Papież Franciszek przytoczył kiedyś przykład św. Teresy od Dzieciątka Jezus, która przyznała się do swojej ciekawości, bo – jak wspomniała – interesowało ją bardzo, jak zakończy się historia rodzinna, którą opowiadała jej jakaś siostra. Św. Teresa stwierdziła, że w tym zaciekawieniu nie było ducha Bożego, lecz duch rozproszenia, ciekawości (Hom. 14.11.2013).
Zapewne niejeden - słysząc to, co powiedziała św. Teresa - stwierdzi: Przesada. Co w tym złego, że ją interesowała jakaś ciekawa historia rodzinna? A jednak... Można trochę pofantazjować i pomyśleć, że św. Teresa żyje w naszych czasach. W domu zakonnym jest telewizor i z tym samym zaciekawieniem – które wspomniała – codziennie ogląda jakiś serial lub film. Mając krytyczne spojrzenie na siebie musiałaby któregoś dnia szczerze powiedzieć: przecież ja więcej myślę o tym, jak się zakończy „ciekawa” historia przedstawiona w filmie lub serialu, niż o Bogu! Przecież ja już nie umiem skoncentrować się na Bogu, na Ewangelii, bo myślę bez przerwy o tym, co nowego wniesie następny odcinek serialu telewizyjnego w historię, którą całymi miesiącami lub latami przedstawia. W końcu Święta musiałaby powiedzieć: W tym zaciekawieniu nie ma ducha Bożego, lecz duch rozproszenia i próżnej światowej ciekawości.
Często ludzie skarżą się, że nie mają czasu na modlitwę. Jednak gdyby byli tak uczciwi jak św. Teresa, to raczej by powiedzieli: pozwoliliśmy na to, że cały czas i również nasz umysł zajęty jest wszystkim, oprócz Boga: rozrywkami, telewizją, internetem, grami... Nawet swoje problemy osobiste, rodzinne, zawodowe rozważamy w oderwaniu od Boga. Nawet one nas do Niego nie zbliżają, chociaż mogłyby to uczynić. Jest tak, bo tego chcemy. Nie potrafimy znaleźć ani chwili, by pomyśleć o Bogu, o niebie, o tym, jak pomóc ludziom biednym i duszom w czyśćcu, bo bez przerwy myślimy o...
(Redakcja artykułu: 17 listopada 2013, ks. Michał Kaszowski)