Rozważanie Ewangelii według św. Mateusza


Tytuły rozważań


ROZDZIAŁ 13


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28


PRZYPOWIEŚĆ O SIEWCY

Owego dnia Jezus wyszedł z domu i usiadł nad jeziorem.1 Wnet zebrały się koło Niego tłumy tak wielkie, że wszedł do łodzi i usiadł, a cały lud stał na brzegu.2 I mówił im wiele w przypowieściach tymi słowami:3 «Oto siewca wyszedł siać. A gdy siał, niektóre [ziarna] padły na drogę, nadleciały ptaki i wydziobały je.4 Inne padły na miejsca skaliste, gdzie niewiele miały ziemi; i wnet powschodziły, bo gleba nie była głęboka.5 Lecz gdy słońce wzeszło, przypaliły się i uschły, bo nie miały korzenia.6 Inne znowu padły między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je.7 Inne w końcu padły na ziemię żyzną i plon wydały, jedno stokrotny, drugie sześćdziesięciokrotny, a inne trzydziestokrotny.8 Kto ma uszy, niechaj słucha!».9 (Mt 13,1-9)

Potrzeba ciągłego zasiewania życiodajnego ziarna

„Oto siewca wyszedł siać.” (Mt 13,3) Wiadomo, jak ważne dla przetrwania życia na naszej planecie jest obsiewanie pól. Dzięki tej pracy narody posiadają żywność. Bez tego obsiewania na ziemi pojawiłby się głód i śmierć szerzyłaby spustoszenie. Coś podobnego odnosi się do królestwa Bożego i życia wiecznego. Zasiewy ziarna Bożego zapewniają pożywienie nadprzyrodzone dla ducha ludzkiego i podtrzymują życie wieczne w człowieku. Na świat przyszedł Syn Boży i przyniósł życiodajne ziarno Dobrej Nowiny. Rozsiał je i pragnie, abyśmy czynili to samo.

Pożyteczne ziarno słowa Bożego i przeszkody utrudniające jego wzrost

„A gdy siał, niektóre [ziarna] padły na drogę, nadleciały ptaki i wydziobały je. Inne padły na miejsca skaliste, gdzie niewiele miały ziemi; i wnet powschodziły, bo gleba nie była głęboka. Lecz gdy słońce wzeszło, przypaliły się i uschły, bo nie miały korzenia. Inne znowu padły między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je.” (Mt 13,4-7) Jezus mówi o ziarnie słowa Bożego i o różnych czynnikach, które utrudniają lub uniemożliwiają przyniesienie plonu. Te szkodliwe czynniki są przedstawione obrazowo jako droga dostępna dla ptaków, miejsca skaliste z małą ilością ziemi i narażone na piekące słońce oraz jako niszczące ciernie. Każdy z tych obrazów symbolizuje coś, co utrudnia człowiekowi dojście do głębokiej wiary i do rodzącego się z niej życia wiecznego; każdy ukazuje jakąś przeszkodę, która utrudnia zakorzenienie się w naszym sercu królestwa Bożego – królestwa prawdy i dobra.

Ziarno słowa Bożego zagrożone na różne sposoby

„A gdy siał, niektóre [ziarna] padły na drogę, nadleciały ptaki i wydziobały je. Inne padły na miejsca skaliste, gdzie niewiele miały ziemi; i wnet powschodziły, bo gleba nie była głęboka. Lecz gdy słońce wzeszło, przypaliły się i uschły, bo nie miały korzenia. Inne znowu padły między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je.” (Mt 13,4-7) Głównym czynnikiem utrudniającym przynoszenie plonu przez słowo Boże jest ludzkie serce, przedstawione przez Jezusa jako dobra lub nieodpowiednia gleba. Jedna nie sprzyja plonom, bo jest jak droga, po której wszyscy chodzą; inna jest płytka i skalista, jaszcze inna jest obsiana cierniami. I wreszcie jest też gleba dobra, na której ziarno wzrasta i przynosi obfity owoc. Wydaje plon, bo jest dobra i odporna na różne zewnętrzne zagrożenia, przedstawione jako wydziobywanie przez ptaki, zagłuszanie przez ciernie i wypalanie przez słońce. Gleba obrazuje serce człowieka, sposób traktowania słowa Bożego i różnych zagrożeń. Jednak serce ludzkie różni się od gleby tym, że ona nie potrafi się sama zmienić, a serce – potrafi. Dzięki wolnej woli serce może się stać glebą dobrą lub zarośniętą szkodliwymi cierniami i chwastami; może się upodobnić do drogi, z której ptaki wydziobują każde ziarenko, albo do skały z niewielką ilością użytecznej ziemi, wystawionej na wysuszające promienie słoneczne. Przez swój sposób życia każdy człowiek tworzy sobie jakiś rodzaj gleby dla słowa Bożego i ono w nim wzrasta, owocuje albo usycha, marnieje i ginie.

Wzrost ziarna prawdy Bożej zagrożony przez ciernie kłamstw

„Inne znowu padły między ciernie, a ciernie wybujały i zagłuszyły je.” (Mt 13,7) Słowo Boże jest prawdą, która, jeśli zostanie przyjęta przez człowieka, przemieni jego myślenie w myślenie Boże, a życie upodobni do życia Jezusa. Nieraz jednak człowiek chętnie otwiera swoje serce na słowa, które niby są podobne do słów Bożych, bo nieraz opierają się na Biblii, jednak nie są słowami Prawdy. Nieraz chętnie przyjmuje różne herezje i ideologie, które obiecują mu osiągnięcie pełnię wolności i szczęścia. Te ziarna oszustw padają na glebę serca i wzrastają jak ciernie, które stopniowo zagłuszają kiełkujące ziarna prawdy. Ciernie kłamstw, uważających wolność za coś najważniejszego, zagłuszają prawdę o tym, że nie wolność, lecz miłość jest najważniejsza, gdyż to od niej zależy ostatecznie nasz los wieczny.

Słuchać uważnie Boga i natchnień Ducha Świętego

„Kto ma uszy, niechaj słucha!” (Mt 13,9) Zasadniczo każdy człowiek ma uszy, które słyszą głos ludzki, muzykę i różne inne dźwięki dochodzące z otoczenia. Skoro ma uszy, to niech słucha, czyli niech wykonuje wysiłek słuchania, zastanawiania się nad tym, co do niego dociera przez zmysł słuchu. Przede wszystkim jednak niech słucha uważnie Boga, niech się wsłuchuje w natchnienia Ducha Świętego. Jeśli zrobi ten wysiłek, światło Boże doprowadzi go do zrozumienia słyszanej Ewangelii. Jej ziarna zapadną w sercu i przyniosą obfity plon wiary, miłości i życia zakorzenionego w Bogu. Jeżeli człowiek nie zrobi wysiłku uważnego słuchania, prawdy Boże staną się dla niego pustymi słowami, dźwiękami bez treści.

CEL PRZYPOWIEŚCI

Przystąpili do Niego uczniowie i zapytali: «Dlaczego w przypowieściach mówisz do nich?»10 On im odpowiedział: «Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego, im zaś nie dano.11 Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma.12 Dlatego mówię do nich w przypowieściach, że otwartymi oczami nie widzą i otwartymi uszami nie słyszą ani nie rozumieją.13 Tak spełnia się na nich przepowiednia Izajasza: Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie.14 Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, ani swym sercem nie rozumieli: i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił.15 Lecz szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą.16 Bo zaprawdę, powiadam wam: Wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło ujrzeć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli; i usłyszeć to, co wy słyszycie, a nie usłyszeli.17 (Mt 13,10-17)

Nauczanie w przypowieściach

„Przystąpili do Niego uczniowie i zapytali: «Dlaczego w przypowieściach mówisz do nich?» On im odpowiedział: «Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego, im zaś nie dano.” (Mt 13,10-11) Apostołom i innym bliskim uczniom Jezusa dane było poznać tajemnicę królestwa tworzonego przez Niego: królestwa Bożego, królestwa niebieskiego. Dano im było poznać te tajemnice, gdyż chcieli słuchać Jezusa, poznać Jego naukę i według niej żyć. Dano im poznać tajemnicę królestwa niebieskiego, gdyż mieli ją przedstawiać światu i wyjaśniać. Inni ludzie – ze względu na swoje oczekiwania jakiegoś mesjańskiego politycznego królestwa – jeszcze nie byli w stanie zrozumieć prawdziwej natury królestwa tworzonego przez Jezusa. Aby nie podsycać błędnych wyobrażeń o jakimś królestwie politycznym, Jezus tajemnicę królestwa Bożego przedstawiał im w przypowieściach, bez dodatkowych wyjaśnień, jakich udzielał swoim najbliższym uczniom. Każdy słuchający Jezusowych przypowieści – nawet jeśli nie pojął zawartego w nich pouczenia o królestwie Bożym – potrafił zrozumieć coś, co było mu potrzebne do zbawienia.

Dodane temu, kto ma, i zabranie temu, kto nie ma

„Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma”. (Mt 13,12) Zabieranie tym, którzy mają, może się odnosić do ludzi, którzy posiadają mądrość, prawdę, świętość tylko pozornie lub w niewielkim stopniu tak jak wielu faryzeuszów, uczonych Piśmie i arcykapłanów. Pycha wywoływała w nich poczucie posiadania wielkich cnót, wiedzy, mądrości, znajomości Pisma Świętego i Prawa Bożego. W zetknięciu się z Chrystusem zaczęli jednak tracić to, co posiadali. Ciągle tracili swoją znajomość nauki Bożej, bo nie przyjmowali wyjaśnień dawanych przez prawdziwego Syna Bożego. Tracili też resztki uczciwości, bo wobec Niego postępowali w sposób podły. Przez to staczali się na dno zepsucia moralnego, gdyż atakowali Jezusa Chrystusa kłamstwami i dopuścili się wobec Niego zbrodni bogobójstwa. Inaczej było z tymi, którzy przyjęli Jezusa Chrystusa i uwierzyli w Niego. Już przez to posiadali cenny skarb, a ponadto on się w nich stale powiększał. Słuchając Zbawiciela, wzrastali w wierze, mądrości i świętości. Ten wzrost został dodany do tego dobra, które już wcześniej posiadali.

Pokora otwiera serca na dary Boże, a pycha – zamyka

„Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma”. (Mt 13,12) Apostołowie Jezusa i inni Jego wierni uczniowie przyjmowali Jego słowo, dlatego stale się ubogacali duchowo: mieli zaufanie do Niego, dlatego otrzymywali coraz głębszą wiarę. Mieli dobrą wolę, by uświęcać się, dlatego łaska mogła w nich działać i stale ich doskonalić. W nadmiarze otrzymali różne duchowe dary w dniu Zesłania Ducha Świętego. U zarozumiałych faryzeuszy i uczonych w Piśmie dokonywało się coś przeciwnego: nie mieli pokory, nie mieli wiary w Jezusa, nie było w nich zaufania do Niego, dlatego to, co mieli, stracili – resztki ludzkiej uczciwości i szlachetności. I dzisiaj ludzie naśladują albo gorliwych pierwszych uczniów Jezusa, albo zwalczających Go zarozumiałych faryzeuszów i arcykapłanów, tracąc to, co mają. Kto ma gorliwość i rozważa słowo Boże, ten otrzymuje coraz głębsze rozumienie tajemnic Bożych, np. tajemnicy Krzyża, cierpienia, działań Bożej Opatrzności itp. Kto natomiast tej gorliwości nie ma i nie przykłada się do rozważania słowa Bożego i nie kontaktuje się z Bogiem, ten zapomni nawet te prawdy objawione, które poznał w dzieciństwie. Zabranie tego „co ma” może też spotkać niektóre osoby, które studiują teologię, a czynią to nie po to, by pogłębić swoją więź z Bogiem, lecz by zrobić karierę, zdobywając stopnie naukowe. Pragnienie sławy i zaszczytów, przekonanie o swojej wielkie znajomości nauki Bożej może ich doprowadzić do duchowego ubóstwa. Z bogatych w pokorę ludzi mogą się stać pustymi „teologami”, przekonanymi o tym, że posiadają niezwykłą wiedzę, której nie mają prości wierzący. Pouczają innych swoją wiedzą, chociaż pozbyli się głębokiej jedności z Bogiem, która mogłaby być ich prawdziwym bogactwem.

Nawrócone serce potrzebne, by zauważać i rozumieć wielkie dzieła Pana

„Dlatego mówię do nich w przypowieściach, że otwartymi oczami nie widzą i otwartymi uszami nie słyszą ani nie rozumieją. Tak spełnia się na nich przepowiednia Izajasza: Słuchać będziecie, a nie zrozumiecie, patrzeć będziecie, a nie zobaczycie. Bo stwardniało serce tego ludu, ich uszy stępiały i oczy swe zamknęli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, ani swym sercem nie rozumieli: i nie nawrócili się, abym ich uzdrowił.” (Mt 13,13-15) Z powodu zatwardziałości serca można mieć zdrowe i otwarte oczy, które jednak są ślepe na wielkie dzieła Boże, i zdrowe uszy, które są głuche na słowo Boże. Otwarte oczy nie widzą i otwarte uszy nie słyszą Boga i Jego spraw, gdy w sercu nie ma zainteresowania Nim, Jego zbawieniem, łaską i prawdą, gdy człowiek egoistycznie zajmuje się tylko dobrobytem materialnym, przyjemnościami, własną sławą i wpływami na innych. Wtedy człowiek nie rozumie Ewangelii, nawet jeśli jej słowa docierają do jego uszu. Z powodu zatwardziałości serca uszy tępieją, jakby były chore na głuchotę, a zdrowe oczy zachowują się tak, jakby były zamknięte lub jakby ich nie było wcale. Zatwardziałość serca i brak nawrócenia utrudnia pójście do Chrystusa, aby uzdrowił człowieka i pomógł mu naprawić to, co zepsuł w sobie, wokół siebie i w innych. Chociaż wielu utraciło wzrok i słuch duchowy, to jednak Jezus nawet ich nie pozostawił bez słowa Bożego. Otrzymali je jednak w formie przypowieści, dlatego będą w stanie zgłębiać ich treść tylko wtedy, gdy ich serca się nawrócą i otworzą na światło Ducha Świętego. Wtedy zakryta treść przypowieści stanie się dla nich zrozumiała.

Otrzymaliśmy wyjątkowo wielkie łaski

„Lecz szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą. Bo zaprawdę, powiadam wam: Wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło ujrzeć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli; i usłyszeć to, co wy słyszycie, a nie usłyszeli. (Mt 13,16-17) Te słowa odnosiły się zarówno do uczniów Jezusa z okresu Jego pobytu na ziemi, jak i do nas – Jego dzisiejszych uczniów, którzy posiadają Ewangelię, Eucharystię i inne sakramenty. Możemy słuchać słowa Bożego, którego nie znali nawet najwięksi sprawiedliwi i prorocy Starego Testamentu. Możemy patrzeć na Najświętszy Sakrament i oczyma wiary widzieć w nim żywego Syna Bożego, Jezusa Chrystusa. Takiej łaski nie dostąpili wyznawcy Boga w okresie Starego Testamentu, dlatego powinna nas ona pobudzać do stałego dziękczynienia i uwielbiania Boga.

Wielu chciałoby ujrzeć Jezusa, na którego my dzisiaj patrzymy

„Lecz szczęśliwe oczy wasze, że widzą, i uszy wasze, że słyszą. Bo zaprawdę, powiadam wam: Wielu proroków i sprawiedliwych pragnęło ujrzeć to, na co wy patrzycie, a nie ujrzeli; i usłyszeć to, co wy słyszycie, a nie usłyszeli. (Mt 13,16-17) Żydzi z czasów ziemskiego życia Jezusa Chrystusa doznali wielkiego przywileju: byli świadkami wyjątkowego okresu w historii zbawienia – dzieła Odkupienia, dokonanego przez Niego. To nie było dane nawet największym sprawiedliwym i prorokom z przeszłości. Nas spotkał inny przywilej: żyjemy w okresie Eucharystycznej obecności Jezusa Chrystusa pośród nas. Więcej jeszcze, dzięki Komunii św. On nie tylko jest „wśród” nas, lecz może żyć „w nas”. Powiedział to św. Faustynie: „Widzisz, opuściłem tron w niebie, aby się z tobą połączyć” (Dz 1810). Te same słowa powtarza każdemu z nas. Dzięki przebywaniu w nas, możemy się do Niego upodobnić, bo On napełnia nas swoimi myślami, swoją miłością, swoimi uczuciami, rozbudza pragnienie naśladowania Jego czynów i przekazywania Jego słów. Przyjmowanie Komunii św. przygotowuje nas do życia w niebie. W Dzienniczku św. Faustyny czytamy pouczenie Jezusa: „życie wiekuiste musi się już tu na ziemi zapoczątkować przez Komunię Świętą. Każda Komunia Święta czyni Cię zdolniejszą do obcowania przez całą wieczność z Bogiem” (Dz 1811). Eucharystia to wyjątkowo wielki dar, dlatego św. Faustyna powiedziała, że gdyby aniołowie zazdrościli, „to by nam dwóch rzeczy zazdrościli: pierwszej – to jest przyjmowania Komunii Świętej, a drugiej – to jest cierpienia” (Dz 1804). Jezus Chrystus doznaje smutku, gdy Jego Dar z samego Siebie nie budzi w kimś żadnego zainteresowania. Bolesna jest dla Niego postawa dusz obojętnych na Niego, o których powiedział: „Chcę je obsypać łaskami – one przyjąć ich nie chcą. Obchodzą się ze mną jak z czymś martwym, a przecież mam serce pełne miłości i miłosierdzia...” (Dz 1447)

Wzrost znajomości tajemnic Bożych

„«Wam dano poznać tajemnice królestwa niebieskiego, im zaś nie dano. Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie; kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma.” (Mt 13,11-12) Jezus powiedział swoim uczniom, że dano im poznać tajemnice królestwa niebieskiego. Tak było między innymi dlatego, że byli naprawdę zainteresowani nauczaniem Jezusa, traktowali je poważnie, wierzyli, że ich w niczym nie okłamuje ani nie zwodzi. Z tego powodu do tej znajomości tajemnic Bożych, którą już mieli, było dodawane coraz większe ich poznanie, tak że mieli już nawet „nadmiar”. Było im ciągle „dodawane” przez Jezusa także dlatego, że jako gorliwi uczniowie chcieli się dzielić z innymi tym, co od Niego otrzymali. I tak się nadal dzieje: jeśli ktoś z miłości do Boga i bliźnich przekazuje usłyszaną Ewangelię, to sam coraz głębiej rozumie zawarte w niej prawdy. Na gorliwym uczniu Jezusa sprawdzają się Jego słowa: „Bo kto ma, temu będzie dodane, i nadmiar mieć będzie.”

Można zupełnie stracić resztki swojej gorliwości i miłości

„...kto zaś nie ma, temu zabiorą również to, co ma.” (Mt 13,12) Słowa te mogą się odnosić między innymi do tych uczniów Chrystusa, którzy nie mają gorliwości, aby dzielić się swoją wiarą z innymi ludźmi. To „co mają” zachowują dla siebie uważając, że wiara w jedynego Zbawiciela świata to ich sprawa prywatna. Takie osoby – gdyby nawet miały jeszcze trochę gorliwości i miłości apostolskiej – z czasem stracą ją zupełnie z powodu lenistwa i braku zainteresowania zbawieniem swoich braci i sióstr. Traci stopniowo swoją miłość apostolską człowiek, które nie dzieli się z innymi poznanym słowem Bożym i innymi otrzymanymi od Boga darami.

WYJAŚNIENIE PRZYPOWIEŚCI O SIEWCY

Wy zatem posłuchajcie przypowieści o siewcy!18 Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu. Takiego człowieka oznacza ziarno posiane na drodze.19 Posiane na miejsce skaliste oznacza tego, kto słucha słowa i natychmiast z radością je przyjmuje;20 ale nie ma w sobie korzenia, lecz jest niestały. Gdy przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamuje.21 Posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne.22 Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny».23 (Mt 13,18-23)

Pole poprzecinane ścieżkami i drogami egoizmu

„Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu. Takiego człowieka oznacza ziarno posiane na drodze.” (Mt 13,19) Egoizm czyni serce ludzkie jakby polem, poprzecinanym licznymi drogami, które mają ułatwiać życie, uprzyjemniać je i czynić wygodnym. Po tych ścieżkach człowiek przechodzi od jednej przyjemności do drugiej. Dzięki tym drogom wszędzie może dojść i osiągnąć każdą egoistyczną przyjemność, spełnić każdą swoją zachciankę i zaspokoić każdą pożądliwość. Tak sobie wielu organizuje swoje życie: przyjemności, jedzenie, picie, spanie, brak wysiłku – zwłaszcza duchowego, by rozważać słowo Boga i stosować się do Jego przykazań i woli. Kto tak sobie organizuje swoje życie, dążąc – jak po drodze – od jednej przyjemności do drugiej, naraża na zniszczenie każde ziarno słowa Bożego. Ponieważ leży ono na odsłoniętej drodze, dlatego może być zaatakowane przez Złego, którym jest szatan, źli ludzie i duch zepsucia tego świata. Ten „Zły” wdziera się do egoistycznego ludzkiego serca i jak ptaki wydziobuje z niego prawdę Bożą. W jej miejsce pojawia się zamęt, trudność odróżniania dobra od zła, prawdy od kłamstwa, propagandy i manipulacji. I chociaż człowiek o takim sercu słyszał i może nadal słyszy słowo Boże, to nie pozwala mu wykiełkować, zamienić się w zdrową roślinę i wydać obfity plon. Pozostaje jałową rolą, na której oprócz egoizmu nie rośnie nic. Prawda nie wzrasta, wiara zamiera, owoców dobra nie ma.

Zły duch lub człowiek wyrywa ziarna dobra i prawdy z serc ludzkich

„Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go, przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu. Takiego człowieka oznacza ziarno posiane na drodze.” (Mt 13,19) Zły porywa zasiane ziarna prawdy Bożej z serc tych, którzy ją już wcześniej poznali, jednak nie zrozumieli jej, ponieważ im na tym nie zależało. Z powodu obojętności na słowo Boże nie rozważali Go, nie pytali nikogo o wyjaśnienie, nie prosili Boga o pogłębienie wiary, nadziei i miłości. Przy takiej postawie człowiek jest jak ziarno posiane na drodze, które jakieś zwierzę lub człowiek może podeptać, a ptaki – wydziobać. Jak mówi Jezus, „przychodzi Zły i porywa to, co zasiane jest w jego sercu”. Tym „Złym” jest szatan albo ludzie, których drażni wiara w Chrystusa, dostrzegana u wierzących w Niego, którzy mają upodobanie w niszczeniu słowa Bożego i w demoralizowaniu ludzi. Przychodzą i na róże sposoby tępią wiarę w Jezusa Chrystusa, jedynego Zbawiciela, aby wymazać z ziemi wszelkie ślady chrześcijaństwa. Czasami, niestety, tym „Złym” może być duchowny, który nie broni wiernych przed szerzącym się deprawowaniem nawet dzieci, albo sam – obrażaniem, lekceważeniem, poniżaniem, chciwością – doprowadza kogoś na lata lub na zawsze do zerwania z Kościołem i Bogiem. Złymi pasterzami byli w Izraelu wrogowie Jezusa, gdyż wyrywali z serc ludzkich słowo Boże, które posiał w nich Syn Boży.

Marniejące słowo Boże, które mogło rozbudzić nadzieję na życie wieczne

„Posiane na miejsce skaliste oznacza tego, kto słucha słowa i natychmiast z radością je przyjmuje; ale nie ma w sobie korzenia, lecz jest niestały. Gdy przyjdzie ucisk lub prześladowanie z powodu słowa, zaraz się załamuje.” (Mt 13, 20-21) Skalista gleba oznacza ludzi, w których ziarno słowa Bożego nie potrafi się zakorzenić. Nie jest ono odrzucane. Przeciwnie, jest słuchane i natychmiast przyjmowane z radością, jednak niestałość tych ludzi uniemożliwia ziarnu Bożej prawdy zakorzenić się, przekształcić się we wzrastającą i przynoszącą plon roślinę. Kiedy przychodzi jakaś próba w formie prześladowania, człowiek się załamuje, bo nie wierzy głęboko w to, o czym chciało go pouczyć słowo – w to, że krzyż jest drogą do zmartwychwstania i do wiecznego szczęścia. Załamuje się, bo słowo Prawdy budzącej nadzieję na życie wieczne nie zakorzeniło się w jego sercu.

Niestałość przeszkodą dla zasianego w sercu słowa Bożego

„Posiane na miejsce skaliste oznacza tego, kto słucha słowa i natychmiast z radością je przyjmuje; ale nie ma w sobie korzenia, lecz jest niestały.” (Mt 13, 20) Są ludzie, którzy z radością słuchają słowa Bożego zwłaszcza wtedy, gdy je przekazuje jakiś atrakcyjny kaznodzieja, błyskotliwy, sławny. Inni chętnie wsłuchują się w nie w grupach i wspólnotach, w których panuje miła atmosfera. Wtedy słowo Boże niby fascynuje i zostaje przyjęte z radością. Niestety, po jakimś czasie okazuje się, że nie padło ono na odpowiednią glebę, lecz na ziemię skalistą. Wzeszło szybko, lecz nie zapuściło korzenia. Mała roślinka nie mogła więc wzrastać. Nie miała się czym odżywiać, bo w kamieniach i skale nie znalazła odpowiedniego dla siebie pożywienia ani wilgoci. Ponadto wypaliło ją słońce. Chociaż słowo Boże zostało przyjęte natychmiast i z radością, to jednak nie zamieniło się w pożyteczną roślinę, przynoszącą obfity plon. Przyczyną była powierzchowność i niestałość czyjegoś serca. Nieraz młodzi ludzie przez całe lata byli formowani w różnych wspólnotach, karmili się tam słowem Bożym, przyjmowali je z radością, byli zachwycenia miłą atmosferą panujących podczas wspólnotowych spotkań. Po latach jednak entuzjazm ustał i niektórzy z tych wcześniej gorliwych wyznawców Jezusa i Jego Ewangelii stali się entuzjastycznymi i krzykliwymi działaczami na rzecz aborcji. Jezus i życie nienarodzonych dzieci przestało ich interesować i – zamiast Ewangelii – zaczęli szerzyć demoralizację.

Ciernie błędu i demoralizacji zagłuszają słowo Boże

„Posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne.” (Mt 13,22) Ziarno między cierniami oznacza ludzi, którzy oprócz słowa Bożego wsłuchują się w różne nauki, które nie mają w sobie nic z Boga i Jego prawa. Karmią się różnymi modnymi ideologiami, które stopniowo wypierają wiarę w Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego, w Kościół Chrystusowy, w moc sakramentów i modlitwy. Moralność oparta o przykazania Dekalogu zostaje w nich stłumiona przez inną „moralność”, która jest zepsuciem, i przez „wartości”, które są czymś bezwartościowym i szkodliwym.

Serca obsiane cierniami, które zagłuszają słowo Boże

„Posiane między ciernie oznacza tego, kto słucha słowa, lecz troski doczesne i ułuda bogactwa zagłuszają słowo, tak że zostaje bezowocne.” (Mt 13,22) Żyjemy w świecie, w którym – głównie przez środki społecznego przekazu – szkodliwa dla kontaktu z Bogiem propaganda wciska się do naszego wnętrza prawie wszędzie. Nie ma dnia, żeby nie dotarła do nas jakaś fałszywa nauka, sprytna manipulacja, indoktrynacja i demoralizacja, która zasiewa w naszych sercach cierniste krzewy zła, niechęci do Kościoła, sakramentów, modlitwy i Boga. Te cierniste i groźne dla zbawienia krzewy rosną wraz pożyteczną rośliną, która wykiełkowała z dobrego ziarna słowa Bożego, i tłumią ją coraz bardziej. Cierniste chwasty wzrastają, gdy trafiają na pole leniwego rolnika, któremu nie chce się usuwać niebezpiecznych dla plonu roślin. Podobnie dzieje się z rozleniwionym duchowo człowiekiem, który często jest bardzo aktywny i pracowity w sprawach tego świata: w szukaniu bogactwa, władzy, sławy, przyjemności. Troszczy się o sprawy doczesne – o to, co przynosi korzyść materialną. O to zabiega bez przerwy, nie wykazując przy tym podobnej troski o sprawy duchowe. Rozwija się jednostronnie, zamieniając się w pole pokryte wyłącznie chwastami i ciernistymi krzewami, na którym słowo Boże nie znajduje przestrzeni potrzebnej do wzrastania i przynoszenia plonu. I staje się może wielkim politykiem, celebrytą, utytułowanym naukowcem i biznesmenem, który jednak w spawach duchowych jest karłem.

Bóg przynosi zbawienie, a człowiek ma je przyjąć

„Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”. (Mt 13,23) W swojej przypowieści Jezus mówi o ziarnie, które na odpowiedniej glebie kiełkuje, wzrasta jako roślina, a potem przynosi plon większy lub mniejszy. Przypowieść pokazuje potrzebę współdziałania Boga i człowieka. Rozrzucanie ziarna przez siewcę oznacza, że inicjatywa w dziele zbawienia pochodzi od Boga. To nie człowiek lecz On, Bóg-Zbawca, rozpoczyna każde dzieło, które prowadzi do zbawienia. Jednak z każdą łaską otrzymaną od Boga człowiek musi współpracować, aby nie została zmarnowana jak ziarno posiane na nieodpowiedniej glebie. Potrzebna jest współpraca człowieka, aby pojawił się wreszcie plon. Jeśli tej współpracy nie będzie, to nie nastąpi nawet zasianie ziarna Bożej prawdy w człowieku. Tak się stanie np. wtedy, gdy ktoś uparcie będzie unikał słuchania Ewangelii. Kiedy już słowo Boże usłyszał, musi dbać o wzrost kiełkującej w nim wiary, przez modlitewny kontakt z Bogiem, przez rozważanie z szacunkiem Bożych prawd, dobre rozmowy, czytanie pożytecznej lektury duchowej. Jeśli będzie pielęgnował wiarę, która wzrosła na glebie jego serca, to osiągnie świętość, która będzie obfitym plonem, o którym mówi przypowieść Jezusa.

Ateizm – gleba bez Bożego plonu

„Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”. (Mt 13,23) W swojej przypowieści o siewcy Jezus przedstawia różne losy ziarna Bożego w człowieku. W ludziach, których serca okazały się dobrą glebą, przyjęło się, zamieniło się w roślinę, wzrosło i wydało plon. W sercach innych ludzi nawet nie zdążyło wykiełkować, bo zostało zniszczone przez ptaki. Inne, zaraz po zapuszczeniu korzenia, uschło z powodu kamienistego i skalistego podłoża. Jeszcze inne wykiełkowało, zapuściło korzenie, zamieniło się w drobną roślinkę, która po pewnym czasie wzrastania została zniszczona przez cierniste chwasty. W człowieku o sercu podobnym do dobrej gleby pojawił się plon dojrzałej wiary, która prowadzi do zbawienia i pobudza otoczenie do uwierzenia i zaufania Bogu prawdziwemu. Ludzie, których serca nie były odpowiednią ziemią dla ziarna Bożego, pozostali glebą bez zasiewu, bez pożytecznych roślin, które chciała w nich zrodzić łaska Boża. Na każdym tym poletku serca, które ziarna słowa Bożego nie przyjęło, coś jednak pozostało: sucha ziemia, kamienie, cierniste rośliny... Do takiej sytuacji doprowadzają siebie ludzie, którzy niszczą w sobie słowo Boże i kiełkującą z niego wiarę. Przypowieść Jezusa każe nam myśleć o ludziach wierzących i o ateistach. Wierzący to ci, w których ziarno słowa Bożego przyjęło się i zamieniło w roślinę przynoszącą wiele nowych ziaren, zdolnych zakiełkować w sercach ogromnej ilości osób. A ateiści? Ateiści to osoby, które twierdzą, że nie wierzą. Nie jest to jednak całkiem zgodne z prawdą, bo zwykle nie wierzą tylko w tego Boga, którego głosi Ewangelia, a za nią – Kościół. Wierzą jednak w boga-przypadek, który stworzył „niebo i ziemię”; w boga-naturę, która posiada Boską mądrość i moc; w boga-energię kosmiczną, która nas umacnia i leczy; w boga-znaki zodiaku, od których zależy każdy nasz dzień i cały nasz los; w boga-pieniądz, który posiada w sobie boską potęgę i moc; w boga-sławę, który zapewnia szczęście; w boga-władzę, która – jeśli się ją zdobędzie – daje wszystko. Wierzy często także w „boga-pozytywne myślenie”, które odznacza się wszechmocą, tworzącą zdrowie, szczęście, powodzenie, różne wydarzenia, bieg historii i nie wiadomo co jeszcze. Ateista zwykle wierzy także w „boga-swój rozum”, który jest niemal nieomylny, dlatego mu ufa tak, jak się powinno ufać tylko Bogu prawdziwemu, Jego miłości i mądrości. Oprócz różnych „większych bogów”, rzekomo niewierzący ateista ślepo i bezgranicznie wierzy różnym innym „pół-bogom”, „mniejszym bożkom”, takim jak partia, sojusz, organizacja, grupa, jakaś dziedzina nauki. Wierzy w moc tych „pół-bogów” i ufa im w sposób irracjonalny, spodziewając się od nich czegoś, czego nie potrafią albo nie chcą dać. Czasem, bezsensownie, oczekuje od nich tego, czego udziela tylko jedyny Bóg prawdziwy. Lista bogów, bożków, pół-bogów, w których wierzy ateista, jest długa, a on naprawdę w nich „wierzy”, gdyż bez żadnych sensownych dowodów przypisuje im niektóre Boskie cechy, takie jak potęga stwórcza, mądrość, zdolność stworzenia ziemskiego raju. Negujący Boga Ewangelii ateista odrzuca Tego, który jako jedyny może Mu dać wieczne zbawienie, a wierzy w moc bogów-bożków, którzy po śmierci nic nie uczynią dla jego stworzonej przez Boga nieśmiertelnej duszy, w której istnienie – jako ateista – oczywiście nie wierzy. Słusznie powiedział ktoś w telewizji, że ateista powinien zdefiniować, w jakiego boga (czy Boga) nie wierzy. (Za tę niby marginesową wypowiedź z serca dziękuję jej Autorowi, bo pobudziła mnie do spisania powyższych rozważań. Wypowiedź ta była jak jedno z ziaren, które wypadło z urodzajnego kłosa, o którym mówi Jezus w swojej przypowieści, dotarło do mnie i zaowocowało powyższymi rozważaniami.)

Żyzna gleba to ludzkie serce upodobnione do Serca Jezusa i Maryi

„Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”. (Mt 13,23) Serce ludzkie może i powinno być dobrą glebą dla słowa Bożego i każdej łaski, która od Boga pochodzi. Ma być żyzną glebą, na której ziarno dobra, prawdy i porządku Bożego wzrasta bez przeszkód i przynosi plon obfity – tak pożyteczny dla ludzi, jak pożyteczne są dla nich ziarna zbóż. Taką glebą staje się serce człowieka, który wpatruje się w Najświętsze Serce Jezusa i w Niepokalane Serce Jego Matki. Piękno miłości Jezusa ukazuje nam między innymi Litania do Jego Najświętszego Serca. Jego Serce to gorejące ognisko miłości, skarbnica sprawiedliwości i miłości; to Serce pełne dobroci i miłości; to cnót wszelkich bezdenna głębina. W ten wzór wpatrywała się Maryja, Matka Jezusa, dlatego Jej Serce stało się doskonałą glebą dla słowa Bożego, które w Niej wydało plon obfitszy niż w sercach wszystkich innych ludzi. Serce Maryi zawsze było pokorne, tak jak pokorne i ciche było i jest Najświętsze Serce Jej Syna. Wpatrując się w te Dwa Serca możemy mówić do Jezusa i do Maryi. Do Jezusa: „Jezu cichy i pokornego serca, uczyń serca nasze według Serca Twego”. A do Maryi: „Matko przedziwna, módl się za nami”. Wpatrywanie się w te Dwa Serca i modlitwa do Nich spowoduje, że nasze serca staną się żyzną glebą dla każdego dobra pochodzącego od Boga. Wzrośnie ono w nas i przez nas będzie się rozlewać na innych. Ludzkie serca, upodobnione do Dwóch Serc, będą plonem stokrotnym, sześćdziesięciokrotnym, trzydziestokrotnym. Jedną z form modlitwy do Serca Jezusa i Maryi jest modlitwa ofiarowania się Im.

Miłą Bogu modlitwę poświęcenia Sercu Jezusa i Maryi siebie, bliźnich i narodów można znaleźć – tutaj

Boski plon na glebie ludzkiego serca

„Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”. (Mt 13,23) Ziarno, o którym mówi Jezus w swojej przypowieści, jest nam przez Niego dawane, aby zaszczepić w nas, ludzi, coś Boskiego: Mądrość Bożą, Miłość Bożą, przebóstwienie, królestwo Boże. Jeśli łaska trafi na żyzną ziemię, wzrasta i przynosi plon, którym jest wszczepienie w życie Trójcy Świętej, zjednoczenie z Nią, przebóstwienie człowieka i zamienienie go w mieszkańca i cząstkę królestwa niebieskiego.

Plon wiary stokrotny, sześćdziesięciokrotny, trzydziestokrotny

„Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”. (Mt 13,23) Gdy ziarno Boże, którym mówi Jezus, padnie na dobrą glebę serca, to kiełkuje, zamienia się w roślinę, która przynosi plon. Plonem który przynosi ziarno słowa Bożego, jest wiara. U różnych ludzi jest ona bardziej lub mniej głęboka, dlatego Jezus powiedział, że u jednych plon jest stokrotny, u innych sześćdziesięciokrotny, a jeszcze u innych – trzydziestokrotny. Z roślinami jest tak, że ilość ziaren w tym samym kłosie pozostaje taka sama. Z wiarą, która wyrosła z ziarna słowa Bożego, dzieje się inaczej: może się stale pogłębiać lub słabnąć. To tak, jakby plon trzydziestokrotny przemieniał się w stokrotny, a stokrotny – w trzydziestokrotny lub jeszcze mniejszy. Nasza wiara każdego dnia albo wzrasta, albo osłabia się i stopniowo zanika.

Plon wiary żywej i owocnej, zrodzony na dobrej glebie serca

„Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”. (Mt 13,23) Plonem pojawiającym się na żyznej glebie serca jest wiara żywa, która pobudza do czynów miłości względem Boga i ludzi; to wiara, która prowadzi do ciągłego modlitewnego kontaktu z Bogiem, do uwielbienia Go, do wyrażania Mu naszej wdzięczności; do przedstawiania Mu, dobremu Ojcu, naszych codziennych potrzeb. Żywa wiara owocuje także w żalu za grzechy; prowadzi do cierpienia duchowego z powodu lekceważenia naszymi grzechami kochającego nas Boga. Wiara jest bezowocna i martwa, jeśli nie ożywia miłości do Boga i do ludzi. „Tak jak ciało bez ducha jest martwe, tak też jest martwa wiara bez uczynków”. (Jk 2,26; por. Jk 2,20) Martwa i bezowocna jest wiara bez czynów miłości – takich jak modlitwa, współczucie, codzienne pomaganie rodzinie i innym bliźnim. Apostołowie dają nam przykład wiary żywej, która nie zamykała ich w sobie, lecz pobudzała do ewangelizowania świata, do uświęcania siebie i innych.

Wiara jak kiełek, jak słaba roślinka lub jak pełen ziaren kłos

„Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”. (Mt 13,23) Maryja i święci dają nam przykład wiary dojrzałej, przenikającej wszystkie sfery życia: myślenie, pragnienia, uczucia, plany życiowe, podejmowane decyzje, mówienie, czyny. Ich wiara przypomina pełen ziaren kłos z przypowieści Jezusa. Taka jednak jest tylko wiara dojrzała, którą jedni – bez względu na wiek – posiadają, a inni jej nie mają. U wielu uczniów Jezusa wiara jest jeszcze słaba, podobna do miniaturowego kiełka, które wypuszcza ziarno słowa Bożego. Wiara innych przypomina słabą roślinkę, która w każdej chwili może uschnąć. Każdy człowiek, który uważa się za wierzącego, powinien bardzo krytycznie ocenić stopień swojej wiary. Powinien być szczery i nie oceniać jej zbyt szybko jako w pełni dojrzałą. Przy tej ocenie powinien odznaczać się pokorą Apostołów Jezusa, którzy wierzyli w Niego, a mimo to szczerze poprosili Go: „Przymnóż nam wiary!” (Łk 17,5)

Wiara dojrzała jak kłos lub niedojrzała jak słaba roślinka

„Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”. (Mt 13,23) Wiara w każdym uczniu Jezusa jest inna. Ta różnica nie polega na tym, że jedni przyjmują wszystkie prawdy wiary, a inni – tylko niektóre, chociaż nieraz i tak bywa. Wiara różnych ludzi jest nieco inna nawet wtedy, gdy przyjmują wszystkie prawdy wiary, które głosi Kościół. Jedna z głównych różnic polega oddziaływaniu wiary na różne sfery życia człowieka – na jego myślenie, oceny i decyzje moralne, na mówienie i działanie. U jednych wpływa ona na wszystkie te sfery i wtedy jest wiarą dojrzałą, a u innych ten wpływ jest minimalny, ledwie zauważalny, np. nie widać go w mówieniu ewangelizacyjnym, bo wierząca osoba uważa wiarę za sprawę prywatną, ukrywaną przed innymi. Gdy wiara słabo wpływa na sposób myślenia i życia danej osoby, jest wiarą niedojrzałą i słabą jak kiełek wypuszczany przez ziarno lub jak roślinka, która wznosi się niewiele ponad powierzchnię ziemi i ciągle jest narażona na zniszczenie przez cierniste krzewy.

Opinie moralne człowieka o głębokiej i słabej wierze

„Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”. (Mt 13,23) Kłos pełen dobrych ziaren oznacza wiarę dojrzałą, która ma wpływ na wszystkie sfery życia i ponadto jest przekazywana innym. Dojrzała wiara wpływa na sposób myślenia człowieka i na jego oceny moralne. U osób o słabej wierze nie widać takiego wpływu. Człowiek o niedojrzałej wierze łatwo ulega modom, manipulacji, emocjom i ocenia różne wydarzenia i zachowania moralne tak samo jak ludzie niewierzący. Zdarza się, że opowiada się za zasadami, które są sprzeczne z moralnością głoszoną przez Chrystusa. np. mówi o prawie kobiety do przerywania ciąży, czyli o jej prawie do mordowania dzieci, których nieśmiertelne dusze nie ona stwarza ani nie ojciec dziecka, lecz sam Bóg. Zamiast stawiać przykazanie miłości na pierwszym miejscu, tak jak naucza Jezus, za najważniejszą zasadę uważa wolność – bo to słyszy z ust wielu, a egoistyczna swoboda moralna jest dla niego wygodna. Człowiekowi o wierze dojrzałej nie przyjdzie na myśl, by popierać aborcję, bo dzięki wierze rozumie, że byłby to zamach na życie stworzone nie przez rodziców, lecz przez Boga. Osoby niewierzące lub o wierze słabej nie rozumieją, że dziecko dzięki nieśmiertelnej, wolnej i rozumnej duszy naprawdę jest stworzone przez Boga i nie może być traktowane jak część ciała matki. Osoby niewierzące i słabo wierzące głoszą nieraz, że wiara to sprawa prywatna i Kościół „powinien się zamknąć w zakrystii”. Jeszcze inni, który wiara jest słaba, powtarzając slogan: „Chrystus – tak, Kościół – nie”. Mówią tak, bo ich wiara jeszcze jest zbyt niedojrzała, by zrozumieć, że Kościół jest Mistycznym Ciałem Chrystusa, którego On jest Głową. Nie można więc przyjmować Głowy mistycznego Ciała, a resztę tego nadprzyrodzonego organizmu odrzucać.

Wpływ wiary lub niewiary na podejście do grzechu

„Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”. (Mt 13,23) Wiara, którą przedstawia plon, ma wpływ na podejście człowieka do grzechów, popełnianych przez siebie i przez innych ludzi. Grzeszą wszyscy, wierzący i niewierzący, jednak wiara lub niewiara mają wpływ na traktowanie grzechów. Człowiek o wierze dojrzałej pojmuje to, czego nie rozumieją niewierzący i ludzie o słabej wierze – to mianowicie, że grzech krzywdzi nie tylko drugiego człowieka i samego grzeszącego, lecz przede wszystkim znieważa Boga. Dlatego człowiek wierzący przeprasza Go, szuka u Niego miłosierdzia a także pomocy, by zmienić swoje grzeszne życie. Człowiek niewierzący nie rozumie odniesienia grzechu do Boga, dlatego Go za nic nie przeprasza. Głęboko wierzący człowiek wie również to, że Bóg jest ciągle znieważany przez świat, dlatego próbuje Mu wynagrodzić swoją miłością za doznawane zniewagi, które nasz Stwórca i Zbawca znosi cierpliwie w swoim miłosierdziu. Potrzeby wynagradzania Bogu nie rozumieją nie tylko niewierzący, ale także ludzie, których wiara przypomina kiełek lub małą roślinkę z przypowieści Jezusa o siewcy. W tych ludziach nie pojawia się duchowe cierpienie z powodu powszechnego lekceważenia Boga i traktowanie Jego miłości i miłosierdzia w sposób niegodny. Nie pojawia się w nich to cierpienie, gdyż ich wiara nie przypomina jeszcze dojrzałych kłosów, napełnionych licznymi ziarnami.

Wiara pobudzająca do kontaktu z Bogiem

„Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”. (Mt 13,23) Zanim wiara stanie się jak dojrzały kłos pełen ziaren przypomina roślinkę z przypowieści Jezusa o siewcy – roślinkę, która rośnie, rozwija się lub więdnie i umiera. Przypowieść poucza, że wiara wciąż ulega przemianie, stając się coraz głębszą lub słabszą. Na każdym etapie jej rozwoju pobudza ona do kontaktu z Bogiem, do życia według Jego woli i do jedności z Nim. Intensywność i jakość tego kontaktu zależy od stopnia wiary i od stopnia miłości do Boga. Jeśli wiara i miłość są słabe, to kontakt z Bogiem jest powierzchowny i słaby. Człowiek prawie wcale o Nim nie myśli, spotkania z Nim mają charakter formalny, często chłodny, ograniczający się do bezdusznego recytowania modlitw lub wyrażania swoich próśb. Gdy wiara się pogłębia, to Bóg coraz wyraźniej jest odbierany jako Istota żyjąca, bliska, czująca, kochająca. Kontakt z Nim przestaje być chłodny i przemienia się w serdeczną przyjaźń. Człowiek myśli o Bogu jako o swoim dobrym i kochającym Ojcu, o Panu i Przyjacielu. Myśli o Nim i o Jego obecności często. Rozmawia z Nim niemal przez cały dzień i noc. Spotyka się z Nim w sakramentach, szczególnie w Komunii św. To spotkanie staje się dla osób wierzących centralnym wydarzeniem nie tylko tygodnia, ale każdego dnia. Inaczej jest z człowiekiem niewierzącym. Dla takiego człowieka nie istnieje coś takiego jak świadomy kontakt z Bogiem, modlitwa.

Uwielbienie, dziękczynienie i prośba przejawem wiary w Boga

„Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”. (Mt 13,23) Przynoszące plon rośliny obrazują wiarę, która pobudza do uwielbiania Boga i do dziękowania Mu. Dojrzała wiara – w przeciwieństwie do wiary słabej – łączy się z uwielbianiem Boga i dziękowaniem Mu. Nie czyni tego nigdy człowiek niewierzący. U ludzi o słabej wierze też nie ma uwielbiania Boga, ponieważ niewielka wiara nie pobudza do zachwycenia się Nim, Jego wspaniałością, a ten zachwyt jest źródłem uwielbienia. Do tego zachwytu prowadzi Duch Święty, który umacnia wiarę i napełnia ją Swoim światłem, aby człowiek uwielbiał Bożą mądrość, miłość, piękno, miłosierdzie. Do uwielbienia zwykle dołącza się dziękczynienie. Człowiek głęboko wierzący również prosi Boga o pomoc. Wiara ukazuje mu wszechmocne Boskie ręce, wyciągnięte z miłością w jego stronę, gotowe w każdej chwili udzielić pomocy. Dostrzegając dzięki wierze Bożą potęgę, miłość i miłosierdzie, człowiek nie waha się prosić o pomoc swojego Pana i Dobrego Ojca. Wierzy Mu i ufa, że otrzyma to, czego sam o własnych siłach nie potrafi osiągnąć.

Skrucha przejawem duchowej dojrzałości człowieka

„Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”. (Mt 13,23) Tym plonem jest między innymi skrucha połączona z wiarą i miłością. Jednak rozpowszechnione jest przekonanie, że obwinianie siebie przez człowieka szkodzi mu. Istotnie, gdyby wszystko kończyło się na samym tylko oskarżaniu siebie, to pożytku byłoby niewiele. Poczucie winy staje się bardzo pożyteczne, gdy prowadzi do Boga, skłania do proszenia Go o przebaczenie, gdy pobudza do spowiadania się ze swoich grzechów i do naprawiania wyrządzonych krzywd. Kiedy człowiek z poczuciem winy szuka w Bogu ratunku, to ujawnia swoją wiarę w Jego miłosierdzie i miłość i spotyka się z Jego miłosierdziem i przebaczeniem. Zostaje uwolniony od grzesznego brzemienia i umocniony łaską. Nigdy nie doznaje zawodu, bo – jak powtarza papież Franciszek – Bóg nigdy nie męczy się przebaczaniem nam. Kiedy człowiek w poczuciu winy idzie do Boga, to staje się podobny do chorego człowieka, którzy szuka pomocy u lekarza. Kto idzie do Boga ze swoim grzechami, ten zmienia się na lepsze, uczy się bowiem pokory, a tak chroni przed wieloma upadkami w przyszłości. Inaczej się dzieje, gdy w swojej pysze człowiek nie dostrzega swoich grzechów albo lekceważy je i pomniejsza i nie szuka Bożego przebaczenia. Przez to trwa w swoich grzechach i naraża się na nowe, bo – jak mówi popularne powiedzenie – „pycha kroczy przed upadkiem”.

Potrzeba zaufania Bożej miłości i mądrości

„Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”. (Mt 13,23) Człowiek, którego wiara jest dojrzała jak kłos pełen ziaren, nigdy nie kwestionuje tego, co pochodzi z Bożych ust. Tymczasem w naszych czasach powszechnym staje się podważanie słuszności Bożych przykazań – przynajmniej tych, które mają bezpośredni lub pośredni związek z małżeństwem i przekazywaniem życia. Zastępuje się je zasadami, które zezwalają na postępowanie niezgodne z wolą Boga, Jego przykazaniami, pouczeniami. Takie lekceważące Boga, Jego Mądrość i Miłość postępowanie usprawiedliwia się wolnością, która rzekomo jest czymś najważniejszym. Nie ma dojrzałej wiary w człowieku, który świadomie podważa słuszność Bożych przykazań, aby usprawiedliwić swoje przekraczanie ich. Człowiek uczciwy i wierzący w prawdziwego Boga – czyli w Boga kochającego i nieskończenie mądrego – uznaje słuszność Bożych przykazań, a jeśli nie postępuje według nich, to siebie oskarża o popełnienie zła. Nigdy nie podważa słuszności przykazań, które zlekceważył i którymi wzgardził, popełniając grzech. Nie przykazania Boże, lecz siebie ocenia krytycznie, żałuje za swoje grzechy, prosi Boga o przebaczenie, przystępuje do sakramentu pojednania. Takie postępowanie ukazuje wiarę, natomiast lekceważące odrzucanie Bożych przykazań to jakby mówienie Bogu: „Ty się na niczym nie znasz, my lepiej niż ty wiemy, co dla nas jest dobre”. Takie myślenie i mówienie to jakby echo szatańskiej pokusy, skierowanej przez węża-kusiciela do pierwszej kobiety. Szatan-wąż kłamliwie pouczał ją, że Bóg dał im swoje przykazanie, aby nie byli podobni wielkością do Niego. Powiedział do niej: „Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło.” (Rdz 3,4-5) Podobnie i dzisiaj szatan kusi człowieka przekonując go, że jeśli porzuci Boże przykazania, to będzie wolny jak Bóg i w pełni szczęśliwy. I tak go zwodzi, prowadząc go do smutku i rozpaczy.

Głęboka wiara w Boże przebaczenie

„Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”. (Mt 13,23) Głęboka wiara, podobna do dojrzałego kłosa, ukazuje nie tylko i zło grzechu, który dotyka samego Boga, ale również Jego miłosierdzie i Jego przebaczenie. Gdy człowiek lepiej rozumie wielkość swojej winy, to tym bardziej rozumie ogrom Bożego miłosierdzia, które zlewa się nie na jakieś „maleńkie słabości i niedoskonałości”, lecz na wielkie zło. A dla człowieka prawdziwie kochającego Boga i ludzi każdy brak miłości i jej najmniejsza niedoskonałość ukazują się jako wielkie zło, które potrzebuje Bożego miłosierdzia. Nie zauważa tego człowiek, którego słaba miłość miesza się z ogromnym egoizmem. Kiedy człowiek ubolewa nad popełnionym przez siebie złem, powinien od razu przypomnieć sobie, że Bóg chce mu okazać miłosierdzie i uwolnić od grzechu i od niepokoju, który mu towarzyszy. Największego uspokojenia dozna, gdy przystąpi do sakramentu pokuty i szczerze się wyspowiada.

Człowiek wsłuchujący się w słowo Boże i rozumiejący je

„Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”. (Mt 13,23) Ziemią żyzną, na której może wzrastać i dojrzewać ziarno słowa Bożego, jest serce człowieka, który słucha go i rozumie je. Gdy słowo Boże jest głoszone, to słuchanie lub niesłuchanie go zależy wyłącznie od nas. Możemy bowiem słuchać np. kazań, homilii lub też nie chodzić do kościoła, aby nie słyszeć prawdy Bożej. Co do rozumienia, to zależy ono przede wszystkim od łaski, od światła Ducha Świętego, ale również od nas. Zależy od Ducha Świętego, ponieważ bez Jego światła słyszane słowo Boże mogłoby się wydawać niezrozumiałe, dziwne, zaskakujące w swojej treści np. to, że zostaliśmy odkupieni przez cierpienie i krzyż Syna Bożego albo to, że Chrystus jest obecny w Eucharystii z ciałem, krwią, duszą i ze swoim Bóstwem. Zrozumienie słowa Bożego zależy także od nas, bo każdy z nas potrafi albo przyjąć oświecenie przez Ducha, albo je odrzucić. Przyjmujemy je, gdy nam zależy na prawdzie, zastanawiamy się nad nią, rozmawiamy z ludźmi wierzącymi, którzy może lepiej od nas rozumieją prawdy wiary, czytamy książki przybliżające nam słowo Boże. Zamykamy się natomiast na światło Ducha, gdy nie robimy tego, co prowadzi do pogłębienia wiary, i nasz umysł zalewamy wyłącznie treściami, które docierają do nas przez środki społecznego przekazu. One wypierają z nas słowo Boże i tamują dostęp światłu Ducha, który chciałby nam wyjaśnić prawdę pochodzącą z nieba.

W Bogu wierzący szuka rozwiązania swoich problemów

„Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”. (Mt 13,23) Plon symbolizuje wiarę dojrzałą, głęboką, która pobudza do stałego kontaktu z Bogiem, do rozwiązywania różnych problemów z Nim i w Nim. Wierzący odpowiadają na pełne miłości wezwanie Jezusa: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię”. (Mt 11,28) Niewierzący i ludzie o wierze słabej nie słyszą tego wołania i swoje problemy próbują rozwiązać bez Niego. Jedną z największych udręk człowieka jest poczucie winy – wyraźne lub zepchnięte do podświadomości. Jedno i drugie wywołuje niepokój i duchową udrękę, od której tylko Bóg potrafi uwolnić. Trzeba tylko iść do Niego, zwłaszcza przez sakrament spowiedzi św., aby doznać duchowego pokrzepienia i uspokojenia. Dzisiaj jednak obserwuje się masową próbę rozwiązania swoich niepokojów i wyrzutów sumienia bez Boga. Usiłuje się utworzyć prawa, które dopuszczają i usprawiedliwiają czyny, które wywołują wiele udręk duchowych. Do tych czynów zalicza się przede wszystkim przerywanie ciąży, a nierzadko także operacyjna zmiana płci. Przez jakiś czas jedno i drugie działanie może przynosić ulgę psychiczną, jednak po latach to się zmienia. Tylko ci, którzy nigdy nie zetknęli się z cierpieniem tych osób, mogą lekkomyślnie zachęcać do podobnych działań i przedstawiać je jako rozwiązujące wszystkie problemy i przynoszące duchowy spokój. Tak nie jest, dlatego i do tych osób Jezus zwraca się z miłością: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię”. (Mt 11,28) Wszyscy – a więc także ci (a może nawet zwłaszcza ci), których przygniata brzemię winy, bo oprócz Jezusa nikt inny nie potrafi od niego uwolnić człowieka.

Wiara nie znosi kłamstwa ani manipulacji

„Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”. (Mt 13,23) Człowiek o wierze dojrzałej, takiej jak kłos z przypowieści Jezusa, poddaje się formowaniu przez prawdę. Odrzuca kłamstwo, fałszywe nauki, manipulację. Odrzuca to wszystko, aby nie uległ w nim zniszczeniu zasiew Boży. Dzisiaj dzięki środkom społecznego przekazu istnieją ogromne możliwości rozpowszechniania prawdy. Jednak tymi samymi środkami można masowo przekazywać kłamstwa, dezinformację, można nimi masowo manipulować ludźmi. I, niestety, często się to robi. Do bardzo zręcznej manipulacji używa się też różnych manifestacji i „parad”. Jedną z nich jest tzw. „parada równości”, która nosi jeszcze inne nazwy. Od zewnątrz przypomina ona różne pochody karnawałowe, imprezy „techno”. Jest to forma przyciągająca wielu, zwłaszcza młodych ludzi. Przyciąga, bo obiecuje dobrą zabawę. Jednak ta zabawowo-karnawałowa atmosfera czegoś uczy i do czegoś zachęca. Chociaż zewnętrznie może się wydawać lekka i przyjemna, to jednak ingeruje ona w sprawy niezwykle istotne dla każdego człowieka i dla dalszego istnienia ludzkości. Wszystko bowiem, co za tymi paradami się ukrywa, ma związek z przekazywaniem życia lub ściślej – z nieprzekazywaniem go. W atmosferze karnawałowo-zabawowej formuje się szczególnie młode umysły i pobudza zwłaszcza młodych ludzi do decyzji, które nigdy nie będą obojętne dla ich życia. Mogą je nieodwracalnie skomplikować. Uczestnicy, zwłaszcza młodzi, mogą poddać się miłej atmosferze i ulec złudzeniu, że sprawy związane z płcią to wyłącznie zabawa bez żadnych poważnych konsekwencji życiowych, bez żadnych niewyobrażalnych dla nich tragedii. Jednak nadawanie kierunku swojemu życiu to nie karnawał ani nie zabawa, lecz sprawa niezwykłej wagi.

Martwa wiara i wiara w wymyślonego boga

„Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”. (Mt 13,23) Plonem zrodzonym z ziarna pochodzącego od Boga jest żywa wiara w Niego, jedynego Boga prawdziwego. Nieraz jednak w człowieku zamiast tej żywiej wiary pojawia się wiara martwa albo nawet wiara w jakiegoś wymyślonego boga, którego w rzeczywistości nie ma. Martwa wiara to taka, która nie porusza serca, nie przybliża do Boga osobowego, z którym można się kontaktować i któremu na Jego miłość można odpowiedzieć swoją miłością. Taka wiara jest tkwiącym w umyśle systemem różnych pojęć i twierdzeń, wymyślonych przez siebie lub pochodzących z różnych innych źródeł. Wiara martwa nie ma wpływu na codzienne życie i postępowanie człowieka. Najwyżej pobudza do zachowywania jakich zwyczajów i tradycji. Bóg dla człowieka o martwej wierze jest jakąś „ideą”, jakimś „pojęciem” tkwiącym tylko w umyśle, „ozdobą” życia. Gdy wiara jest martwa, człowiek nie modli się, nie rozmawia z Bogiem, nie myśli o Nim jako o Osobie żywej, odczuwającej, kochającej. Bóg człowieka o martwej wierze jest bardziej wyobrażeniem niż rzeczywistością. Z tym wyobrażeniem łączy się często swoista „moralność”, która niewiele wspólnego ma z Dekalogiem, danym nam przez Boga prawdziwego. W tym systemie moralnym zasady postępowania dane przez Boga są „poprawione” w taki sposób, aby nie przeszkadzały podążaniu za swoimi pożądliwościami i różnymi egoistycznymi impulsami. W tej „moralności” zazwyczaj wolność osobista jest stawiana najwyżej i w jej imię można robić wszystko, na co ma się ochotę. Fałszywy bóg i fałszywa moralność nie są dobrymi plonami, które wyrosły z Bożego ziarna. Są raczej cierniami z przypowieści Jezusa, które zagłuszają i niszczą ziarna Bożej prawdy, zasiane w sercu człowieka (por. Mt 13,22).

Niezwykłe ziarno, które sprowadza do duszy jego Boskiego Siewcę, Jezusa Chrystus

„Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”. (Mt 13,23) Ziarno, o którym mówi Jezus, jest szczególne. Jego niezwykłość polega na tym, że jeśli trafia na dobrą glebę serca, to nie tylko wzrasta i owocuje, lecz sam Boski Siewca przychodzi do tego serca i tam zamieszkuje. Zamieszkuje przez wiarę. I właśnie tego zamieszkania życzy św. Paweł każdemu, pisząc: „Niech Chrystus zamieszka przez wiarę w waszych sercach; abyście w miłości wkorzenieni i ugruntowani, wraz ze wszystkimi świętymi zdołali ogarnąć duchem, czym jest Szerokość, Długość, Wysokość i Głębokość, i poznać miłość Chrystusa, przewyższającą wszelką wiedzę, abyście zostali napełnieni całą Pełnią Bożą.” (Ef 3,17-19)

Wiele owoców zrodzonych z zasiewu Bożego na dobrej glebie serca

„Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”. (Mt 13,23) Wiara jest pierwszym, ale nie jedynym plonem, który wyrasta na dobrej glebie serca. Kiedy bowiem człowiek przyjmuje z otwartym sercem słowo Boże i pozwala mu wzrastać, to sam Boski Siewca, Jezus Chrystus, przychodzi do niego ze swoim Duchem – Duchem Świętym. Przychodzą i działają, aby wyrosły nowe pożyteczne rośliny i aby pojawiły się nowe owoce Boże. Zaliczają się do nich między innymi owoce Ducha. Udziela ich naszemu ludzkiemu duchowi Duch Święty, który wraz z Ojcem i Synem działa w naszej duszy. „Owocem zaś ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie.” (Ga 5,22-23) Każdy z tych owoców dojrzewa i pięknieje, gdy opiekuje się nim Duch Święty i człowiek, w którym dzięki Niemu ten owoc się pojawił. Każdy zatem dzień powinien być troską o „miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie”. Kiedy te owoce będą w nas dojrzewać, to pobudzą innych ludzi do szukania ich u Ducha Świętego.

Królestwo Boże plonem powstałym dzięki przyjęciu ziarna Bożego

„Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”. (Mt 13,23) Jeśli ziarno Boże padnie na dobrą glebę, przyjmie się i wyrośnie z niego roślina przynosząca plon. Tym plonem jest żywa wiara, która prowadzi do czynów miłości. Obfitym plonem jest życie oparte na woli Boga, na Jego przykazaniach. Dzięki temu plonowi serce człowieka staje się częścią królestwa Bożego, panuje bowiem w nim ład, jakiego życzy sobie Król-Bóg. On zamieszkuje w duszy człowieka, który przyjął ziarna Jego łask i pozwolił im zakorzenić się w swoim sercu. Zamieszkuje i króluje jako kochający Król, który pragnie otrzeć łzę z oczu każdego człowieka, aby w Jego królestwie nie było już „ani żałoby, ni krzyku, ni trudu”, aby w końcu te „rzeczy przeminęły” (Ap 21,4). I tak się stanie, gdy wszystko zostanie w pełni poddane Bogu, aby On był „wszystkim we wszystkich” (1 Kor 15,28).

Wiara prowadząca do miłości tworzy królestwo Boga-miłości

„Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”. (Mt 13,23) Plon, który przynosi ziarno Boże na dobrej glebie serca, to królestwo Boże, królestwo Boga-Miłości, w którym prawem jest miłość. To królestwo buduje wiara pobudzająca do czynów miłości. Nie buduje tego królestwa wiara bezowocna, martwa, bez uczynków miłości, bo – jak mówi św. Jakub – „jak ciało bez ducha jest martwe, tak też jest martwa wiara bez uczynków”. (Jk 2,26) Królestwo Boga-miłości tworzy tylko wiara, która pobudza do miłowania Boga i bliźniego – nawet wroga.

Potrzebni są liczni i gorliwi siewcy słowa Bożego

„Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”. (Mt 13,23) Jeśli nikt nie zasieje słowa Bożego, to nie pojawi się plon nawet na najlepszej glebie, natomiast ciernie i chwasty wyrosną, bo są bardzo rozpowszechnione na tym świecie i łatwo przenoszą się z jednego pola na drugie. Wciskają się do każdego serca. Potrzeba więc gorliwych i licznych siewców Bożej prawdy. Chrystus szuka ich, aby wraz Nim dokonywali zasiewu i cieszyli się w wieczności oglądaniem plonów swojej pracy. Mógłby wprawdzie sam zasiać ziarna swojej prawdy w sposób czysto duchowy, przemawiając do serc ludzkich, postanowił jednak, aby dochodzenie do wiary następowało przez słuchanie słowa Bożego. Taki sposób wyraża wielki szacunek dla ludzkiej wolności, bo człowiek może zawsze dokonać wyboru. Zgodnie z nim albo posłucha słowa Bożego, albo nie będzie go słuchać. Kiedy prawda Boża jest powszechnie odrzucana, wtedy potrzeba wielu gorliwych siewców słowa Bożego. Miał świadomość tego św. Paweł, który Tymoteusza wręcz zaklinał, aby głosił Ewangelię. Napisał do niego: „Zaklinam cię wobec Boga i Chrystusa Jezusa, który będzie sądził żywych i umarłych, i na Jego pojawienie się, i na Jego królestwo: głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, (w razie potrzeby) wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością, ilekroć nauczasz. Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań – ponieważ ich uszy świerzbią – będą sobie mnożyli nauczycieli. Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom. Ty zaś czuwaj we wszystkim, znoś trudy, wykonaj dzieło ewangelisty, spełnij swe posługiwanie!” (2 Tm 4,1-5) Z pewnością nasze czasy należą do tych zapowiedzianych przez św. Pawła, kiedy wielu szuka i mnoży sobie nauczycieli „według własnych pożądań”. Wielu porzuca prawdę Bożą i kieruje się „ku zmyślonym opowiadaniom”. Ponieważ tak się dzieje, wierzący powinni być czujni i wykonywać „dzieło ewangelisty”, siewcy ziarna słowa Bożego. Do każdego z nas św. Paweł przemawia: „Zaklinam cię... głoś naukę Bożą!”.

„Jest już ostatnia godzina”

Apostoł Jan pisze: „Dzieci, jest już ostatnia godzina, i tak, jak słyszeliście, Antychryst nadchodzi, bo oto teraz właśnie pojawiło się wielu Antychrystów; stąd poznajemy, że już jest ostatnia godzina. Wyszli oni z nas, lecz nie byli z nas; bo gdyby byli naszego ducha, pozostaliby z nami; a to stało się po to, aby wyszło na jaw, że nie wszyscy są naszego ducha.” (1 J 2,18-19) Św. Jan napisał, że już „jest ostatnia godzina”, czyli jakiś okres, który coś kończy. Po upłynięciu tej „ostatniej godziny” coś się zacznie – coś innego, coś nowego. W tym wypadku godzina nie oznacza sześćdziesięciu minut, lecz jakiś okres czasu: czasu ostatecznego, kończącego się. Cechą charakterystyczną tego okresu, tej „ostatniej godziny”, jest nasilenie się złego działania „antychrystów”. Na szczęście, to ich działanie – jako działanie w „ostatniej godzinie” – nie będzie trwać wiecznie. „Ostatnia godzina” kończy nasilające się działanie zła i zapowiada „nową godzinę”, nowy czas, w którym ujawni się potęga dobra, łaski, słowa Bożego. „Nowej godziny”, nowego czasu nie znamy w szczegółach, bo jego Twórcą będzie Chrystus: Alfa i Omega dziejów ludzkich. Jego dzieła zawsze są dobre, dlatego siły piekielne próbują nie dopuścić do ich pojawienia się. Czynią to przez „antychrystów”, którzy nie mają w sobie ducha Chrystusowego, walczą z Nim i z Jego dziełami jak ptaki z przypowieści Jezusa, które wydziobują ziarna dobra zasiane przez Zbawiciela. Nasilająca się działalność „antychrystów”, o której mówi św. Jan, świadczy o tym, że zbliża się potężne oczyszczająco-zbawcze działanie Zbawiciela. Trzeba o nie prosić Jezusa, nawet jeśli nie rozumiemy, na czym będzie ono polegało, i wołać: Przyjdź, Panie Jezu! Dokonaj Swojego Dzieła. Amen.

(Więcej o Antychryście i innych znakach poprzedzających przyjście Syna Bożego tutaj)

„Pojawiło się wielu antychrystów”

Św. Jan stwierdza: „Dzieci, jest już ostatnia godzina, i tak, jak słyszeliście, Antychryst nadchodzi, bo oto teraz właśnie pojawiło się wielu Antychrystów”. (1 J 2,18) Pojawiło się wielu antychrystów, a odróżniają się od Chrystusa tym, że nigdy nie rozsiewają ziaren Jego prawdy. Nieraz udają, że to robią, ale w rzeczywistości zasiewają ziarna fałszywej Ewangelii, jakiejś ideologii, która ma pozory nauki zbawiennej dla ludzkości, mądrej, nowoczesnej. Za czasów św. Jana zasięg oddziaływania antychrystów był lokalny, ograniczony. Inaczej jest dzisiaj. Powstaje coraz więcej różnych antychrystów-gwiazdorów internetowych, którzy nie szukają chwały Chrystusa, lecz własnej popularności, dużej liczby internetowych „polubień”. Ich oddziaływanie może mieć zasięg światowy. Podobne możliwości mają antychryści, powiązani z różnymi organizacjami światowymi i wspierani w każdym narodzie przez oddane im osoby. Zarażają siebie i innych mentalnością antychrysta również duchowni, którzy przestają głosić odważnie prawdziwą Ewangelię – taką jaką nam przekazał Chrystus – i mieszają ją z kłamstwami fałszywych nauk, za które chwalą ich ludzie walczący z Chrystusem i Jego Kościołem. Z powodu rozsiewanych kłamstw, półprawd, oszustw ziarna prawdy Bożej są dzisiaj na wagę złota. Kto to „złoto” jeszcze posiada, powinien się nim podzielić z innymi.

(Więcej o Antychryście i innych znakach poprzedzających przyjście Syna Bożego tutaj)

Rozszczebiotane ptaki, niszczące zasiew Bożej prawdy

Św. Jan mówi: „Dzieci, jest już ostatnia godzina, i tak, jak słyszeliście, Antychryst nadchodzi, bo oto teraz właśnie pojawiło się wielu Antychrystów”. (1 J 2,18) Liczni antychryści, o których mówi św. Jan, podobni są do ptaków wydziobujących ziarna zasiane przy drodze. (Mt 13,4) Czynią one coś przeciwnego do tego, co robi siewca. On bowiem zasiewa, a one zasiew niszczą doszczętnie. Ptaki wydziobią każde ziarno, które zauważą. Podobnie i oni: nie przejdą obojętnie obok żadnego dzieła Chrystusa, aby nie próbować go zniszczyć. A wyglądają często niewinnie jak niegroźne, miłe szczebioczące maleńkie ptaszki. Pomimo tego niewinnego wyglądu ich działanie jest zabójcze dla prawdy Bożej. Dziobią w nią jak ptaki dziobami kłamstwa, próżnych obietnic, zatajania prawdy, fałszowania jej, pozornym bronieniem praw człowieka. Czynią to w nadziei usunięcia ze świata Chrystusa, Jego prawdy, Jego moralności. Niszczą prawdę Bożą i wspierają tych, którzy czynią to samo. Ptaki niszczące zasiewy potrafią przy tym pięknie szczebiotać. Podobnie bywa z niektórymi dzisiejszymi antychrystami, którzy też potrafią wszystko ładnie nazwać i wygłaszać piękne słowa, np. użalać się nad niewinnymi dziećmi ginącymi na wojnach, a równocześnie popierać zabijanie tych, które jeszcze się nie narodziły, jakby one były „winne” lub „mniej niewinne”, jakby nie miały nieśmiertelnej duszy stworzonej przez Boga.

Potrzeba dzielenia się wiarą

„Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”. (Mt 13,23) Ziarna w kłosach nie są przeznaczone do stałego pozostawania na polach. Po to się zasiewa pszenicę, aby część jej ziaren posiać ponownie, często również na innych polach, a część przeznacza się na zrobienie mąki i chleba. Można to odnieść do wiary, która wyrosła na dobrej glebie z ziarna słowa Bożego. Ma ona przynieść korzyść wieczną samemu wierzącemu i ludziom, z którymi się spotyka. Powinna się ona rozsiewać jak ziarna, które powstały w dojrzałych kłosach. Jeśli dla kogoś wiara jest cennym klejnotem, to dzieli się nią z innymi. Jeśli człowiek jest egoistą, to zachowuje ją wyłącznie dla siebie mówiąc, że jest ona czymś prywatnym. Natomiast człowiek o wierze dojrzałej odczuwa to, co wyraził św. Paweł słowami: „Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii!” (1 Kor 9,16) Człowiek o głębokiej wierze czuje, że nie może jej zachować tylko dla siebie, gdyż byłoby to przejawem egoizmu i braku miłości do bliźnich i do samego Chrystusa, który On pragnie przyjaźni z każdym człowiekiem, a ta jest niemożliwa, gdy ktoś w Niego nie wierzy lub wierzy bardzo słabo. Ewangelizowanie to obowiązek wypływający z miłości do naszego Zbawiciela i do bliźnich. Czy można nie dawać im i tego, co jest potrzebne do zbawienia i do przyjaźnienia się z samym Bogiem?

Wyjątkowa potrzeba rozsiewania ziaren Bożej prawdy ze względu na „ostatnią godzinę”.

Kiedy Chrystus jest wyjątkowo atakowany, kiedy wiara w Niego i Jego dzieła są zawzięcie niszczone, potrzeba wielu gorliwych siewców Jego prawdziwego słowa. Potrzebują ich czasy, które św. Jan nazwał „ostatnią godziną”, w której wzmoże swoją działalność wielu antychrystów. Napisał: „Dzieci, jest już ostatnia godzina, i tak, jak słyszeliście, Antychryst nadchodzi, bo oto teraz właśnie pojawiło się wielu Antychrystów; stąd poznajemy, że już jest ostatnia godzina. Wyszli oni z nas, lecz nie byli z nas; bo gdyby byli naszego ducha, pozostaliby z nami; a to stało się po to, aby wyszło na jaw, że nie wszyscy są naszego ducha.” (1 J 2,18-19) Ci przeciwnicy Chrystusa atakują Go, Jego naukę i przyniesione przez Niego zbawienie. Głoszą inną „dobrą nowinę” i inne zbawienie – raj na oczyszczonej z zanieczyszczeń ziemi, raj pełen uciech, bogactw, swobody moralnej i postępowania według swoich egoistycznych pożądań. Głoszenie takiej „ewangelii” domaga się szerzenia Ewangelii prawdziwej, aby jej ziarna wyrosły w sercach dzieci, młodzieży i ludzi dorosłych.

(Więcej o Antychryście i innych znakach poprzedzających przyjście Syna Bożego tutaj)

Ziarno Chrystusa i ciernie, ptaki oraz skały antychrysta

Przypowieść Jezusa o siewcy mówi o różnych losach Jego Boskiego zasiewu: jedne ziarna uległy szybszemu lub wolniejszemu zniszczeniu, a inne przyniosły obfity owoc. Przyniosły plon ziarna posiane na dobrej glebie ludzkiego serca, a zniszczone zostały te, które nie były dobrą glebą z powodu kamieni, skał, cierni i z powodu zamienienia się w drogę, na której ptaki wydziobują wszystko, co dla nich może być pokarmem. Wszystko, co w przypowieści Jezusa szkodzi ziarnu Bożemu, można nazwać duchem antychrysta. Ten duch bowiem czyni spustoszenie w ludzkich sercach. Określenie antychryst oznacza przeciwieństwo Chrystusa (CHRYSTUS i ANTY-CHRYST), wrogość wobec Niego, zwalczanie Go. W takim znaczeniu antychrystem może być każdy człowiek nieprzyjazny Chrystusowi, i wszystko to, co stosuje, aby zniszczyć Jego dzieła, zwłaszcza wiarę w Niego, która jak ziarno ma wzrastać w ludzkich sercach. Przed tymi antychrystami przestrzegał św. Jan, który nas pouczył: „Dzieci, jest już ostatnia godzina, i tak, jak słyszeliście, Antychryst nadchodzi, bo oto teraz właśnie pojawiło się wielu Antychrystów; stąd poznajemy, że już jest ostatnia godzina. Wyszli oni z nas, lecz nie byli z nas; bo gdyby byli naszego ducha, pozostaliby z nami; a to stało się po to, aby wyszło na jaw, że nie wszyscy są naszego ducha.” (1 J 2,18-19) Takich „antychrystów” – zwłaszcza dobrze ukrytych, zamaskowanych – powstało wielu w naszych czasach. Podstępnie niszczą oni wszystkie dzieła Chrystusa: wiarę w Niego, Jego Kościół, sakramenty, moralność opartą na Ewangelii. Jak mówi św. Jan wielka ilość antychrystów wskazuje, że „już jest ostatnia godzina”. Można to rozumieć w takim znaczeniu, że już jest „ostatnia godzina” panowania zła, które zostanie zniszczone przez Boską potęgę Chrystusa. O przyśpieszenie dnia tryumfu dobra opartego na łasce trzeba nam się gorliwie modlić.

(Więcej o Antychryście i innych znakach poprzedzających przyjście Syna Bożego tutaj)

Siewcy i niszczyciele ziarna Bożego, o mentalności antychrysta

Chrystus jest głównym Siewcą ziarna Bożego, a ludzie, głosiciele Ewangelii, Jego pomocnikami. Jest jeszcze, niestety, grupa niszczycieli dzieł Bożych. Oni są „antychrystami, wykonującymi dzieła przeciwstawne do tych, których dokonuje Jezus i Jego wierni uczniowie. Niektórzy z tych przeciwników Zbawiciela wcześniej, jak Judasz, zaliczali się do grona Jego wyznawców. Nie wytrwali jednak w wierności i stracili ducha uczniów Chrystusa. O nich św. Jan mówi: „Wyszli oni z nas, lecz nie byli z nas; bo gdyby byli naszego ducha, pozostaliby z nami; a to stało się po to, aby wyszło na jaw, że nie wszyscy są naszego ducha.” (1 J 2,18-19) „Nie wszyscy są naszego ducha” – mówi św. Jan – bo nie mają usposobienia, myślenia, mentalności ukształtowanej przez Ducha Świętego, lecz przez ducha tego świata. Tacy ludzie nieraz uważają się za katolików, oświadczają to publicznie, jednak poglądy, które wyrażają, świadczą, że duchowo należą do jakiejś innej „religii”, „katolicko-własnej”. Niektórzy deklarują, że są praktykującymi katolikami, ale ducha katolickiej wiary w nich nie ma. Nie myślą jak Chrystus i nie mówią jak Chrystus. Przemawia przez nich duch tego świata, pseudo-mądrość tego świata, duch antychrysta. Takich udających katolików i innych chrześcijan Księga Apokalipsy przedstawia jako „drugą bestię” „fałszywego proroka”, który zewnętrznie jest podobny do Baranka-Chrystusa, ale mówi jak zwalczający Go „Smok”. (Ap 13,11-18)

(Więcej o Antychryście i innych znakach poprzedzających przyjście Syna Bożego tutaj)

Nie kataklizmy i prześladowania lecz zła gleba serca doprowadza do zniszczenia Bożych łask

Chrystus w swojej przypowieści o siewcy nie mówi o wielkich kataklizmach, które mogłyby zniszczyć Jego zasiew – takich jak powodzie, szarańcza, długotrwała susza. Mówi o warunkach normalnych, bez kataklizmów. W takich warunkach zniszczenie zasiewu dokonuje się wyłącznie z powodu niewłaściwej gleby. Przez to Zbawiciel pragnie nas pouczyć, że dla zniszczenia wiary w sercu warunki zewnętrzne nie są tak niebezpieczne jak to, co znajduje się w nas, w naszym sercu, nastawieniu, sposobie życia, taktowaniu łaski Bożej itp. Najbardziej krwawe prześladowania nie zniszczyły wiary w Chrystusa ani Kościoła. Zanikła jednak wiara w sercach tych ludzi, którzy lekkomyślnie podeszli do drogocennych ziaren Bożej łaski i do Bożego słowa i bardziej od niego cenili sobie wygodne dla nich słowa ludzkie. Stało się to nawet wtedy, gdy Kościół cieszył się pełną wolnością. Na złej glebie ziarno Boże nie przynosi plonu. Przynosi go natomiast na glebie dobrej. Dla wiary niebezpieczne jest nastawienie człowieka, jego podejście do spraw duchowych, do prawdy, religii, praktyk religijnych. Jeśli we wszystkich tych dziedzinach widać tylko skoncentrowanie się na materii i dobrach tego świata, to istnieje niebezpieczeństwo niszczenia człowieka udzielanych mu przez Boga darów – także wiary, od której zależy otrzymanie wielu następnych łask.

Pole obsiane ziarnami swoich upodobań

Istnieją chrześcijanie – w tym również tacy, którzy uważają się za katolików – których serca wyglądają jak obsiane pole, jednak w napęczniałych kłosach nie ma pożytecznego ziarna, lecz pycha i coś, co sami w sobie wyhodowali. Nie ma w nich Ewangelii Chrystusowej ani nauczania Kościoła. Ziarnami są własne poglądy lub wyobrażenia przejęte od ludzi. I tymi ziarnami się dzielą z innymi, a nawet nieraz przemocą je rozsiewają wokół siebie. Do tej grupy osób zaliczają się tacy, którzy mówią: „Jestem katolikiem, ale...” I po tym „ale” wymieniają to, czego – ich zdaniem – Kościół nie powinien nauczać i co oni, jako „światli”, odrzucają. Wytworzyli sobie swój „katolicyzm”, swoją „wiarę katolicką” i według niej usiłują zreformować Kościół, aby stał się tak „mało katolicki” jak oni i tak zarozumiały jak oni.

Odmawianie swoim dzieciom chrztu i ziaren Ewangelii

„Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”. (Mt 13,23) Aby słowo Boże mogło przynieść plon, przede wszystkim musi być posiane. Tego, niestety, nie rozumie wielu rodziców. W imię rzekomego wychowania dziecka w całkowitej wolności nie wychowują go po chrześcijańsku i nie chcą go ochrzcić. Mówią: „Gdy będzie dojrzałe, samo zadecyduje o swojej wierze i o chrzcie”. I nie obsiewają serca swoich dzieci ziarnami słowa Bożego. Ci rodzice nie zdają sobie sprawy, że krzywdzą swoje dzieci, ponieważ odmawiają im tego, co sam Chrystus uznał na konieczne do zbawienia. Przecież powiedział: „Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony.” (Mk 16,16) Odmawiając dziecku chrztu i słowa Bożego, pozostawiają je wystawione na różne zgorszenia i słowa tego świata, które będą kiełkować jak zatrute ziarna w ich sercach. Nie zdają sobie sprawy, że ich dziecko nie pozostanie w jakimś neutralnym religijnie środowisku, lecz – najczęściej – w środowisku, które nie dba o wzrost wiary i przesycone jest różnymi śmiercionośnymi poglądami. W dziecku będą wyrastały ciernie różnych modnych ideologii, które zaduszą w nim każdą kiełkującą roślinkę Bożej prawdy. Pozbawione ziaren Ewangelii, będzie obsiewane ziarnami „anty-ewangelii”, nawet jeżeli nie będzie ich wybierać w sposób wolny. W świecie bez Boga łatwo o to, by żyć bez Niego, bez Chrystusa i pomocy Jego Kościoła. Gdy rodzice świadomie odmawiają swojemu dziecku karmienia go prawdami Bożymi, to krzywdzą je, tak jak wyrządziliby mu krzywdę, pozbawiając go codziennych posiłków. Dziecko niedożywione staje się słabe. Podobnie dziecko nieumocnione przez chrzest i pokarm słowa Bożego, słabnie duchowo i może nigdy nie dojść do zbawiennej wiary. Nie będzie też chciało żyć inaczej niż rodzice, którzy od najmłodszych lat dawali mu do zrozumienia, że w życiu nie ma większego znaczenia Bóg, Jego słowo i Jego sakramenty. Tacy rodzice są gorszycielami dla swoich dzieci i między innymi do nich odnoszą się ostre słowa Jezusa: „Niepodobna, żeby nie przyszły zgorszenia; lecz biada temu, przez którego przychodzą. Byłoby lepiej dla niego, gdyby kamień młyński zawieszono mu na szyi i wrzucono go w morze, niż żeby miał być powodem grzechu jednego z tych małych. Uważajcie na siebie!” (Łk 17,1-2)

Dawać dzieciom to, co najcenniejsze: Chrystusa, Jego Matkę i Jego Ewangelię

„Posiane w końcu na ziemię żyzną oznacza tego, kto słucha słowa i rozumie je. On też wydaje plon: jeden stokrotny, drugi sześćdziesięciokrotny, inny trzydziestokrotny”. (Mt 13,23) Rodzicom, którzy nie wychowują religijnie swoich dzieci, odmawiają im chrztu i nie mówią im o Jezusie, On powtarza: „Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie i nie przeszkadzajcie im: do takich bowiem należy królestwo Boże.” (Łk 18,16)To samo Jezus mógłby im powiedzieć o swojej Matce: Pozwólcie swoim dzieciom przychodzić do Niej i nie przeszkadzajcie im w tym, bo je przez to bardzo krzywdzicie, pozbawiając wielkiej pomocy radości. Nie wyrośnie duchowy plon w dzieciach, których serc nie obsiewano ziarnem słowa Bożego. Jeśli rodzice nie uczą swoich pociech zaufania i miłości do Jezusa i Jego Matki, jeśli nie wprowadzają w głęboką przyjaźń ze swoim Zbawicielem, to skazują je na osamotnienie w życiu – i to na osamotnienie bez powodu. Bez powodu, ponieważ Jezus i Maryja zawsze będą blisko ich dzieci, gotowi pomóc, umocnić, pocieszyć. Dziecko jednak nie będzie o tym wiedziało i będzie żyło zdane na samą tylko bardzo zawodną pomoc ludzką. Będzie się czuło osamotnione. Rodzice, którzy odmówili dzieciom chrztu i znajomości Jezusa i Jego Matki, pozbawili swoje dzieci – rzekomo bardzo kochane – potężnej podpory życiowej. Na marginesie warto też wspomnieć, że wielu rodziców, którzy nie widzą potrzeby wprowadzania dzieci w życie z Chrystusem, opowiada się za wychowaniem seksualnym od najmłodszych lat, tak jakby od tego miało zależeć szczęście ziemskie i wieczne ich dzieci. To straszne zaślepienie, do którego doprowadza przeciwnik Chrystusa (czyli antychryst), wydaje się niektórym mądrością, gdy tymczasem jest mentalnością antychrysta! Przez to wielu zamienia się w antychrystów, o których św. Jan powiedział: „Dzieci, jest już ostatnia godzina, i tak, jak słyszeliście, Antychryst nadchodzi, bo oto teraz właśnie pojawiło się wielu Antychrystów; stąd poznajemy, że już jest ostatnia godzina. Wyszli oni z nas, lecz nie byli z nas; bo gdyby byli naszego ducha, pozostaliby z nami; a to stało się po to, aby wyszło na jaw, że nie wszyscy są naszego ducha.” (1 J 2,18-19)

(Więcej o Antychryście i innych znakach poprzedzających przyjście Syna Bożego tutaj)

PRZYPOWIEŚĆ O CHWAŚCIE

Inną przypowieść im przedłożył: «Królestwo niebieskie podobne jest do człowieka, który posiał dobre nasienie na swej roli.24 Lecz gdy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał chwastu między pszenicę i odszedł.25 A gdy zboże wyrosło i wypuściło kłosy, wtedy pojawił się i chwast.26 Słudzy gospodarza przyszli i zapytali go: "Panie, czy nie posiałeś dobrego nasienia na swej roli? Skąd więc wziął się na niej chwast?"27 Odpowiedział im: "Nieprzyjazny człowiek to sprawił". Rzekli mu słudzy: "Chcesz więc, żebyśmy poszli i zebrali go?"28 A on im odrzekł: "Nie, byście zbierając chwast nie wyrwali razem z nim i pszenicy.29 Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa; a w czasie żniwa powiem żeńcom: Zbierzcie najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie; pszenicę zaś zwieźcie do mego spichlerza"».30 (Mt 13,24-30)

Królestwo niebieskie, budowane przez Jezusa i atakowane przez Jego nieprzyjaciela

„Inną przypowieść im przedłożył: «Królestwo niebieskie podobne jest do człowieka, który posiał dobre nasienie na swej roli. Lecz gdy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał chwastu między pszenicę i odszedł.” (Mt 13, 24-25) W swojej przypowieści Jezus przedstawia trwającą od wieków walkę dobra ze złem. On, Dobry Bóg, rozsiewa tylko dobre nasienie na swej roli. Na tej samej roli działa jednak także Jego nieprzyjaciel. Również rozsiewa, jednak jego nasienie to chwast. Działanie nieprzyjaciela jest dyskretne, ukryte pod osłoną nocy. Zasiał chwast, gdy ludzie spali i nikt pola nie pilnował. Ten szczegół przypowieści Jezusa wzywa do stałej czujności. Nie można zasypiać duchowo. Niestety, niektórzy ludzie żyją jakby w letargu, nie zdając sobie sprawy z tego, co naprawdę dzieje się wokół nich i w nich samych. Nie trwają mocno przy Chrystusie, bo nie zdają sobie sprawy z przebiegłości Jego nieprzyjaciela, a często nawet nie wierzą w jego istnienie. Mają oczy otwarte, a jednak nie widzą działania tych, którzy rozsiewają zło w ukryciu, pod osłoną pięknych haseł i wspaniałych obietnic. Najczęściej nie widzą tych zagrożeń, ponieważ nie słuchali Bożych ostrzeżeń i pouczeń, które dawał przez swoich proroków, których posyła również dzisiaj, tak jak to czynił w przeszłości. Jeśli ktoś te ostrzeżenia zbagatelizował, to nie widzi nieprzyjaciół Chrystusa, antychrystów, którzy działają bardzo sprytnie – tak jakby rozsiewali tylko dobro. Nie zrozumie tego, co dzieje się na naszych oczach, ten kto świadomie odrzucił jasne Maryjne pouczenia, które otrzymaliśmy za pośrednictwem zmarłego już ks. Gobbiego i żyjącej jeszcze Vassuli Ryden. (Więcej o ks. Gobbim i przekazanych nam przez niego Maryjnych pouczeniach: "Do Kapłanów, umiłowanych synów Matki Bożej " tutaj Równie ważne pouczenia Boże na nasze czasy duchowej walki znajdują się w: Prawdziwe życie w Bogu

Jeśli ktoś odrzuci pouczenia zawarte w tych przesłaniach, to nie odróżni Bożej rośliny od chwastu rozsiewanego przez zapowiedzianych przez św. Jana antychrystów (1 J 2,18-19) – siewców chwastów.

Nieprzyjaciel Chrystusa, antychryst, zainteresowany tym, by ludzie spali

„Lecz gdy ludzie spali, przyszedł jego nieprzyjaciel, nasiał chwastu między pszenicę i odszedł. Słudzy gospodarza przyszli i zapytali go: "Panie, czy nie posiałeś dobrego nasienia na swej roli? Skąd więc wziął się na niej chwast?" (Mt 13,25-27) Słudzy gospodarza pytali go, skąd się wziął chwast, i usłyszeli zgodne z prawdą wyjaśnienie. Dzisiaj wielu nie pyta Boga, właściciela całej ziemi, o wyjaśnienie dzisiejszej sytuacji, w której znalazł się świat. Wielu nie widzi rosnącego chwastu, wielu nazywa go dobrą pszenicą. Nie tylko nie proszą Pana pola o wyjaśnienie, co się na nim dzieje, lecz próbują Go uciszyć, gdy do nas mówi – jak np. przez wspomnianego ks. Gobbiego czy panią Ryden, gdy nam przez swoich posłańców wyjaśnia, ostrzega i pokazuje, jak powinniśmy się zachować, aby nie wpaść zupełnie w zasadzki nieprzyjaciela Chrystusa. Ci nieświadomi duchowo ludzie uciszają głos Pana, gdy mówi, jakby mieli do tego prawo, jakby sami lepiej wiedzieli, jak działa nieprzyjaciel Boga w świecie. Uciszanie współczesnych proroków, przez których mówi do nas Bóg, jest na rękę przeciwnikowi Chrystusa, antychrystowi, którzy może nadal skutecznie działać, bo ludzkość jest uśpiona i nie pozwala się obudzić. I rozsiewa swoje chwasty i atakuje tych, przez których Bóg chce obudzić ludzkość i pokazać drogę wyjścia ze strasznego duchowego kryzysu. Wielu przyłącza się do tego złego działania, chociaż Pismo Święte ostrzega przed tymi, którzy usypiają zamiast budzić. Przykładem może być sposób potraktowania Jeremiasza przez kapłanów i różnych proroków oraz przez przywódców i lud. „Kapłani i prorocy zwrócili się do przywódców i do całego ludu tymi słowami: Człowiek ten zasługuje na wyrok śmierci, gdyż prorokował przeciw temu miastu, jak to słyszeliście na własne uszy. Jeremiasz zaś rzekł do wszystkich przywódców i do całego ludu: Pan posłał mnie, bym głosił przeciw temu domowi i przeciw temu miastu wszystkie słowa, które słyszeliście. Teraz więc zmieńcie swoje postępowanie i swoje uczynki, słuchajcie głosu Pana, Boga waszego; wtedy ogarnie Pana żal nad nieszczęściem, jakie postanowił przeciw wam. (...) Naprawdę bowiem posłał mnie Pan do was, by głosić do waszych uszu wszystkie te słowa.” (Jer 26,11-15) Na szczęście, lud i przywódcy okazali się mądrzejsi od kapłanów i doradzających im fałszywych proroków i obronili Jeremiasza: „Wtedy powiedzieli przywódcy i cały lud do kapłanów i proroków: Człowiek ten nie zasługuje na wyrok śmierci, gdyż przemawiał do nas w imię Pana, Boga naszego.” (Jer 26,16)

Dzięki mądremu gospodarzowi słudzy poznali prawdziwe zagrożenie

„Słudzy gospodarza przyszli i zapytali go: "Panie, czy nie posiałeś dobrego nasienia na swej roli? Skąd więc wziął się na niej chwast?" Odpowiedział im: "Nieprzyjazny człowiek to sprawił". Rzekli mu słudzy: "Chcesz więc, żebyśmy poszli i zebrali go?" (Mt 13, 27-28) Ponieważ słudzy zadali pytanie mądremu gospodarzowi, dlatego poznali prawdę. Dowiedzieli się, jak naprawdę było z chwastem. Nie pojawił się on przypadkowo, nie zasiał się samoczynnie, lecz celowo porozsiewał go ktoś nieprzyjazny. Dzięki temu wyjaśnieniu dowiedzieli się, że mają chronić rolę nie przed wiatrem i samosiejkami, lecz przed kimś inteligentnym, złośliwym i nieprzyjaznym. Tym nieprzyjacielem w odniesieniu do Chrystusa jest szatan i ludzie tak samo jak on złośliwie nastawieni do Niego. To wspomniani przez św. Jana antychryści, których pojawiło się dzisiaj wielu, bo już jest „ostatnia godzina”. O nich to powiedział: „Dzieci, jest już ostatnia godzina, i tak, jak słyszeliście, Antychryst nadchodzi, bo oto teraz właśnie pojawiło się wielu Antychrystów; stąd poznajemy, że już jest ostatnia godzina. Wyszli oni z nas, lecz nie byli z nas; bo gdyby byli naszego ducha, pozostaliby z nami; a to stało się po to, aby wyszło na jaw, że nie wszyscy są naszego ducha.” (1 J 2,18-19) W przeciwieństwie do sług gospodarz znał nieprzyjaciela, który rozsiał chwast. Powiedział im o nim. Podobnie jest dzisiaj. Wielu wrogów Chrystusa i Jego Kościoła jak nieprzyjazny człowiek z przypowieści zbliża się do roli Zbawiciela – jakby pod osłoną nocy – aby unicestwić Jego zasiew. Tymi nieprzyjaciółmi są między innymi różne organizacje, które przez swoich ludzi próbują zniszczyć Kościół, także od wewnątrz. O metodzie ich działania Maryja pouczyła ks. Gobbiego, aby Kościół dostrzegł swoje prawdziwe zagrożenie (zob. Ks. Gobbi, Do kapłanów umiłowanych synów Matki Bożej, głównie rok 1989).

Przebiegły nieprzyjaciel i roztropny gospodarz

„Odpowiedział im: "Nieprzyjazny człowiek to sprawił". Rzekli mu słudzy: "Chcesz więc, żebyśmy poszli i zebrali go?" A on im odrzekł: "Nie, byście zbierając chwast nie wyrwali razem z nim i pszenicy. Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa; a w czasie żniwa powiem żeńcom: Zbierzcie najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie; pszenicę zaś zwieźcie do mego spichlerza". (Mt 13,28-30) Zasiew chwastu nie był dziełem przypadku, lecz wynikiem działania nieprzyjaciela, które zostało dobrze przemyślane. Sam ukrył się pod osłoną nocy i rozsiał chwast, który w swojej początkowej fazie wzrastania był podobny do dobrej pszenicy. Nieprzyjaciel spodziewał się, że dzięki takiemu zamaskowanemu działaniu najbardziej zaszkodzi plonom gospodarza. Spryt i przebiegłość dodawały mu pewności siebie. A jednak gospodarz dobrze wiedział, kto działał na jego polu, z jakim nastawieniem i co tam posiał. Wiedział, ale niby nie reagował i sługi też prosił o roztropność w działaniu, gdyż zależało mu na każdym kłosie dobrej pszenicy. Każde jej ziarno miało dla niego wielką wartość. Nie chciał zmarnować ani jednego dobrego ziarna, dlatego nie pozwolił wyrywać chwastu wtedy, kiedy można go było ławo pomylić z pszenicą. Wiedział, że nadejdzie czas usunięcia chwastu bez najmniejszego ryzyka pomylenia go z dobrą rośliną. Tak roztropnie jak gospodarz z przypowieści Jezusa działa Bóg. On dobrze zna wszystkie ludzkie serca, wie, kto jest dobrą pszenicą a kto – szkodliwym chwastem. Zna jednak przyszłość człowieka i wie, że niektórzy z tych, którzy są teraz chwastami, staną się w przyszłości bardzo dobrą pszenicą dzięki swojemu nawróceniu. Tak było nie jeden raz. Przykładem może być św. Paweł, który najpierw był Szawłem, fanatycznie zwalczającym Chrystusa i Jego wyznawców, a potem stał się Jego gorliwym uczniem dbających o pomnażanie Jego wyznawców.

(O zwodniczych i ukrytych sposobach niszczenia dzieł Bożych zob. Ks. Gobbi, Do kapłanów umiłowanych synów Matki Bożej, głównie rok 1989).

Dzień Pański, dzień oddzielenia chwastu od pszenicy

Do sług, którzy chcieli szybko wyrwać chwast, gospodarz powiedział: „Pozwólcie obojgu róść aż do żniwa; a w czasie żniwa powiem żeńcom: Zbierzcie najpierw chwast i powiążcie go w snopki na spalenie; pszenicę zaś zwieźcie do mego spichlerza". (Mt 13,28-30) „Dniem żniwa” będzie dla każdego człowieka śmierć i następujący po niej sąd szczegółowy. Tego momentu nikt nie uniknie. Ale także dla ludzkości nastanie Dzień Pański, dzień zdemaskowania każdego chwastu, który udawał pszenicę. Dzień tej Bożej ingerencji jest bliższy, niż wielu przypuszcza.

(Na temat tego dnia zob. Ks. Gobbi, Do kapłanów umiłowanych synów Matki Bożej, np. rok 1993 i 1994 i inne lata)

PRZYPOWIEŚĆ O ZIARNKU GORCZYCY I O ZACZYNIE

Inną przypowieść im przedłożył: «Królestwo niebieskie podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posiał na swej roli.31 Jest ono najmniejsze ze wszystkich nasion, lecz gdy wyrośnie, jest większe od innych jarzyn i staje się drzewem, tak że ptaki przylatują z powietrza i gnieżdżą się na jego gałęziach».32 Powiedział im inną przypowieść: «Królestwo niebieskie podobne jest do zaczynu, który pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż się wszystko zakwasiło».33 To wszystko mówił Jezus tłumom w przypowieściach, a bez przypowieści nic im nie mówił.34 Tak miało się spełnić słowo Proroka: Otworzę usta w przypowieściach, wypowiem rzeczy ukryte od założenia świata.35 (Mt 13,31-35)

Królestwo niebieskie wzrastające

„Inną przypowieść im przedłożył: «Królestwo niebieskie podobne jest do ziarnka gorczycy, które ktoś wziął i posiał na swej roli. Jest ono najmniejsze ze wszystkich nasion, lecz gdy wyrośnie, jest większe od innych jarzyn i staje się drzewem, tak że ptaki przylatują z powietrza i gnieżdżą się na jego gałęziach».” (Mt 13,31-32) Dzieła Boże w naszym świecie często na początku nie wyglądają tak, jak w okresie końcowym, bo dopiero rozwijają się i stają się coraz potężniejsze. Tak jest też z królestwem niebieskim. Jego początki są mało spektakularne, bo na ziemi przypomina ono nasienie gorczycy lub niewielki krzew, który z niego wyrósł. W wieczności jednak stanie się potężne i piękne jak wiecznie zielone drzewo. W tym królestwie znajdą się wszyscy zbawieni, podobni do ptaków z przypowieści Jezusa, chętnie przylatujących, by gnieździć się na gałęziach wspaniałego drzewa, które wyrosło z maleńkiego ziarenka.

Gdy wzrośnie, jest większe od innych jarzyn

Ziarno gorczycy jest „najmniejsze ze wszystkich nasion, lecz gdy wyrośnie, jest większe od innych jarzyn i staje się drzewem, tak że ptaki przylatują z powietrza i gnieżdżą się na jego gałęziach». (Mt 13,32) Dzieła Boże, które na początku wydają się niepozorne i często mniejsze od ludzkich dzieł, na końcu przewyższą wszystko. Żadne ludzkie dzieło im nie dorówna, a już w żadnym razie – dzieło złych duchów.

Ptaki przylatują i gnieżdżą się na gałęziach wspaniałego królestwa Bożego

Ziarno gorczycy jest „najmniejsze ze wszystkich nasion, lecz gdy wyrośnie, jest większe od innych jarzyn i staje się drzewem, tak że ptaki przylatują z powietrza i gnieżdżą się na jego gałęziach».” (Mt 13,32) Na małym ziarenku gorczycy ptaki nie potrafią siadać, kiedy jednak wyrośnie z niego wielkie drzewo, przylatują i gnieżdżą się na jego gałęziach. Podobnie jest z królestwem niebieskim. Kiedy jest małe jak ziarno gorczycy, nie przyciąga zbyt wielu, gdyż nie jest zauważane. Odkrywają je tylko niektórzy ludzie i wchodzą do tego królestwa i przez to je powiększają. Dzięki temu, że staje się coraz bardziej widoczne, pozyskuje jeszcze więcej nowych obywateli. I tak będzie do końca dziejów ludzkich. W wieczności królestwo niebieskie stanie się ogromnym drzewem, które ogarnie wszystkich zbawionych. Znajdą tam miejsce wiecznego spoczynku i szczęścia jak ptaki z przypowieści Jezusa, gnieżdżące się na gałęziach wielkiego drzewa, które wyrosło z maleńkiego ziarna.

Królestwo posiadające moc przemienienia wszystkich ludzkich serc

„Powiedział im inną przypowieść: «Królestwo niebieskie podobne jest do zaczynu, który pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż się wszystko zakwasiło».” (Mt 13,33) Porównanie królestwa niebieskiego do działania zaczynu w mące pokazuje jego moc przemieniającą człowieka i świat. Tam, gdzie znajduje się Boże królestwo, dokonuje się przemiana – najpierw w ludzkim sercu. Kiedy zaś człowiek się przemieni, wówczas zaczyna oddziaływać na świat, w którym żyje, i przemienia go. Dobro, które kiełkuje i rośnie w konkretnym człowieku, przemienia nie tylko jego samego, ale także innych ludzi.

Wzrost królestwa Bożego w konkretnym człowieku

„Powiedział im inną przypowieść: «Królestwo niebieskie podobne jest do zaczynu, który pewna kobieta wzięła i włożyła w trzy miary mąki, aż się wszystko zakwasiło».” (Mt 13,33) Wzrost królestwa niebieskiego dokonuje się jakby w dwóch kierunkach. Jednym z nich jest wzrost ilościowy. Polega on na tym, że należy do niego coraz więcej ludzi. Jego początkiem był Jezus i obecna przy Nim od poczęcia Maryja. Do tego królestwa należał św. Józef, potem wszyscy Jego uczniowie. Po wniebowstąpieniu Jezusa Kościół, który jest początkiem Bożego królestwa, coraz bardziej zaczął się rozszerzać na całej ziemi. Stopniowo pojawiał się w różnych krajach i na nowych kontynentach. Ale jest jeszcze inny wymiar wzrostu królestwa niebieskiego. Polega on na tym, że to królestwo jakby zakorzenia się coraz bardziej w konkretnym człowieku i stopniowo coraz pełniej ogarnia wszystkie sfery jego życia. Ten aspekt wzrastania królestwa ukazuje przypowieść o zaczynie, który działa na tę samą mąkę, stale ją coraz bardziej przemieniając. I tak jest z człowiekiem, który poddał się działaniu łaski. Zaczyn Bożej prawdy i miłości potrafi go przeniknąć w pełni. Przez to staje się nie tylko członkiem królestwa, jego częścią, lecz w pewnym sensie nim samym, gdyż coraz bardziej przenika go Chrystus, Król tego królestwa. On to przemienia ludzką wolę, myślenie, wartościowanie, ocenianie, mówienie, odczuwanie, działanie, sposób posługiwania się swoimi uzdolnieniami, charyzmatami itd. Ten proces przekształcania zazwyczaj dokonuje się stopniowo, tak jak działanie zaczynu w cieście. Dzięki tej przemianie Chrystus może stawać się w człowieku kochającym Królem, któremu z miłości poddaje się wszystko, czym człowiek jest, czym dysponuje i czym się posługuje.

Objawienie przez Jezusa rzeczy ukrytych od założenia świata

„To wszystko mówił Jezus tłumom w przypowieściach, a bez przypowieści nic im nie mówił. Tak miało się spełnić słowo Proroka: Otworzę usta w przypowieściach, wypowiem rzeczy ukryte od założenia świata.” (Mt 13,34-35) Do tych rzeczy ukrytych od założenia świata zalicza się między innymi tajemnica królestwa niebieskiego, które będzie zakorzenione w naszej ziemskiej rzeczywistości, aby ją uświęcić i w przyszłości stać się królestwem w wieczności. Te ukryte rzeczy zostały nam zbliżone przez przypowieści Jezusa. Jedni je zrozumieli lepiej, a inni – gorzej. Dla wszystkich jednak zrozumienie – bez względu na jego stopień – było i jest pożyteczne. Jezus zaczął wyjaśniać tajemnice królestwa niebieskiego wtedy, gdy zaczęło się ono tworzyć na ziemi dzięki Niemu.

Rzeczy ciągle jeszcze ukryte

„To wszystko mówił Jezus tłumom w przypowieściach, a bez przypowieści nic im nie mówił. Tak miało się spełnić słowo Proroka: Otworzę usta w przypowieściach, wypowiem rzeczy ukryte od założenia świata.” (Mt 13,34-35) Jezus odsłonił rzeczy ukryte od założenia świata, ale tylko te, które w Jego czasach były konieczne do ujawnienia. Nadal wiele z tych wydarzeń pozostaje w ukryciu, chociaż zostały nam zapowiedziane np. w Księdze Apokalipsy. Sprawy dotyczące wieczności człowieka zostały wyraźnie objawione, gdyż mają wpływ na los wieczny. Dlatego wiemy o wiecznym niebie i piekle oraz o przejściowym oczyszczeniu po śmierci. Ziemskiej przyszłości nie musimy znać szczegółowo, chociaż w odpowiednim czasie Bóg może nam ją przedstawić wyraźniej, abyśmy przez nawrócenie mogli się na nią przygotować. Wiele zapowiedzianych wydarzeń, które na pewno nastąpią, ukrywa się przed nami pod osłoną znaków, jednak nie potrafimy sobie ich szczegółowo wyobrazić. Do takich zaliczają się między innymi takie zapowiedzi z Księgi Apokalipsy jak ujawnienie się mocy Chrystusa i Jego sąd nad światem, pojawianie się różnych Bestii i ich klęska, panowanie Babilonu i jego zagłada, zaślubiny Kościoła z Chrystusem, nowe niebiosa i nowa ziemia i wiele innych. Te zapowiedziane symbolicznie w Księdze Apokalipsy wydarzenia najczyściejszej realizowały się ciągle w historii ludzkiej, jednak z różnym nasileniem i w różnych miejscach. Każda taka realizacja równocześnie zapowiadała podobne przyszłe wydarzenia, jednak jakby intensywniejsze. Do takich mogą się zaliczać te, które ukrywają się pod symbolem apokaliptycznych „pieczęci”, „trąb”, „biada”, czy zapieczętowanych „grzmotów”. Przyszłe ziemskie wydarzenia i ujawnianie się Boskiego królowania w naszej rzeczywistości to tajemnica znana tylko Bogu i temu, komu ją objawia przez swoje światło. Jeśli komuś Bóg zechce ją objawić i przekazać ludzkości, to nie należy się temu zuchwale przeciwstawiać. Nie wolno tego pouczenia lekkomyślnie odrzucać. Trzeba jednak się strzec ludzkich domysłów i ludzkich interpretacji, pochodzących z niezaspokojonej ciekawości, gdyż mogą się okazać fałszywe, a przez to – niebezpieczne. Trzeba się strzec fałszywych proroków, którzy istnieli już w Starym Testamencie i nieraz głosili ludziom nie to, co Bóg miał im do powiedzenia, lecz to, czego chętnie słuchali, np. zapowiedzi świetlanej przyszłość wtedy, gdy groziła zagłada. U prawdziwych proroków przepowiednie były różne: jedne przerażające, pobudzające do nawrócenia i inne – pocieszające, zapowiadające ujawnienie się Bożego miłosierdzia na ziemi i karę na gnębicieli, którzy lekceważą Boże przykazania i dręczą swoich bliźnich. Autentyczni prorocy wiedzieli, że prawdę należy przekazywać taką, jaka jest – bez fałszowania jej; wiedzieli, że wszystkie Boże pouczenia są prawdziwe i pożyteczne.

WYJAŚNIENIE PRZYPOWIEŚCI O CHWAŚCIE

Wtedy odprawił tłumy i wrócił do domu. Tam przystąpili do Niego uczniowie i prosili Go: «Wyjaśnij nam przypowieść o chwaście!»36 On odpowiedział: «Tym, który sieje dobre nasienie, jest Syn Człowieczy.37 Rolą jest świat, dobrym nasieniem są synowie królestwa, chwastem zaś synowie Złego.38 Nieprzyjacielem, który posiał chwast, jest diabeł; żniwem jest koniec świata, a żeńcami są aniołowie.39 Jak więc zbiera się chwast i spala ogniem, tak będzie przy końcu świata.40 Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości,41 i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.42 Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego. Kto ma uszy, niechaj słucha!43 (Mt 13,36-43)

„Wyjaśnij nam, Panie...”

„Wtedy odprawił tłumy i wrócił do domu. Tam przystąpili do Niego uczniowie i prosili Go: «Wyjaśnij nam przypowieść o chwaście!»” (Mt 13,36) Jeśli czegoś nie rozumiemy, należy tak jak uczniowie Jezusa pytać tych, którzy lepiej od nas coś pojmują, przede wszystkim – Zbawiciela. On bowiem jest Słowem Bożym, które potrafi nas o wszystkim pouczyć, wszystko wyjaśnić. Kiedy jednak Go o coś pytamy, nie powinniśmy Mu nakazywać, kiedy i w jaki sposób ma nam odpowiedzieć: czy przez wewnętrzne oświecenie, czy przez jakąś książkę lub spotkanego człowieka, który nam pomoże zrozumieć prawdę. Jemu powinniśmy pozostawić swobodę działania wierząc, że zrobi to w sposób, który będzie najlepszy dla nas, i w czasie, kiedy zrozumienia jakieś prawdy będziemy najbardziej potrzebowali. Nie powinniśmy też lekceważyć tych wyjaśnień, które Bóg z własnej inicjatywy zechciał nam już dać np. przez ks. Gobbiego, panią Ryden i przez inne charyzmatyczne i prorockie pouczenia (np. Medziugorje, Maria Valtorta, Catalina Rivas i inne pochodzące od Boga – czyli prawdziwe – objawienia)

Ludzie dobrym zasiewem albo chwastem

Gdy uczniowie poprosili Jezusa, by im wyjaśnił przypowieść o chwaście, „On odpowiedział: «Tym, który sieje dobre nasienie, jest Syn Człowieczy. Rolą jest świat, dobrym nasieniem są synowie królestwa, chwastem zaś synowie Złego.” (Mt 13,37-38) W swojej przypowieści Jezus wyjaśnia nam, że po świecie chodzą „synowie królestwa” i „synowie Złego”. Pierwsi zostali uformowani przez Syna Człowieczego, czyli przez Jezusa Chrystusa, przez Jego łaskę, drudzy – przez Złego. „Złym” jest diabeł i ludzie, którzy dobrowolnie sali się jego synami, gdyż obrali go sobie za ojca. Tym, którzy wypełniali pożądania złego ducha, Jezus powiedział: „Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać pożądania waszego ojca. Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa.” (J 8,44) Podobnie jak ich „zły ojciec” zachowują się jego synowie, natomiast „synowie królestwa” nie spełniają jego woli, lecz wolę Ojca niebieskiego. Ludzie uformowani przez „Złego” należą do niego, tak jak dzieci należą do swoich rodziców.

Prawdziwi prorocy i chwast proroków fałszywych

„Tym, który sieje dobre nasienie, jest Syn Człowieczy. Rolą jest świat, dobrym nasieniem są synowie królestwa, chwastem zaś synowie Złego.” (Mt 13,38) Przypowieść Jezusa o chwaście odnosi się do wszystkich ludzi na ziemi, którzy dzięki łasce Jezusa mogą się stać „synami królestwa” albo – gdy świadomie wybierają zło – „synami Złego”. Przypowieść tę można też odnieść do prawdziwych proroków, posyłanych przez Boga, i do proroków fałszywych, których jak chwast rozsiewa na ziemi piekło. Jedni i drudzy wyrastają na „roli świata” i działają. Pierwsi pogłębiają znajomość słowa Bożego i przyczyniają się do odnowy duchowej świata, drudzy natomiast – kłamcy jak ich ociec diabeł – kłamią, oszukują i zwodzą naukami o pozorach humanizmu – niby bardzo dobrych dla człowieka. Fałszywi prorocy upodabniają się do prawdziwych jak chwast, który w początkowej fazie wzrastania przypomina dobrą pszenicę. Udaje się im częściowo zamaskować przez mieszanie prawdy Bożej z kłamstwami. W ich nauczaniu jest trochę pszenicy-prawdy i chwasty zwodniczych kłamstw. Aby odróżnić proroków prawdziwych od fałszywych, potrzeba światła Ducha Świętego. O nie trzeba prosić i równocześnie szukać rady u ludzi napełnionych Bożą mądrością. Jeśli ktoś idzie bezkrytycznie za każdą nauką, która została określona jako „objawienie”, to wcześniej czy później zacznie niszczyć objawienia prawdziwe i podążać za fałszywymi i je propagować.

Dobra roślina pomieszana ze złym chwastem

„Nieprzyjacielem, który posiał chwast, jest diabeł; żniwem jest koniec świata, a żeńcami są aniołowie. Jak więc zbiera się chwast i spala ogniem, tak będzie przy końcu świata. Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego. Kto ma uszy, niechaj słucha!” (Mt 13,39-43) Teraz na tym świecie „synowie królestwa” żyją obok „synów Złego”, tak jak pożyteczna roślina – do czasów żniwa – rośnie na tym samym polu obok nieużytecznego chwastu. To pomieszanie dobrych ze złymi nie będzie jednak trwało wiecznie. Zakończy je sąd Boży, który sprawi wieczne oddzielenie jednych od drugich. (Więcej o sądzie Bożym tutaj)

Piec rozpalony lub królestwo Ojca

„Nieprzyjacielem, który posiał chwast, jest diabeł; żniwem jest koniec świata, a żeńcami są aniołowie. Jak więc zbiera się chwast i spala ogniem, tak będzie przy końcu świata. Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego. Kto ma uszy, niechaj słucha!” (Mt 13,39-43) Zło nie będzie wiecznie mieszało się z dobrem. Zostanie na zawsze rozdzielone. Ci, którzy dzięki łasce i współpracy z nią stali się podobni do Jezusa, do Jego Matki wniebowziętej i wszystkich innych świętach, „będą jaśnieć jak słońce w królestwie Ojca swego”. Losem tych, którzy dopuszczają się nieprawości, będzie męka, „płacz i zgrzytanie zębów” w piekle, które Jezus nazwał „piecem rozpalonym”. To piec, który pali, ale nie spala. W przyrodzie jest tak, że chwast nie może się zamienić w pszenicę. Z ludźmi jest inaczej. Człowiek, który był podobny do nieużytecznego chwastu, może się stać tak pożyteczny jak pszenica. Musi się jednak nawrócić. Chce mu w tym pomóc Zbawiciel i Jego Najświętsza Matka, która czeka w niebie na każde swoje dziecko, czyli na każdego człowieka. Pomaga się nawrócić, bo nie chce, by któreś z Jej dzieci dostało się do „rozpalonego pieca”, piekła.

„Czasze gniewu Bożego za prześladowanie świętych i proroków”

Na świat spadają plagi jak za czasów wyjścia Izraela z Egiptu. Dotknęły one Egipcjan, ponieważ gnębili lud czczący prawdziwego Boga. Na ziemię wciąż wylewają się także „czasze gniewu Bożego”, ukazane w Księdze Apokalipsy: „A drugi (anioł) wylał swą czaszę na morze: I stało się ono krwią jakby zmarłego, i każda z istot żywych poniosła śmierć – te, które są w morzu. A trzeci wylał swą czaszę na rzeki i źródła wód: i stały się krwią. (Ap 16,3-4) „A czwarty wylał swą czaszę na słońce: i dano mu władzę dotknąć ogniem ludzi. I ludzie zostali dotknięci wielkim upałem, i bluźnili imieniu Boga, który ma moc nad tymi plagami, a nie nawrócili się, by oddać Mu chwałę.” (Ap 16,8-9) „I usłyszałem anioła wód, mówiącego: Ty jesteś sprawiedliwy, Który jesteś, Który byłeś, o Święty, że tak osądziłeś. Ponieważ wylali krew świętych i proroków, krew również pić im dałeś. Godni są tego!” (Ap 16,5-6) Według Księgi Apokalipsy różne nieszczęścia i kataklizmy są wywoływane przez prześladowania „świętych i proroków”, czyli wyznawców prawdziwego Boga i proroków, których On posyła, aby przekazali Jego pouczenia, wyjaśnienia, ostrzeżenia i nawoływania do przemiany życia. Te różne apokaliptyczne „czasze gniewu Bożego” wylewają się również na Polskę, w której wiara jest jeszcze mocno zakorzeniona.To prawda, jednak nasz kraj nie jest wolny od zła, zwłaszcza od aborcji i powszechnego lekceważenia sakramentu małżeństwa. Wielu sprzyja ruchom przeciwstawiającym się Bożemu prawu i deprawującym dzieci od najmłodszych lat. Jeszcze w jednej dziedzinie widać w naszym kraju wyjątkowe opieranie się łasce Bożej i walczenie z nią: to lekceważenie i prześladowanie prawdziwych proroków, posyłanych przez Boga. Polskie duchowieństwo, niestety, zalicza się do tych, którzy odwrócili wiernych od autentycznych Bożych dzieł, przez które niebo chciało nam pomóc zrozumieć zawiłe czasy, w których żyjemy, pomóc się nie zagubić i uniknąć różnych plag i „czasz gniewu Bożego”, które na nas spadają, miedzy innymi za lekceważenie Bożej pomocy. Nie tylko nie zachęca się do czytania prawdziwych objawień, zainteresowania się głosem z Nieba lecz wręcz zniechęca się lub zabrania czytania ich. Nierzadko z tych, przez których Bóg chce nam pomagać w utrzymaniu się po stronie dobra w duchowej walce – ogarniającej dzisiaj cały świat – wyśmiewano się, nadawano im przydomek „medium” spirytystycznego. Były wypadki odbierania posiadanych orędzi i zastraszania, żądania palenia posiadanych książek. To polski duchowny swoją publikacją przyczynił się do odrzucenia przez wielu prorockich przekazów z Garabandal. Równocześnie Polska zalicza się do krajów, w których masowo czyta się, propaguje orędzia fałszywe i zatruwa nimi Kościół. Ruch kapłański, do którego Maryja zachęcała przez ks. Gobbiego, w naszym kraju jako jedynym na świecie został stłumiony przez duchownych. Szerzony jest też paszkwil, w którym kapłan Maryję z Medziugorja nazywa szatańską zjawą. Istnieje też wydany przez pewnego kapłana rachunek sumienia, zawierający pytanie: „czy czytałeś pisma Vassuli Ryden”, sugerujące, że taka lektura byłaby grzechem. Znany mi jest wypadek próby wpłynięcia na pewną uczelnię katolicką, żeby nie zatwierdzono tematu pracy magisterskiej studenta, który pisał o jedności w pismach wspomnianej już pani Ryden. Tej też przekazicielce Bożych orędzi, w czasie jednej z podróży do Polski, jedno zgromadzenie, zastraszone, odmówiło w ostatniej chwili noclegu, na który się wcześniej zgodziło. Wielu w naszym kraju nie przypomina roztropnych sług z przypowieści Jezusa, którzy pytali gospodarza, czy mają usunąć chwast. W Polsce liczni słudzy o nic nie pytają i na oślep, bez rozeznania, wyrywają i depczą wszystko, co w swojej pysze i przede wszystkim ignorancji uznali za niebezpieczne dzieła diabelskie. Taka działalność to prześladowanie proroków, a ściślej – przeciwstawianie się mówiącemu Bogu.

Płacz i zgrzytanie zębów tych, którzy chcieli być chwastem”

„Nieprzyjacielem, który posiał chwast, jest diabeł; żniwem jest koniec świata, a żeńcami są aniołowie. Jak więc zbiera się chwast i spala ogniem, tak będzie przy końcu świata. Syn Człowieczy pośle aniołów swoich: ci zbiorą z Jego królestwa wszystkie zgorszenia i tych, którzy dopuszczają się nieprawości, i wrzucą ich w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów. Wtedy sprawiedliwi jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego. Kto ma uszy, niechaj słucha!” (Mt 13,39-43) „Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów”. Tak przestawia Jezus cierpienie tych, którzy woleli być szkodliwym chwastem niż pożyteczną pszenicą. Będą „zgrzytać zębami” z bólu i wściekłości między innymi dlatego, że przegrali z dobrymi, że zostali na zawsze skompromitowani i że nic złego nie będą mogli już nigdy uczynić zbawionym, którzy „jaśnieć będą jak słońce w królestwie Ojca swego”. Ten ich blask będzie ich przyprawiać o wściekłość przez całą wieczność. Na ziemi prześladowali ich i zabijali, czuli się potężnymi panami życia i śmierci, nietykalnymi, bogatymi, siejącymi postrach, a teraz już nie potrafią im zaszkodzić, gdyż chroni ich sam Bóg.

PRZYPOWIEŚĆ O SKARBIE I PERLE

Królestwo niebieskie podobne jest do skarbu ukrytego w roli. Znalazł go pewien człowiek i ukrył ponownie. Uradowany poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę rolę.44 Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do kupca, poszukującego pięknych pereł.45 Gdy znalazł jedną drogocenną perłę, poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił ją.46 (Mt 13,44-46)

Ogromna wartość królestwa niebieskiego

Człowiek, który znalazł skarb, i kupiec, który zalazł drogocenną perłę, sprzedali wszystko, co posiadali, aby nabyć to, co miało wielką wartość. Wyrzekli się tego wszystkiego, co wcześniej posiadali. Mogło to wyglądać na stratę. Tak jednak nie było, gdyż skarb i perła miały zdecydowanie większą wartość niż posiadany wcześniej majątek. Przedstawiając swoją przypowieść, Jezus poucza nas o wielkiej wartości królestwa niebieskiego, któremu nic na ziemi nie dorównuje. Kiedy zatem stajemy wobec wyboru: królestwo niebieskie lub dobra ziemskie, nasz wybór powinien być jasny: zawsze – królestwo niebieskie.

Ukryty skarb królestwa niebieskiego.

„Królestwo niebieskie podobne jest do skarbu ukrytego w roli.” (Mt 13,44) Założone przez Chrystusa królestwa posiada ogromną wartość, a jednak tego nie dostrzegamy. Można tylko wierzyć słowom Jezusa. Jest ono jak skarb ukryty w roli, poza zasięgiem wzroku. Jego wartość potrafi jednak bez trudu odkryć ten, kto kocha Boga. Człowiek miłujący Go chce z Nim przebywać, kochać Go zawsze. Przebywania z Nim nie zamieniłby na żadne skarby tego świata – zresztą przemijające. Jeśli ktoś Boga nie kocha, to królestwo niebieskie zbytnio go nie przyciąga i woli używać dóbr tego świata, aby nie myśleć o swoim losie po śmierci.

Św. Paweł człowiekiem, który znalazł „ukryty skarb”, Jezusa Chrystusa

„Królestwo niebieskie podobne jest do skarbu ukrytego w roli. Znalazł go pewien człowiek i ukrył ponownie. Uradowany poszedł, sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę rolę.” (Mt 13,44) Św. Paweł należy do tej rzeszy świętych, którzy odnaleźli „skarb ukryty”, Chrystusa. A skarb ten był przez długi czas ukryty przed jego oczami. Gdyby nie cudowna ingerencja łaski pod Damaszkiem (por. Dz 9,1-19), nie odkryłby Go może nigdy. Na szczęście, Ten, który jest „Skarbem”, pomógł mu Siebie rozpoznać. Dzięki temu Szaweł, dumny faryzeusz, stał się Jego gorliwym uczniem, troszczącym się o znaleziony "Skarb" i ukazującym Go innym ludziom.
Św. Paweł, przed nawróceniem, miał inne skarby, niż Chrystusa. Zaliczały się do nich różne praktyki faryzejskie, które napełniały go dumą i budziły podziw w jego otoczeniu. Czuł się sprawiedliwy dzięki swoim uczynkom prawnym. Kiedy jednak odkrył Chrystusa, wszystko dotychczasowe, co wydawało mu się „zyskiem”, uznał za „stratę” i „śmieci”. Św. Paweł porzucił wszystko, z czego był dumny jako faryzeusz i co czyniło go wielkim w jego środowisku. Gdy odkrył prawdziwy „Skarb”, Jezusa Chrystusa, Pana, zaczął się liczyć tylko On i wiara w Niego. W Nim, w Jego śmierci i zmartwychwstaniu, znalazł prawdziwe zbawienie i nadzieję, że przez udział w Jego krzyżu sam osiągnie zmartwychwstanie. Tak o tym napisał w Liście do Filipian: „Ale to wszystko, co było dla mnie zyskiem, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę. I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim – nie mając mojej sprawiedliwości, pochodzącej z Prawa, lecz Bożą sprawiedliwość, otrzymaną przez wiarę w Chrystusa, sprawiedliwość pochodzącą od Boga, opartą na wierze – przez poznanie Jego: zarówno mocy Jego zmartwychwstania, jak i udziału w Jego cierpieniach – w nadziei, że upodabniając się do Jego śmierci, dojdę jakoś do pełnego powstania z martwych. (Flp 3,7-11)

PRZYPOWIEŚĆ O SIECI

Dalej, podobne jest królestwo niebieskie do sieci, zarzuconej w morze i zagarniającej ryby wszelkiego rodzaju.47 Gdy się napełniła, wyciągnęli ją na brzeg i usiadłszy, dobre zebrali w naczynia, a złe odrzucili.48 Tak będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, wyłączą złych spośród sprawiedliwych49 i wrzucą w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.50 Zrozumieliście to wszystko?» Odpowiedzieli Mu: «Tak jest».51 A On rzekł do nich: «Dlatego każdy uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare».52 (Mt 13,47-52)

Czas połowu i oddzielania dobra od zła

Obecny czas jest bardzo uciążliwy dla ludzi królestwa, ponieważ obok nich żyją ich przeciwnicy i prześladowcy, którzy do królestwa niebieskiego nie chcą wejść. Ten czas przypomina połów ryb. Ta sama sieć napełnia się rybami różnego rodzaju. Nastanie jednak czas selekcji. Dokona się ona przy końcu świata. „Tak będzie przy końcu świata: wyjdą aniołowie, wyłączą złych spośród sprawiedliwych i wrzucą w piec rozpalony; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów.” (Mt 13,49-50)

Wszystko, co dobre, ma służyć rodzinie Kościoła

„A On rzekł do nich: «Dlatego każdy uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare».” (Mt 13,52) Jezus mówi o uczonych Piśmie, którzy stali się Jego uczniami i tym samym uczniami królestwa niebieskiego. Powinni się zachowywać jak ojcowie rodziny, którzy wszystkim, co posiadają, mają się posługiwać dla dobra rodziny. Nie tylko starymi, które znali, zanim poznali Jezusa. Pouczenie Jezusa jest ważne dzisiaj, kiedy w Kościele istniej duża grupa takich, którzy za wartościowe uważają tylko to, co stare: np. liturgię tzw. przedpoborową, Odrzucają Sobór Watykański II, tak jakby Duch Święty na nim nie działał. Karmią innych tylko tym, co im się wydaje wartościowe. Nie przypominają jednak tych mądrych ojców rodziny, o których mówi Jezusa, a „którzy ze swego skarbca wydobywają rzeczy nowe i stare”.

Nie „ojciec rodziny”, lecz zarozumiały samozwaniec

„A On rzekł do nich: «Dlatego każdy uczony w Piśmie, który stał się uczniem królestwa niebieskiego, podobny jest do ojca rodziny, który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare».” (Mt 13,52) Jezus mówi o skarbcu, w którym mieszczą się „rzeczy nowe i stare”. Nie tylko stare, jak się niektórym wydaje. Takim skarbcem w Kościele jest Tradycja. Przekazuje ona prawdę Bożą – i tę, która pochodzi od początku Kościoła, i tę, którą Duch Święty pomógł zrozumieć w czasach późniejszych, i tę, którą dał nam zrozumieć w ostatnich czasach, na Soborze Watykańskim II, albo jeszcze później. Prawda jest prawdą bez względu na czasy, kiedy została odsłonięta przed nami. Nie wolno jej lekceważyć, sięgając np. tylko do Soboru Trydenckiego i lekceważąc wszystkie dzieła Ducha Świętego, których dokonał po tym soborze. Nie wolno też lekceważyć prawdy Bożej, której nasz Pan udziela nam przez swoich proroków-posłańców (np. Do Kapłanów, umiłowanych synów Matki Bożej, lub Prawdziwe Życie w Bogu ), aby pomóc nam zrozumieć czasy, w których żyjemy, i uchronić nas od pogubienia się w ogarniającym wszystko piekielnym zamęcie. Jeśli ktoś lekceważąco odrzuca te Boże wyjaśnienia, to odpowie przed Dawcą tych pouczeń za swoje zagubienie i za pozostawienie w zaślepieniu tych ludzi, których Bóg oddał pod jego duchową opiekę. Odpowie, ponieważ przestał być ojcem rodziny, „który ze swego skarbca wydobywa rzeczy nowe i stare” i stał się zarozumiałym samozwańcem, który według własnego „widzi mi się” decyduje, co jest dziełem Ducha Świętego, a co nim nie jest.

Jest zarozumiałym samozwańcem, bo – kierując się duchem tego świata – zabiera się za rozstrzyganie spraw Ducha Świętego. Oczywiście, takie działanie z góry skazane jest na niepowodzenie. Kiedy bowiem ktoś sprawy Ducha Świętego rozstrzyga przy pomocy ducha tego świata, to oczywiście dochodzi do „oczywistego” wniosku, że są one „głupstwami”. I taki człowiek dzieli się, gdzie może, swoim biednym odkryciem, mając przekonanie, że uszczęśliwia świat jakimiś genialnymi przemyśleniami, gdy tymczasem w rzeczywistości niszczy dzieło Boże i zniechęca ludzi do wypełniania woli Bożej. Uchodzi we własnych oczach za geniusza duchowego, gdy tymczasem jest tylko biedną zabawką w rękach kogoś bardziej inteligentnego od siebie – przeciwnika Boga. A że sprawy Ducha dla umysłu napełnionego duchem tego świata wydają się „głupstwem i niedorzecznością”, to napisał już bardzo wyraźnie św. Paweł, napełniony nie duchem tego świata, lecz Duchem Bożym. „Otóż myśmy nie otrzymali ducha świata, lecz Ducha, który jest z Boga, dla poznania darów Bożych. A głosimy to nie uczonymi słowami ludzkiej mądrości, lecz pouczeni przez Ducha, przedkładając duchowe sprawy tym, którzy są z Ducha. Człowiek zmysłowy bowiem nie pojmuje tego, co jest z Bożego Ducha. Głupstwem mu się to wydaje i nie może tego poznać, bo tylko duchem można to rozsądzić.” (1 Kor 2,12-14)

Krewni wątpiący w Jezusa

Gdy Jezus dokończył tych przypowieści, oddalił się stamtąd.53 Przyszedłszy do swego miasta rodzinnego, nauczał ich w synagodze, tak że byli zdumieni i pytali: «Skąd u Niego ta mądrość i cuda?54 Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda?55 Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas? Skądże więc ma to wszystko?»56 I powątpiewali o Nim. A Jezus rzekł do nich: «Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony».57 I niewiele zdziałał tam cudów, z powodu ich niedowiarstwa.58 (Mt 13,53-58)

Odrzucanie Jezusa przez krewnych

„I niewiele zdziałał tam cudów, z powodu ich niedowiarstwa.” (Mt 13,58) Ten fragment pokazuje, że diabeł posługuje się wszystkim, nawet więzami krwi, by niszczyć wiarę w Jezusa. I tak mieszkańcy Jego miasta rodzinnego wątpliwi w Niego z bardzo dziwnego powodu: tylko dlatego, że znali Jego krewnych! Ich rozumowanie było naprawdę bardzo dziwne: „On nie może być kimś wyjątkowym, posłańcem Bożym, ponieważ znamy Jego krewnych!”. Nie chcieli zrozumieć, że Bóg może działać także przez krewnych. A przecież do wiary w Jezusa nie musieli się zmuszać, gdyż zauważali u Niego wyjątkową mądrość i moc czynienia znaków. Żadnej logiki w odrzucaniu Jezusa nie było. Na Jego mądrość i wielkość dzieł nie zwracali jednak większej uwagi, bo ich zaślepione umysły patrzyły tylko na to, że znają Jego krewnych.

Jezusa nazywali „synem cieśli”

„Czyż nie jest On synem cieśli?” (Mt 13,55) Krewni Jezusa nie znali tajemnicy Jego Boskiego pochodzenia i Boskiego Ojcostwa. Nie było im to dane, gdyż by w nie najprawdopodobniej nie uwierzyli i w swojej niewierze rzucaliby na Najświętszą różne niegodne podejrzenia. Bóg nie zezwolił, aby była niesłusznie poniżana. Tajemnica Jej Boskiego Macierzyństwa została ukryta przed krewnymi Jezusa. Znała ją jednak św. Elżbieta, dzięki oświeceniu przez Ducha Świętego. Gdy Maryja weszła do domu Zachariasza, jej męża, i pozdrowiła Elżbietę, ta została napełniona poznaniem pochodzącym od Ducha Świętego. Światło Trzeciej Boskiej Osoby ogarnęło Elżbietę i rozpoznała w Maryi, skromnej młodej dziewczynie, Matkę swojego Pana, Boga. Elżbieta wydała okrzyk i powiedziała: „Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?” (Łk 1,42-43) Tajemnica Boskiego Macierzyństwa Maryi nie została odsłonięta przed krewnymi Jezusa, którzy – w oparciu o swój rozum – potrafili powtarzać jedynie słowa zdziwienia: „Czyż nie jest On synem cieśli?” (Mt 13,55) Powtarzali te słowa i nie wierzyli w Jezusa. Nie znali wielkości dzieła Ducha Świętego, dokonanego w Maryi. Swoim rozumem nie potrafili poznać potężnego i zaskakującego działania Ducha Świętego. Rozum ludzki pojmuje zgodnie z powszechnym doświadczeniem, mówiącym, że każdy na świecie jest potomkiem konkretnego ojca i konkretnej matki – bez względu na to, czy ich zna, czy nie. Jeśli jednak pojawi się takie działanie Ducha Świętego jak to, które dotyczyło poczęcia Syna Bożego w Dziewiczym Łonie Maryi, to ludzki rozum sam o własnych siłach nie potrafi się wznieść ponad doświadczenie swoje i ogólnoludzkie. Nie potrafi o własnych siłach pojęć nieograniczonych działań Ducha Świętego, zwłaszcza tak wyjątkowych, jak doprowadzenie do dziewiczego poczęcia Syna Bożego przez Maryję. Mówiąc o Jezusie, „synu cieśli”, kompletnie się mylili i nie podejrzewali nawet w najmniejszym stopniu siebie o trwanie w błędzie.

Krępowanie przez niewiarę spontanicznej i wszechmocnej miłości Bożej

„I niewiele zdziałał tam cudów, z powodu ich niedowiarstwa.” (Mt 13,58) Niedowiarstwo zawsze przeszkadza Bogu działać. Dzieje się tak nie dlatego, że z powodu czyjegoś braku wiary przestaje On być Bogiem wszechmogącym, lecz dlatego że niedowierzający człowiek nie chce przyjąć Boskiego wszechmogącego działania. Nie wierzy w nie. I nawet gdy zobaczy jakieś przejawy mocy Bożej – które pobudzą go na chwilę do myślenia – to zaraz zacznie wszystkiemu zaprzeczać i sprawi, że wszechmocne działanie Boże stanie się dla niego bezużyteczne, jako wzgardzone i odrzucone. Tak się działo w rodzinnej miejscowości Jezusa, gdzie Jego krewni nie wierzyli w Jego Boskie posłannictwo. „I niewiele zdziałał tam cudów, z powodu ich niedowiarstwa.” (Mt 13,58) Podobnie dzieje się i dzisiaj – nawet w krajach, które jeszcze wierzą w Boga.

(Omówienie prawd wiary dla małych dzieci można znaleźć tutaj)


CZTERNASTY ROZDZIAŁ EWANGELII WEDŁUG ŚW. MATEUSZA

Autor komentarza: ks. Michał Kaszowski



Tytuły rozważań