźniejszości i przyszłości. Teraz bowiem działa Duch Święty, teraz możliwe jest odrodzenie „z wody i z Ducha”; teraz dokonuje się wprowadzanie nas ziemskiego królestwa Bożego, którego początkiem i zaczynem jest Kościół. Po życiu ziemskim, a więc w przyszłości, nastąpi wejście do wiecznego królestwa niebieskiego tych, którzy nie wzgardzili Jezusem i Jego łaskami przez dobrowolne wzgardzenie Nim i odrzucenie wiary w Niego. Teraz więc mamy uwierzyć w Jezusa Chrystusa; teraz mamy żyć jako odrodzeni przez Ducha Świętego i teraz mamy dążyć do nieba – tam, gdzie wstąpił przed nami nasz Zbawiciel. On czeka na nas z przygotowanym dla nas mieszkaniami w domu Ojca (por. J 14,1-3). (Więcej o historii zbawienia tutaj)
17. Realna możliwość osiągnięcia zbawienia lub potępienia się
Bóg, który miłuje świat, chce dać każdemu człowiekowi wieczne szczęście w niebie. Aby to było możliwe, posłał na ziemię swojego umiłowanego Syna. Jezus dokonał dzieła Odkupienia, dzięki czemu każdy człowiek może osiągnąć wieczne zbawienie. Czy jednak wszyscy ludzie korzystają z tej wielkiej szansy, jaka została im dana? Żaden mieszkaniec ziemi nie potrafi dać odpowiedzi na to pytanie, bo nikt oprócz Boga nie zna tajemnic serc miliardów ludzi, którzy żyli, żyją lub będą jeszcze żyli na ziemi. Jezus jednoznacznie pouczył, że nie przyszedł potępiać, lecz zbawiać. Jednak, aby rzeczywiście osiągnąć zbawienie, trzeba pozwolić Jezusowi działać bez przeszkód w swoim życiu, w swoim sercu. Pozwalają na to ci, którzy w Niego wierzą i starają się ułożyć swoje życie według Jego wskazań. W rozmowie z Nikodemem Jezusa dał obietnicę zbawienia wszystkim, którzy w Niego uwierzyli, wierzą lub w przyszłości uwierzą. Do nich odnoszą się słowa: „A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony. (J 3,14-17) Chociaż Jezus przyniósł zbawienie całemu światu, to jednak ryzyko potępienia się na wieki konkretnych ludzi nadal istnieje. Człowiek sam się potępi na zawsze, jeśli dobrowolnie odrzuci wiarę w Jezusa Chrystusa. Pouczenie Zbawiciela w tej sprawie jest jednoznaczne. On, wcielony Syn Boży, powiedział: „Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego”. (J 3,18). Czy się to komuś podoba czy nie, to taka jest prawda. Powinni się nad nią poważnie zastanowić ci, którzy odrzucają Chrystusa i Jego Krzyż zbawienia i żyją beztrosko, jakby nic im nie zagrażało. Zagraża im wieczność bez Chrystusa, bez Boga! Może ich to nie przeraża, jednak nic gorszego nie może się po śmierci zdarzyć. (Więcej o możliwym wiecznym piekle tutaj)
18. Dokonujący się ciągle absolutnie sprawiedliwy sąd Boży
W rozmowie z Nikodemem Jezus mówi o ciągle trwającym sądzie, który polega na dzieleniu się ludzkości na dwie grupy: na tych, którzy przez wiarę i miłość przyjęli Jezusa, Światłość, i na tych, którzy nie uwierzyli w Niego i odrzucili Go z nienawiścią. Już dokonało się dzieło Odkupienia, już działa Duch Święty z całą swoją odradzającą mocą. Każdy więc może osiągnąć zbawienie, jeśli tylko podda się działaniu Ducha i przez wiarę otworzy się na jedynego Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. „Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego” (J 3,18). Chociaż sąd szczegółowy nastąpi dopiero po naszej śmierci, a Sąd Ostateczny – u kresu historii, to jednak Jezus mówi o rezultatach sądu Bożego jako o czymś, co już się dokonało. Kto wierzy w Jezusa Chrystusa „nie podlega potępieniu”, a więc osiągnie zbawienie, ten natomiast, „kto nie wierzy” w Niego, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego”. (J 3,18) Sąd szczegółowy po śmierci i Sąd Ostateczny na końcu czasów nie zmieni więc tego, co formowało się w ciągu całego życia ziemskiego człowieka i zostało utrwalone na zawsze w chwili jego śmierci: wiary połączonej z miłością lub niewiary połączonej z nienawiścią do Boga. (Więcej o sądzie Bożym tutaj)
19. Tworzący się podział ludzkości na miłujących Chrystusa oraz na tych, którzy Go nienawidzą
Nie tylko wiara w Chrystusa lub jej brak rozdziela ludzkość na dwie grupy, przynosząc zbawienie lub potępienie: „Kto wierzy w Niego, nie podlega potępieniu; a kto nie wierzy, już został potępiony, bo nie uwierzył w imię Jednorodzonego Syna Bożego” (J 3,18). Drugim elementem, który dzieli ludzkość na dwie grupy, jest miłość do Chrystusa, Światła, które przyszło na ten świat, lub nienawiść do Niego. Jak wyjaśnia Zbawiciel, ludzie przez swoje dobre lub złe czyny formują w sobie miłość do Niego, prawdziwego Światła, lub nienawiść do Niego. To dokonujące się w każdym momencie w każdym ludzkim sercu kształtowanie się nienawiści lub miłości do Niego Zbawiciel wyjaśnia następującymi słowami: „A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki. Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków. Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu”. (J 3,19-21) Tak więc w każdej chwili dnia uczestniczymy w trwającym bez przerwy sądzie, bo wykonujemy albo dobre, albo złe uczynki, a każdy z nich pogłębia naszą miłość lub nienawiść do Chrystusa, Światła. W każdej chwili dnia stajemy się coraz większymi przyjaciółmi lub wrogami Boga. W każdym momencie w jakiś sposób wyrażamy swoją miłość lub nienawiść do Niego. (Więcej o różnych formach sądu Bożego tutaj)
20. Osądzające człowieka większe umiłowanie ciemności niż światła
Jezus podaje definicję sądu, która może zaskakiwać wielu chrześcijan. „A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki.” (J 3,19) W sądzie, o którym mówi Jezus, uczestniczy tylko konkretny człowiek. To on – swoim dobrym lub złym postępowaniem – sam siebie osądza, bo ukazuje się takim, jaki naprawdę jest. Jeśli uczynki jakiegoś człowieka są złe, a on nie chce ich porzucić i nie żałuje za nie, to trwa w nim – może jeszcze ukryta nawet przed nim samym – nienawiść do Boga, który jest światłością. Człowiek, który nie żałuje za swoje złe czyny i chce je nadal popełniać, stopniowo coraz bardziej oddala się od Boga, Światłości, i coraz bardziej pogrąża się w nienawiści do Niego. Ten tragiczny proces duchowy, nazwany „sądem”, ukazali obłudni faryzeusze. Pokazali oni, że można z powodu zła swoich uczynków znienawidzić Światłość, czyli niewinnego, dobrego i szlachetnego Jezusa Chrystusa. Ludzie ci trwali w swoich grzechach, usprawiedliwiali je, nigdy nie przychodzili do Jezusa, aby ich uwolnił od popełnianego przez nich zła. Przeszkadzała im w tym pycha, która woli usprawiedliwiać popełniane przez człowieka zło niż szukać Bożego miłosierdzia. Trwanie w grzechach, obłudne ukrywanie ich powodowało, że w faryzeuszach kształtowała się coraz większa niechęć i nienawiść do Jezusa. Jej ukoronowaniem było doprowadzenie Go do śmierci krzyżowej. Na tych faryzeuszach, którzy nie nawrócili się, spełniły się słowa Jezusa: „A sąd polega na tym, że światło przyszło na świat, lecz ludzie bardziej umiłowali ciemność aniżeli światło: bo złe były ich uczynki.” (J 3,19) To straszne, że człowiek potrafi tak się dobrowolnie zdeprawować, że zacznie bardziej miłować ciemność zła niż światło dobra; że jego sercu bliższa się staje ciemność grzechu niż światło. Gorzej jeszcze! Bliższe człowiekowi może stać się zło niż Światłość i Dobro, którym jest Bóg.
21. Osądzanie siebie przez nienawiść do ludzi dobrych
Stykamy się nieraz z takim zjawiskiem, że ludzie szlachetni są atakowani, oczerniani, poniżani, a nieuczciwych się nie atakuje a nawet – wychwala. To zaskakujące zachowanie wyjaśnia Jezus, mówiąc o wpływie uczynków dobrych lub złych na miłość lub nienawiść do światła i na umiłowanie ciemności. Nie tylko Jezus Chrystus, Światłość, był znienawidzony, prześladowany i zabity bez powodu. Taki sam los spotyka ludzi podobnych do Niego. Naśladujący Go i uczciwi ludzie są cenieni, szanowani i miłowani przez osoby szlachetne. Jednak ludzie o nieczystych sumieniach często zachowują się wobec nich inaczej: agresywnie, z niechęcią, a nawet wrogością. Tak się dzieje, bo w dobrych ludziach, podobnie jak w Chrystusie, dostrzegają światło dobra, które ich niepokoi, bo demaskuje ich złe czyny, które najchętniej chcieliby ukryć nie tylko przed innymi ludźmi, ale przed sobą, a nawet – przed Bogiem. „Każdy bowiem, kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków”. (J 3,20) Światło dobra jest znienawidzone przez piekło i przez ludzi, którzy umiłowali ciemność bardziej niż światłość, „bo złe były ich uczynki” (J 3,19). Przez swoją wrogość wobec dobra i osób dobrych ludzie dają świadectwo o zdeprawowaniu swojego serca. Osądzają samych siebie i wydają na siebie wyrok potępiający. Dołączają do grupy tych, którym grozi potępienie, bo z powodu swoich złych uczynków znienawidzili światłość i umiłowali ciemność. A Światłość to przede wszystkim Bóg, ciemność zaś – to zło, grzech, zakłamanie, piekło. To Światło – w zależności od uczynków – albo pociąga i jest miłowane, albo niepokoi i skłania do oddalania się od niego, bo jest postrzegane wyłącznie jako światło demaskujące.
22. „Kto spełnia wymagania prawdy, zbliża się do światła..." (J 3,21)
Jezus wyjaśnił, że każdy, „kto się dopuszcza nieprawości, nienawidzi światła i nie zbliża się do światła, aby nie potępiono jego uczynków” (J 3,20). Inaczej natomiast zachowuje się ten, kto „spełnia wymagania prawdy” (J 3,21). Ten „zbliża się do światła, aby się okazało, że jego uczynki są dokonane w Bogu” (J 3,21). Kim są ci, „którzy spełniają wymagania prawdy”? Nie są to ludzie bez grzechu, bo takich na ziemi nie ma. Gdyby ktoś powiedział, że wszystko w nim jest idealne, że nie ma w nim grzechu, to „nie spełniłby wymagań prawdy”, trwałby w zakłamaniu i grzechu. Nikt nie może zbliżyć się do Boga, Światłości, by się pochwalić swoją czystością, szlachetnością, doskonałością, podobną do Bożej doskonałości i świętości. A jednak my, ludzie grzeszni, możemy się zbliżać ciągle do Światła, do Boga. Warunek jest jeden: musimy przynajmniej pod pewnym względem „spełnić wymagania prawdy” (J 3,21). Musimy przyjąć prawdę o swojej grzeszności oraz o Bożym miłosierdziu. Jeśli to uczynię, mogę zbliżyć się do Boga, jednak nie po to, by się chwalić swoim świętym życiem, tym, że „wszystkie” moje czyny są „dokonane w Bogu”. Mogę się zbliżyć do Jezusa, Światłości, po to, by uzyskać od Niego łaskę przebaczenia grzechów. Mogę się zbliżyć do Boga, by się okazało, że przynajmniej moja skrucha, postanowienie poprawy i prośba o Boże miłosierdzie zaliczają się do czynów „dokonanych w Bogu”. Faktycznie, są to czyny „dokonane w Bogu”, gdyż rozbudza je w nas łaska Boża. Zbliżanie się ze skruchą do Boga, Światłości i Miłosierdzia, spowoduje, że otrzymam łaskę przebaczenia i będą mógł na nowo rozpoczynać codzienny trud i uciążliwą walkę o czyny bardziej zgodne z Bożym prawem i wolą, niż to było wcześniej. Będę szedł stale drogą nawracania się. (Więcej o stałym nawracaniu się tutaj)
23. Obłudne lub pokorne zbliżanie się do Boga, Światłości
O tym, w jak różny sposób ludzie zbliżają się do Boga, który jest Światłością, pokazuje Jezus w przypowieści o faryzeuszu i celniku. Poszli oni do świątyni, aby się modlić. Faryzeusz nie stanął w prawdzie przed Bogiem, Światłością, która demaskuje złe czyny. Przechwalał się, usiłując bezskutecznie zmylić wszechwiedzącego Pana: „Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co posiadam.” (Łk 18,11-12) Nie wspomniał żadnego ze swoich złych uczynków, które pobudzały go do obłudy wobec Boga, Światłości. Nie chciał, aby został przez Nią zdemaskowany żaden jego zły czyn. Nie zmylił jednak wszechwiedzącego Boga i nie uzyskał Jego usprawiedliwienia (por. Łk 18,14). Inaczej zachowywał się przed Bogiem, Światłością i Miłosierdziem, celnik. W poczuciu swojej grzeszności „stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!” (Łk 18,13). Zbliżył się do Boskiej światłości w całej prawdzie i uzyskał od Niej usprawiedliwienie. Podkreślił to Jezus, mówiąc: „Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony”. (Łk 18,14) Te dwie osoby, zarozumiały faryzeusz i pokorny celnik, osądziły siebie przez swoje zachowanie przed Bożą światłością.
24. Sąd, który nie jest ostateczny
Sąd, o którym mówi Jezus w czasie rozmowy z Nikodemem, nie jest ostateczny. Nawet jeśli ktoś – z powodu swoich złych uczynków – skazywał się na potępienie przez miłowanie ciemności, ma jeszcze szansę na zbawienie. Może się bowiem jeszcze nawrócić. Może „spełnić wymagania prawdy” (J 3,21) i zbliżyć się ze skruchą do Światłości, Jezusa, który nie przyszedł na świat po to, by nas potępić, lecz po to, by nas zbawić. „Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony”. (J 3,17) Dla ludzi żyjących na ziemi wszystko jeszcze dokonuje się w czasie i można się zmieniać: na lepsze lub na gorsze. Jezus ciągle daje nam swoją łaskę, abyśmy z powodu swoich złych uczynków i braku skruchy nie znienawidzili światła i nie przylgnęli na wieki do ciemności. Ziemski sąd nie jest nieodwołalny, bo dzięki łasce Chrystusa i potędze Ducha Świętego możemy przejść od miłowania ciemności do umiłowania Światła, Boga. Historia świadczy o tym, że byli ludzie, którzy nie zbliżali się do światła, a potem, po nawróceniu, umiłowali je na zawsze i przyciągali do niego innych. Trzeba skorzystać z szansy, jaką daje nam Bóg, i zmieniać swoje uczynki na lepsze, a jeśli zło nadal czynimy, to postanawiać poprawę i ze skruchą zbliżać się do Światłości przebaczającej, do Jezusa Chrystusa. Ten wysiłek jest konieczny, bo po śmierci czeka nas sąd szczegółowy a potem – ostateczny. Wyroki tych dwóch sądów będą identyczne i nieodwołalne. (Więcej o sądzie szczegółowym i ostatecznym tutaj)
25. „O tym świadczymy, cośmy widzieli” (J 3,11)
Bardzo często, w rozmowach, ludzie powtarzają to, co usłyszeli od innych, co znaleźli w internecie. Mówią o tym, o czym poinformowała telewizja. Jednak wiadomości powtarzane za innymi nie zawsze są prawdziwe. Jezus nie dzielił się z innymi jakąś wymyśloną przez siebie wiedzą ani nie powtarzał nauk wytworzonych przez innych ludzi. Nie tworzył ani nie powtarzał różnych hipotez teologicznych. Jego nauczanie było wyjątkowe, bo mówił o tym, co „widział”. „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, że to mówimy, co wiemy, i o tym świadczymy, cośmy widzieli, a świadectwa naszego nie przyjmujecie”. (J 3,11) Do rzeczy, które „widział”, zaliczały się nawet wydarzenia przyszłe, które dopiero miały nastąpić. O nich to mówił w czasie rozmowy z Nikodemem. Wspomniał swoją śmierć krzyżową i wniebowstąpienie; mówił o odradzającym działaniu chrztu i Ducha Świętego. Nawet to, co miało dopiero nastąpić, było Mu znane jako „widziane” przez jego Boską wszechwiedzę. Z tego względu nauka Jezusa jest absolutnie pewna. Możemy się na niej oprzeć bez obawy, że zostaniemy wprowadzeni w błąd. Wiara w Jezusa i budowanie życia na Jego Ewangelii każdego doprowadzi do wiecznego zbawienia.
Chrzest Jezusa i Jana Chrzciciela
Potem Jezus i uczniowie Jego udali się do ziemi judzkiej. Tam z nimi przebywał i udzielał chrztu.22 Także i Jan był w Ainon, w pobliżu Salim, udzielając chrztu, ponieważ było tam wiele wody. I przychodzili (tam) ludzie i przyjmowali chrzest.23 Nie wtrącono bowiem jeszcze Jana do więzienia.24 (J 3,22-24)
1. Zakończony okres przygotowywania na przyjście Mesjasza
Św. Jan Ewangelista pisze, że Jezus udzielał chrztu i również Jan Chrzciciel nadal go udzielał: „Także i Jan był w Ainon, w pobliżu Salim, udzielając chrztu, ponieważ było tam wiele wody. I przychodzili (tam) ludzie i przyjmowali chrzest.” (J 3,23) Jezus nie zakazał Janowi chrzcić, jednak swoim zachowaniem wskazał, że rozpoczął się nowy okres, w którym będzie udzielany inny chrzest niż ten, którego udzielał Jan. Rozpoczęła się działalność Jezusa i czas udzielania Jego wielkich łask: czas ponownego „rodzenia się z wody i Ducha” (J 3.3-5). To, co doskonalsze, miało zastąpić dobre, lecz mniej doskonałe. (Więcej o sakramencie chrztu tutaj)
2. Nie tylko słowo Boże, ale również sakramenty
Jezus nie tylko nauczał, ale – jak mówi św. Jan Ewangelista – również udzielał chrztu (J 3.22). W ten sposób ukazał dwa ważne sposoby działania swojego przyszłego Kościoła: rozbudzanie wary przez głoszenie słowa Bożego i uświęcanie życia przez sakramenty. Do tych dwóch sposobów ma być jeszcze dołączona troska o ubogich i cierpiących, którym Jezus udzielał skutecznej pomocy. Założyciel Kościoła, Jezus Chrystus, uznał, że sakramenty powinny istnieć w Jego Kościele. Przez to, że są one widzialne, będą ułatwiać rozpoznawanie niewidzialnego zbawczego działania Trójcy Świętej. Sakramenty są dostosowane do naszej ludzkiej natury, dla której to co materialne wydaje się być bardzo konkretne, widoczne, dotykalne. Łaska – nie. Dlatego Jezus ustanowił sakramenty, aby pomagały nam rozpoznać wiarą wielkie otrzymywane łaski, których nie dostrzegamy naszym wzrokiem. Jezus chrzcił i chrzcili również Jego uczniowie. To, że sam Jezus udzielał chrztu, poucza nas, że w tym i w innych sakramentach za widzialną osłoną On działa. Chciał nas pouczyć, że sakramenty nie są magicznymi znakami wykonywanymi przez ludzi, lecz dziełami Trójcy Przenajświętszej. Widzialne znaki sakramentalne ułatwiają nam wiarę w to, co niewidzialne: w żywego Trójosobowego Boga, w Jego zbawcze działania i w udzielane nam niewidzialne łaski. (Więcej o sakramentach tutaj)
Spór w sprawie oczyszczenia
A powstał spór między uczniami Jana a (pewnym) Żydem w sprawie oczyszczenia.25 Przyszli więc do Jana i powiedzieli do niego: Nauczycielu, oto Ten, który był z tobą po drugiej stronie Jordanu i o którym ty wydałeś świadectwo, teraz udziela chrztu i wszyscy idą do Niego.26 Na to Jan odrzekł: Człowiek nie może otrzymać niczego, co by mu nie było dane z nieba.27 Wy sami jesteście mi świadkami, że powiedziałem: Ja nie jestem Mesjaszem, ale zostałem przed Nim posłany.28 Ten, kto ma oblubienicę, jest oblubieńcem; a przyjaciel oblubieńca, który stoi i słucha go, doznaje najwyższej radości na głos oblubieńca. Ta zaś moja radość doszła do szczytu.29 Potrzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał.30 Kto przychodzi z wysoka, panuje nad wszystkimi, a kto z ziemi pochodzi, należy do ziemi i po ziemsku przemawia. Kto z nieba pochodzi, Ten jest ponad wszystkim.31 Świadczy On o tym, co widział i słyszał, a świadectwa Jego nikt nie przyjmuje.32 Kto przyjął Jego świadectwo, wyraźnie potwierdził, że Bóg jest prawdomówny.33 Ten bowiem, kogo Bóg posłał, mówi słowa Boże: a z niezmierzonej obfitości udziela (mu) Ducha.34 Ojciec miłuje Syna i wszystko oddał w Jego ręce.35 Kto wierzy w Syna, ma życie wieczne; kto zaś nie wierzy Synowi, nie ujrzy życia, lecz grozi mu gniew Boży.36 (J 3,25-36)
1. Który chrzest należy przyjmować: chrzest Jana czy Jezusa?
Odkąd Jezus zaczął udzielać chrztu, musiało rodzić się pytanie dotyczące tego, który chrzest należy przyjmować. Chrzest Jana lub chrzest Jezusa? A może jeden i drugi? Pytanie było uzasadnione. „A powstał spór między uczniami Jana a (pewnym) Żydem w sprawie oczyszczenia”. (J 3,25) Oczyszczenia przez chrzest. Zapewne wielkie rozterki przeżywali zwłaszcza ci uczniowie Jana Chrzciciela, którzy nie odeszli od niego. Widząc wartość tego, co czyni, zapewne bronili jego chrztu. Z pewnością zadawano im też różne pytania, dotyczące chrztu udzielanego przez ich mistrza i chrztu, którego udzielał Jezus. Ci, którzy przeżywali wątpliwości, poszli więc do Jana Chrzciciela, aby wyraził swoją opinię o chrzcie Jezusa. „Przyszli więc do Jana i powiedzieli do niego: Nauczycielu, oto Ten, który był z tobą po drugiej stronie Jordanu i o którym ty wydałeś świadectwo, teraz udziela chrztu i wszyscy idą do Niego”. (J 3,26)
2. Dobre, wyznaczone przez Boga posłannictwa
Ci, którzy przyszli do Jana Chrzciciela i powiedzieli mu o Jezusie: „Nauczycielu, oto Ten, który był z tobą po drugiej stronie Jordanu i o którym ty wydałeś świadectwo, teraz udziela chrztu i wszyscy idą do Niego”, usłyszeli następującą odpowiedź: „Człowiek nie może otrzymać niczego, co by mu nie było dane z nieba”. (J 3,26-27). Jan pouczył więc, że to, co czyni Jezus, jest wypełnieniem posłannictwa wyznaczonego przez „niebo”, a więc przez Boga Ojca. Słowa Jana: „Człowiek nie może otrzymać niczego, co by mu nie było dane z nieba” (J 3,27), mają głęboki sens. Oznaczają, że każdy na ziemi ma wyznaczone przez Boga zadania. Te właśnie– a nie inne – powinien dobrze wypełnić, tak jak tego dokonał Jezus Chrystus. On do końca spełnił wolę Ojca, wykonał dobrze wyznaczone Mu przez „niebo” zadanie. Niestety, nie zawsze tak się dzieje. Są ludzie, którzy nie chcą wypełniać dobrych zadań, które wyznaczył im Bóg. Robią w życiu to, co sami chcą. Są samozwańcami. Mogą to czynić, gdyż Bóg nie odbiera im wolnej woli. Jednak tacy ludzie dokonują w świecie wiele zła. Nieraz bywa tak, że ktoś rzeczywiście spełnia zadanie, które wyznaczył mu Bóg, jednak nie wykonuje go dobrze, gorliwie, w pełni, gdyż dobre działanie miesza się z egoizmem. Tacy ludzie wykonują wyznaczone im przez Boga posłannictwa tylko połowicznie. Według pouczeń Jana Chrzciciela powinno być tak, że każdy ma wypełnić dobrze to posłannictwo, które jest mu dane i zadane „z nieba”. Ma je wypełnić tak dobrze, jak to uczynił Jezus Chrystus. (Więcej o różnych zadaniach w Kościele, Mistycznym Ciele Chrystusa tutaj)
3. Jan umniejszającym się przyjacielem Jezusa, Oblubieńca Kościoła
Jan Chrzciciel nie przypisuje sobie tego, czego nie otrzymał z wysoka, „z nieba”. Nie został przez Boga ustanowiony Mesjaszem, leczy tym, który ma Go poprzedzać. Dlatego powiedział do tych, którzy do niego przyszli: „Wy sami jesteście mi świadkami, że powiedziałem: Ja nie jestem Mesjaszem, ale zostałem przed Nim posłany”. (J 3,28) Jan nazywa Jezusa Oblubieńcem, który ma swoją oblubienicę: „Ten, kto ma oblubienicę, jest oblubieńcem” (J 3,29). Jezus ma swoją oblubienicę. Jest nią każdy, kto tworzy Kościół-Oblubienicę Chrystusa, za którą On oddał życie, aby była święta i nieskalana przed Jego Obliczem i aby przebywała z Nim na zawsze w niebie. Siebie Jan Chrzciciel określa przyjacielem Oblubieńca, czyli Jezusa, Oblubieńca oblubienicy, którą jest Kościół. Jan jest przyjacielem Jezusa, doznającym radości z powodu słuchania Go i dostrzegania Jego wzrostu. Powiedział więc: „a przyjaciel oblubieńca, który stoi i słucha go, doznaje najwyższej radości na głos oblubieńca. Ta zaś moja radość doszła do szczytu. Potrzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał. (J 3,29-30) Każdy z nas, jak Jan Chrzciciel, powinien zachowywać się wobec Jezusa jak Jego prawdziwy przyjaciel. Tak powinno być, bo Jezus każdego z nas traktuje po przyjacielsku. Jest Przyjacielem każdego z nas. (Więcej o Kościele, umiłowanej Oblubienicy Chrystusa, tutaj)
4. Jan pragnący triumfu Jezusa Chrystusa
Jezus nie nakazuje odchodzić od Jana Chrzciciela, nie zabrania nikomu przyjmować jego chrztu, chociaż sam udziela już chrztu nowego. Jan także nie zamierza konkurować z Jezusem i pozyskiwać tych, którzy poszli za Nim. Razem działają dla wspólnego dobra, chociaż każdy według sposobu, który wyznaczył każdemu z nich Bóg. Nie konkurują ze sobą, lecz współdziałają. Jan Chrzciciel nie kryje jednak przed nikim, że Jezus jest ważniejszy od niego. Dlatego powiedział: „Potrzeba, by On wzrastał, a ja się umniejszał”. (J 3,30) Swoją pokorą dał nam przykład, byśmy umieli uznać wyższość innych ludzi, a przede wszystkim – Boga: Jego działania i Jego spraw. (Więcej o pokorze tutaj)
(Omówienie prawd wiary dla małych dzieci można znaleźć tutaj)
Autor komentarza: ks. Michał Kaszowski